Są wyjątkową formacją polskiej armii. Tutaj, jak w żadnej innej jednostce, liczy się doskonała prezencja. I tylko tutaj można służyć w mundurach czterech rodzajów sił zbrojnych.
Baczność, na ramię broń, w czwórki w prawo zwrot, za mną marsz!”, pada komenda. Po zalanym słońcem placu w idealnym szyku maszeruje pododdział żołnierzy. 1 Kompania Reprezentacyjna Wojska Polskiego, wchodząca w skład Batalionu Reprezentacyjnego Wojska Polskiego, ćwiczy po raz ostatni przed Świętem Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych. Za godzinę wyjedzie na uroczystość, teraz jest czas na ostatnie sprawdzenie szyku i ustawienie żołnierzy.
W Paryżu i w kinie
„Batalion Reprezentacyjny WP to jedyna taka formacja w polskim wojsku”, podkreśla kpt. Adam Korolczuk, dowódca 3 Kompanii Reprezentacyjnej Wojska Polskiego. Żołnierze BRWP jako wojskowa asysta honorowa reprezentują armię na najważniejszych uroczystościach państwowych, wojskowych i religijnych. Pełnią wartę honorową przy Grobie Nieznanego Żołnierza i przed Pałacem Prezydenckim, witają głowy państw i szefów rządów przyjeżdżających do Polski.
Uczestniczyli w uroczystościach przed Łukiem Triumfalnym w Paryżu i na cmentarzu w Katyniu, byli w USA, Iranie i Uzbekistanie. Żołnierzy batalionu można też zobaczyć na rekonstrukcjach historycznych bitew i w filmach – zagrali np. w „Bitwie Warszawskiej 1920” Jerzego Hoffmana.
Przez innych żołnierzy są podziwiani, choć zdarza się, że także wyśmiewani. „Co to za służba? Gdy inni czołgają się po poligonie i biegają z karabinem, oni tylko stoją, maszerują i ładnie wyglądają”, mówią sceptycy. „Jeśli ktoś uważa, że nasza służba jest lekka, zapraszamy, niech spróbuje z nami poćwiczyć”, ripostuje por. Mariusz Kseń, zastępca dowódcy 1 KRWP. Jak dodaje, ich służba tylko na pozór wydaje się łatwa, lekka i przyjemna. „Widzowie oglądają jedynie efekt naszej ciężkiej pracy. Nikt nie wie, ile godzin spędzamy na placu musztry i ile litrów potu tam wylewamy”, opowiada oficer. A droga do perfekcji w BRWP jest tylko jedna – poprzez trening.
Jak długo żołnierze batalionu muszą się szkolić? Trzy miesiące żmudnych ćwiczeń po pięć, sześć godzin dziennie i nowo przyjęty żołnierz może objąć wartę honorową przed Grobem Nieznanego Żołnierza oraz uczestniczyć w mniejszych uroczystościach. „Po kolejnych dwóch miesiącach pracy jest gotowy do udziału w uroczystościach najwyższej rangi”, podaje kpt. Korolczuk.
„Kiedy dziesięć lat temu zaczynałem w batalionie jako żołnierz służby zasadniczej, na placu musztry spędzaliśmy nawet po osiem godzin dziennie. Dowódcom zależało, abyśmy jak najszybciej zostali przygotowali do udziału w uroczystościach”, wspomina st. kpr. Paweł Kłak, dowódca drużyny w 1 KRWP. „Pamiętam, jak bolały mnie mięśnie po całym dniu ćwiczeń, szczególnie ręce – od trzymania karabinka na odpowiedniej wysokości”, uzupełnia jego kolega z kompanii st. szer. Marcin Olejniczak.
Nowo przybyli żołnierze szkolenie zaczynają od nauki stania, czyli wytrwania w bezruchu dłuższy czas. Poznają też wojskowy ceremoniał, uczą się regulaminów. Oficerowie mają ponadto zajęcia z savoir-vivre’u i protokołu dyplomatycznego, a także intonacji głosu, które przydają się podczas odczytywania apeli pamięci.
Najwięcej czasu pochłania jednak ćwiczenie musztry: przyjmowanie postawy zasadniczej i swobodnej, zwroty, oddawanie honorów, przegrupowanie do defilady oraz maszerowanie. Zmianę posterunku honorowego i składanie wieńców na płycie Grobu Nieznanego Żołnierza żołnierze trenują przy zbudowanej w jednostce makiecie.
Rzut karabinkiem
Na placu musztry cała ściana jest wyłożona lustrami. Przed nią kilku żołnierzy od kilkudziesięciu minut powtarza poszczególne chwyty karabinkiem. „Do nogi broń! Na ramię broń! Prezentuj broń!”, sami wydają sobie komendy. „Dzięki lustrom żołnierz widzi, czy prawidłowo wykonuje chwyt, kontroluje swoją sylwetkę, położenie rąk, nóg, broni, i od razu może je skorygować”, wyjaśnia por. Kseń.
Najwięcej trudności podczas szkolenia sprawiają właśnie chwyty karabinkiem. Trzeba kilku tysięcy powtórzeń, aż każdy ruch będzie automatyczny i pewny, a podczas uroczystości broń nie wypadnie z rąk. Karabinek waży prawie 4 kg, a do tego polska musztra jest jedną z najtrudniejszych na świecie.
Jak tłumaczą żołnierze, Polska jest jednym z niewielu krajów na świecie, w którym rzuca się karabinkiem, a nie przekłada go z ręki do ręki. „Kiedy po komendzie »do nogi broń« pada komenda »na ramię broń«, wyrzucamy karabinek od nogi i przez ułamek sekundy leci on w powietrzu. Trzeba dużo czasu, aby opanować ten gest”, wyjaśnia st. kpr. Kłak. Dodaje, że dla bezpieczeństwa na początku żołnierze ćwiczą ze złożonym bagnetem, aby nie zrobić sobie krzywdy.
Do niedawna w BRWP używano karabinków Simonowa, radzieckiej produkcji. Teraz żołnierze mają do dyspozycji polską konstrukcję, karabinek reprezentacyjny MSBS-R. Pod koniec czerwca do jednostki trafiła pierwsza partia tej broni. Każda z trzech kompanii otrzymała 50 sztuk. „Nowe karabinki mają podobną wagę do poprzedników, ale drobne różnice w konstrukcji powodują, że trzeba na nowo oswoić się z bronią, aby swobodnie wystąpić z nią podczas uroczystości z okazji Święta Wojska Polskiego 15 sierpnia”, mówi dowódca 3 KRWP. Dodatkowo żołnierze batalionu muszą się nauczyć, że każdy ich ruch i krok są wykonywane w odpowiednim tempie i akcentowane. „Po to buty mamy podbijane podkówkami i żabkami, czyli blaszkami na czubkach i piętach, a szeregowi dodatkowo 32 gwoździami. Daje to lepszy efekt akustyczny, gdy noga dotyka ziemi”, tłumaczy st. szer. Olejniczak.
Żołnierze muszą też opanować maszerowanie zgodnie z regulaminem musztry. „Prosta sylwetka, stopy stawiane płasko na ziemi, nogi wyprostowane w kolanach. Dzięki temu krok defiladowy jest sprężysty i elegancki, a ciężar rozkłada się równomiernie na wszystkie stawy”, opowiada kpt. Korolczuk. Podczas defilady noga musi być uniesiona 10 cm nad ziemią, a tempo marszu wynosić 112–116 kroków na minutę.
Na początku szkolenia każdy doskonali się indywidualnie, ćwiczy zwroty i chwyty pod okiem instruktora. Potem przychodzi czas na zgranie się z pozostałą częścią pododdziału: najpierw z drużyną, potem z plutonem, a na końcu z całą kompanią. „Nasza praca to wysiłek zespołowy. Bez zaangażowania poszczególnych żołnierzy trudno byłoby jednak osiągnąć perfekcję”, dodaje por. Kseń.
Jeszcze większe wyzwanie stoi przez muzykami z Orkiestry Reprezentacyjnej WP. Muszą się nauczyć łączyć kunszt grania z jednoczesnym maszerowaniem i wykonywaniem skomplikowanych układów musztry paradnej. „Uczymy się chodzić, zatrzymywać i robić zwroty zgodnie z kolejnymi frazami muzycznymi, pomaga nam też bęben czy werbel wybijający rytm”, zdradza mjr Mirosław Rytel, dowódca i kapelmistrz orkiestry.
W tym samym czasie 1 KRWP ćwiczy pokaz musztry paradnej przygotowany na Święto DORSZ. Słychać rytmiczne uderzenia kolb karabinków. Choć nie pada ani jedna komenda, żołnierze idealnie równo wykonują kolejne zwroty i chwyty. „Im także w utrzymaniu właściwego tempa pomaga muzyka i wybijany rytm, który daje sygnał do kolejnych zmian”, dodaje major. Dlatego, jak tłumaczy dowódca orkiestry, żołnierze BRWP powinni być muzykalni i mieć poczucie rytmu.
Sygnał podkówką
Choć żołnierze BRWP rocznie pokonują setki kilometrów krokiem defiladowym, wszyscy podkreślają, że od chodzenia znacznie trudniejsze jest wytrwanie w bezruchu na wartach i w trakcie kilkugodzinnych uroczystości. Jest to szczególnie uciążliwe przy złej pogodzie: w 30-stopniowym upale, na mrozie, gdy wieje przejmujący wiatr lub pada deszcz. „Cały czas trzeba być skoncentrowanym, nie wolno myślami uciec od tego, co odbywa się w czasie uroczystości, aby móc odpowiednio zareagować na komendy dowódcy”, wyjaśnia st. szer. Olejniczak.
Żołnierze mają też sposoby na utrzymanie powagi podczas pełnienia warty przed Grobem Nieznanego Żołnierza, nawet kiedy próbują ich rozśmieszyć „dowcipni” turyści. „Trzeba myśleć, po co się tam stoi, jak ważne jest to miejsce i jaka jest nasza rola – nie reagować na zaczepki i pilnować, aby nikt postronny nie wszedł na posterunek”, tłumaczy st. kpr. Kłak.
Wartownicy nie stoją zresztą przy grobie w jednym miejscu, co jakiś czas wchodzą do środka, wychodzą. „Nie wolno im rozmawiać, ale muszą się porozumiewać, aby ruszyć w tym samym momencie. Dlatego opracowali własny język komunikacji. Porozumiewają się za pomocą sygnałów podkówką: starszy zmiany dostawia jedną nogę do drugiej, drugi odpowiada i wtedy w tym samym momencie wchodzą albo wychodzą”, zdradza por. Kseń.
Jak podkreśla kpt. Korolczuk, stanie na warcie czy w czasie uroczystości wbrew pozorom wymaga ogromnego wysiłku, wytrzymałości i żelaznej kondycji, dlatego służba w batalionie należy do najbardziej wymagających w armii. „Nasi żołnierze muszą nieustannie ćwiczyć i pracować nad swoją kondycją”, dodaje. Ćwiczenia są też ważne dla zachowania odpowiedniej sylwetki i wagi, aby szyk prezentował się nienagannie.
Choć służba w stołecznym Batalionie Reprezentacyjnym Wojska Polskiego jest ciężka, od trzech lat jako szeregowe pełnią ją też kobiety. Pierwsza w tej jednostce była Ewelina Miłkowska, absolwentka białostockiej Szkoły Administracji Publicznej i Akademii Obrony Narodowej. Do KRWP przyszła po kursie dla kandydatów do Narodowych Sił Rezerwowych w Centrum Szkolenia Sił Powietrznych w Koszalinie. Teraz pań w BRWP jest siedem – sześć służy jako szeregowe w kompaniach, jedna gra w orkiestrze.
Rocznie batalion bierze udział w prawie 1800 uroczystościach, czyli w około pięciu dziennie. Skład wojskowych asyst honorowych zależy od charakteru i rangi uroczystości. W pożegnaniach żołnierzy ze służbą uczestniczą poczet sztandarowy i trębacz, a w głównych uroczystościach: 3 Maja, 15 Sierpnia i 11 Listopada, występuje 64 żołnierzy w umundurowaniu czterech rodzajów sił zbrojnych.
Nie może wtedy też zabraknąć plutonu salutowego, jedynej tego typu formacji w Polsce i najmniejszego pododdziału artyleryjskiego naszej armii. „Na uroczystościach, w których bierzemy udział, łatwiej nas usłyszeć niż zobaczyć”, mówi dowodzący 14-osobowym plutonem chor. Maciej Balicki. Jak tłumaczy, jego żołnierze stoją zwykle za plecami kompanii reprezentacyjnej. Podczas salutu artyleryjskiego strzelają ślepymi nabojami z czarnym prochem, które dają błysk, dym i huk.
Zgodnie z wojskowym ceremoniałem salwy muszą padać co 35 s. Przy sześciu armatach każda załoga ma więc na załadowanie i strzał 30 s. Jednak jeśli któreś z dział nie wystrzeli, natychmiast musi je zastąpić następne. „W ekstremalnej sytuacji strzelaliśmy tylko z trzech armat, wtedy żołnierze mieli 15 s na strzał”, mówi chor. Balicki.
Liczba strzałów jest ściśle określona. W czasie Święta Wojska Polskiego, 15 sierpnia, jest oddawany salut armatni składający się z 12 salw, a 3 Maja i 11 Listopada – tzw. salut narodowy, czyli 21 wystrzałów. 21 razy strzelano także w czasie pogrzebu pary prezydenckiej w 2010 roku. Wyjątkową okazją była msza w Warszawie odprawiona po śmierci Jana Pawła II. Pluton wystrzelił wtedy 26 razy w podziękowaniu za każdy rok pontyfikatu papieża.
„Choć są uroczystości mniejsze i większe, uświadamiamy żołnierzom, że każda z nich jest tak samo ważna i do każdej trzeba się perfekcyjnie przygotować”, mówi kpt. Korolczuk. Jak opowiada, największa mobilizacja batalionu miała miejsce po katastrofie smoleńskiej. „Choć był to sobotni ranek, w ciągu trzech godzin wszyscy stawili się w jednostce. Przez kolejne trzy dni asystowaliśmy w czasie przylotów trumien z ciałami, następnie braliśmy udział w pogrzebach. To był bardzo trudny dla nas okres, wyczerpujący fizycznie, ale też psychicznie”.
W jak różnorodnych przedsięwzięciach BRWP bierze udział, pokazuje przegląd wydarzeń z ostatnich trzech miesięcy. Żołnierze batalionu m.in. szkolili z musztry uczniów klas mundurowych, uczestniczyli w uroczystościach szóstej rocznicy katastrofy pod Smoleńskiem, 72. rocznicy bitwy o Monte Cassino oraz 71. rocznicy wyzwolenia obozów koncentracyjnych Mauthausen-Gusen.
Byli też na centralnych obchodach Święta Niepodległości Gruzji w Tbilisi i Dnia Weterana Działań poza Granicami Państwa w Warszawie. Brali udział w rekonstrukcji bitwy pod Ratowem z 1920 roku i powtórnym pogrzebie symbolicznej matki Nieznanego Żołnierza Jadwigi Zarugiewicz na wojskowych Powązkach.
„Obowiązków jest tak wiele, że orkiestra często musi dzielić swój skład, aby uczestniczyć w dwóch uroczystościach naraz, dlatego dowódca orkiestry ma swojego zastępcę i dwóch tamburmajorów”, mówi mjr Rytel. Jak wyjaśnia, tamburmajor odpowiada za przemarsz i dyrygowanie orkiestrą w czasie marszu, a dowódca – za wykonywanie muzyki, kiedy orkiestra stoi.
Szwadron jak przed wojną
Jak podkreśla st. kpr. Kłak, BRWP to jedyna formacja w polskiej armii, w której można służyć w mundurach czterech rodzajów sił zbrojnych. „Każdy z nas ma mundur służbowy wojsk lądowych, a na uroczystościach, w zależności od ich rangi, kompania wkłada mundury trzech lub czterech rodzajów wojsk”, tłumaczy podoficer. Dzięki temu kapral mierzący 178 cm wzrostu, bo co najmniej tyle trzeba mieć w BRWP, występuje w mundurze marynarskim lub wojsk specjalnych, a st. szer. Olejniczak, ze wzrostem 182 cm, wkłada mundur lotniczy lub wojsk lądowych.
Jak obaj przyznają, marzeniem każdego żołnierza w batalionie jest uniform marynarski. „To on przyciąga najwięcej zachwyconych spojrzeń widzów, a podczas niedawnego festiwalu orkiestr wojskowych kolumna żołnierzy w mundurach marynarki wojennej zebrała najwięcej braw”, opowiada st. szer. Olejniczak.
Z kolei Szwadron Kawalerii WP ma ubiór zbliżony do tego z okresu międzywojennego. Ten jedyny pododdział konny w polskiej armii, liczący 47 żołnierzy, mocno nawiązuje do przedwojennych tradycji. „Nasi żołnierze noszą mundury wzorowane na tych z 1936 roku, używają przedwojennych barw ogólnokawaleryjskich, czyli amarantowo-granatowych proporczyków na lancach i kołnierzach kurtek, mają też amarantowe otoki na rogatywkach”, wylicza por. Adam Molewski, dowódca szwadronu.
Zgodnie z tradycją polskiej kawalerii dobrali też maść koni – dowódca jeździ na koniu karym, trębacze na siwkach, a pozostali ułani na wierzchowcach maści gniadej. Zajęcia z musztry kawaleryjskiej, jazdy konnej i władania lancą oraz szablą są prowadzone według przedwojennych regulaminów kawalerii. Tak więc po służbie kawalerzysta musi najpierw zadbać o konia – nakarmić go, napoić, wyczyścić. Dopiero potem sam może odpoczywać. „U nas liczy się pasja, miłość do koni i umiejętność pracy z nimi. Nie można o 15.30 zamknąć drzwi i iść do domu, trzeba znaleźć czas na zajęcie się koniem nawet po godzinach”, mówi por. Molewski.
Niezależnie jednak od tego, jaki mundur żołnierze wkładają, musi on wyglądać nienagannie, być idealnie wyprasowany i wyczyszczony. „Mundury mamy szyte na miarę, z tkaniny o idealnie tym samym odcieniu, a przed uroczystością szef kompanii jednakowo wiąże wszystkim krawaty i układa sznury”, opowiada kpt. Korolczuk.
Żołnierze są też przygotowani na wypadki związane ze strojem. Zawsze mają ze sobą igielnik, aby przyszyć oderwany guzik, i rolki do zebrania pyłków z munduru. Osobną kwestią są buty. „Żeby były wykręcone, czyli przygotowane do uroczystości, i tak się świeciły, że można się w nich przejrzeć, potrzeba dwóch godzin pracy i nałożenia kilkudziesięciu warstw pasty”, zdradza st. kpr. Kłak.
Dumna warta
Jak mówią żołnierze BRWP, służba tutaj jest niełatwa, ale ciekawa i daje mnóstwo satysfakcji. „Warta przy Grobie Nieznanego Żołnierza to zaszczyt, podobnie jak bycie blisko tych, których inni oglądają jedynie w telewizji: prezydentów lub przywódców różnych państw”, wyjaśnia st. szer. Olejniczak, który w 2010 roku, po dwóch latach od zakończenia służby zasadniczej, wrócił do batalionu.
Dla każdego żołnierza inna chwila służby była niezapomniana. „Dla oficera chyba najbardziej wyjątkowe jest dowodzenie po raz pierwszy wartą honorową i zmiana posterunku przed Grobem Nieznanego Żołnierza 11 listopada”, mówi por. Kseń, który doświadczył tego w 2015 roku. „Sama zmiana posterunku trwa kilka minut, ale przygotowania do niej i ćwiczenia zajmują dziesiątki godzin”, uzupełnia kpt. Korolczuk, który dowodził wartą honorową w 2013 roku.
Dla st. kpr. Kłaka jednym z wydarzeń, które będzie pamiętał najdłużej, było pożegnanie papieża Benedykta XVI na lotnisku w Balicach. Z kolei st. szer. Olejniczakowi najbardziej zapadają w pamięć pokazy musztry paradnej, zwłaszcza wykonywane małym szykiem. „To one wzbudzają największy podziw widzów i wywołują najwięcej braw”, mówi żołnierz.
Czy nie zazdroszczą ciekawej służby żołnierzom innych specjalności – czołgistom, pilotom, nurkom? „Nie, może to oni powinni nam zazdrościć, bo robimy to, co kochamy i w czym się spełniamy”, podkreśla st. kpr. Kłak.
Trzy pytania do ppłk. Leszka Szcześniaka Na czym polega specyfika służby w Batalionie Reprezentacyjnym Wojska Polskiego? To jedyna taka formacja w polskim wojsku. Batalion tworzą trzy kompanie reprezentacyjne, orkiestra, pluton salutowy i szwadron kawalerii Wojska Polskiego. W sumie około 450 żołnierzy nazywanych wizytówką polskiej armii. Występując na najważniejszych uroczystościach w mundurach czterech rodzajów sił zbrojnych, reprezentujemy całą naszą armię w kraju i poza jego granicami. Żołnierze każdego roku biorą udział w niemal 1800 uroczystościach, pełnią warty przed Grobem Nieznanego Żołnierza i Pałacem Prezydenckim, witają zagraniczne delegacje. Bywają tam, gdzie inni nie mają wstępu, i widują z bliska królów, prezydentów oraz najwyższych wojskowych dowódców.
Jakie wymagania musi spełnić kandydat do jednostki? Oprócz obowiązujących w całej armii – zaliczenie sprawdzianu z WF-u, niekaralność, wykształcenie co najmniej gimnazjalne i przebyta zasadnicza służba wojskowa lub służba przygotowawcza do NSR-u – mamy dodatkowe wymogi. U nas, jak w żadnej innej jednostce, liczy się wygląd. Pełnimy służbę reprezentacyjną, dlatego prezencja jest bardzo istotna. Chętni do naszych szeregów muszą mieć od 178 do 190 cm wzrostu, szczupłą i proporcjonalną sylwetkę, nie mogą mieć widocznych tatuaży, mają być w wieku do 28 lat. Preferowany kolor włosów to ciemny blond.
Ważny jest tylko wygląd? Nie. Służba w pododdziałach reprezentacyjnych wymaga doskonałego zdrowia, dlatego badania lekarskie są bardzo restrykcyjne. Przeprowadza się je według tych samych kryteriów, co do jednostek powietrznodesantowych. To z tego powodu odpada ponad połowa kandydatów. Ze służby w batalionie wykluczają przede wszystkim problemy z układem kostnym oraz nadwagą. Wymagamy też zaangażowania, zdyscyplinowania, kultury osobistej, zdolności szybkiego uczenia się. Nie szukamy przypadkowych osób, lecz pasjonatów, którzy wiedzą, dlaczego chcą u nas służyć. Nasi żołnierze powinni mieć poczucie rytmu i koordynację ruchową, którą sprawdzamy w czasie krótkiego testu. Polega on na wykonaniu kilku elementów musztry, np. przyjęciu postawy zasadniczej czy zrobieniu zwrotów w różnych kierunkach. Ponadto osoby, które chcą grać w orkiestrze, muszą mieć skończoną szkołę muzyczną drugiego stopnia, a od ułanów wymagamy dobrej umiejętności jazdy konno.
Ppłk Leszek Szcześniak jest dowódcą Batalionu Reprezentacyjnego Wojska Polskiego. |
Specyficzne uzbrojenie Żołnierze Batalionu Reprezentacyjnego WP dotychczas występowali z radzieckim samopowtarzalnym karabinkiem Simonowa. Teraz zastępuje go MSBS-R (na zdjęciu), polska konstrukcja wyprodukowana przez Fabrykę Broni „Łucznik”. To karabinek powtarzalny, strzelający ogniem pojedynczym, wyłącznie amunicją ćwiczebną, tzw. ślepą, z magazynkiem na dziesięć naboi oraz stałą, wzmocnioną kolbą. Pod koniec czerwca 2016 roku do jednostki trafiła pierwsza partia 150 karabinków. W sumie w ciągu trzech lat batalion otrzyma 450 sztuk nowej broni. Oficerowie BRWP oprócz szabli wojsk lądowych wzór 1976/90 mają też pistolety Glock. Z kolei Szwadron Kawalerii WP jest wyposażony w lance francuskie wzór 1913, szable wzór 1934, tzw. ludwikówki, oraz karabinek kbk Mosin kalibru 7,62 mm. Pluton salutowy zaś strzela z unikatowych armat salutowych 2A28SP-94 kalibru 73 mm. Skonstruowano je w Wojskowym Instytucie Technicznym Uzbrojenia w Zielonce, wzorując się na przedwojennej haubicy lekkiej wzór 1914/19. AD |
autor zdjęć: Jarosław Wiśniewski