moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Najwyższy skok w tandemie

Arkadiusz „Maya” Majewski, były żołnierz wojsk specjalnych oraz Jim Wigginton, były żołnierz armii amerykańskiej, wspólnie pobili rekord Guinessa. Skoczyli ze spadochronem w tandemie z wysokości ponad 11 kilometrów. Rekord zadedykowali zmarłemu na nowotwór żołnierzowi, przyjacielowi Majewskiego. Skok pomogli przygotować specjalsi z Jednostki Wojskowej Komandosów.

– Po tym, jak pięć lat temu skoczyłem ze stratosfery, bijąc rekordy Europy (najwyższy skok w formacji trzyosobowej oraz najdłuższa droga przebyta przez taką formację z zamkniętym spadochronem – red.), nie planowałem ustanawiać więcej rekordów. Nie chciałem się ścigać „kto wykona wyższy skok”, nie interesowało mnie to – mówi Arkadiusz „Maya” Majewski, były żołnierz jednej z jednostek specjalnych, jeden z najbardziej doświadczonych skoczków spadochronowych w Polsce. – Ale wydarzyła się rzecz wyjątkowa, która przekonała mnie do „Punya Project” i postanowiłem spróbować – dodaje.

Ale zacznijmy od początku... Wiosną tego roku, w Międzynarodowym Sympozjum Spadochronowym, organizowanym w Warszawie przez Majewskiego, wziął udział Jim Wigginton. Były amerykański żołnierz już sześciokrotnie bezskutecznie próbował pobić rekord Guinessa w skoku spadochronowym w tandemie. Tandemowe skoki wykonywał m.in. w Kanadzie, USA, Dubaju czy Szwajcarii. Tym razem postanowił swoje marzenie o rekordzie zrealizować w Polsce. – Jim wiele słyszał o Majewskim. Wiedział, że to doświadczony skoczek i rekordzista. Dlatego poprosił go, by ten zorganizował skok w tandemie – opowiada żołnierz wojsk specjalnych.

– Ucieszyłem się, bo bardzo mi rola organizatora odpowiadała – śmieje się „Maya”. – Pilotem tandemu miał być niezwykle doświadczony amerykański skoczek Tom Noonan, a ja po prostu miałem dopiąć wszystko na ostatni guzik, między innymi zorganizować zgodę na działanie w przestrzeni powietrznej i tzw. okno czasowe, w którym mogliby wykonać skok – wyjaśnia.

Plany skoczków musiały jednak ulec zmianie. Ze względu na poważną chorobę ojca, z projektu wycofał się Noonan, pilot tandemu. Na prośbę Jima Wiggintona jego miejsce zajął Majewski. – Przyznam szczerze: wahałem się i byłem skłonny odmówić. Jim przekonał mnie ideą, jaka przyświecała całej akcji. Gdy opowiedział, dlaczego chce pobić rekord, nie miałem już wątpliwości – wspomina „Maya”. Głównym powodem całej akcji, była Nancy Punya – zmarła żona Jima. Kobieta, której przodkowie pochodzili z Polski, kilka lat temu zachorowała na raka tarczycy. Niestety zmarła po długiej walce z chorobą. Jim założył fundację „The Punya Thyroid Cancer Research Foundation”, która wspiera walkę z chorobami nowotworowymi. Skok miał być wyrazem pamięci o żonie, a jednocześnie zwróceniem uwagi na choroby nowotworowe. – W tym czasie na raka zachorował także Sławomir Drzymalski, mój przyjaciel, skoczek spadochronowy i instruktor spadochroniarstwa, żołnierz 25 Brygady Kawalerii Powietrznej. Jemu też nie udało się wygrać z chorobą. Jego śmierć była dla mnie dużym ciosem. Postanowiłem z Jimem pobić rekord i zadedykować skok Sławkowi, tak by jego nazwisko już na zawsze zostało zapisane w historii spadochroniarstwa i w księdze Guinnessa – mówi „Maya”.

Do zespołu z którym współpracował podczas bicia rekordu zaprosił m.in. podchorążych z Sekcji Skoków Spadochronowych WAT oraz żołnierzy Jednostki Wojskowej Komandosów. – Bardzo mi zależało na tym, by doświadczenia z tak wysokiego skoku zostały w wojsku, dlatego chciałem, aby w projekcie uczestniczyli także żołnierze jednostki specjalnej – tłumaczy „Maya”. – Bardzo się cieszę, że zgodę na to wyrazili generał Sławomir Drumowicz, dowódca Komponentu Wojsk Specjalnych oraz płk Michał Strzelecki, dowódca JWK. Projekt był ryzykowny, fajnie, że nie zwątpili w jego sukces – dodaje „Maya”.

