Wezwanie może nadejść w każdej chwili. Przerywają wtedy zajęcia, pakują sprzęt i ruszają wykonać zadanie.
Gdy w kierunku VIP-a padają strzały, wszystko dzieje się błyskawicznie. Żandarmi tworzą krąg, osłaniają go własnymi ciałami i odprowadzają w bezpieczne miejsce. Cała operacja trwa kilkadziesiąt sekund. Widać, że została dobrze wyćwiczona, bo każdy z żołnierzy doskonale zna swoje miejsce i rolę w grupie ochronnej. Działa niczym automat.
W 2004 roku w strukturach Żandarmerii Wojskowej wydzielono oddziały specjalne – jednostki o charakterze policyjnym przeznaczone do działań specjalnych. Pierwszy taki powstał w Warszawie, a w 2005 roku podobny zainaugurował działalność w Mińsku Mazowieckim. Jednostki zdolne do natychmiastowego przerzutu w rejon operacji były odpowiedzią nie tylko na transformację polskiej armii, lecz także na zagrożenia terrorystyczne oraz zaangażowanie Polski w operacje zagraniczne.
Trening czyni mistrza
Miński oddział jest podporządkowany komendantowi głównemu Żandarmerii Wojskowej. Składa się z dowództwa, sztabu i pododdziałów. Dwa bataliony manewrowe mają po trzy kompanie. Z dwóch pododdziałów zabezpieczających jeden odpowiada za zapewnienie dowodzenia i łączności, a drugi za logistykę. Jedenaście lat temu postawiono na nowoczesność, elitarność i współpracę międzynarodową. Dziś żołnierze mińskiego oddziału manewrowego należą do najlepiej wyszkolonych w naszej armii. Dwukrotnie – w 2010 i 2015 roku – zostali wyróżnieni tytułem honorowym Przodujący Oddział WP. Stanowią także trzon Wielonarodowego Batalionu Policji Wojskowej NATO (w jego skład oprócz Polaków wchodzą Chorwaci, Czesi i Słowacy). Oddział Specjalny Żandarmerii Wojskowej w Mińsku Mazowieckim wydziela również pododdziały w ramach Sił Odpowiedzi NATO i grup bojowych UE. Od 2006 roku żołnierze wchodzą w skład wielonarodowych pododdziałów policji wojskowej i biorą udział w misjach wojskowych prowadzonych przez Organizację Narodów Zjednoczonych, NATO, Unię Europejską oraz Organizację Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Pod auspicjami Europejskich Sił Żandarmerii na przełomie 2014 i 2015 roku ramię w ramię z francuskimi i hiszpańskimi kolegami czuwali podczas misji w Republice Środkowoafrykańskiej nad bezpieczeństwem cywilów.
Zastępca komendanta Oddziału Specjalnego ŻW w Mińsku Mazowieckim ppłk Sławomir Niemirka opowiada o głównych zadaniach, które stoją przed żołnierzami w szkarłatnych beretach: „Wspieramy oddziały i pododdziały sił zbrojnych oraz policji, które działają przeciw terroryzmowi, pomagamy policji w razie zagrożenia bezpieczeństwa i porządku publicznego, utrzymujemy w gotowości bojowej siły i środki do użycia w sytuacjach kryzysowych, akcjach ratowniczych. W sytuacji zagrożenia jesteśmy gotowi do wsparcia każdej jednostki Żandarmerii Wojskowej na terenie kraju”.
Oddział mińskich żandarmów ćwiczy codziennie. Scenariusze zajęć są realne, bo szkolenie musi przygotować do prawdopodobnych wydarzeń – może to być ewakuacja VIP-a, usunięcie podejrzanego ładunku, obezwładnienie napastnika. „Trening pozwala lepiej wykonać zadanie, zgrywamy się i osiągamy coraz lepsze wyniki. Codzienne ćwiczenia sprawiają, że wyrabia się pamięć mięśniowa, a dzięki temu w sytuacji zagrożenia działamy automatycznie, np. nie szukam pistoletu, lecz ręka sama sięga do kabury”, tłumaczy kpr. Damian Kazimierski.
