Scenariusz przebiegał jak w wypadku rzeczywistego konfliktu. Jednostki rozpoznania rozpoczynały działania, jeszcze gdy główne pododdziały przemieszczały się w rejon operacji. – Choć „Wostok ’18” to najbardziej spektakularne rosyjskie ćwiczenia od lat, to ich przeprowadzenie nie wydrenowało całego potencjału tamtejszych sił zbrojnych – pisze Andrzej Wilk z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Rosyjskie ćwiczenia „Wostok”, do których zaangażowano blisko 300 tys. żołnierzy, zyskały spektakularną oprawę medialną, a przez organizatorów zostały porównane do największych w okresie zimnej wojny manewrów „Zapad ’81”. Co ciekawe, równocześnie kanałami nieoficjalnymi Rosjanie sami podjęli działania na rzecz zdezawuowania rangi i skali „Wostoku”. Takie informacje spotkały się z ochoczym przyjęciem, szczególnie w Europie. Zachodnie gremia eksperckie mają zaś spore problemy z wytłumaczeniem, jakim cudem stojącą podobno na skraju gospodarczego załamania Rosję stać na tak kosztowną formę prężenia muskułów. W rozważaniach nad rzeczywistą skalą przedsięwzięcia zabrakło jednak miejsca na odnotowanie, że „Wostok ’18” to najbardziej widowiskowa część procesu szkolenia armii rosyjskiej, ale to zaledwie jeden jego element, podczas gdy ćwiczenia wojskowe trwają permanentnie we wszystkich regionach Federacji Rosyjskiej.
Gra liczbami
Ćwiczenia szczebla strategicznego prowadzone są w Rosji nieprzerwanie od połowy poprzedniej dekady, naprzemiennie na kolejnych kierunkach – wschodnim („Wostok”), centralnym („Cientr”), południowym („Kawkaz”) i zachodnim („Zapad” i „Tarcza Związku”, oba organizowane wspólnie z armią białoruską). Traktowane są przede wszystkim jako sprawdzian przygotowania sztabów na szczeblu związku operacyjnego (armia, korpus) i wyższym oraz zdolności do przemieszczania zgrupowań wojsk między teatrami działań wojennych. Szkolenie szczebla taktycznego, aczkolwiek najbardziej widowiskowe, nie stanowi ich istoty i de facto nie różni się od innych ćwiczeń poligonowych, niemających nad sobą szyldu ćwiczenia strategicznego.
„Wostok” od początku dekady odróżnia od pozostałych przedsięwzięć deklarowana liczebność, przekraczająca przyjęty w ramach tzw. środków budowy zaufania Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie poziom 12,5 tys. żołnierzy (standardowo przyjmowany na potrzeby ćwiczeń na pozostałych kierunkach strategicznych). Nie oznacza to, że liczbę uczestniczących w manewrach żołnierzy z założenia należy uznać za zawyżoną lub zaniżoną. Raczej można podejrzewać, że Rosjanie stosują tu coś na kształt kreatywnej księgowości, która w wypadku ćwiczeń w Europie i Azji Środkowej uwzględnia wyłącznie wybrane aspekty szkolenia poligonowego. Jeśli zaś chodzi o „Wostok”, wskazuje liczebność pododdziałów nie tylko bezpośrednio toczących symulowane starcie zbrojne na poligonach, lecz także podnoszących stany gotowości bojowej i wychodzących w rejony ześrodkowania oraz odpowiedzialnych za szeroko rozumiane zabezpieczenie działań. O ile zatem deklarowana liczebność „Wostoku ’10” na poziomie 20 tys. żołnierzy z jednego tylko okręgu wojskowego (wschodniego) nie dawała powodu do zastanowienia, o tyle już odsłona z 2014 roku, kiedy to było zaangażowanych 155 tys. żołnierzy ze Wschodniego i Zachodniego Okręgu Wojskowego, dała podstawy do podważania faktycznej liczby uczestników ćwiczeń „Kawkaz ’16” i „Zapad ’17”. Zważywszy na świeżą jeszcze pamięć rosyjskiej agresji zbrojnej przeciwko Ukrainie, tudzież bliskość wschodniej flanki NATO, w obu wypadkach zostały one uznane za bardzo zaniżone.
