Jaką rolę w państwach NATO odgrywają duże, wieloprofilowe szpitale wojskowe?
Szpital na Szaserów to unikatowa placówka na medycznej mapie Polski. Służy wszystkim, ale dla wojska jest szczególnie ważna”, powiedział wicepremier, minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak w trakcie uroczystości zorganizowanych z okazji 50-lecia Wojskowego Instytutu Medycznego. Słowa te są powodem do satysfakcji, ale stały się jednocześnie pretekstem, aby sprawdzić, jaką rolę w państwach NATO odgrywają duże, wieloprofilowe szpitale wojskowe. Takie jak WIM.
Amerykańskie standardy
Sojusz północnoatlantycki nie narzuca szczegółowych zasad dotyczących struktury i wielkości wojskowych służb medycznych. To odpowiedzialność narodowa. NATO jest zainteresowane wyłącznie tym, aby poszczególne kraje były w stanie zapewnić opiekę medyczną nad swoimi żołnierzami.
Podstawowym dokumentem w tej dziedzinie jest dyrektywa AJP-4.10 (A), opisująca zasady zabezpieczenia medycznego operacji sojuszu. Wśród wielu innych definicji znajdziemy tam informacje o szpitalach takich jak WIM: „Placówki medyczne poziomu 4 zabezpieczają pełne spektrum opieki medycznej, które nie może być rozwinięte na teatrze działań lub jest zbyt czasochłonne, aby było realizowane w warunkach operacji. Poziom 4 obejmuje procedury ostatecznego specjalistycznego leczenia chirurgicznego, jak i zachowawczego, chirurgię odtwórczą i rehabilitację. Opieka ta jest wysoce specjalistyczna i zapewniana w kraju pochodzenia poszkodowanego lub w państwie sojuszniczym”.
Nasi sojusznicy w różny sposób rozwiązali problem stacjonarnego leczenia swoich żołnierzy. W USA funkcjonuje odrębny wojskowy system ochrony zdrowia (Military Health System), którego główną częścią jest TRICARE – program ubezpieczeń zdrowotnych dla wojskowych i ich rodzin. Szpitale w większości podlegają poszczególnym rodzajom sił zbrojnych, a najwięcej jest ich w wojskach lądowych (US Army). Warto przy okazji zwrócić uwagę na wzrost nakładów na opiekę zdrowotną. W 2001 roku wydano na nią 19 mld dolarów, a dekadę później – już 53 mld dolarów. Od kilku lat Amerykanie myślą też o integracji służb medycznych. Napotyka to jednak spory opór w poszczególnych rodzajach sił zbrojnych.
Najważniejszy szpital wojskowy Amerykanów to Walter Reed National Military Medical Center (Narodowe Centrum Medyczne). Wcześniej był to wiodący podmiot leczniczy US Army, a niedawno został połączony ze szpitalem marynarki wojennej. Po integracji placówkę przeniesiono w pobliże Uniwersytetu Medycznego Połączonych Sił (głównej uczelni wojskowo-medycznej USA). W ten sposób, zatrudniające 7,5 tys. ludzi, Narodowe Centrum Medyczne stało się ośrodkiem wykonującym pełne spektrum zadań leczniczych, miejscem kształcenia kadry medycznej oraz ośrodkiem naukowo-badawczym i profilaktycznym. Szczególne wrażenie robi tam najnowszy obiekt, zaprojektowany do rehabilitacji psychologicznej poszkodowanych w misjach.
Pacjenci Walter Reed to nie tylko żołnierze i ich rodziny. To również chorzy z innych służb mundurowych, agend rządu federalnego USA. Tamtejsi specjaliści opiekują się także amerykańskimi VIP-ami. Tam leczą się na przykład prezydenci Stanów Zjednoczonych.
System niemiecki
Połączona Służba Medyczno-Sanitarna Bundeswehry jest odrębnym rodzajem sił zbrojnych. Dysponuje między innymi pięcioma szpitalami stacjonarnymi, Akademią Medyczno-Sanitarną wraz z kilkoma instytutami badawczymi. Wiodącą placówką jest wieloprofilowy, 500-łóżkowy Centralny Szpital Wojskowy w Koblencji. 800 z jego 1500 pracowników to wojskowi.
W niemieckich szpitalach wojskowych większość, bo około 70%, pacjentów to cywile. Koszty ich leczenia pokrywają władze lokalne poszczególnych landów oraz kasy chorych. Od kilku lat część środków pozyskanych dzięki świadczeniu usług dla cywilów pozostaje w szpitalach. To był postulat dowództwa Połączonej Służby Medyczno-Sanitarnej, który miał motywować do optymalnego zarządzania placówkami medycznymi. Co ciekawe, ta zasada została wprowadzona na podstawie analizy funkcjonowania podmiotów leczniczych polskiego Ministerstwa Obrony Narodowej. Jednocześnie w Niemczech uznano, że obowiązująca w naszym wojsku formuła samodzielnych podmiotów opieki zdrowotnej to rozwiązanie zbyt daleko idące, które nie służy integracji stacjonarnego i polowego potencjału służby zdrowia.
