Ponad 180 tysięcy kilometrów przejechali w ubiegłym roku saperzy z patroli rozminowania 6 Brygady Powietrznodesantowej, usuwając setki odnalezionych na Śląsku i w Małopolsce niewybuchów i niewypałów.
W 6 Brygadzie Powietrznodesantowej działają trzy patrole rozminowania. Dwa o numerach 28 i 29 wchodzą w skład 6 Batalionu Powietrznodesantowego z Gliwic i odpowiedzialne są za usuwanie niewybuchów i niewypałów na terenie województwa śląskiego. Trzeci z nich, działający w Małopolsce, ma numer 32 i jest częścią 16 Batalionu Powietrznodesantowego z Krakowa.
Każdy patrol to kilku żołnierzy codziennie gotowych do wyjazdu wszędzie tam, gdzie czai się „zardzewiała śmierć”, czyli pozostałe po burzliwych latach historii niewybuchy i niewypały.
Jak podkreślają zgodnie dowódcy dwóch działających na Śląsku patroli rozminowania, 2012 rok obfitował w ilość zgłoszeń o niebezpiecznych znaleziskach. – W ubiegłym roku zrealizowaliśmy prawie 500 zgłoszeń, a to jak łatwo obliczyć daje więcej niż jedną interwencję dziennie tylko na terenie naszego województwa –podsumowuje dowódca 29 pr st. chor. Tomasz Znojkiewicz. – Jednak odejmując okres zimowy, gdy liczba zgłoszeń spada, zdarzało się, że tych interwencji mieliśmy trzy, a nawet cztery dziennie – dodaje saper.
W jego ocenie jest to spowodowane dynamiczną rozbudową miast i liczbą prac budowlanych w regionie, w którym działają. Praktycznie każda budowa na Śląsku ma problem z odnalezionymi niewybuchami. Ale nie tylko. Najwięcej pracy w ubiegłym roku przysporzyło saperom około 2000 sztuk różnego rodzaju amunicji znalezionej podczas grzybobrania w pobliżu ogrodzenia… ośrodka wczasowego. – Na początku ktoś odnalazł dwie sztuki amunicji, a gdy tam pojechaliśmy, w czasie rutynowego sprawdzenia rejonu odkryliśmy jej znacznie więcej – od ciężkich bomb zapalających, poprzez pociski artyleryjskie małego i dużego kalibru po zwykłą amunicję strzelecką – opowiada dowódca drugiego śląskiego patrolu st. chor. Ryszard Szymkiewicz.
Ale to nie jedyne niebezpieczne znalezisko, jakie utkwiło im w pamięci ze względu na swoje niezwykle niebezpieczne umiejscowienie. Była jeszcze „katiusza” pod torami kolejowymi, trzy inne takie rakiety znalezione w czynnej żwirowni oraz granat moździerzowy, który wstrzymał na kilka godzin pracę w jednej ze śląskich kopalni.
Także jedyny w Małopolsce patrol rozminowania ubiegły rok spędził pracowicie, co również związane jest z licznie prowadzonymi różnego rodzaju pracami budowlanymi. – Miasta się rozrastają, coraz więcej i głębiej się kopie – zauważa dowódca patrolu chor. Maciej Mordarski. Ale jak podkreśla, rosnąca liczba zgłoszeń to też wynik wzrastającej świadomości społeczeństwa. – Ludzie, znajdując niewybuch, coraz częściej nie przechodzą obok niego obojętnie, a wręcz odwrotnie – od razu zgłaszają to tak jak powinni - na policję – podkreśla saper z Krakowa.
Także i ten patrol wiele razy interweniował, niszcząc bardzo niebezpieczne powojenne znaleziska. Wystarczy wspomnieć półtonową bombę lotniczą znalezioną w lesie nieopodal Pustyni Błędowskiej czy też pocisk artyleryjski odkryty na boisku szkolnym w jednej z podkrakowskich gmin.
Każdy patrol po otrzymaniu zgłoszenia ma na interwencję 72 godziny. Jeśli umiejscowienie znaleziska jest szczególnie niebezpieczne, zagrażające ludzkiemu życiu, wtedy ten czas skraca się do 24 godzin. To niewiele, bo saperzy nie mogą podejmować środków niebezpiecznych w nocy. Często, aby zlikwidować niewybuchy czy niewypały, żołnierze muszą dojechać kilkadziesiąt kilometrów do miejsca ich odnalezienia, podjąć je, sprawdzić, czy w pobliżu nie znajdują się inne niebezpieczne przedmioty, a następnie przejechać kolejnych kilkadziesiąt kilometrów do miejsca, w którym mogą je zniszczyć. Mimo tych trudności większość zgłoszeń realizowana jest w czasie jednej doby.
Choć od ostatniej wojny minęły już dziesiątki lat, saperzy dalej przemierzają setki kilometrów w walce z „zardzewiałą śmiercią”, usuwając niewypały i niewybuchy. Za nami ponad dwadzieścia dni stycznia, a za żołnierzami z patroli rozminowania kilka interwencji otwierających już tegoroczną statystykę ich działania. Czego więc można im życzyć? – Podobnie jak pilotom - ile wyjazdów, tyle powrotów – z uśmiechem odpowiada jeden z saperów.
******
Patrole rozminowania w liczbach:
• 182 116 kilometrów przejechały trzy patrole z 6 BPD, podejmując i likwidując niewybuchy i niewypały na terenie Śląska i Małopolski
• 72 540 sztuk amunicji, materiałów wybuchowych i środków niebezpiecznych zlikwidowano, w tym m.in.: 411 bomb lotniczych, 617 granatów moździerzowych, 31 min, 2622 pociski artyleryjskie
• 1876 kg trotylu zużyto do zniszczenia odnalezionych materiałów niebezpiecznych
• 710 razy saperzy podejmowali niebezpieczne znaleziska.
Źródło: kpt. Marcin Gil/ 6 BPD
autor zdjęć: Archiwum patroli rozminowania 6 BPD

komentarze