W Biebrzańskim Parku Narodowym trwa akcja gaśnicza, w którą zaangażowały się setki strażaków, policjantów i leśników. Z żywiołem walczą też terytorialsi z 1 Podlaskiej BOT przy wsparciu Bayraktarów z 12 Bazy Bezzałogowych Statków Powietrznych. Dziś rano podano, że ogień nie rozprzestrzenia się i trwa dogaszanie. Sytuacja jest jednak dynamiczna, a warunki niesprzyjające.
Żołnierze 1 Podlaskiej Brygady Obrony Terytorialnej (1 PBOT) zostali skierowani do pomocy przy gaszeniu płonących trzcinowisk w Biebrzańskim Parku Narodowym po zwołanym w Niedzielę Wielkanocną sztabie kryzysowym. Na prośbę wojewody podlaskiego dowódca 1 PBOT płk Mieczysław Gurgielewicz wysłał w poniedziałek do akcji stu wojskowych wraz ze sprzętem (kombinezony gaśnicze, tłumice, łopaty, Jelcze, Fordy Rangery). Po prawie czterech dobach od wybuchu pożaru terytorialsi nieustannie pełnią tam całodniowe dyżury.
– Jesteśmy na miejscu od 7 rano i przystępujemy do działania. Przyjeżdżamy z Białegostoku i okolicznych miejscowości. Dziś jest nas 112 – mówi por. Paweł Ciborowski, dowódca WZZ „Biebrza”. Porucznik bierze udział w walce z żywiołem od samego początku, podobnie jak około 50 innych żołnierzy 1 PBOT. Pozostali wymieniają się w miarę możliwości i dostępności w danym czasie. Nie było jednak dnia, by na służbę nie stawiła się setka podlaskich terytorialsów.
Zapytany o warunki pogodowe na miejscu akcji oficer mówi o ciągłych zmianach. – Pierwszego dnia było naprawdę ciężko z powodu wiatru i gęstego dymu. We wtorek zaczęło trochę padać. W nocy nastąpiło obniżenie temperatury i rano przywitała nas rosa. Niebo było zachmurzone, więc wilgoć utrzymywała się na podłożu. Nasza radość nie trwała jednak długo. W południe chmury zniknęły i znowu zaczął robić się upał – opowiada por. Ciborowski.
Głównym zadaniem żołnierzy 1 PBOT w Biebrzańskim Parku Narodowym jest tłumienie ognia oraz dbanie o to, by płomienie nie przedostały się na kolejne obszary odgrodzone dwumetrowym pasem ziemnym, z którego zebrano wierzchnią warstwę traw. We wtorek wieczorem terytorialsi pomagali także strażakom w rozwijaniu magistrali wodnej. – Poza tym przekopujemy szpadlami część torfowiska, żeby woda wpłynęła w głąb ziemi. Pożaru torfowiska często nie widać, bo cały dramat rozgrywa się pod powierzchnią. My robimy wszystko, żeby temu zapobiec – mówi dowódca WZZ „Biebrza”, który cały czas ma w pamięci pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym z 2020 roku. Wówczas akcja gaśnicza trwała osiem dni, a ogień strawił około 5000 hektarów torfowisk.
Właśnie wtedy żołnierze 1 PBOT po raz pierwszy walczyli z pożarem ramię w ramię ze strażakami i przedstawicielami innych służb. Otrzymane wówczas wyposażenie (między innymi kombinezony gaśnicze i tłumice) służy im do dziś. Terytorialsi z podlaskiej brygady, będącej częścią systemu zarządzania kryzysowego MON, regularnie biorą udział w szkoleniach z postępowania w niemilitarnych sytuacjach kryzysowych.
1 Podlaska Brygada Obrony Terytorialnej im. gen. bryg. Władysława Liniarskiego ps. „Mścisław” została sformowana w 2016 roku jako jedna z pierwszych brygad OT. Formacja liczy ponad 2500 żołnierzy i składa się z trzech batalionów lekkiej piechoty (w Białymstoku, Łomży i Dąbrowie-Moczydły), dwóch batalionów obrony pogranicza (w Suwałkach i Hajnówce) oraz samodzielnych kompanii.
Oprócz terytorialsów w akcję ratunkową na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego zaangażowani są również żołnierze 12 Bazy Bezzałogowych Statków Powietrznych. W środę rano z bazy w Mirosławcu (woj. zachodniopomorskie) wystartował kolejny dron TB-2 Bayraktar, który prowadzi rozpoznanie terenów dotkniętych pożarem. Zdjęcia i obraz wideo są przesyłane na żywo do sztabu dowodzenia. Dzięki termowizji turecki bezzałogowiec wykrywa i wskazuje podpowierzchniowe pożary torfowisk oraz ukryte źródła ognia.
autor zdjęć: Sztab Generalny WP

komentarze