Tymczasem w związku z deklarowaną przez organizatorów „Wostoku ’18” liczbą 297 tys. żołnierzy, tysiąca samolotów, śmigłowców i bezzałogowców, 36 tys. różnego rodzaju pojazdów oraz 80 okrętów i jednostek zabezpieczenia mamy do czynienia z sytuacją odmienną – podaną liczebność uznano za zawyżoną. Zestawienie głównych uczestników ćwiczeń – wojsk Wschodniego i Centralnego Okręgu Wojskowego (łącznie sześć armii ogólnowojskowych oraz dwie lotnicze i obrony powietrznej), Floty Oceanu Spokojnego oraz Floty Północnej, zarówno liczby żołnierzy, jak i wyposażenia, pozwala jednak uznać podawane dane za wiarygodne. Kwestią otwartą pozostaje zaś liczebność pododdziałów zaangażowanych bezpośrednio w przedsięwzięcia poligonowe.
Biorąc pod uwagę sytuację z lat poprzednich, liczba ćwiczących na poligonach – także z racji ich wielkości – oscylowała w granicach 20–25% ogółu zaangażowanych żołnierzy. Uzyskana w ten sposób wielkość 60–75 tys. to i tak mniej niż w czasie „Zapadu ’81” (100 tys. sowieckich żołnierzy). Jednak „Wostok ’18” to i tak największe przedsięwzięcie szkoleniowe od zakończenia zimnej wojny. W odróżnieniu od poprzednich ćwiczeń szczebla strategicznego armii rosyjskiej były to pierwsze manewry o charakterze dwustronnym, w których starły się ze sobą wojska (faktycznie dowództwa) dwóch okręgów wojskowych. Nawet gen. Walerij Gierasimow, szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych FR, podkreślał, że nie są to zwykłe ćwiczenia na jednym kierunku strategicznym. Aczkolwiek uwagę obserwatorów przykuwało głównie starcie reprezentantów Centralnego i Wschodniego Okręgu Wojskowego (z gościnnym udziałem żołnierzy chińskich i mongolskich) na poligonie Cugoł w Zabajkalu, notabene samo w sobie będące gigantycznym przedsięwzięciem, angażującym na jednym poligonie 25 tys. żołnierzy, 7 tys. pojazdów oraz 250 statków powietrznych sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej.
Logistyka rządzi
O strategicznym rozmachu tych manewrów świadczą działania wspierające i zabezpieczające – do przerzutu wojsk wykorzystano ponad 60 składów kolejowych (łącznie 1,5 tys. wagonów i platform), 50 samolotów transportowych oraz kilkadziesiąt jednostek pomocniczych marynarki wojennej. Jednostki Floty Północnej z zaokrętowanymi żołnierzami brygady piechoty morskiej i brygady arktycznej w drodze do rejonów działania miały do pokonania 4 tys. mil, a te centralnego podporządkowania z europejskiej części Rosji – 7 tys. km. Na potrzeby ćwiczeń na liczącym 2,8 tys. km odcinku od Władywostoku do Anadyru na Czukotce oraz 3,5 tys. km od Ułan Ude do Pietropawłowska Kamczackiego została rozwinięta sieć łączności, w której stacjonarne linie wzmocniono systemami i stacjami polowymi (łącznie utworzono 150 polowych węzłów łączności). Przy dziewięciu poligonach (pięciu ogólnowojskowych oraz czterech lotniczych i obrony powietrznej) rozwinięto ponad 80 polowych składów materiałów pędnych i smarów oraz amunicji. Ogółem w manewry zaangażowano 36 tys. żołnierzy pododdziałów zabezpieczenia materiałowo-technicznego. Nawet jeśli się przyjmie, że wszystkie elementy manewrów były dużo wcześniej starannie przygotowane i przećwiczone, trudno podważyć zdolność armii rosyjskiej do przemieszczania zgrupowań wojsk pomiędzy teatrami działań wojennych i zabezpieczenia ich działań.
Wielka mobilizacja
Ćwiczenia „Wostok ’18” były kolejnym już w ostatnich latach przedsięwzięciem, w którym rosyjska armia szkoliła się kompleksowo z prowadzenia regularnej operacji militarnej. Zwraca uwagę, że tak jak w wypadku rzeczywistego konfliktu, pododdziały rozpoznania i walki radioelektronicznej przystępowały do działania jeszcze przed fazą aktywną, w okresie przemieszczania pododdziałów ogólnowojskowych i wsparcia do rejonów działań.
