moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

T-34 – „koń roboczy” frontu wschodniego

Ten pancerny wóz bojowy to jeden z symboli II wojny światowej, wokół którego wciąż trwa gorąca dyskusja, czy był najlepszym czołgiem średnim tego konfliktu. Większość polemistów zgadza się, że technicznie ustępował swemu niemieckiemu odpowiednikowi – Panterze – lecz o skuteczności czołgów w walce, zwłaszcza na froncie wschodnim, nie decydowały tylko ich parametry techniczne.

Wielu historyków, pisząc o sowieckich jednostkach pancernych, porównuje je do mongolskiej armii Czyngis-chana. Oto niepozorni wojownicy na brzydkich, krępych konikach w swej wielkiej masie i jednocześnie przy niebywałej manewrowości w pył rozbijali wyżej od nich stojące pod względem techniki armie chińskie. Kiedy natarli na zachód, to wyszło na jaw, że również ciężkozbrojne rycerstwo europejskie jest wobec nich bezradne. Ta historia miała się powtórzyć w latach czterdziestych ubiegłego wieku. Po klęsce Niemców pod Moskwą, Stalingradem i Kurskiem na ich wycofujące się wojska uderzyły ze stepów pancerne armie i korpusy, niczym tatarska jazda. Uzbrojone w większości w T-34 pognały nieprzyjaciela aż do Berlina. W tym sugestywnym porównaniu jest wiele racji, lecz jak na ironię w T-34, symbolu sowieckiego zwycięstwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, wykorzystano wiele z zachodnich koncepcji rozwoju broni pancernej.

Odrzucony w USA, doceniony przez Sowietów

Na początku lat trzydziestych XX wieku Sowieci kupili w Stanach Zjednoczonych prototyp czołgu zaprojektowany przez inżyniera Johna Waltera Christiego. Ten wizjoner wcześniej bezskutecznie starał się zainteresować swymi pomysłami amerykańskie władze wojskowe. Natomiast Sowieci w lot pojęli, że oto spadła im z nieba maszyna, o której marzyli od dawna – szybka, zwrotna, nadająca się doskonale do tzw. głębokich operacji, nagłego pancernego uderzenia, przełamującego nieprzyjacielską obronę. Zgodnie z projektem Christiego, sowieccy inżynierowie stworzyli całą serię lekkich czołgów BT, które w połowie lat trzydziestych znalazły się w wyposażeniu Armii Czerwonej. Bardzo dobrze spisały się między innymi w walkach z Japończykami nad Chałchin-Goł w 1939 roku, ale jasne było, że na europejskim teatrze działań wojennych ich szybkość to za mało. Czołgi BT miały jeden podstawowy mankament – bardzo słaby pancerz, który przebijały nawet kule karabinowe.

T-34 z polskiego 1 Pułku Pancernego w czasie przeprawy pod Smoleńskiem,1943. Fot. z archiwum P. Korczyńskiego

Dowództwo Armii Czerwonej, szykując się do wojny światowej, wyznaczyło więc swym biurom projektowym ambitne zadanie: stworzyć następcę BT o znacznie potężniejszym pancerzu i uzbrojeniu, ale przy zachowaniu rozwiązań Christiego. Najbliższy ideału okazał się projekt inżynierów charkowskiego Biura Projektowego Budowy Maszyn im. Morozowa. W 1937 roku przedstawili wstępne koncepcje nowoczesnego czołgu średniego. Pierwsze T-34 miały masę 29,5 tony i były napędzane 12-cylindrowym silnikiem W-2, który pozwalał osiągnąć czołgowi maksymalną prędkość 55 km/h. Natomiast konstruując pancerz, zachowano duży kąt nachylenia jego płyt – co było rewolucyjnym pomysłem w projekcie Christiego. Dzięki temu odporność pancerza o grubości do 52 mm jeszcze bardziej się zwiększała i powodowała, że często pociski uderzające w niego rykoszetowały, co wpędzało w przerażenie niemieckich artylerzystów na początku wojny przeciw Związkowi Sowieckiemu. Głównym uzbrojeniem pierwszych serii T-34 była armata F-34 kalibru 76,2 mm, z której w 1941 roku można było zniszczyć wszystkie niemieckie czołgi z Panzerkampfwagen III i IV na czele.

Trudne początki

Seryjną produkcję T-34 rozpoczęto w 1940 roku i do końca następnego roku, kiedy już trwała wojna z Niemcami, wyprodukowano około 3000 maszyn. Jak głosi legenda, kiedy generał Heinz Guderian, jeden z twórców potęgi niemieckiej broni pancernej, zobaczył zdobyczny egzemplarz T-34, rozkazał go po prostu skopiować. Miał się temu sprzeciwić Hitler, który nie dopuszczał do siebie myśli, że „słowiańscy podludzie” mogli wymyśleć coś doskonalszego od Niemców. Prawda jednak była taka, że mimo swych niezaprzeczalnych zalet, pierwsze T-34 miały wiele mankamentów konstrukcyjnych, a do tego ich wykonanie było dalekie od zadowalającego. Długą listę niedoróbek otwierała zawodna skrzynia biegów, ciasna wieża z jednym włazem i podstawą, która tworzyła tzw. pułapkę na pocisk, co zwiększało skuteczność jej trafienia i całkowitego zerwania, a także brak radiostacji (miały ją tylko niektóre wozy dowodzenia).

Jednak już na początku wprowadzenia czołgu do służby wszystkie jego mankamenty (których większość później zniknęła) niwelowały dwie podstawowe cechy – był niezwykle tani i szybki w produkcji, a do tego prosty w obsłudze. Jego linie produkcyjne można było bardzo szybko uruchamiać po ewakuacji zakładów produkcyjnych za Ural, a nawet otwierać nowe w trudnych warunkach wojennej rzeczywistości. Wręcz legendarną stała się jedna z zauralskich fabryk fortepianów, w której błyskawicznie stworzono taśmę produkcyjną T-34. Innym wymownym przykładem była fabryka na zachodzie Uralu – Stalingradzka Fabryka Traktorów „Krasnyj Oktiabr”. Kiedy jesienią 1942 roku do Stalingradu zbliżyła się niemiecka 6 Armia Polowa, zakład nie przerwał pracy. Nie przerwano produkcji nawet wówczas, kiedy trwały już zażarte walki uliczne w samym mieście. T-34 jechały do walki prosto z taśmy produkcyjnej, bez malowania i prac wykończeniowych, a ich załogi tworzono naprędce z robotników fabryki, którym musiało wystarczyć kilka godzin szkolenia.

Siła prostoty

Cóż z tego, że niemieccy pancerniacy niszczyli setki tych czołgów, jeśli natychmiast w linii pojawiało się drugie tyle nowych maszyn w miejsce wypalonych wraków. Tymczasem każdą zniszczoną Panterę lub Tygrysa – niewątpliwe szczytowe osiągnięcia ówczesnej broni pancernej – coraz trudniej było zastąpić nowymi wozami. Do tych świetnie wykonanych czołgów potrzebne były precyzyjne części, które coraz trudniej było dostarczać przez bombardowane i rwące się linie komunikacyjne. Co gorsza, wykruszały się także doświadczone załogi, a szkolenie nowych wymagało znacznie więcej czasu niż przeszkolenie tankistów obsługujących T-34.

Kiedy przemysł sowiecki przeszedł na tryb wojenny, Niemcy bardzo szybko zrozumieli, z jakim kolosem ośmielili się zmierzyć, produkcja T-34 była tego widomym dowodem. W latach 1942–1943 fabryki czołgów przekazały Armii Czerwonej prawie 30 tysięcy T-34. W 1944 roku na froncie pojawiła się jego udoskonalona wersja – T-34/85 z armatą ZiS-S-53 kalibru 85 mm. Pocisk wystrzelony z tej armaty był w stanie przebić pancerz niemieckich czołgów nowej generacji, w tym PzKpfw V Panther i PzKpfw VI Tiger. Ten nowy model T-34 miał także nową wieżę, w której mieściło się trzech członków załogi, w tym działonowy i ładowniczy, co uwalniało dowódcę od obowiązku obsługiwania armaty podczas walki i pozwalało mu efektywniej dowodzić w boju. Do końca II wojny światowej w Związku Sowieckim wyprodukowano ponad 57 tysięcy T-34/76 i T-34/85. Dla porównania w III Rzeszy oddano do służby niespełna 6500 PzKpfw V Panther, PzKpfw VI Tiger i Tiger II. W T-34 walczyli z powodzeniem także polscy żołnierze, a najsłynniejszym czołgiem z wymalowanym na wieży orłem do dziś jest „Rudy” z bijącego rekordy oglądalności serialu „Czterej pancerni i pies”.

Wracając do wątku amerykańskiego, warto podkreślić, że Amerykanie po przystąpieniu do wojny, podobnie jak Sowieci, produkowali czołgi szybko, tanio i na masową skalę, najsłynniejsze były różne wersje Shermana. Niemcy na froncie zachodnim niszczyli ich równie wiele, jeśli nie więcej niż T-34 na rosyjskich stepach (amerykańskie czołgi pogardliwie nazywali „zapalniczkami”, co wiele tłumaczy), ale nie mogli wygrać z taśmą produkcyjną wymyśloną przez Henry’ego Forda, a stosowaną z powodzeniem zarówno w demokratycznych Stanach Zjednoczonych, jak i totalitarnym Związku Sowieckim. A gdy do tego stracili przewagę w powietrzu, ich wypuszczane jak spod igły Pantery i Tygrysy stały się jeszcze bardziej narażone na zniszczenie przez samoloty szturmowe.

Bibliografia:

„Atlas wojen pancernych od 1916 roku do chwili obecnej”, pod red. S. Harta, Czerwonak 2017
R. Michulec, M. Zientarzewski, „T-34. Mityczna broń”, Gdańsk 2006
R. Overy, „Krew na śniegu. Rosja w II wojnie światowej”, przeł. T. Lüftner, Warszawa 2009

Piotr Korczyński , historyk, redaktor kwartalnika „Polska Zbrojna. Historia”

autor zdjęć: archiwum P. Korczyńskiego

dodaj komentarz

komentarze


Jelcz się wzmacnia
Szli po odznakę norweskiej armii
Koniec dzieciństwa
W Brukseli o bezpieczeństwie wschodniej flanki i Bałtyku
Trwa dobra passa reprezentantów Wojska Polskiego
Żołnierze na trzecim stopniu podium
Izrael odzyskał ostatnich żywych zakładników
Szpital polowy, czyli test Żelaznej Dywizji
Broń i szkolenia. NATO wspiera Ukrainę systemowo
GROM w obiektywie. Zobaczcie sami!
Korpus bezzałogowców i nowe specjalności w armii
Mity i manipulacje
Miliardy na inwestycje dla PGZ-etu
Maratońskie święto w Warszawie
Standardy NATO w Siedlcach
Konie dodawały pięciobojowi szlachetności
WOT dostanie 13 zestawów FlyEye
„Droga do GROM-u”
Bataliony Chłopskie – bojowe szeregi polskiej wsi
Abolicja dla ochotników
Polski „Wiking” dla Danii
Priorytetowe zaangażowanie
Polskie innowacje dla bezpieczeństwa – od Kosmosu po Bałtyk
Transbałtycka współpraca
Kosmiczny Perun
Wojskowe przepisy – pytania i odpowiedzi
Szwedzkie myśliwce dla Ukrainy
Medale dla sojuszników z Niderlandów
MON chce nowych uprawnień dla marynarki
Kawaleria pancerna spod znaku 11
W Warszawie stanie pomnik pierwszego szefa SGWP
Polskie Bayraktary nad Turcją
Więcej szpitali przyjaznych wojsku
Więcej pieniędzy na strzelnice w powiecie
Niezłomni w obronie
WOT na Szlaku Ratunkowym
Australijski AWACS rozpoczął misję w Polsce
Rezerwa i weterani – siła, której nie wolno zmarnować
Zełenski po raz trzeci w Białym Domu
Zawiszacy na Litwie
W poszukiwaniu majora Serafina
W wojsku orientują się najlepiej
Kolejna fabryka amunicji z Niewiadowa
Zamiast szukać skarbów, uczyli się strzelać
UBM, czyli przepis na ekspresową budowę
„Road Runner” w Libanie
Kircholm 1605
MON i MSWiA: Polacy ufają swoim obrońcom
F-35 z Norwegii znowu w Polsce
MSPO 2025 – serwis specjalny „Polski Zbrojnej”
Ustawa schronowa – nowe obowiązki dla deweloperów
Pokój na Bliskim Wschodzie? Podpisano kluczowe porozumienie
Brytyjczycy na wschodniej straży
Żołnierz na urlopie i umowie zlecenie?
„Czerwone berety” na kursie dowódców i SERE
Były szef MON-u bez poświadczenia bezpieczeństwa
Hiszpanie pomogą chronić polskie niebo
Speczespół wybierze „Orkę”
DragonFly czeka na wojsko
Kolejne „Husarze” w powietrzu

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO