Lecieli śmigłowcem na wysokości 300 metrów nad morzem, kiedy dostali zadanie: wykryć okręt podwodny. Wokół widać tylko ciemne niebo, z którym zlewa się granatowa woda. Nie ma żadnych punktów orientacyjnych, żadnych ułatwień. – To jak szukanie igły w stogu siana – mówi jeden z nawigatorów Mi-14.
Do ćwiczeń z wykrywania okrętu podwodnego ORP „Sokół” na Morzu Bałtyckim zaangażowano dwie załogi śmigłowców Mi-14. Pierwsze zadanie musieli wykonać w dzień. – To łatwiejsza część ćwiczeń – przyznaje kmdr ppor. Czesław Cichy, rzecznik prasowy Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. – Ale i tak wykonywanie zadań na morskim poligonie z powietrza nigdy nie jest proste. Wokół widać tylko niebo i wodę, które często są niemal identycznego koloru, nie ma punktów, które mogłyby ułatwić nawigację.
Ale, jak podkreśla kmdr Cichy, jeśli załodze śmigłowca uda się wykryć okręt podwodny nieprzyjaciela, nie ma on praktycznie żadnych szans.
Żeby to się udało, niezbędne są odpowiednie urządzenia. – Za dnia stosujemy stację hydroakustyczną – mówi por. Krystian Gutkowski, nawigator. – Śmigłowiec wykonuje zawis nad miejscem, w którym podejrzewamy, że może być okręt i na linie opuszczamy stację.
Źródło: Marynarka Wojenna
Urządzenie emituje sygnał akustyczny, który odbija się od tego, co kryje się w wodzie. Przesyła pomiary do specjalnego urządzenia OKA-2m Słowik, znajdującego się na pokładzie śmigłowca. Tak powstaje obraz tego, co jest pod wodą. Dzięki takiej analizie załoga może stwierdzić, czy udało się jej znaleźć to, czego szukała – podwodny okręt nieprzyjaciela. – Gdyby była to realna sytuacja, a nie ćwiczenia, załoga ma dwa wyjścia: może sama zniszczyć okręt, jeśli śmigłowiec jest uzbrojony, albo powiadomić swoją, gotową do walki flotę okrętów – mówi kmdr ppor. Cichy.
Kolejny etap ćwiczeń to poszukiwanie okrętu nocą. Tym razem załoga Mi-14 nie może użyć stacji hydroakustycznej. – Urządzenie możemy „wypuścić” tylko w zawisie, a nocą przepisy zabraniają wykonywać taki manewr – mówi por. Gutkowski. Załoga używa więc pław, które działają jak ucho w wodzie. – Zadanie wykonywały dwie załogi śmigłowców. Każda zrzuciła pięć pław – mówi por. Gutkowski. – W ten sposób stworzyliśmy tak zwane pole pław. Urządzenia nasłuchują tego, co się dzieje w wodzie, wykrywają wszystkie szumy.
Jeśli dane wskazują, że coś znajduje się pod wodą i prawdopodobnie jest to okręt, używa się jeszcze magnetometrów, urządzeń do pomiaru pola magnetycznego ziemi. – Jeśli i one wykryją anomalię magnetyczną, możemy być pewni, że znaleźliśmy to, czego szukaliśmy – mówi Gutkowski.
Ćwiczenia wykrywania okrętów odbywają się w brygadzie kilkanaście razy w roku. Zadanie trwa zazwyczaj dwie godziny, potem załoga wraca na lotnisko. – Jeden okręt podwodny może skutecznie sparaliżować funkcjonowanie dużego portu lub zaangażować do działań znaczne siły okrętowe i lotnicze. Dlatego ćwiczenia i waga zadań pilotów są takie ważne – mówi kmdr ppor. Czesław Cichy.
O ćwiczeniach Marynarki Wojennej przeczytasz w materiałach portalu polska-zbrojna.pl.
Szkoleniowe starcie Sokoła i Kościuszki
Dziś Marynarka Wojenna rozpoczyna ćwiczenia polegające na ochronie morskich szlaków. Fregata rakietowa będzie broniła konwoju przed atakiem okrętu podwodnego. Będzie on dodatkowo wspierany przez myśliwiec Su-22. W morze wyjdą m.in. ORP „Kościuszko”, dwa niszczyciele min oraz okręt podwodny ORP „Sokół”. Manewry potrwają do piątku. |
||
Bezpieczny transport na Bałtyku
Jak zadbać, by do portów bezpiecznie dotarły statki z pomocą humanitarną czy wojskową? Osłonę transportu morskiego na Bałtyku ćwiczą właśnie okręty i lotnictwo Marynarki Wojennej. W manewrach bierze udział m.in. fregata rakietowa, jednostki obrony przeciwminowej, samoloty rozpoznawcze i myśliwce. |
autor zdjęć: Marian Kluczyński
komentarze