Gdy Matador atakuje, Wislandia wkracza do akcji! Prowadzenie działań obronnych to główny element scenariusza „Pumy ’19”, która była częścią największych w tym roku manewrów w Polsce – „Dragon”. Na poligon w Orzyszu wyjechały między innymi czołgi Abrams i Leopard, strzelały armatohaubice Krab, a ich operacje osłaniały śmigłowce Mi-24 i W-3 Sokół.
Podczas tych ćwiczeń sztabowcy musieli koordynować działania żołnierzy z sześciu armii. Najważniejsze zadanie czekało Batalionową Grupę Zadaniową 15 Brygady Zmechanizowanej. To poddział giżyckiej jednostki, który na co dzień współpracuje z Batalionową Grupą Bojową NATO. Tworzą go żołnierze z 1 Batalionu Zmechanizowanego 15 Brygady, a wspierali ich przeciwlotnicy, saperzy, logistycy, wysunięci obserwatorzy, którzy naprowadzają ogień artylerii, a także kompania czołgów Leopard 2A5 z 1 Brygady Pancernej. Do działania zaangażowano także żołnierzy z 11 Pułku Artylerii.
– Ćwiczenie „Puma” to przede wszystkim test współdziałania i mobilności 15 Brygady Zmechanizowanej i Batalionowej Grupy Bojowej NATO. A nie ma lepszego sprawdzianu dla żołnierza niż działanie w warunkach bojowych – mówi gen. bryg. Norbert Iwanowski, dowódca zawiszaków i kierownik ćwiczeń.
Film: Battle Group Poland
W „Pumie” wzięli udział także sojusznicy. Oprócz gwardzistów z armii Stanów Zjednoczonych, Brytyjczyków, Chorwatów i Rumunów, którzy na co dzień stacjonują w Bemowie Piskim, na poligonie stawili się również żołnierze z 7 Brygady Zmechanizowanej z Czech. – W przyszłym roku będziemy pełnić dyżur w ramach Sił Odpowiedzi NATO pod dowództwem Polaków. Przyjechaliśmy na to ćwiczenie, aby zgrać nasze działania z Wojskiem Polskim – mówi por. Petr Ruchovsky, dowódca czeskiej kompani zmechanizowanej. – Przywieźliśmy ze sobą pojazdy BWP 2, a naszym zadaniem była walka na pierwszej linii obrony – dodaje.
Po pierwsze – współpraca
W sumie na Mazurach ćwiczyło około 1600 żołnierzy. Główną część ćwiczeń rozpoczął alarm. Zanim jednak Leopardy, Abramsy czy bojowe wozy piechoty opuściły koszary, konieczne było przygotowanie rejonów, z których będzie operowało wojsko. – Przede wszystkim teren musiał zostać rozpoznany i zabezpieczony. Po wprowadzeniu wojsk trzeba było zorganizować system ubezpieczeń bojowych, ochrony przed środkami napadu powietrznego, ochrony przed środkami masowego rażenia i odpowiednio go zamaskować – wyjaśnia gen. Iwanowski.
Kolejnym wyzwaniem było bezkolizyjne i płynne zajęcie wyznaczonych pozycji bojowych w warunkach ograniczonej widoczności. – To jedno z najtrudniejszych zadań, bo wiąże się z manewrem, podczas którego może pojawić się wiele przeszkód, zarówno tych związanych z ukształtowaniem terenu, jak i z działaniami przeciwnika. Dodatkowo manewr ten wymaga współdziałania z ogniwami układu pozamilitarnego – dodaje.
Wojsko sprostało temu zadaniu i wszystkie poddziały znalazły się na wyznaczonych pozycjach. Żołnierze rozpoczęli obronę rejonu odpowiedzialności, prowadząc działania opóźniające, po zatrzymaniu przeciwnika kontratakowali i odzyskali utracony teren.
Luzowanie i przerzut wojsk
Obrona i przejście do kontrataku to główne punkty „Pumy”, ale w programie ćwiczeń było także wiele innych manewrów taktycznych, m.in. tzw. luzowanie. Jeden z pododdziałów musiał przejąć rejon odpowiedzialności od drugiego, który potrzebował czasu, aby odtworzyć swoją zdolność bojową. Ponadto ćwiczący musieli ewakuować rannych z pola walki czy pokonać przeszkodę wodną. Rzekę bez problemy przepłynęły BWP-y, jednak w celu transportu innych pojazdów i samych żołnierzy saperzy rozstawili mosty BLG i udostępnili swoje amfibie.
Przez cały czas przerzut wojsk zabezpieczały śmigłowce i artyleria. – Nasze działanie jest ściśle związane z ukształtowanie terenu. Jesteśmy na Mazurach, a tu jest wiele jezior, cieków wodnych, musimy do perfekcji opanować poruszanie się w takich warunkach. Ma to też duże znaczenie, jeśli chodzi o samą taktykę. Dzięki zdolnościom do pokonywania takich przeszkód, możemy zaskoczyć przeciwnika i dotrzeć w miejsce, w którym nas się nie spodziewa – wyjaśnia mjr Piotr Półbratek, zastępca dowódcy 1 Batalionu Zmechanizowanego. – To prawdziwy test dla dowódców kompanii, bo to oni muszą opanować sytuację, udzielić pomocy, wezwać wsparcie, cały czas ochraniać miejsce, w którym doszło do nieplanowanych wydarzeń i jednocześnie prowadzić walkę – dodaje.
Major podkreśla, że współpraca na poligonie żołnierzy z wielu armii przebiegała dobrze. – Posługiwaliśmy się językiem angielskim, to już dla nas standard. Poza tym, wszystkie działania wojsk były zaznaczone na mapach za pomocą znaków taktycznych, a te w całym NATO są takie same – mówi. Wtóruje mu por. Benjamin Flanders z US Army. – Takie warunki działania nie są dla nas niczym nowym. Jesteśmy tu po to, aby zgrywać nasze pododdziały i na tym się koncentrujemy – dodaje.
Kadeci na poligonie
W Orzyszu pojawili się także kadeci Centrum Edukacji Mundurowej z Ełku, z którym współpracuje 15 Brygada Zmechanizowana. Uczniowie odgrywali rolę niezadowolonej ludności, która wszczynała zamieszki. – Chodziło nam o to, aby zrealizować scenariusz oparty o środowisko cywilne, którego działanie może mieć wpływ na wykonywane przez nas działania bojowe – wyjaśnia mjr Półbratek. Ochotnicy zostali także włączeni w system ochrony stanowiska dowodzenia. – To bardzo prawdopodobne, że podczas wojny czy konfliktu do wojska zgłoszą się osoby, które będą chciały włączyć się w obronę kraju. I właśnie taki scenariusz tu zrealizowaliśmy – zaznacza. W ten sposób żołnierze mogli sprawdzić, jak działają procedury wojskowe dotyczące współpracy z cywilami, a uczniowie (przyszli żołnierze czy funkcjonariusze służb) zdobyć nowe umiejętności.
Wojsko podczas „Pumy” spędziło w terenie kilka dni.
autor zdjęć: 15 GBZ, Battle Group Poland
komentarze