Nad poligonem w Świętoszowie pojawią się bezzałogowce FlyEye. Artylerzyści z Bolesławca po raz pierwszy użyją ich do rozpoznania celów i kierowania ogniem. Dzięki tym urządzeniom będą mogli wykryć stanowiska ogniowe przeciwnika bez narażania ludzi. Szkolenie z użyciem najnowszego sprzętu rozpoznania przechodzi ponad czterystu żołnierzy.
– Do tej pory do wykrywania potencjalnych celów wykorzystywaliśmy sprzęt, którego możliwości techniczne ograniczały warunki terenowe. Kilka lat temu naszą zdolność zwiększyły supernowoczesne radary rozpoznania artyleryjskiego Liwiec. Obecnie zupełnie nową jakość w precyzyjnym rozpoznaniu i kierowaniu ogniem dają nam bezzałogowe statki latające – mówi ppłk Sławomir Kula, szef sztabu 23 Śląskiego Pułku Artylerii. Żołnierze z pułku przechodzą w Świętoszowie szkolenie ogniowe używając nowego sprzętu wspomagającego kierowanie ogniem.
Jak wygląda ćwiczenie z wykorzystaniem bezzałogowego statku powietrznego FlyEye? Dron, prawie niewidoczny na tle chmur, bezgłośnie nadlatuje w pobliże stanowiska dowodzenia przeciwnika. Jego głowica optoelektroniczna rejestruje wszystko, co dzieje się na ziemi. Z pułapu kilkuset metrów obraz przekazywany jest bezpośrednio do stanowiska dowodzenia pułku artylerii. Drona obsługuje dwóch operatorów. Sztabowcy szybko ustalają współrzędne. Dywizjon artylerii rakietowej otrzymuje rozkaz otwarcia ognia. Po wprowadzeniu nastaw, z czterdziestolufowych wyrzutni Langusta kalibru 122,4 mm startują rakiety. Kilka chwil później sztabowcy obserwują na monitorach, jak nieprzyjacielskie stanowisko dowodzenia przestaje istnieć. FlyEye zatacza krąg i wraca do miejsca startu.
To jednak nie koniec działań. Przeciwnik otwiera bowiem ogień, aby zniszczyć pododdział artylerii. Stacja radiolokacyjna Liwiec rejestruje moment oddania salwy. W ciągu kilku sekund wiadomo już, skąd nadejdzie niebezpieczeństwo oraz kiedy pociski i rakiety mogą trafić w cel. Jest czas na ogłoszenie alarmu. Żołnierze natychmiast zmieniają stanowiska ogniowe wyrzutni, by uniknąć uderzenia.
Na poligon artylerzyści zabrali ponad 130 jednostek uzbrojenia i sprzętu. Z wyrzutni rakietowych WR-40 Langusta wystrzelą ponad sto rakiet kalibru 122,4 mm oraz około 50 pocisków 152 mm z kołowych armatohaubic Dana. Każdy z żołnierzy ma także wykonać rzut granatem bojowym. Na koniec szkolenia artylerzyści przejdą ćwiczenie pod kryptonimem „Piorun”. Dowódca pułku sprawdzi gotowość 3 Dywizjonu Artylerii Rakietowej do działania.
– O wynik sprawdzianu jestem spokojny, bo załogi obsługujące wyrzutnie mają duże doświadczenie, już wiele razy strzelały bojowo. Tylko kilku żołnierzy – jeden dowódca plutonu i trzech dowódców wyrzutni po raz pierwszy będą oddawać salwy przy użyciu prawdziwych bojowych rakiet – mówi mjr Piotr Kobyłecki, zastępca dowódcy 3 Dywizjonu.
Podczas ćwiczenia „Piorun” wiele zadań czeka także pododdziały logistyczne. Poszczególne plutony i zespoły będą musiały zapewnić ćwiczącym żołnierzom dowóz amunicji, paliw i wszystkich innych produktów potrzebnych do bytowania w terenie. Z poligonu do koszar w Bolesławcu żołnierze powrócą 21 marca.
Fot. arch. WB Electronics
FlyEye waży 11 kilogramów, a jego rozpiętość skrzydeł wynosi niespełna 4 metry. Optoelektroniczna głowica urządzenia w czasie rzeczywistym przekazuje do stanowiska dowodzenia obraz w świetle dziennym oraz w podczerwieni. Obsługuje go dwóch operatorów. BSL może pozostawać w powietrzu do 4 godzin. Maksymalny pułap, na jaki się wznosi, to 6000 metrów. Dzięki dobrej aerodynamice FlyEye może odbywać część lotu z wyłączonym silnikiem jak szybowiec.
autor zdjęć: plut. Jacek Kielmas, WB Electronics
komentarze