Ppłk Sławomir Niemirka opowiada o szkoleniach. Każdy tydzień jest rozpisany dzień po dniu, godzina po godzinie: strzelanie, walka wręcz, ćwiczenia na torze przeszkód, terenoznawstwo, taktyka. „Doskonalimy zdobyte umiejętności. W każdej chwili może nadejść rozkaz do wyjazdu, bo gdzieś wybuchły zamieszki i policja potrzebuje wsparcia, trzeba zabezpieczyć budynek i wzmocnić ochronę. Wtedy przerywamy zajęcia, pakujemy sprzęt i ruszamy wykonać zadanie”, mówi.
Codzienne szkolenia uzupełniają zajęcia na poligonach (co najmniej czterech w roku) i zgrupowaniach kondycyjno-wspinaczkowych. Czasem ćwiczenia bywają widowiskowe, jak wtedy gdy żandarmi zjeżdżali na linach z ponad 80-metrowej zapory wodnej na Solinie (scenariusz zakładał, że terroryści chcą uszkodzić zaporę i opanować elektrownię wodną).
Jednym z najtrudniejszych szkoleń jest SERE (Survival – przetrwanie, Evasion – unikanie, Resistance – opór i Escape – ucieczka). Żołnierze uczą się, jak przeżyć na terytorium wroga, w nieznanym terenie. Po kilku godzinach zajęć teoretycznych ruszają w teren na ponad tydzień. Ćwiczenia uważnie obserwuje psycholog, bo chodzi nie tylko o fizyczne przetrwanie w ekstremalnie trudnych warunkach, lecz także o wyrobienie odporności psychicznej, gdy trzeba stawić opór przeciwnikowi usiłującemu wydobyć informacje wywiadowcze.
Mjr Tomasz Drobek, zastępca dowódcy batalionu – szef sztabu, opowiada o ćwiczeniach na terenie Narodowego Centrum Badań Jądrowych, gdzie znajdują się materiały podlegające szczególnej ochronie, m.in. izotopy promieniotwórcze. Żandarmi dostali sygnał, że na teren Centrum wtargnęli nieznani osobnicy. „Chodziło także o pokazanie, jak działa pododdział interwencyjny. Chcieliśmy, aby pracownicy poznali w praktyce obowiązujące procedury, np. wiedzieli, że muszą przejść przez posterunek kontrolny. Także dla nas była to nowa sytuacja, ponieważ w odróżnieniu od obiektów poligonowych Centrum przez cały czas ćwiczeń tętniło życiem. Chodziło też o zgranie różnych służb, dlatego że konieczna była współpraca ze strażą pożarną”, wyjaśnia mjr Drobek.
Raz w miesiącu instruktorzy szkolą członków organizacji proobronych Strzelec. Uczą ich teorii strzelania, posługiwania się bronią, rzutu granatem ćwiczebnym. Przybliżają taktykę ogólnowojskową oraz specyfikę Żandarmerii, czyli posługiwanie się środkami przymusu bezpośredniego. Pokazują, jak się zachować podczas patrolu, jak korzystać z mapy i innych przyrządów do określania azymutu.
„Oddział Specjalny Żandarmerii Wojskowej w Mińsku Mazowieckim jest silnie związany ze społecznością lokalną”, podkreśla ppłk Paweł Durka, rzecznik komendanta głównego ŻW. W mieście są wystawiane wspólne patrole z policją. Cyklicznie odbywają się ćwiczenia z reagowania kryzysowego, podczas których żandarmi współpracują z lokalną administracją czy szkołami. Ppłk Durka tłumaczy, że chodzi nie tylko o sprawdzenie procedur, lecz także o to, aby pokazać mieszkańcom, jak działa Żandarmeria.
Sprawdzian w praktyce
Żandarmi z mińskiego oddziału swoje wyszkolenie mogli ostatnio sprawdzić w praktyce, podczas dwóch ważnych imprez masowych: szczytu NATO w Warszawie oraz Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. Przygotowania do zabezpieczenia obu wydarzeń rozpoczęły się kilka miesięcy wcześniej.
