Żołnierze Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Republice Środkowoafrykańskiej rozpoczęli misję. Na pokładzie Herculesa z 33 Bazy Lotnictwa Transportowego dostarczyli z francuskiej bazy do Bangi, stolicy afrykańskiej republiki, pierwsze dziewięć ton ładunku.
Dwie załogi, w sumie 12 żołnierzy sił powietrznych, którymi dowodzą mjr Marcin Szubiński i kpt. Szymon Gajowniczek, są w drodze powrotnej do bazy francuskich sił powietrznych w Orleanie. Tam stacjonuje polski kontyngent. Gdy dotrą, będą mieli na koncie przelot na trasie ponad 10 tysięcy kilometrów.
Ze względu na zagrożenia, samolot na lotnisku w Republice Środkowoafrykańskiej przebywał tylko tyle czasu, ile potrzeba na wyładunek towarów i uzupełnienie paliwa. Przerwa techniczna i odpoczynek dla załogi zostały wyznaczone w innym – bezpiecznym afrykańskim kraju.
Jak mówi mjr pil. Sławomir Byliniak, dowódca PKW RŚA, na lotnisku w Bangi mieści się obóz dla dziesiątków tysięcy uchodźców. Zajęcie przez nich pasa startowego może uniemożliwić lądowanie lub start samolotu. W mieście co jakiś czas dochodzi do walk. – Mimo że lotnisko jest chronione przez żołnierzy francuskich, ryzyko ostrzału samolotów lub obiektów na nim jest spore – ocenia mjr Byliniak. Dodatkowym ryzykiem w tej części Afryki są częste zachorowania na malarię. Polscy żołnierze muszą regularnie przyjmować środki zmniejszające prawdopodobieństwo zakażenia.
Polski Kontyngent Wojskowy w Republice Środkowoafrykańskiej rozpoczął misję 1 lutego.
Żołnierze zostali zakwaterowani w hotelu na terenie bazy lotniczej Bricy koło Orleanu. Na terenie jednostki korzystają ze stacjonarnego kasyna. – Współpraca ze stroną francuską układa się bardzo dobrze. Dowództwo i personel bazy bardzo szybko reagują na nasze wszelkie potrzeby, oczekiwania i sugestie – zapewnia ppłk Piotr Walatek, rzecznik prasowy Dowództwa Operacyjnego RSZ.
Pierwszy lot do Afryki odbył się z małym opóźnieniem. Na dużym obszarze przelotów była zła pogoda. Utrudnieniem w planowaniu misji jest także czasochłonne uzyskanie pozwoleń na przelot samolotu nad wybranymi państwami. W zależności od kraju, w którym załatwia się sprawę, trwa to od kilku do nawet kilkunastu dni.
O rodzaju przewożonego ładunku decydują sztaby armii francuskiej. One, wspólnie z naszymi załogami, opracowują plany lotów. Gospodarze bazy zajmują się również przygotowaniem ładunków. Za bezpieczne umieszczenie go w ładowni samolotu odpowiada już polski personel.
Kiedy samolot wykonuje lot nad Afryką, pozostali żołnierze kontyngentu też mają pełne ręce pracy. Część zajmuje się planowaniem i organizacją kolejnych operacji powietrznych. Są analizowane zadania, przygotowuje się niezbędną dokumentację, uzyskuje zgody na przeloty. Żołnierze z obsługi technicznej szkolą się z procedur obowiązujących w bazie. Ma to ułatwić wykonywanie przyszłych zadań i pozwoli na korzystanie z francuskiego sprzętu.
Głównym zadaniem kontyngentu jest wzmocnienie misji wojsk francuskich „Sangaris”, która polega na udzielaniu pomocy Misji Międzynarodowego Wsparcia Sił Afrykańskich w Republice Środkowoafrykańskiej (MISCA), prowadzonej z mandatu ONZ przez Unię Afrykańską. Zadanie wynika także z partnerstwa strategicznego, podpisanego przez nasze kraje. Przykładem podobnej współpracy jest inna misja prowadzona wspólnie z żołnierzami Francji – w Mali.
Misja polskiego kontyngentu ma trwać do końca kwietnia. Polacy wykonają w tym czasie kilka lotów do stolicy afrykańskiej republiki.
autor zdjęć: Armée de l'air
komentarze