Umiejętności żołnierzy są niezwykle ważne, ale liczy się przede wszystkim praca zespołowa.
W ostatnich dniach maja na poligonie w Wędrzynie zwiadowcy rozegrali zawody użyteczno-bojowe o puchar dowódcy generalnego rodzajów sił zbrojnych. W kilkudniowych zmaganiach, w tym w rywalizacji w strzelaniu sytuacyjnym i na długich dystansach, prowadzeniu obserwacji, pokonywaniu niezwykle wymagającego toru „francuskiego”, przepraw wodnych oraz dwudniowej, wyjatkowo ciężkiej pętli taktycznej zwyciężył zespół 12 Dywizji Zmechanizowanej, prowadzony przez por. Szczepana Tierentiewa.
W nowej formule, bo w tym roku zamiast drużyn startowały plutony, szczególnym wyzwaniem było dowodzenie zespołami, rozkładanie ich sił na liczącej około 80 km pętli.
Por. Tierentiew, od lat znakomity sportowiec w biegach na orientację i patrolowych, w rywalizacji zwiadowców był znany jako „król czwartych miejsc”. Radość była więc wielka! Nie ukrywa, że gdy dowiedział się o sukcesie w środku nocy, po obliczeniu wyników, nie mógł już spać do rana.
Rankiem porucznik chętnie o nim mówił: „Zwyciężył cały pluton, bo choć wydawał się zlepkiem indywidualności, działał jak jedna sprawna maszyna. Chciałoby się wszystkich żołnierzy wymienić i im podziękować, ale gdy już trzeba wybierać, to niezastąpiony był mój zastępca, weteran zawodów st. kpr. Piotr Kulczyński, siła napędowa zespołu. Podporę stanowili również weterani zmagań rozpoznawczych, st. szer. st. szer. Andrzej Grelewski, Emilian Trela, Karol Czerwiński i Dawid Zblewski.
Nie ustępowała im drużyna st. kap. Radosława Flisika, w niej st. szer. Marcin Kutra oraz st. szer. Adam Garbowski, którzy jako jedyny zespół wykryli wszystkie cele i precyzyjnie określili ich położenie. Wygranie tej ważnej konkurencji pozwoliło uwierzyć nam wszystkim w zwycięstwo. Przed pętlą taktyczną prowadziliśmy jednym punktem. Ten jeden punkt zmobilizował wszystkich do szaleńczego wyścigu, słowa stały się zbędne, nikt nie szczędził wysiłku, potu, ale przede wszystkim nóg. Czuliśmy oddech przeciwników na plecach, lecz nie oddaliśmy prowadzenia aż do mety. Co było najtrudniejsze? Czekanie na wyniki!”.
autor zdjęć: Piotr Bernabiuk