Program szkolenia przygotowywał m.in. mjr Tomasz Drobek. Jak opowiada, przed szczytem NATO kursy specjalistyczne prowadzili instruktorzy z Oddziału Specjalnego ŻW w Warszawie, którzy na co dzień zajmują się ochroną VIP-ów i zabezpieczają ważne wizyty. Zajęcia były poświęcone głównie taktyce ochrony osób, którym nadano status VIP-a. Mińscy żandarmi ćwiczyli także strzelania sytuacyjne, np. na wypadek zamachu na ochranianą osobę. „Gdy w kierunku VIP-a padną strzały, wszystko musi toczyć się błyskawicznie. Żandarmi z szyku ochronnego tworzą krąg, osłaniają go własnym ciałem i tak szybko, jak to możliwe, zabierają z miejsca zagrożenia”, tłumaczy por. Krzysztof Marczak, dowódca plutonu.
„Wszystkie trzy pododdziały batalionu manewrowego przeszły takie szkolenie. Ćwiczyliśmy różne sytuacje, które mogą stanowić zagrożenie, jak wypadek na drodze, który wymusza objazd na trasie”, podkreśla mjr Drobek.
Podczas szczytu NATO żandarmi Oddziału Specjalnego ŻW z Mińska zabezpieczali hotele, w których spali delegaci, ochraniali poszczególnych członków delegacji, kontrolowali osoby wchodzące do hotelu i patrolowali okolice. Byli także przydzieleni do konwojów, w których poruszali się po mieście goście szczytu. Wspólnie z żandarmami z oddziału warszawskiego patrolowali także stadion PGE Narodowy. „Nasi żołnierze przeszli też szkolenie z oceny wiarygodności dokumentów, zarówno polskich, jak i zagranicznych, weryfikujących tożsamość. Poznali, jakie mają one zabezpieczenia, m.in. siatkę giloszową (specyficzny wzór), strukturę, rodzaje papieru i farb drukarskich. Odbyli także szkolenie z obsługi broni nieśmiercionośnej, czyli paralizatorów elektrycznych Taser X2, oraz uczyli się, jak postąpić z osobą, wobec której go użyto”, opowiada mjr Tomasz Drobek.
Dwa tygodnie przed rozpoczęciem szczytu NATO por. Krzysztof Marczak, dowódca plutonu, dostał konkretne zadanie: miał ochraniać ministra obrony Szwajcarii, który nocował w hotelu Sobieski. Na dwa dni został jego osobistym ochroniarzem. Ppłk Niemirka podkreśla, że do takich zadań są przydzielani doświadczeni żandarmi. Takim żołnierzem jest por. Marczak, który w Afganistanie w 2010 roku ochraniał doradców szkolących policjantów, a w 2014 roku w Kosowie był dowódcą plutonu manewrowego. Podczas szczytu towarzyszył ministrowi w trakcie różnych spotkań, zawsze trzymając się kilka kroków z tyłu. „To była spokojna robota” – ocenia. „Przygotowując się do jej wykonania, zebrałem informacje na temat ministra: ile ma wzrostu, ile waży, czy jest alergikiem”. Każdy z żołnierzy przygotowywał się indywidualnie do wykonania przydzielonego mu zadania. Jeden poznawał hotel, inny sprawdzał drogi ewakuacyjne i okolicę. Tak właśnie postąpił plut. Przemysław Boroniec, który podczas szczytu NATO razem z kolegą ochraniał delegację z Maroka, nocującą w hotelu Golden Tulip. Ich zadanie polegało na pełnieniu warty przed pokojem zagranicznych gości.
O ile przed szczytem NATO żandarmi z Mińska musieli się szkolić z ochrony VIP-a, ponieważ nie wykonują takich zadań na co dzień, o tyle przed Światowymi Dniami Młodzieży specjalne przygotowania nie były potrzebne. Podczas tej imprezy zadania 200 mińskich żandarmów polegały głównie na patrolowaniu wyznaczonych rejonów. Pilnowali, aby panował w nich porządek, kierowali poszczególne osoby do właściwych sektorów. „Taką służbę patrolowo-ochronną wykonujemy na co dzień”, podkreśla ppłk Niemirka.
