Kryzys polityczny w Macedonii zatacza coraz szersze kręgi, a wśród mieszkańców narasta poczucie bezsilności, frustracja i gniew.
W2016 roku Macedonia będzie święciła 25-lecie niepodległości, proklamowanej we wrześniu 1991 roku. Kraj przestał wówczas być częścią Jugosławii. Minione dwie i pół dekady były dla tego państwa czasem powolnego budowania własnej państwowości i tworzenia podwalin społeczeństwa demokratycznego. Problemów jednak, wraz z upływem lat, zamiast ubywać, przybywa. Do podstawowych należy ciągnący się od dawna i właściwie nierozwiązywalny spór ideologiczny z Grecją o nazwę kraju.
Grecy uważają, że określenie „Macedonia” stanowi element ich dziedzictwa. Tak nazywa się bowiem jeden z greckich regionów, więc oni nie godzą się na używanie tej nazwy przez kraj sąsiedni. Z tego też powodu Grecja od lat blokuje starania Macedonii o wstąpienie do NATO i Unii Europejskiej, mimo że ta bałkańska republika status kandydata uzyskała już ponad dziesięć lat temu. Rozmowy akcesyjne jednak nie ruszyły do dzisiaj.
Innym problemem, komplikującym sytuację polityczną Macedonii, są napięcia etniczne między słowiańskimi Macedończykami a stanowiącymi niemal jedną czwartą ludności kraju Albańczykami. W 2001 roku w zachodniej części państwa doszło do zbrojnych wystąpień, motywowanych staraniami o poprawę sytuacji ludności albańskiej. Sytuacja była groźna. Pesymiści przewidywali nawet wybuch wojny domowej. Na szczęście kryzys został zażegnany, aczkolwiek napięcia na linii podziałów etnicznych i politycznych pozostały.
Niełatwą sytuację polityczną komplikuje ponadto fakt, że Macedonia mierzy się z wysokim bezrobociem (powyżej 25%), znaczną emigracją, kryzysem w szkolnictwie, napływem nielegalnych imigrantów, pogarszającą się gwałtownie sytuacją wolnych mediów, a wreszcie coraz bardziej kulejącą demokracją.
Krajem od dziewięciu lat rządzi premier Nikola Gruevski, szef konserwatywnej partii Wewnętrzna Macedońska Organizacja Rewolucyjna – Demokratyczna Partia na Rzecz Macedońskiej Jedności Narodowej (VMRO-DPMNE). Oskarża się go o autorytarne zapędy, psucie demokracji oraz kneblowanie wolnych mediów. Problem jednak w tym, że w kwietniu 2014 roku Gruevski znów poprowadził swoją partię do zwycięstwa: VMRO-DPMNE zebrała ponad 42% ważnych głosów, pozostając najważniejszym graczem na scenie politycznej. Z wynikami wyborów nie chce pogodzić się opozycja. Zoran Zaev, szef głównej partii opozycyjnej – Macedońskiego Sojuszu
Socjaldemokratycznego – twierdzi, że kolejne zwycięstwo
Gruevskiego i VMRO-DMPNE wynika z tego, iż władze stworzyły układ, w którym dziennikarze oraz ośrodki informacyjne są uzależnieni od rządowych subsydiów. Prezentują zatem jednoznacznie prorządową propagandę, a opozycyjne media są blokowane bądź zamykane pod najróżniejszymi pretekstami.
Uwikłani w system
W sytuacji, gdy niezależne media właściwie nie istnieją, Zaev sięga po niestandardowe metody walki politycznej. Od stycznia 2015 roku regularnie „odpala petardy”, czyli upublicznia na konferencjach prasowych oraz w mediach społecznościowych materiały kompromitujące obecną władzę i rządy Gruevskiego. Zaev twierdzi mianowicie, że Gruevski i jego partia stworzyli system przestępczy, w którym służby miały w ciągu ostatnich kilku lat nielegalnie podsłuchiwać ponad 20 tys. osób. O skali nieprawidłowości mówią liczby: w dyspozycji służb ma pozostawać – takie dane pojawiały się w prasie – ponad 670 tys. nagrań z rozmów telefonicznych nie tylko polityków najwyższego szczebla, lecz także przedstawicieli opozycji, dziennikarzy, sędziów, duchownych, ambasadorów, pracowników organizacji pozarządowych, właściwie wszystkich. W zapisach rozmów pojawiają się informacje o sprawach szokujących: korupcji w najwyższych kręgach władzy, nieprawidłowościach podczas przeprowadzania wyborów, manipulacji mediami, a nawet tuszowania morderstwa! Winą za to wszystko Zaev obarczył rząd Gruevskiego.
Opublikowane materiały wzburzyły opinię publiczną. Gruevski próbował łagodzić napięcie dymisjami. W efekcie doszło do zmian w rządzie: ze stanowiska ustąpiło kilku wyższych urzędników, w tym Gordana Jankułowska, szefowa macedońskiego ministerstwa spraw wewnętrznych, oraz Sasza Mijałkow, zwierzchnik służb. Sam Gruevski uważa jednak, że ma poparcie narodu, potwierdzone w ubiegłorocznych wyborach, i nie zamierza ustąpić ze stanowiska.