Na największą, jak dotychczas, skalę wykorzystano też odpowiedzialne za maskowanie operacyjne formacje, których pododdziały zostały rozwinięte na wszystkich poligonach wyznaczonych do przeprowadzenia manewrów (oprócz standardowych nadmuchiwanych wozów bojowych jednostki inżynieryjne wykorzystały także imitatory systemów S-300 i Iskander).
Istotny jest tu cywilny element manewrów. Po raz drugi (pierwszy raz miało to miejsce eksperymentalnie w 2016 roku) w strategicznych ćwiczeniach sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej zostało uwzględnione wykonanie planów mobilizacyjnych – w podmiotach administracyjnych na terenie ćwiczeń utworzono sztaby obrony, pięć największych dalekowschodnich przedsiębiorstw kompleksu obronno-przemysłowego rozpoczęło wykonywanie zadań w reżimie pracy czasu wojny, ogółem zmobilizowano 21 instytucji i ponad 4 tys. rezerwistów.
Skala zaangażowania
Niemniej jednak, choć to były największe i najbardziej spektakularne ćwiczenia od wielu lat, ich przeprowadzenie nie wydrenowało całego potencjału sił zbrojnych FR. We wrześniu 2018 roku różnej skali przedsięwzięcia szkoleniowe trwały praktycznie nieprzerwanie także na pozostałych kierunkach strategicznych. Na początku miesiąca po raz pierwszy od zakończenia zimnej wojny tamtejsze marynarka wojenna i siły powietrzne zorganizowały duże manewry we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego. Zaangażowano w nie 26 okrętów (w tym dwa podwodne) i jednostek pomocniczych oraz 34 samoloty (w tym dwa bombowce strategiczne) i śmigłowce, a jednym z elementów ćwiczeń był desant morski na wybrzeżu syryjskim.
Szczególną uwagę zwracają jednak rozpoczęte w pierwszym tygodniu września i kontynuowane już po zakończeniu „Wostoku ’18” ćwiczenia w obwodzie kaliningradzkim oraz na Krymie. Skalą zaangażowanych sił i środków nie odbiegają od „Zapadu ’17” i „Kawkazu ’16”. Oba zgrupowania zostały też wzmocnione – służba medyczna w obwodzie kaliningradzkim dostała pierwszy tego rodzaju w rosyjskiej marynarce szpital mobilny, z kolei na Krymie rozmieszczono trzeci już dywizjon obrony powietrznej wyposażony w systemy S-400.
Z perspektywy wschodniej flanki NATO na odnotowanie zasługują ćwiczenia jednostek 1 Armii Pancernej. Począwszy od 5 września na poligony, m.in. cyfrowe Mulino, wyruszały pododdziały elitarnych dywizji – 2 Tamańskiej Dywizji Zmechanizowanej i 4 Kantemirowskiej Dywizji Pancernej. Z kolei 17 września na 15 poligonach Południowego Okręgu Wojskowego rozpoczęły się manewry batalionowe – łącznie zaplanowano 30 przedsięwzięć dwustronnych z udziałem 45 tys. żołnierzy. Permanentne ćwiczenia lotnictwa i obrony powietrznej od początku września trwały także w największym lotniczo-rakietowym kompleksie poligonowym Kapustin Jar pod Astrachaniem.
Jeszcze dekadę temu zorganizowanie przez armię rosyjską manewrów o skali porównywalnej z „Wostokiem ’18”, z równoczesnym utrzymaniem intensywnego tempa szkolenia wojsk w pozostałych rejonach Rosji, mogłoby uchodzić za sensację (de facto ówczesne siły zbrojne nie byłyby do czegoś takiego zdolne), obecnie – mimo wywołanego zamieszania w mediach – należy je uznać za normę.
Co najmniej od lutego 2013 roku, kiedy rozpoczęły się pierwsze tzw. niezapowiedziane sprawdziany gotowości bojowej, rosyjskie wojsko jest w stadium permanentnych przygotowań do wojny, a przekraczanie kolejnych barier ilościowych i jakościowych nie wprowadza pod tym względem nowej jakości. Kwestią otwartą pozostaje, kiedy władze w Moskwie ponownie odczują potrzebę zbrojnego rozwiązania problemu, z którym nie radzą sobie innymi sposobami, a także, gdzie to nastąpi.
Andrzej Wilk jest głównym specjalistą do spraw wojskowych aspektów bezpieczeństwa międzynarodowego w Ośrodku Studiów Wschodnich, w którym pracuje od 1999 roku.
autor zdjęć: Vadim Savitsky, Alexey Ereshko/MO Federacji Rosyjskiej
komentarze