Jak na wojnie

Z Jarosławem Miką o największym wyzwaniu 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej w 2015 roku, wypadku na poligonie i zadaniach w czasie ćwiczeń „Dragon ’15” rozmawia Bogusław Politowski.

 

Główną rolę na „Dragonie ’15” odgrywała 11 Dywizja Kawalerii Pancernej. W ćwiczeniach brało udział ponad 6 tys. żołnierzy z Polski i zagranicy. Na czym polegały wasze zadania?

Był to dla nas bardzo ważny sprawdzian. Ćwiczenia miały potwierdzić, czy jesteśmy dobrze przygotowani do obrony kraju. Testowane były nie tylko zdolności bojowe, lecz także sprawności planistyczne i organizacyjne w przemieszczaniu na duże odległości, umiejętności logistyczne, zwłaszcza tworzenie zaplecza na wypadek kryzysu, pobieranie zapasów z magazynów, współdziałanie z sojusznikami oraz władzami lokalnymi i instytucjami militarnymi kraju.

 

Jakie siły zabrał Pan na poligon?

W ćwiczeniach brało udział ponad 2,5 tys. żołnierzy naszej dywizji, wykorzystano w tym czasie 500 sztuk sprzętu. Wszystko dotarło na poligon do Orzysza, oddalony ponad 700 km od Żagania, kilkunastoma konwojami drogowymi oraz 11 transportami kolejowymi, liczącymi 260 wagonów. Chociaż mamy doświadczenie w przewozie ludzi i sprzętu, to tak dużego przerzutu dywizja nie odnotowała od dawna. Przy okazji tego zadania sprawdzianowi została poddana także polska kolej.

 

Czy podobnie jak podczas ćwiczeń „szpicy NATO”, przemieszczenie w rejon manewrów i powrót też były oceniane?

Oceniane są wszystkie fazy ćwiczeń. Nie tylko część poligonowa, lecz także przygotowanie działań i ich planowanie. Kontrolowany był także sposób podejmowania zapasów z magazynów.

 

W czasie zadań bojowych dywizja została znacznie wzmocniona. Jakie jednostki dostał Pan pod swoją komendę?

Wzmocniła nas Wielonarodowa Grupa Bojowa, licząca 900 żołnierzy z Wielkiej Brytanii i Niemiec. Brytyjczycy utworzyli stanowisko dowodzenia szczebla batalionu oraz przekazali nam pancerno-zmechanizowany pododdział bojowy, złożony z czołgów Challenger-2 oraz bojowych wozów piechoty Warrior. Podlegała mi także kompania zmechanizowana z 21 Brygady Pancernej Niemiec, wyposażona w bojowe wozy piechoty Marder oraz czołgi Leopard 2A6. Wspierali nas również żołnierze z wielu polskich jednostek wojskowych, m.in. z 1 Brzeskiego Pułku Saperów, 5 Pułku Chemicznego, specjaliści z Centralnej Grupy Działań Psychologicznych i z 1 Brygady Lotnictwa Wojsk Lądowych, a także specjaliści do spraw walki radioelektronicznej oraz CIMIC. Liczebność dywizji z przydzielonymi siłami to około 4 tys. żołnierzy.

 

Siłami których spośród tych państw już Pan wcześniej dowodził i z kim współpracowało się najlepiej?

Nigdy nie jest za dużo doświadczenia w dowodzeniu komponentami innych państw. Zawsze pojawiają się nowe wyzwania. Mam doświadczenie w dowodzeniu pododdziałami niemieckimi. Kiedy byłem dowódcą Brygady Wsparcia Dowodzenia Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego w Stargardzie Szczecińskim, na czas ćwiczeń jej elementem był 610 Batalion Łączności z Prenzlau. Współpracowało się nam znakomicie. Jako dowódca Czarnej Dywizji też na bieżąco współdziałam z dowódcami innych nacji. Dobrze się rozumiemy na „Dragonie” czy podczas „Black Eagle”. Nie może być zresztą inaczej.

 

Działaliście w warunkach przypominających wojnę. Powołaliście rezerwistów i po raz pierwszy uruchomiliście Dywizyjną Grupę Zabezpieczenia Logistycznego, przeznaczoną do działania w czasie kryzysu militarnego...