Projekt wspierali żołnierze JWK, którzy mają doświadczenie w skokach z dużych wysokości z tlenem oraz skokach tandemowych. – Dotąd mój najwyższy skok wykonałem z 10 kilometrów. Technika skoku jest taka sama, niezależnie od tego czy skaczemy z 10 czy 11 kilometrów. Czułem się więc dobrze przygotowany, ale mimo to lekki stres był – opowiada żołnierz JWK, który fotografował skok tandemu. – Ale Jednostka Wojskowa Komandosów pomagała nie tylko merytorycznie. Mogliśmy skorzystać np. z aparatury tlenowej JWK, która jest niezbędna na takiej wysokości oraz z zabezpieczenia logistycznego – wymienia. Zadaniem specjalsa było także skompletowanie odpowiedniej odzieży. – Skorzystałem z podpowiedzi operatorów, którzy szkolili się na kole podbiegunowym. W czasie skoku ubrani byliśmy więc w bieliznę z wełny merynosów, odzież puchową, dwuwarstwowy kombinezon, ciepłe rękawiczki. Na twarzach mieliśmy maski oraz plastry przeciwodmrożeniowe. To wszystko było konieczne, bo na wysokości 11 kilometrów jest minus 60 stopni – opisuje skoczek z Lublińca.

W powietrze wznosili się balonem. Już po 20 minutach, byli na wysokości 3 kilometrów, a niespełna po godzinie osiągnęli 11 kilometr. Najpierw skoczyli „Maya” i Jim, a zaraz za nimi żołnierz Jednostki Wojskowej Komandosów.

– Stratosfera po pięciu latach mnie trochę zaskoczyła, wtedy widoki zasłaniały mi chmury, teraz widziałem znacznie więcej – mówi „Maya”. – A tak na poważnie, tym razem byłem jednak w zupełnie innej sytuacji. Pięć lat temu skakałem solo, a tym razem miałem „pasażera”. Skok w tandemie to wielka odpowiedzialność dla tandem- pilota. Od momentu podpięcia drugiej osoby pod siebie, wszystko co się stanie, przydarzy się NAM – zauważa skoczek. Mimo doświadczenia i doskonałej organizacji, nie wszystko szło idealnie. – Nie nazwałbym tego sytuacjami awaryjnymi, ale kilka rzeczy mnie zaskoczyło. No cóż, po prostu nie miałem kogo o to zapytać, bo przecież nikt wcześniej nie skakał z takiej wysokości – mówi Majewski. Okazało się, że załoga miała objawy niedotlenienia. „Maya” miał np. problem z odczytaniem wysokości, na jakiej się znajdują, bo nie widział cyfr na wyświetlaczu, a Jim stracił na chwilę przytomność. – Co kilometr sprawdzałem wszystkim saturację (poziom nasycenia krwi tlenem – red.). Wyniki Jima nie były najlepsze, ale ten spadek formy był chwilowy. Na szczęście wszystko szybko wróciło do normy – opisuje skoczek z Lublińca. Kłopoty jednak powróciły. Po wyskoczeniu z rampy balonu „Maya” otworzył hamulec aerodynamiczny, który zmniejsza prędkość spadania. – Nie zadziałał jednak prawidłowo, mieliśmy więc kłopoty związane z utrzymaniem odpowiedniej dla skoku sylwetki – opisuje „Maya”. W masce, która zasłaniała mu twarz, i goglach nie był w stanie spojrzeć do góry i zobaczyć, co dokładnie dzieje się ze spadochronem. – Na szczęście obok pojawił się żołnierz z JWK. Dał znać kciukiem, że wszystko jest w porządku i rzeczywiście sytuacja zaczęła się stabilizować – mówi rekordzista.

Problemy pojawiły się też przy lądowaniu. Trudno było zapanować nad lotem balonu, który jest bardzo mało sterowny, dlatego załoga oddaliła się około 40 kilometrów od miejsca startu. Okazało się, że znajdują się nad lasem. – Na szczęście udało mi się znaleźć malutką polanę i wylądowaliśmy bezpiecznie – wspomina Majewski. Euforia? – Szczerze mówiąc nie cieszyłem się od razu, bo bałem się o Jima! Mimo że to sprawny facet, to ma ponad 70 lat i niepokoiłem się jak to zniesie. Wszystko jednak było ok, a on był tak szczęśliwy, że trudno to opisać. Po skoku powiedział mi, że jestem jego nowym synem! – śmieje się „Maya”. – To było naprawdę niezwykłe przeżycie. Cieszę się, że przyjąłem zaproszenie do udziału w projekcie. Jim to niezwykły człowiek, dlatego ma we mnie przyjaciela – dodaje komandos.

Wszystkie dane dotyczące skoku, odczyty ze specjalnych przyrządów oraz nagrania zostały przedstawione niezależnym ekspertom oraz sędziom orzekającym rekordy Guinessa. Okazało się, że wszystko poszło zgodnie z planem. „Maya” i Jim ustanowili rekord w najwyższym na świecie skoku w tandemie. Wyskoczyli z balonu na wysokości 11 373 m n.p.m. – Pobiliśmy rekord, który należał do czterech Amerykanów: Juliana Notta, Curta Johnsona, Chrisa Petersona i Grega Fostera. W 2017 roku skoczyli oni z wysokości 9 719 m n.p.m. – przypomina Majewski. Żołnierz Jednostki Wojskowej Komandosów, choć formalnie nie został jako kamerzysta ujęty w protokole komisji rekordów Guinessa, to wykonał najwyższy skok spadochronowy w polskich sił zbrojnych.

Rekordowy wyczyn skoczków został uznany przez kapitułę Guinessa. Skok został zadedykowany trzem osobom: żonie Jima, Nancy Punya, umierającemu na raka ojcu Toma Noonana oraz zmarłemu w tym roku na nowotwór żołnierzowi 25 BKPow Sławomirowi Drzymalskiemu.

Ewa Korsak, Magdalena Kowalska-Sendek

autor zdjęć: materiały prasowe

dodaj komentarz

komentarze

~Marcin
1573493760
O tak! Gratulacje.
7E-AB-F7-8D

Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie są bezpieczni
 
Ukraińscy żołnierze w ferworze nauki
Święto stołecznego garnizonu
Pod skrzydłami Kormoranów
Wojna w świętym mieście, część druga
Ameryka daje wsparcie
SOR w Legionowie
Kosiniak-Kamysz o zakupach koreańskiego uzbrojenia
Charge of Dragon
Więcej koreańskich wyrzutni dla wojska
Wypadek na szkoleniu wojsk specjalnych
Systemy obrony powietrznej dla Ukrainy
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Żołnierze ewakuują Polaków rannych w Gruzji
Metoda małych kroków
Zachować właściwą kolejność działań
Kadisz za bohaterów
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Posłowie dyskutowali o WOT
Czerwone maki: Monte Cassino na dużym ekranie
Znamy zwycięzców „EkstraKLASY Wojskowej”
Zmiany w dodatkach stażowych
W Brukseli o wsparciu dla Ukrainy
Rozpoznać, strzelić, zniknąć
Wojna w Ukrainie oczami medyków
Gen. Kukuła: Trwa przegląd procedur bezpieczeństwa dotyczących szkolenia
Aleksandra Mirosław – znów była najszybsza!
Na straży wschodniej flanki NATO
Strategiczna rywalizacja. Związek Sowiecki/ Rosja a NATO
Polak kandydatem na stanowisko szefa Komitetu Wojskowego UE
Sandhurst: końcowe odliczanie
Rekordziści z WAT
Donald Tusk: Więcej akcji a mniej słów w sprawie bezpieczeństwa Europy
Wojskowy bój o medale w czterech dyscyplinach
Jakie wyzwania czekają wojskową służbę zdrowia?
Morska Jednostka Rakietowa w Rumunii
Wojna w świętym mieście, część trzecia
Wytropić zagrożenie
Wojna w świętym mieście, epilog
Szybki marsz, trudny odwrót
Kolejne FlyEye dla wojska
Active shooter, czyli warsztaty w WCKMed
Puchar księżniczki Zofii dla żeglarza CWZS-u
Przełajowcy z Czarnej Dywizji najlepsi w crossie
Operacja „Synteza”, czyli bomby nad Policami
Priorytety polityki zagranicznej Polski w 2024 roku
Lekkoatleci udanie zainaugurowali sezon
Ramię w ramię z aliantami
Wojna na detale
Więcej pieniędzy dla żołnierzy TSW
Od maja znów można trenować z wojskiem!
W Italii, za wolność waszą i naszą
Szpej na miarę potrzeb
NATO na północnym szlaku
Gunner, nie runner
NATO on Northern Track
25 lat w NATO – serwis specjalny
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
NATO zwiększy pomoc dla Ukrainy
W Rumunii powstanie największa europejska baza NATO
Morze Czarne pod rakietowym parasolem
Front przy biurku
Sprawa katyńska à la española

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO