2 marca 1940 roku Ławrientij Beria, ludowy komisarz spraw wewnętrznych, przesłał do Józefa Stalina tajną notatkę, w której rekomendował niezwłoczne rozstrzelanie 22 tysięcy Polaków przetrzymywanych w obozach jenieckich i więzieniach. Trzy dni później dokument został zatwierdzony przez Biuro Polityczne WKP(b).
Cztery pożółkłe kartki maszynopisu. U góry po prawej stronie czerwone godło Związku Sowieckiego, po lewej adnotacja – ściśle tajne. Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych do towarzysza Stalina: „W obozach NKWD ZSRR dla jeńców wojennych i w więzieniach zachodnich obwodów Ukrainy i Białorusi w chwili obecnej przetrzymywana jest wielka liczba byłych oficerów armii polskiej, byłych pracowników polskiej policji i organów wywiadu, członków polskich nacjonalistycznych k-r (kontrrewolucyjnych – przyp. red.) partii, członków ujawnionych k-r organizacji powstańczych, zbiegów i in. Biorąc pod uwagę, że wszyscy oni są zatwardziałymi i niepoprawnymi wrogami władzy sowieckiej, NKWD ZSRR uważa za niezbędne:
I. Polecić NKWD ZSRR:
- Sprawy znajdujących się w obozach dla jeńców wojennych 14.700 osób, byłych polskich oficerów, urzędników, obszarników, policjantów, agentów wywiadu, żandarmów, osadników i dozorców więziennych,
- jak też sprawy aresztowanych i znajdujących się w więzieniach w zachodnich obwodach Ukrainy i Białorusi 11 000 osób, członków różnorakich k-r, szpiegowskich i dywersyjnych organizacji, byłych obszarników polskich, oficerów, urzędników i zbiegów – rozpatrzyć w trybie specjalnym, z zastosowaniem wobec nich najwyższego wymiaru kary – rozstrzelania.
II. Sprawy rozpatrzyć bez wzywania aresztowanych i bez przedstawiania zarzutów, decyzji i zakończenia śledztw i aktu oskarżenia”.
Autorem wniosku jest Ławrientij Beria, ludowy komisarz spraw wewnętrznych. Dokument powstał 2 marca 1940 roku. Już 5 marca pochylili się nad nim członkowie Biura Politycznego WKP(b), czyli sowieckiej partii. Na pierwszej stronie, w poprzek maszynowego tekstu pojawiły się cztery zamaszyste podpisy: Stalina, Woroszyłowa, Mołotowa i Mikojana. Na marginesie kartki znalazły się dwa zapiski, poczynione najpewniej ręką protokołującego obrady sekretarza: Kalinin – za, Kaganowicz – za.
Los polskich jeńców został przesądzony.
Ekspresowa decyzja
17 września 1939 roku Polska została najechana przez 650-tysięczne oddziały Armii Czerwonej. W ślad za regularnym wojskiem posuwało się dziewięć specjalnych grup operacyjnych NKWD. Ich zadaniem było aresztowanie pracowników miejscowej administracji, policjantów oraz wojskowych pozostających na wolności. W sumie w rękach Sowietów znalazło się około ćwierć miliona Polaków. Cywile trafili do więzień. Dla mundurowych okupanci przygotowali dziewięć obozów. Najważniejsze powstały w Starobielsku, Kozielsku i Ostaszkowie. Trafili do nich przede wszystkim oficerowie polskiego wojska i policjanci. Wkrótce pojmani na froncie szeregowi w dużej części zostali zwolnieni do domów. Wobec jeńców wyższej kategorii NKWD wszczęło śledztwa. Polacy byli drobiazgowo przesłuchiwani. – Z zachowanych dokumentów wynika, że jeszcze pod koniec grudnia 1939 roku Beria ponaglał swoich ludzi, by finalizowali dochodzenia prowadzone w Ostaszkowie. Po ich zakończeniu jeńcy mieli zostać zesłani do obozów w głąb ZSRR – tłumaczy dr hab. Sławomir Kalbarczyk z Instytutu Pamięci Narodowej.
Dwa miesiące później Sowieci postanowili jednak, że jeńcy muszą zginąć. Dlaczego? – Decyzja o wymordowaniu takiej liczby jeńców, choć bezprecedensowa, mieści się w logice totalitarnego państwa. Stalin chciał pozbawić Polskę elit. Zabezpieczyć się przed ewentualnością, że dopiero co podbity kraj mógłby się stać dla sowieckiej władzy niebezpieczny. W polskie elity uderzali też przecież Niemcy. Wystarczy wspomnieć akcje „Inteligencja” czy „AB” – wyjaśnia prof. Andrzej Paczkowski, historyk z Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk. Część badaczy zwraca również uwagę, że Stalinem mogła powodować chęć zemsty za upokorzenie, jakim była dla Armii Czerwonej i jego osobiście przegrana wojna 1920 roku.
