Nie ma dla afgańskich kobiet dobrego scenariusza po 2014 roku, gdy wycofają się wojska ISAF. Gdyby przez ostatnie dziesięć lat więcej uwagi poświęcono edukacji mężczyzn, dziś moglibyśmy być spokojniejsi o prawa kobiet.
Na okładce amerykańskiego magazynu „Time” pojawiła się w 2010 roku Aisha,18-letnia Afganka, której na mocy wyroku talibskiego trybunału odcięto nos i uszy. To była kara za to, że odważyła się uciec od męża. Obok jej oszpeconej twarzy zamieszczono wymowny tytuł: „Co się stanie, jeśli wyjdziemy z Afganistanu?”.
Dwa światy
„W Afganistanie zawsze był podział na świat męski i damski, ale kobiety miały swoje miejsce”, mówi doktor habilitowana Joanna Modrzejewska-Leśniewska z Katedry Studiów Politycznych Szkoły Głównej Handlowej. „Pierwsze szkoły dla dziewcząt powstały w latach dwudziestych ubiegłego wieku. Uczyły się w nich córki króla i afgańskich elit. Znane są dziewiętnastowieczne zdjęcia pokazujące kobiety z odsłoniętymi twarzami”.
W tradycyjnej afgańskiej rodzinie kobietę chronili jej męscy członkowie. Jednak wojna rozluźnia obyczaje i zmienia normy, a Afganistan w stanie wojny znajduje się od lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Od obalenia monarchii w 1973 roku różne grupy walczyły o władzę.
Doktor Joanna Modrzejewska-Leśniewska uważa, że sytuacja kobiet pogorszyła się podczas radzieckiej interwencji. Część Afgańczyków uciekła z kraju; kobiety, szczególnie te, które znalazły się w obozach dla uchodźców, powróciły do zasłaniania twarzy. W ten sposób przekreślono dotychczasowe tendencje emancypacyjne, które przejawiały się między innymi stopniowym odchodzeniem od tego zwyczaju.
Gdy w 1992 roku, po obaleniu rządów popieranego przez Rosję prezydenta Najibullaha, wybuchły walki między różnymi ugrupowaniami mudżahedinów, a po czterech latach wojny domowej władzę w Kabulu przejęli talibowie, sytuacja kobiet stała się jeszcze trudniejsza. Zakazano im pracy zarobkowej (mogły pracować w szpitalach dla kobiet i w zagranicznych organizacjach niosących pomoc humanitarną), wychodzenia z domów bez krewnego mężczyzny, edukacji, a nawet noszenia butów na wysokim obcasie, prania bielizny w miejskich strumieniach, jak również szycia damskich ubrań.
„Talibowie wprowadzili szariat w radykalnej wersji. Takiego podejścia do kobiet nauczyli się w medresach w Pakistanie. Szkoły te zazwyczaj sponsorowała Arabia Saudyjska. Pochodzący z tego kraju nauczyciele wpajali talibom, czyli młodym chłopcom wychowywanym w męskim środowisku, często sierotom, wizję kobiety – wcielenia szatana”, wyjaśnia doktor Joanna Modrzejewska-Leśniewska.
Prawo plemienne, nie konstytucyjne
W pierwszych latach amerykańskiej interwencji poprawa losu afgańskich kobiet była jedną z najważniejszych obietnic Zachodu. Po obaleniu talibów nowe władze zniosły obowiązujący rozdział płci. Otwierano szkoły dla dziewcząt, przyjmowano je także na uniwersytet w Kabulu. Kobiety zrównano w prawach z mężczyznami, a nawet zastrzeżono dla nich jedną czwartą miejsc w parlamencie. Ich sytuacja w Kabulu i innych wielkich miastach znacznie się poprawiła, ale na wsiach nadal obowiązywały raczej nakazy tradycji niż nowej konstytucji. Wiele udało się jednak osiągnąć, o czym przekonują statystyki. W 2001 roku kobiety żyły średnio 44 lata, dziś dożywają 62. Trzy miliony dziewcząt chodzi do szkoły (to 40 procent wszystkich uczniów), 120 tysięcy ukończyło szkołę średnią, 15 tysięcy to studentki, 500 kobiet pracuje na uniwersytetach. Udało się też zmniejszyć śmiertelność noworodków i dzieci poniżej piątego roku życia.
Kilkanaście lat temu w ogóle nie mówiło się o prawach kobiet, dziś uczestniczą one w życiu politycznym, służą w wojsku, są pielęgniarkami i lekarkami.
„Nadal potrzebujemy wsparcia wspólnoty międzynarodowej, aby nie zaprzepaścić osiągnięć ostatnich lat”, apelowały Afganki, które jesienią odwiedziły Warszawę. Kilka z nich wystąpiło na konferencji „Afghanistan Then and Now: A Women’s Perspective”, zorganizowanej przez ambasady brytyjską i amerykańską oraz Polski Instytut Spraw Międzynarodowych i Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Fatima Popal, Amerykanka afgańskiego pochodzenia, jest menedżerką w największej firmie telekomunikacyjnej w Afganistanie M-Paisa Project at Roshan Telecommunications. Naija Anwari rozwija programy edukacyjne w dziewięciu afgańskich prowincjach. Fatema Mushtaq organizuje centra edukacyjne, w których osiem tysięcy Afgańczyków uczy się pisać i czytać, a kobiety poznają sztukę rzemiosła.
Afgańskie dziewczynki nie tylko mają gorszy dostęp do edukacji. Są też postrzegane jako mniej wartościowe. Jak mówiła Fatema Mushtaq, bywa, że gdy rodzi się trzecie dziecko, i jest to dziewczynka, dochodzi do zabójstw, bo oczekiwani są chłopcy.
Aż 80 procent Afgańczyków nie umie pisać ani czytać. „Cóż z tego, że w konstytucji zapisany jest obowiązek nauki do dziewiątej klasy, skoro taki zapis nie przekłada się na praktykę? Większość Afgańczyków nie wie, że takie prawo istnieje”, mówiła Fatima Popal. Obok konstytucji jest prawo plemienne, a o życiu codziennym Afganek nadal decydują obyczaje wynikające z tradycji i nakazów religii.
„Moja siostrzenica, uczennica siódmej klasy, zapytała niedawno, czy po 2014 roku nadal będzie mogła się uczyć”, opowiadała Naija Anwari, pełna obaw, czy po wycofaniu się wojsk NATO rząd zdoła zapewnić kobietom bezpieczeństwo. Jak mówiła Fatima Popal, w Afganistanie nawet wykształcone kobiety najczęściej kończą karierę w sekretariatach, bo mężczyźni nie są przyzwyczajeni, aby to one podejmowały decyzje.
Apele i obawy
W afgańskim prawie wciąż obowiązują przepisy dotyczące „zbrodni obyczajowych”, które nakazują karać żony uciekające od maltretujących ich mężów. Ofiary gwałtu zaś skazywane są za cudzołóstwo. Organizacje obrony praw człowieka alarmują, że w ostatnim roku w Afganistanie wzrosła liczba ataków wymierzonych w kobiety. Wiosną 2012 roku Human Rights Watch donosiła, że w afgańskich więzieniach przetrzymywanych jest prawie pół tysiąca kobiet skazanych za „zbrodnie obyczajowe”, a brytyjska organizacja dobroczynna Oxfam w raporcie stwierdziła, że 11 lat po obaleniu talibów, prawie 90 procent afgańskich kobiet nadal pada ofiarą przemocy.
Winę za taki stan rzeczy ponosi prezydent Hamid Karzaj, który przygotowuje się do negocjacji z talibami. Zabiegając o poparcie konserwatywnych mułłów i mieszkańców wsi, Karzaj poparł edykt Rady Ulemów, stwierdzający, że „mężczyzna jest fundamentem porządku społecznego, a kobieta pełni w nim rolę drugorzędną”. Edykt zezwalał też mężczyznom na stosowanie kar cielesnych wobec żon nieokazujących im posłuszeństwa.
„To może być sygnał, że w zamian za zawarcie pokoju z partyzantami rząd może zmienić także wzorowane na zachodnich prawa i konstytucję”, uważa kabulski politolog Harun Mir.
Także Suzanne Nossel z amerykańskiej sekcji Amnesty International twierdzi, że Zachód gotów jest poświęcić w Afganistanie nie tylko prawa kobiet, ale i inne swobody demokratyczne.
Fauzia Kufi – jedyna kobieta, która zgłosiła swą kandydaturę do wyborów prezydenckich w 2014 roku – stała się obiektem żartów i kpin. Koledzy posłowie doradzają, że jeśli chce zamieszkać w pałacu prezydenckim, powinna wyjść za mąż za prezydenta.
Exodus kobiet
Z sondaży organizacji dobroczynnej ActionAid wynika, że około 86 procent Afganek obawia się powrotu talibów do władzy, a 72 procent uważa, że ich życie poprawiło się w porównaniu z sytuacją sprzed 11 lat. Z obawy przed odebraniem przysługujących im obecnie praw, w tym prawa do pracy i edukacji, młode wykształcone Afganki wyjeżdżają z kraju – napisano w maju 2012 roku w brytyjskim „The Guardian”.
„Po 2014 roku pogorszy się działalność organizacji pozarządowych. Dziś pomoc do afgańskich rodzin trafia zazwyczaj przez kobiety. Gdy organizacje się wycofają, bo sytuacja stanie się zbyt niebezpieczna, pogorszy się położenie wielu rodzin”, przewiduje doktor Joanna Modrzejewska-Leśniewska.
Naija Anwari mówiła w Warszawie, że wszyscy mieszkańcy Afganistanu muszą brać udział w budowaniu przyszłości własnego państwa. Bo co to będzie za przyszłość, jeśli z wpływu na nią zostanie wykluczona połowa populacji?
autor zdjęć: UN