„Zostaliśmy także przeszkoleni z udzielania pierwszej pomocy medycznej, co przydało się w kilku przypadkach. Zdarzyły się zasłabnięcia, bo żar lał się z nieba”, opowiada plut. Przemysław Boroniec, którego zadaniem była ochrona porządku publicznego na podzielonym na sektory dworcu PKP w Krakowie.
„Patrolowałem okolice wejścia wschodniego. Ruch był duży. Zwracałem uwagę na nietypowe zachowania: czy ktoś obserwuje teren dworca, czy robi zdjęcia?”, opowiada.
„Na Światowych Dniach Młodzieży byliśmy chwaleni za komunikatywność. Wszyscy żandarmi znają angielski, więc w razie potrzeby informowali pielgrzymów, jak poruszać się po mieście”, zwraca uwagę ppłk Paweł Durka.
Udana „Anakonda”
Cennym doświadczeniem był udział w „Anakondzie”, największych ćwiczeniach polskiej armii, w których uczestniczyło 31 tys. żołnierzy z 23 krajów. Żandarmi czuwali nad bezpiecznym przemieszczaniem się wojsk. Pilotowali kolumny, wystawiali patrole, brali udział w konwojach. Sprawdzali także trasy przejazdu VIP-ów wizytujących manewry.
Pododdziały ŻW oraz plutony Military Police (MP) z Chorwacji, Czech i Słowacji, wchodzące w skład Wielonarodowego Batalionu Policji Wojskowej NATO (łącznie około 400 żołnierzy), a także po raz pierwszy ze Stanów Zjednoczonych, uczestniczyły również w międzynarodowych ćwiczeniach taktycznych „SHARP LYNX ’16”.
„Sporym wyzwaniem były różnice w uzbrojeniu i taktyce stosowanej w poszczególnych armiach. Na przykład Amerykanie w inny sposób zakładają kajdanki”, opowiada kpr. Damian Kazimierski, który jako koordynator w Centrum Operacji Taktycznych (Tactical Operation Center – TOC) odpowiadał za sprawny przepływ informacji. Utrzymywał też stałą łączność satelitarną z czterema ośrodkami poligonowymi w Drawsku Pomorskim, Orzyszu, Żaganiu i Wędrzynie, gdzie żołnierze Wielonarodowego Batalionu Policji Wojskowej NATO i MP USA wykonywali zadania prewencyjne i ochronne. „Przez dwa tygodnie TOC było sercem batalionu międzynarodowego”.
W Oddziale Specjalnym ŻW w Mińsku Mazowieckim nie ma ludzi przypadkowych. Nie łatwo się tu dostać i – co podkreślają sami żandarmi – nie jest to zwykła służba wojskowa.
„Takie mamy czasy, że dziś żołnierz musi być wielobranżowy i uniwersalny. Na misji w Afganistanie byłem zarówno kierowcą, jak i łącznościowcem oraz strzelcem”, mówi kpr. Damian Kazimierski, który w Żandarmerii jest już 13 lat. Dziesięcioletni staż ma por. Krzysztof Marczak. Opowiada, że poprzednio służył w wojskach inżynieryjnych. „W Mińsku praca jest ciekawsza. Ciągłe szkolenia i nowe wyzwania sprawiają, że człowiek się nie nudzi”, zapewnia. W mińskiej jednostce służy także 20 kobiet – w stopniu od szeregowego do kapitana. Są oficerami sekcji, patrolowymi. Dowódca podkreśla, że nie mają żadnej taryfy ulgowej, zresztą same jej nie chcą.
Na egzaminy zgłasza się wielu kandydatów na żandarmów. Zostają najlepsi. „Szukamy osób, które wiedzą, dlaczego chcą u nas służyć”, podsumowuje ppłk Sławomir Niemirka.