Postanowiliśmy sprawdzić nasze możliwości w takiej sytuacji. Uruchomiliśmy system mobilizacyjny i powołaliśmy do służby kilkudziesięciu rezerwistów w grupie zabezpieczenia logistycznego. DGZL jest zupełnie nową jednostką, po raz pierwszy aktywowaną na szczeblu Czarnej Dywizji. Sformowaliśmy grupę, która zajmuje się zabezpieczeniem dywizji pod względem materiałowym i technicznym. Z magazynów rozlokowanych na dużym obszarze pobrano setki ton zapasów: sprzętu, amunicji, paliwa, żywności. Nie zabraliśmy ich na poligon. Ten element był ćwiczebny i odbywał się tylko w garnizonach. Po sprawdzeniu zapasy wróciły do magazynów. Na poligonie zaopatrywała nas regionalna baza logistyczna za pośrednictwem podlegających jej wojskowych oddziałów gospodarczych. Tak się dzieje zawsze w czasie pokoju.

 

Po raz pierwszy w tak dużych manewrach poza garnizonem wzięły udział najnowsze czołgi Leopard 2A5 z 34 Brygady. Czy ich załogi są już odpowiednio przygotowane do wszelkich działań bojowych?

Potwierdza się, że decyzja o skierowaniu tej kompanii na tak ważne ćwiczenia była słuszna. To prawda, że pododdział ten  został sformowany niedawno, ale większość jego żołnierzy to doświadczeni pancerniacy, którzy wcześniej obsługiwali

w 10 Brygadzie czołgi Leopard 2A4. Ma on już dużą wartość bojową. Czołgiści z 34 Brygady udowodnili, że wszelkie zadania ogniowe i taktyczne potrafią wykonać na bardzo wysokim poziomie. Przy okazji mogli wzbogacić się o nowe doświadczenia, bo niemieccy koledzy mieli czołgi nowsze od naszych.

 

Czy do 34 Brygady trafiły już wszystkie czołgi A5 kupione w Niemczech i pozostały sprzęt?

Nie wszystko jeszcze dotarło. W listopadzie spodziewamy się dostawy ostatniej partii leopardów 2A5. Mamy już potwierdzenie, że taki transport jest przygotowywany. Na początku 2016 roku otrzymamy kolejne egzemplarze sprzętu towarzyszącego, m.in. wozy dowodzenia i zabezpieczenia technicznego.

 

A co ze sprawami kadrowymi w tej brygadzie? Kiedy osiągnie docelową liczebność?

Do końca roku w 34 Brygadzie będzie pełniło służbę prawie tysiąc żołnierzy. W kolejnych latach ich liczba będzie sukcesywnie wzrastała. Proces trwa, ale nie może przebiegać zbyt gwałtownie. Nie mamy problemów z naborem ludzi, staramy się jednak synchronizować sprawy kadrowe z równoczesnym tworzeniem infrastruktury tak, aby wcieleni żołnierze mieli dobrze przygotowane stanowiska pracy.

 

Czy zostały już wyjaśnione okoliczności niedawnego wypadku na poligonie w Świętoszowie, kiedy w przedziale załogi leoparda 2A4 z 10 Brygady wybuchł pożar? Podobno eksploatacja tych czołgów została wstrzymana. Czy wozy, które zabraliście do Orzysza, mogły prowadzić ogień?

Nikt nie wstrzymał eksploatacji tych czołgów. Zaniechano jedynie używania niektórych partii amunicji do ich 120-milimetrowych armat. W związku z tym nie było powodu, aby nie zabierać na ćwiczenia leopardów 2A5 z 34 Brygady. W okresie poprzedzającym ćwiczenia, a także podczas dwóch pierwszych dni manewrów poświęconych właśnie zadaniom ogniowym, wozy te wykonywały wszystkie strzelania. Wypadły one bardzo dobrze.

Komisja, która bada wspomniany wypadek, nie zakończyła jeszcze śledztwa, więc nie będziemy rozmawiać o ewentualnych jego przyczynach. Jest natomiast naturalne, że po tym zdarzeniu załogi naszych czołgów są wyczulone i jeszcze bardziej dokładnie wykonywały wszystkie procedury związane ze strzelaniem. Zapewniam, że my również czekamy z niecierpliwością na wyjaśnienie przyczyn tego nieszczęśliwego zdarzenia.

 

Wypadek, o którym mówimy, zakończył się tragicznie...

