Nauka, sport, dowodzenie i honor to podstawy, na których opiera się kształcenie amerykańskiego oficera – opowiadają Michał Bojsza z Wydziału Elektroniki i Adam Kobyłka z Wydziału Cybernetyki Wojskowej Akademii Technicznej. Podchorążowie przez cztery lata byli słuchaczami Akademii Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych w Annapolis.
Drugi od lewej st. kpr. pchor. Michał Bojsza, sierż. pchor. Adam Kobyłka.
– Chcieliśmy studiować na amerykańskiej uczelni wojskowej cieszącej się świetną renomą, by lepiej poznać armię USA i … przeżyć przygodę – mówią st. kpr. pchor. Michał Bojsza i sierż. pchor. Adam Kobyłka, studenci Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie.
Aplikacje do Akademii Marynarki Wojennej USA w Annapolis (United States Naval Academy) wysłali, gdy byli na drugim roku studiów w WAT. Wznowiono wówczas, po kilku latach przerwy, program wyjazdów podchorążych do amerykańskich szkół wojskowych: w Annapolis, Akademii Wojskowej Stanów Zjednoczonych w West Point (United States Military Academy) i Akademii Sił Powietrznych USA w Colorado Springs (United States Air Force Academy). Program finansowany jest przez rząd USA.
Trudne początki
Aby wyjechać na studia za ocean, podchorążowie musieli przejść kilkuetapową rekrutację – prowadzoną najpierw przez polską, a później przez amerykańską uczelnię. O jedno z 15 miejsc dla zagranicznych słuchaczy w Annapolis walczyło sześciu podchorążych z Polski oraz setki innych z całego świata. Konkurencja była ogromna. Kandydatów czekały egzaminy: ACT, czyli amerykańska matura, oraz z języka angielskiego, następnie badania lekarskie, testy sprawnościowe m.in. brzuszki, pompki, biegi, ale też rzut piłką do kosza z klęku zza głowy. Na koniec odbyła się rozmowa kwalifikacyjna z attaché wojskowym USA. – W jej trakcie zwracano uwagę na trzy filary, na których opiera się kształcenie amerykańskiego oficera: sferę akademicką (wyniki w nauce), fizyczną (osiągnięcia sportowe), dowodzenie, a także kwestie honoru i uczciwości – opisuje pchor. Kobyłka.
Początki w Akademii nie były łatwe. – Studentów obowiązuje ostry rygor, szczególnie na pierwszym roku. Za niewłaściwe zachowanie można zostać wyrzuconym – opowiada pchor. Bojsza. Najpierw świeżo upieczeni kadeci trafili na szkolenie unitarne. – To 50 dni dyscypliny, musztry i krzyku – mówią podchorążowie i dodają, że przydało się im doświadczenie wyniesione z WAT. – Byliśmy przyzwyczajeni do wojskowego rygoru, stresu i specyfiki służby, dzięki temu stanowiliśmy wsparcie dla młodszych kolegów z USA, absolwentów liceów – tłumaczy pchor. Kobyłka. Jego zdaniem cały pierwszy rok w Annapolis jest bardzo ciężki. Podchorążowie są ściśle kontrolowani, nie mają prawie życia prywatnego. – Przepustki dostawaliśmy tylko na 12 godzin w soboty, poza tym nie wolno nam było opuszczać murów Akademii, a jeśli wychodziliśmy to tylko w mundurze – opowiada pchor. Bojsza.
Pchor. Michał Bojsza (czwarty z prawej strony).
Studentów pierwszego roku obowiązują liczne zakazy i nakazy. Po korytarzu nie wolno im chodzić, muszą biegać, nie mogą używać niektórych drzwi, muszą z szacunkiem witać każdego studenta starszego rocznika, mają też zakaz używania telewizora czy komputera do celów rozrywkowych.
Do tego bardzo szybko musieli się zintegrować z kolegami z USA. Na każdym roku było tylko 15 studentów zagranicznych, m.in. z Bułgarii, Meksyku, Hondurasu, Kazachstanu, Singapuru, Korei Południowej, Mikronezji, Tunezji czy Kamerunu, rozrzuconych pośród 4500 podchorążych. – Byliśmy jedynymi Polakami. Mieliśmy świetną okazję do poznania osób z całego świata i wymiany kulturowej – przyznają podchorążowie.
Laboratorium dowodzenia
Co najbardziej ich zaskoczyło w Annapolis? Obaj zgodnie twierdzą, że organizacja kształcenia. – Na pierwszym roku są tylko przedmioty ogólne: fizyka, chemia, analiza matematyczna, nawigacja morska, przywództwo wojskowe. Dopiero od drugiego roku student wybiera interesujący go kierunek – mówią. Oni wybrali kierunki związane ze studiami w WAT: pchor. Kobyłka – systemy informatyczne, specjalność sieci komputerowe, a pchor. Bojsza – elektronika, specjalność rozpoznanie i walka elektroniczna. Potem kadeci indywidualnie dobierają sobie z dostępnej puli przedmioty, które chcą studiować. – Zajęcia bardziej przypominały naukę w liceum niż nasze studia. Odbywają się w 20–30 osobowych grupach, więc wykładowcy mają czas na indywidualne podejście do studentów, interesują się, w jakim stopniu opanowali materiał, zadają też prace domowe – wylicza pchor. Kobyłka.
Ponadto na uczelni kadeci pełnią, pod nadzorem oficera i podoficera, funkcje dowódcze na wszystkich szczeblach brygady szkolnej: od dowódcy sekcji w drużynie do dowódcy brygady. – U nas podchorążowie dowodzą tylko na szczeblu drużyny i pomocnika dowódcy plutonu – podaje pchor. Kobyłka. W USA był m.in. oficerem wychowawczym kompanii, odpowiedzialnym za postępowania dyscyplinarne i nagrody, oraz adiutantem w sztabie batalionu szkolnego zajmującym się planowaniem i nadzorem służb oficera dyżurnego batalionu. – To niezwykle cenne doświadczenie, takie laboratorium dowodzenia dla przyszłych oficerów – uważa pchor. Bojsza.
Szkoła dużą uwagę przywiązuje też do sportu. – Mieliśmy obowiązkowy WF, w tym sporty walki, boks, zapasy, pływanie, biegi. Mogliśmy też uprawiać inne, interesujące nas dyscypliny – dodają podchorążowie. Adam Kobyłka był w drużynie maratońskiej, sekcji nurkowej i sekcji górskiej, a Michał Bojsza nurkował i był członkiem grupy spadochronowej, został nawet jej kapitanem jako pierwszy kadet spoza Stanów.
Na okrętach i z marines
Co ciekawe, podczas roku akademickiego nie ma prawie zajęć wojskowych. – Marynarka wojenna USA jest bardzo zróżnicowana, można służyć na okrętach, okrętach podwodnych, można też zostać pilotem, żołnierzem piechoty morskiej, specjalsem z Navy Seals. To sprawia, że trudno byłoby pogodzić tak różne typy wyszkolenia podczas wspólnych zajęć na uczelni – tłumaczy pchor. Bojsza. Dlatego szkolenie wojskowe jest prowadzone przede wszystkim podczas dwumiesięcznych letnich praktyk. Pchor. Kobyłka odbył je m.in. na okręcie desantowym w San Diego czy na pokładzie patrolowego okrętu szkoleniowego na Atlantyku (jako asystent nawigatora i nawigator). Z kolei pchor. Bojsza przeszedł m.in. szkolenie z walki w terenie zurbanizowanym, walki wręcz i miesięczny patrol na okręcie po Pacyfiku. Obaj byli też na poligonie w Quantico wraz z kandydatami na oficerów US Marines.
Po czterech latach i obronie pracy dyplomowej podchorążowie wrócili do Polski i WAT. – Ponieważ nauka w USA jest traktowana jako studia I stopnia, teraz musimy skończyć studia magisterskie i mamy nadzieję zrobić to w ciągu roku – zaznaczają. Potem pchor. Kobyłka chciałby rozpocząć pracę w Narodowym Centrum Bezpieczeństwa Cyberprzestrzeni, a w przyszłości służyć w strukturach NATO. Z kolei pchor. Bojsza myśli o jednostce liniowej, najlepiej powietrznodesantowej.
Obaj uważają, że studia w USA wiele im dały. – To było niesamowite przeżycie, możliwość rozwoju pod względem naukowym, sportowym, uczenia się od najlepszych dowódców z ogromnym doświadczeniem na misjach – zauważają. Podchorążowie są pewni, że cztery lata w Annapolis będą procentować podczas dalszej służby. – Może też przydadzą się zawarte tam znajomości z oficerami z USA i całego świata – dodają podchorążowie WAT.
autor zdjęć: archiwum pchor. M. Bojszy i pchor. A. Kobyłki
komentarze