Niby to „oczywista oczywistość”, że aby zwalczać środki napadu powietrznego, trzeba je przede wszystkim wykryć i zlokalizować, później śledzić, a na końcu wskazać środkom obrony powietrznej. Jednak patrząc na to, co działo się na rynku zbrojeniowym w ostatnich latach, trudno nie zauważyć, że wiele armii zachwyconych dronową rewolucją koncentrowało się na pozyskiwaniu kolejnych odmian bezzałogowców, zapominając nieco o systemach do ich zwalczania. Jak pokazują targi zbrojeniowe w Londynie, wojsko i producenci wyciągają wnioski płynące z Ukrainy i starają się nadrobić zaległości. Wiąże się z tym niemałe wyzwanie. Jak bowiem wykryć i śledzić obiekt nisko lecący, czasami bardzo mały, o niewielkiej, żeby nie powiedzieć skrajnie małej, powierzchni odbicia fal radarowych?
Fot. Krzysztof Wilewski