Zaev twierdzi, że zapisy z podsłuchów dostał ze służb od oficerów patriotów i publikuje je w interesie państwa i narodu. Ponieważ jednak nie wiadomo dokładnie, skąd bierze kolejne materiały, zostały przeciwko niemu wytoczone poważne oskarżenia: o współpracę z obcym wywiadem i poprzez zdestabilizowanie sytuacji w kraju próbę doprowadzenia do zmiany władzy w sposób niedemokratyczny. Jak twierdzi strona rządowa, podsłuchy są wynikiem działania obcych służb (choć nie wiadomo właściwie jakich). Ogłoszono też, że przywódca partii opozycyjnej miał współpracować z byłym pracownikiem macedońskiego wywiadu, Zoranem Veruševskim, w którego domu odnaleziono materiały związane z podsłuchami.
Zaev pozuje na trybuna ludowego, który działa w imieniu państwa i narodu, ale sam nie ma czystych rąk: w przeszłości był oskarżany o nadużycia finansowe i korupcję. W szczycie antyrządowych protestów (co pozwala sądzić, że jest to element walki politycznej) wypłynęły kompromitujące go materiały video, dokumentujące, jak od lokalnego przedsiębiorcy domaga się łapówki w wysokości 200 tys. euro.
Lęk przed wojną domową
Powodem rosnącego niezadowolenia społecznego są zarówno arogancja władzy, jak też niepopularne decyzje rządu. Już jesienią 2014 roku zaczęły się protesty, wynikające z zapowiadanej przez rząd reformy w oświacie. Władze chciały bowiem przeforsować własny projekt, który został przyjęty bez żadnych dyskusji ani konsultacji społecznych. Do tego doszły już na początku 2015 roku pogarszająca się sytuacja gospodarcza i społeczna, napięcia na tle etnicznym oraz publikowane przez Zaeva „petardy”. Po ujawnieniu jednej z nich ludzie wyszli na ulice w proteście wobec nadużyć władzy. Żądano także głębokiej reformy systemu politycznego w kraju oraz ustąpienia premiera Gruevskiego. Brutalne rozpędzenie antyrządowej manifestacji na początku maja doprowadziło do kolejnych protestów, tym razem przeciwko agresywnemu działaniu policji.
Sytuację dodatkowo skomplikowały zbrojne zamieszki w Kumanovie. To miasto położone w północnej części kraju, niedaleko granicy z Kosowem. W walkach ulicznych, które rozpoczęły się wczesnym rankiem 9 maja i trwały do godz. 10 dnia następnego, uczestniczyła uzbrojona grupa (jak później ustalono, część jej członków pochodziła z Kosowa, a część to przedstawiciele lokalnej mniejszości albańskiej). Podczas tłumienia zamieszek przez macedońskie siły porządkowe zginęły 22 osoby, w tym ośmiu policjantów, wiele osób zostało rannych. Część członków bandy została schwytana. W prasie pojawiały się informacje, że należeli oni do albańskiej Armii Wyzwolenia Narodowego bądź Armii Wyzwolenia Kosowa.
Wydarzenie to było dla całego kraju szokiem: wrócił bowiem lęk przed wojną domową. Zaraz też pojawiły się pytania o cel całej akcji, ponieważ dla niektórych komentatorów i polityków pewne sprawy nie były oczywiste, a oficjalnie podawane wyjaśnienia wydawały się wątpliwe. Pytano na przykład, dlaczego członkowie bandy nie wysuwali żadnych żądań ani postulatów, skoro było to zbrojne wystąpienie w obronie praw ludności albańskiej. W środowiskach opozycyjnych wobec władzy pojawiły się nawet domysły, że za akcją w Kumanovie stoi rząd i sam Gruevski, który rozpętując niepokoje wewnętrzne, próbuje odwrócić uwagę opinii publicznej od całej afery związanej z podsłuchami oraz rozproszyć protesty.
Przedstawiciele Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych, NATO i OBWE zaapelowali o uspokojenie sytuacji w kraju oraz zapobieżenie eskalacji konfliktu. Również Rosja dołożyła swoje trzy grosze, ogłaszając, że Macedonia jest kolejnym obszarem, gdzie Zachód (czyli przede wszystkim USA) próbuje doprowadzić do następnej kolorowej rewolucji.
Wyjście z kryzysu
Przyszłość Macedonii wydaje się rysować w coraz ciemniejszych barwach. Zachodni politycy domagają się rzetelnego wyjaśnienia strzelaniny w Kumanovie oraz rozwiązania najważniejszych problemów wewnętrznych. Johannes Hahn, austriacki eurokomisarz do spraw polityki sąsiedztwa, na początku czerwca zaprosił do Brukseli przedstawicieli czterech największych macedońskich partii politycznych, by przedyskutowali możliwe scenariusze wyjścia z kryzysu. Efektem tych rozmów jest koncepcja, by wiosną 2016 roku przeprowadzić w Macedonii przedterminowe wybory parlamentarne, do tego zaś czasu parlament ma wprowadzić do kodeksu wyborczego zmiany, które powinny zagwarantować uczciwy przebieg kampanii wyborczej i samych wyborów. Szczegółów jednak nie udało się ustalić, przede wszystkim składu ewentualnego rządu przejściowego, który miałby przygotować wybory, oraz tego, kiedy miałby on objąć władzę. Przyszłość Macedonii pozostaje zatem niejasna.
autor zdjęć: Andrey Shevchenko Fotolia