– Wszystko to nie tłumaczy jednak, dlaczego Sowieci o masowym mordzie zdecydowali tak nagle, do tego w takim, a nie innym momencie – przyznaje prof. Paczkowski. – Wiosną 1940 roku sytuacja w Europie z sowieckiego punktu widzenia była stabilna. Polska została pokonana i znajdowała się pod okupacją, a w połowie marca Armia Czerwona zakończyła wojnę przeciwko Finlandii, front zachodni praktycznie nie istniał – dodaje. A jednak Sowieci nie tylko postanowili jeńców zgładzić, ale też formalności z tym związanych dopełniali w ekspresowym tempie. Spieszyli się tak bardzo, że na sporządzonym przez Berię dokumencie brakuje podpisów trzech członków biura politycznego – Nikity Chruszczowa, Andrieja Żdanowa oraz Andrieja Andriejewa. – Można założyć, że nie było ich wówczas w Moskwie. Podobnie zresztą, jak Kalinina i Kaganowicza. Niewykluczone, że uczestnicy zgromadzenia usiłowali uzyskać ich akceptację drogą telefoniczną. Udało im się jednak złapać tylko ostatnich dwóch. I stąd dopisek sekretarza na marginesie notatki – wyjaśnia dr hab. Kalbarczyk. Zwraca przy tym uwagę na inną rzecz. W grudniu 1939 roku Stalin z biura politycznego partii wyodrębnił grupę pięciu działaczy i uznał, że ich głosy wystarczą do podejmowania kluczowych decyzji. Na tym jednak nie koniec. – Dokument dotyczący egzekucji obejmował zarówno osoby przebywające w obozach jenieckich, jak i więzieniach. A przecież podlegały one dwóm różnym zarządom NKWD – zaznacza Kalbarczyk. Co więcej, wniosek Berii został przyjęty nie tylko błyskawicznie, ale też bez żadnych poprawek.
Czy Sowieci bali się buntu?
Co więc powodowało Sowietami? – Dziś jesteśmy skazani jedynie na spekulacje – przyznaje dr hab. Kalbarczyk. Płynące z obozów raporty, według niego mogły wskazywać, że strażnicy coraz bardziej obawiają się polskich jeńców. – W Ostaszkowie mieli oni planować ucieczkę. W myśl meldunków, chcieli przedostać się do Finlandii i dołączyć do tamtejszych wojsk, które wówczas jeszcze toczyły bój z Armią Czerwoną – tłumaczy dr hab. Kalbarczyk. – Napięta atmosfera panowała także ponoć w Kozielsku. Jeńcy mieli się buntować, bojkotować kontakty z obozowymi władzami – dodaje.
W dodatku w styczniu 1940 roku w Czortkowie, na okupowanych przez ZSRR ziemiach polskich, wybuchło powstanie. – Miało ono lokalny charakter i zakończyło się niepowodzeniem, ale Sowieci potraktowali je niezwykle poważnie. Do miasteczka zostali wysłani wysoko postawieni funkcjonariusze NKWD, generałowie Iwan Sierow i Wsiewołod Mierkułow. Nadzorowali oni szeroko zakrojone śledztwo, zaś o jego postępach informowani byli Beria i Stalin – mówi dr hab. Kalbarczyk. – W totalitarnych systemach zagrożenie związane z tego typu wydarzeniami często było wyolbrzymiane, a co za tym idzie – pociągało za sobą nieproporcjonalnie wielkie represje. Być może Sowieci podejmując decyzje o zagładzie polskich jeńców uznali, że należy pozbyć się osób, które mogą stać się uczestnikami, bądź przywódcami buntu na dużą skalę – zastanawia się historyk.
Podobną hipotezę wysuwa dr Marek Łukasik z oddziału IPN w Katowicach. – Stalin przygotowywał się do wojny z Hitlerem. Być może uznał, że nadszedł czas, by przed marszem na zachód oczyścić tyły. Pozbyć się potencjalnego zagrożenia, jakim były tysiące polskich wojskowych – podkreśla.
Teorii związanych z genezą zbrodni katyńskiej jest zresztą więcej. Jedna z nich głosi, że mogła ona być wynikiem współpracy pomiędzy NKWD a Gestapo. Na przełomie 1939 i 1940 roku przedstawiciele obydwu służb spotkali się na kilku konferencjach, m.in. w Brześciu nad Bugiem, w Zakopanem i Krakowie. Według brytyjskiego badacza George'a Watsona podczas tych sesji omawiana była kwestia mordu na polskich oficerach. W zasadność tej hipotezy powątpiewa prof. Paczkowski. – Konferencje miały raczej techniczny wymiar. Niemcy i Sowieci dzielili się zapewne informacjami na temat rodzącego się polskiego podziemia, czy też omawiali kwestię związaną z wymianą ludności pomiędzy strefami okupacyjnymi. Fakt, że obydwie strony dążyły do eliminacji polskich elit, nie dowodzi jeszcze, że Niemcy o Katyniu wiedzieli. Na to brak dowodów – podkreśla.
Co wiemy na pewno? Choćby to, że egzekucje Polaków były prowadzone w oparciu o listy nadsyłane przez Kolegium Specjalne NKWD. 5 marca 1940 roku w jego skład zostali powołani zaufani współpracownicy Berii: Wsiewołod Mierkułow, Iwan Basztakow i Bogdan Kobułow. W nadzwyczajnym trybie rozpatrywali oni sprawy poszczególnych jeńców.
3 kwietnia 1940 roku z obozu w Kozielsku wyruszył pierwszy transport skazanych na śmierć, choć jeszcze niczego nieświadomych polskich oficerów. Skierował się w stronę wsi Katyń, położonej 18 kilometrów od Smoleńska...
autor zdjęć: IPN
komentarze