Trzy pytania do ppłk. Sławomira Niemirki Na czym polega specyfika Oddziału Specjalnego Żandarmerii Wojskowej, czyli co was wyróżnia spośród innych jednostek? Jak wskazuje nazwa naszego oddziału, realizujemy zadania specjalne Żandarmerii Wojskowej. Dotyczą one trzech obszarów. Po pierwsze, wykrywamy i zatrzymujemy przestępców stwarzających zagrożenie. Po drugie, wspomagamy wszystkie terenowe jednostki Żandarmerii Wojskowej w różnych dziedzinach ich działalności (oprócz sfery dochodzeniowo-śledczej i operacyjno-rozpoznawczej, bo te zadania wykonują wyspecjalizowane komórki) i po trzecie, wspieramy dowódców innych jednostek wojskowych w przeciwdziałaniu różnym zagrożeniom. Nasi żołnierze pozostają w stałej gotowości, aby w ciągu kilku godzin móc wesprzeć inne jednostki wojskowe w ich zadaniach, np. wystawić patrole w miejscu zagrożenia, pomóc w kontroli zachowań tłumu podczas masowej imprezy czy w ochronie VIP-a. Są także zadania planowe, przydzielone na stałe, związane z sytuacjami kryzysowymi, ale o nich nie mogę mówić publicznie.
Jakie wymagania muszą spełniać kandydaci na żandarmów? Określa je komendant główny. Kryteria są jasne i dostępne na stronie internetowej. Nie różnią się one znacznie od wymogów stawianych kandydatom do innych jednostek Żandarmerii. Zwracamy jednak baczniejszą uwagę na wynik rozmowy z psychologiem oraz kondycję fizyczną. Kandydat powinien mieć co najmniej 175 cm wzrostu, być zdrowy i niekarany, przejść pozytywnie badania psychologiczne i testy psychotechniczne. Musi m.in. przebiec 3 tys. metrów w odpowiednim czasie – zależnym od grupy wiekowej, np. 22-latek, aby uzyskać ocenę bardzo dobrą, powinien pokonać ten dystans w ciągu 13 minut. Musi także podciągnąć się dziesięć razy na drążku, zrobić powyżej 40 pompek, a także przez dwie minuty wykonać powyżej 50 brzuszków. Bierzemy udział w zagranicznych ćwiczeniach, m.in. grup bojowych UE czy Sił Odpowiedzi NATO, więc dodatkowym atutem jest znajomość języka angielskiego.
Co trzeba zrobić, żeby się dostać w szeregi Oddziału Specjalnego Żandarmerii Wojskowej w Mińsku Mazowieckim? Kandydaci muszą wypełnić ankietę – jest dostępna na stronie internetowej. Zainteresowanie naszą jednostką jest duże, miesięcznie wpływa od 20 do 40 ankiet, dlatego nabór prowadzimy średnio raz w miesiącu. W ten sposób wyłaniamy osoby, które spełniają kryteria, czyli zdały egzamin z wychowania fizycznego. Przez to pierwsze sito przechodzi co drugi kandydat. Potem staje on przed komisją lekarską. Nie wszyscy dostają jednak pozytywną decyzję. Czasem, ku naszemu zaskoczeniu, kandydata dyskwalifikuje np. podwyższony cholesterol. Najwięcej osób odpada na badaniach psychotechnicznych, podczas których są wyłaniane osoby zdolne do kierowania pojazdami uprzywilejowanymi. Takim pojazdem jest np. karetka pogotowia jadąca na sygnale, ale uprzywilejowane mogą być też pojazdy ŻW, którymi dysponuje nasza jednostka. Dlatego każdy żołnierz musi mieć możliwość uzyskania uprawnień do ich prowadzenia. Z 40 kandydatów, którzy się zgłaszają, zostaje około dziesięciu. Wybieramy z nich najlepszych. Średnio przyjmujemy kilku szeregowych miesięcznie. Kwalifikacje na oficerów prowadzi Komenda Główna Żandarmerii Wojskowej, a kryteria są podobne. Ppłk Sławomir Niemirka jest zastępcą komendanta Oddziału Specjalnego Żandarmerii Wojskowej w Mińsku Mazowieckim. |
autor zdjęć: Sylwia Guzowska