Francuskie ogniwo
W odróżnieniu od Niemiec, służba medyczno-sanitarna francuskiej armii nie jest rodzajem sił zbrojnych, ale ma status odrębnego rodzaju służby. Medycy mają własne umundurowanie i stopnie wojskowe. Nad Sekwaną już od dawna na wojskową służbę zdrowia patrzy się w sposób ponadresortowy. Z powodu przekazywania wiedzy i umiejętności związanych z olbrzymimi doświadczeniami z niesienia pomocy ofiarom strefy wojny, francuscy medycy wojskowi tworzą ważne ogniwo w systemie bezpieczeństwa państwa.
Najważniejszym z dziewięciu szpitali wojskowych jest paryski Val de Grace, będący jednocześnie miejscem kształcenia lekarzy wojskowych oraz prowadzenia prac naukowo-badawczych. Większość pacjentów placówek wojskowych stanowią cywile, dlatego znaczna część budżetu tych szpitali pochodzi z kontraktów z instytucjami ubezpieczenia zdrowotnego. Pozostała – ze środków przeznaczonych na obronność. Warto zaznaczyć, że w Val de Grace, oprócz krajowych, leczeni są także pacjenci o statusie VIP z państw, z którymi Francję łączą kluczowe interesy.
Tendencje w Europie Środkowej
Zaspokojenie potrzeb 25-tysięcznej armii Czech gwarantują trzy szpitale wojskowe. Ich finansowanie odbywa się w systemie mieszanym. Około 70% budżetu pochodzi z kontraktów z instytucjami ubezpieczenia zdrowotnego, a pozostałą część zapewnia ministerstwo obrony. Najważniejszym szpitalem jest 700-łóżkowy Centralny Wojskowy Szpital Kliniczny w Pradze. Ma status uniwersytetu, kształci się tam kadrę oraz prowadzi działalność naukowo-badawczą. Do ważnych zadań tego szpitala należy opieka nad weteranami wojennymi oraz – co jest standardem u naszych sojuszników – nad najważniejszymi osobami w państwie.
Liczące 30 tys. siły zbrojne Węgier mają z kolei kilka własnych szpitali. W Budapeszcie postanowiono pełniej wykorzystać potencjał wojskowej służby zdrowia na potrzeby bezpieczeństwa zdrowotnego kraju. To ponadresortowe spojrzenie stało się podstawą decyzji o połączeniu Centralnego Szpitala Wojskowego z jego odpowiednikiem w resorcie spraw wewnętrznych oraz wiodącym szpitalem kolei państwowych. W ten sposób utworzono Centrum Medyczne Sił Zbrojnych Węgier – Narodowe Centrum Zdrowia. Placówka podlega bezpośrednio ministerstwu obrony. Zadania tego szpitala to leczenie między innymi żołnierzy i funkcjonariuszy oraz węgierskich VIP-ów. Szpital pełni też funkcję centrum urazowego regionu Peszt, prowadzi się w nim prace badawcze i rozwojowe oraz kształci medyków.
Na tych kilku przykładach widać tendencje dotyczące najważniejszych szpitali wojskowych w różnych państwach NATO. To zawsze duże, wieloprofilowe palcówki medyczne, prowadzące kształcenie i prace badawczo-naukowe. Coraz większą wagę przykłada się u sojuszników do ponadresortowości, która pozwala lecznictwu cywilnemu skorzystać ze specyficznych doświadczeń wojskowej służby zdrowia. Co niezwykle prestiżowe dla medyków w mundurach – pod opieką specjalistów z centralnych szpitali zwykle pozostają najważniejsze osoby w państwie.
Jak w tę układankę wpasowuje się Wojskowy Instytut Medyczny? Podobnie jak w innych państwach, jesteśmy wiodącą placówką wojskowej służby zdrowia, mającą największy w Wojsku Polskim potencjał kliniczny i naukowo-dydaktyczny. Jesteśmy jedyną jednostką, która w ostatnich latach wykształciła samodzielnych pracowników nauki w mundurach.
Podobnie jak w wypadku Węgier, stworzyliśmy Centrum Urazowe – do tego największe w Polsce. Jesteśmy finansowani w systemie mieszanym, czyli podobnie jak placówki w innych państwach. Od kilku lat jesteśmy też liderem w służbie zdrowia Wojska Polskiego, jeśli chodzi o działania związane z przekazywaniem doświadczeń wojskowych do cywilnej służby zdrowia.
Tak więc wypowiedź wicepremiera Tomasza Siemoniaka na temat roli WIM jest nie tylko miłym gestem w stosunku do pracowników szpitala przy ul. Szaserów. Pod podobnym stwierdzeniem mógłby się podpisać każdy minister obrony na bieżąco analizujący trendy w wojskowych służbach zdrowia najaktywniejszych państw sojuszu północnoatlantyckiego.
Gen. bryg. Grzegorz Gielerak jest dyrektorem Wojskowego Instytutu Medycznego.
autor zdjęć: US DoD