Niestety, tak się stało. Jest to ogromna strata w naszej wojskowej rodzinie, którą wspólnie tworzymy. Czujemy głęboki smutek, że jeden z poszkodowanych członków załogi zmarł. Wiadomość ta dotarła do nas już na poligonie. Robiliśmy wszystko, co tylko było można, aby zapewnić uczestnikom tego zdarzenia leczenie w jak najlepszych warunkach, ale niestety życia ładowniczego czołgu nie udało się uratować. Życiu dwóch pozostałych czołgistów na szczęście nic już nie zagraża i szybko wracają do zdrowia.

 

Który epizod ćwiczeń „Dragon ’15” wymagał największego wysiłku, wiedzy i kunsztu?

Gdybym powiedział, że wszystkie ćwiczenia były dla nas wyzwaniem i wymagały wielkiego wysiłku, czytelnicy uznaliby to z pewnością za banał. A prawda jest taka, że to jedne z wielu ważnych manewrów dywizji w ostatnim czasie i tylko niektóre elementy były nowe, przez co wzrastała ich trudność. Do takich na pewno zaliczyłbym wiele przedsięwzięć związanych z uruchomieniem systemu mobilizacyjnego wybranej jednostki wojskowej, w tym powołanie żołnierzy rezerwy oraz sprawdzenie ich podczas realnego działania w ramach dywizyjnej grupy zabezpieczenia logistycznego.

Wielkiego kunsztu i ogromnej wiedzy wymagała od moich żołnierzy część ogniowa ćwiczeń. Zwłaszcza koordynacja przedsięwzięć i zachowanie specyficznych warunków bezpieczeństwa. Największą trudność sprawiało nam dostosowanie ich w czasie poszczególnych zadań ogniowych do wymogów wszystkich uczestników manewrów. Każda armia ma swoje zasady, których we wspólnych działaniach musimy bezwzględnie przestrzegać. Przydatne okazały się tu nasze wcześniejsze doświadczenia, choćby z ćwiczeń „Black Eagle” i „Noble Jump”.

 

Ćwiczenia „Dragon” są elementem sprawdzianu systemu kierowania państwem w czasie kryzysu. Czy w związku z tym sztab dywizji współpracuje z władzami lokalnymi, a może nawet centralnymi?

Taka współpraca trwa cały czas. Przy okazji każdych ćwiczeń współpracujemy ze służbami i instytucjami pozamilitarnymi. To jest nieodłączny element szkoleń. Tuż przed ćwiczeniami „Dragon ’15” w Warszawie, w ramach testowania systemu kierowania państwem, przeprowadzono manewry pod kryptonimem „Jesień”. Brała w nich udział kilkudziesięcioosobowa grupa operacyjna oficerów z naszej dywizji, która po ich zakończeniu w Warszawie przyjechała wprost na poligon do Orzysza.

 

Z „Dragona” wróciliście w ostatniej dekadzie października, a dywizję już czekają kolejne zadania.

Trwają przygotowania do kolejnych ćwiczeń, które odbędą się w listopadzie i grudniu na poligonie w okolicach Świętoszowa. Partnerami czołgistów naszej dywizji będą tym razem Amerykanie. Żołnierze z USA przywiozą kilkanaście czołgów Abrams oraz wiele innego sprzętu, w tym transportery opancerzone. Na przyszły rok również planujemy wiele ćwiczeń. Trwa m.in. uzgadnianie zakresu współpracy polskiej 34 Brygady z 41 Brygadą Zmechanizowaną z Niemiec.

 

Gen. dyw. Jarosław Mika od lutego 2014 roku dowodzi 11 Lubuską Dywizją Kawalerii Pancernej. Pierwsze stanowiska służbowe pełnił w 5 Dywizji Pancernej w Gubinie, Zarządzie Operacyjno-Planistycznym Inspektoratu Szkolenia oraz Zarządzie Ogólnym Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, a także w Dowództwie Wojsk Lądowych. W 2007 roku służył w VIII zmianie Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Iraku. Po ukończeniu Podyplomowych Studiów Polityki Obronnej w Akademii Obrony Narodowej objął obowiązki dowódcy Brygady Wsparcia Dowodzenia Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego. Był dowódcą 20 Bartoszyckiej Brygady Zmechanizowanej, zastępcą dowódcy – szefem sztabu 12 Dywizji Zmechanizowanej. W Afganistanie pełnił funkcję zastępcy dowódcy Regionu Wschodniego ds. koalicyjnych.

Bogusław Politowski

autor zdjęć: Rafał Mniedło/11 LDKPanc





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO