Większość naszych bojowych wozów piechoty jest starsza niż żołnierze, którzy nimi jeżdżą. I wszystko wskazuje na to, że na następcę BWP-1 przyjdzie jeszcze kilka lat poczekać.
en wóz był przestarzały już u schyłku Układu Warszawskiego, dlatego pod koniec lat osiemdziesiątych w Wojsku Polskim zaczęto go zastępować konstrukcją nowszą. BWP-1, czyli bojowy wóz piechoty, bo o nim mowa, to konstrukcja z lat sześćdziesiątych XX wieku. W wyposażeniu armii polskiej znalazł się w roku 1974. Miał zastąpić SKOT-a (średni kołowy opancerzony transporter). Ostatnich 100 pojazdów kupiliśmy w 1988 roku. Potem pojawiły się pierwsze BWP-2, nowocześniejsze, o odmiennym uzbrojeniu. Wraz z upadkiem bloku wschodniego ich import szybko jednak wstrzymano i polskie wojska zmechanizowane zostały z BWP-1.
Ćwierć wieku później i 16 lat od wejścia do NATO sytuacja ta wciąż się nie zmieniła. Programy modernizacji wozów nie zostały urzeczywistnione. Nie pozostało nic innego, jak zapisać w dokumentach, że okres eksploatacyjny zostaje wydłużony z 30 do 45 lat. W przyszłości leciwe bojowe wozy piechoty planuje się zastąpić nową konstrukcją, która ma powstać w ramach programu „Borsuk”. Jego założenia są jednak tak ambitne, że wydają się wręcz nierealne.
Koszula bliższa ciału
BWP to pojazd dla piechoty zmechanizowanej. Na ogół każda drużyna ma własny wóz, który służy jej za środek transportu na polu walki, a także wspiera ją ogniem broni pokładowej po spieszeniu. Idea, według której konstruuje się te pojazdy, wiąże się z chęcią zespolenia w walce czołgów i piechoty, tak aby wzajemnie wspierały się na placu boju. Żołnierze muszą mieć zatem wóz, który potrafi nadążyć za czołgami, także w trudnym terenie. Jego opancerzenie i uzbrojenie jest wyraźnie słabsze niż czołgu, jednak wystarczające do walki z innymi BWP, transporterami oraz piechurami przeciwnika. Ponadto dzięki przeciwpancernym pociskom kierowanym wóz ma środki do samoobrony w razie napotkania broni pancernej nieprzyjaciela.
Pierwsze BWP pojawiły się w latach sześćdziesiątych XX wieku, a w ostatniej dekadzie zimnej wojny do arsenałów wprowadzono pojazdy kolejnej generacji. Niestety, Wojsko Polskie nie zdążyło się wówczas przezbroić w nowszy model. Potem przez wiele lat nie nadgoniliśmy tego opóźnienia. Pojawiło się wprawdzie kilka propozycji, czy to nowego bojowego wozu piechoty (np. BWP-2000), czy też modernizacji BWP-1 (ostatnią był program „Puma”), ale żadna z nich nie została nawet skierowana do realizacji. Tymczasem w 2002 roku podpisano umowę na dostawy tzw. kołowych transporterów opancerzonych. Pod skrótem KTO krył się faktycznie nowy bojowy wóz piechoty, bo rosomaki z armatami kalibru 30 mm według norm są klasyfikowane właśnie w ten sposób. Taktyka użycia wozów kołowych jest jednak nieco odmienna niż klasycznych, gąsienicowych BWP. Te ostatnie mogą towarzyszyć czołgom niemal w każdych warunkach, lepiej radząc sobie w trudnym terenie, ale ceną jest mniejsza tzw. mobilność operacyjna.
W siłach zbrojnych powstał więc spór, czy rosomaka można traktować jako nowy, przyszłościowy model bojowego wozu piechoty dla całych wojsk lądowych. Tym bardziej że zarówno w planach sprzed dekady, jak i dzisiaj w ten typ wozu planuje się przezbroić tylko trzy brygady zmechanizowane. Tymczasem Wojsko Polskie ma, według etatów, trzy brygady pancerne i osiem brygad zmechanizowanych, choć nie wszystkie z nich formalnie tak się nazywają (jest jedna brygada zmechanizowana zwana… pancerną, jedna górską, a jeszcze jedna brygadą obrony wybrzeża). Jak zatem widać, ponad dwie trzecie z istniejących dziś związków taktycznych nie będzie beneficjentem programu „Rosomak”.
Skoro rosomaka uznano za wóz dla brygad o zwiększonej mobilności, niemających docelowo pojazdów gąsienicowych, to jaki ma trafić do pozostałych, nadal korzystających właśnie z gąsienic? W programie modernizacji na lata 2009–2018 nie zaprzątano sobie jeszcze tym zbytnio głowy.
W programie na lata 2013–2022 natomiast już się to wyraźnie zmieniło. W „Priorytetowych zadaniach modernizacji technicznej Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej w ramach programów operacyjnych” znalazło się 14 kluczowych dziedzin. Jako czwartą wymieniono „modernizację wojsk pancernych i zmechanizowanych”. Chodzi o „osiągnięcie zdolności operacyjnej pododdziałów i oddziałów zmechanizowanych do prowadzenia działań w zmieniającym się środowisku pola walki. Celem programu jest zastąpienie w pierwszej kolejności wysłużonych i wyeksploatowanych wozów bojowych BWP-1 i czołgów rodziny T-72 nowymi opancerzonymi wozami bojowymi zbudowanymi w oparciu o uniwersalną modułową platformę gąsienicową (UMPG), która będzie również bazą dla gamy pojazdów specjalistycznych. Koszt programu do 2022 r. wynosi ok. 8648,2 mln zł”.
Przy czym koszty związane z tym programem będą ponoszone dopiero w latach 2017–2018 i będzie on najpóźniej rozpoczęty spośród wszystkich 14 zasadniczych przedsięwzięć. Na bazie UMPG mają powstać dwie podstawowe odmiany pojazdu: lżejsza, jako BWP o kryptonimie „Borsuk”, oraz cięższa, czyli lekki czołg o kryptonimie „Gepard”.
Plany i jeszcze raz plany
Jeszcze niedawno sądzono, że nowy BWP, według przyjętego przez rząd w 2013 roku harmonogramu, będzie można zamówić już w 2017 roku. Być może byłoby to nawet możliwe, gdyby nie to, że ma on zostać opracowany od podstaw przez krajowy przemysł zbrojeniowy. Projekt jest wspierany finansowo przez Ministerstwo Obrony Narodowej za pośrednictwem Narodowego Centrum Badań i Rozwoju (NCBiR). 3 września 2014 roku Centrum ogłosiło rozstrzygnięcie konkursu na opracowanie nowego, pływającego, bojowego wozu piechoty. Wskazano, aby gotowy do produkcji pojazd powstał w ciągu 36 miesięcy. Jego opracowaniem ma się zająć konsorcjum pod kierownictwem Huty Stalowa Wola SA.
Pozostaje zagadką, kto sformułował takie wymagania czasowe. Jest bowiem niemożliwe, aby w ciągu trzech lat opracować BWP od podstaw, a następnie wszechstronnie go przetestować. Dlatego bardzo szybko nieco urealniono ten wymóg. Jesienią 2014 roku podpisano umowę na opracowanie i przebadanie borsuka w ciągu 60 miesięcy. NCBiR na ten cel przekaże konsorcjum HSW SA 75 mln zł. Prototyp powinien się pojawić jesienią 2017 roku i przez kolejne dwa lata przejść wszystkie konieczne próby oraz badania. W 2019 roku ma zatem być już sprawdzony wyrób, gotowy do produkcji seryjnej.
Wyrażenie „nieco urealniono” nie zostało tu użyte przypadkowo. Jeśli spojrzeć na współczesne, nowoczesne BWP, to widać, że okres od fazy koncepcyjnej do osiągnięcia przez nie stadium gotowego, zadowalającego użytkownika wyrobu jest nieporównywalnie dłuższy niż pięć lat. Niemcy potrzebowali trzech lat na budowę demonstratora pumy, kolejnych dwóch na skompletowanie prototypów do testów i następnych trzech na wykonanie pierwszych wozów zbliżonych do wariantu docelowego. Fazę testową zakończyli dziewięć lat po wykonaniu pierwszego demonstratora i 12 lat po podpisaniu wstępnego kontraktu. Tyle że Niemcy mają olbrzymie doświadczenie w konstruowaniu takich pojazdów, nieporównywalne zaplecze przemysłowe, liczne patenty. Program miał też zupełnie inny budżet. W Polsce nigdy jeszcze nie opracowano zaś samodzielnie i od podstaw żadnego bojowego wozu piechoty czy czołgu. Nigdy też taka konstrukcja nie była produkowana seryjnie przez nasz przemysł inaczej niż dzięki licencjom zagranicznym.
Czy Niemcy nie pracowali za długo nad pumą? Szwedzi dla swego CV-90 potrzebowali pięciu lat, by ukończyć prototypy. I kolejnych trzech, by rozpocząć produkcję seryjną, i znowu trzech, zanim wozy trafiły do linii. Jednak to dotyczyło znacznie prostszej konstrukcji niż ta, z którą dziś mamy do czynienia, bo pierwsze szwedzkie wozy mało już przypominają najnowsze odmiany CV-90.
Znacznie gorzej poszło Koreańczykom. Potrzebowali pięciu lat na serię prototypów K-21 i kolejnych dwóch, żeby trafiły one na testy do armii. Kontrakt na produkcję seryjną zawarto dziewięć lat od podpisania listu intencyjnego. Ruszyła ona po kolejnym roku. Wkrótce się jednak okazało, że ten wóz nie spełnia wymagań wojska i konieczne jest jego przeprojektowanie.
Jeśli zatem za punkt wyjścia przyjąć doświadczenia innych państw, niewielkie są szanse, aby do roku 2022 Wojsko Polskie rzeczywiście doczekało się seryjnych borsuków w linii. W tym czasie najmłodsze BWP-1 będą już miały średnio po niemal 40 lat.
W oficjalnych deklaracjach często pada stwierdzenie, że nie mamy w Polsce możliwości samodzielnego opracowania bojowego samolotu wielozadaniowego oraz skomplikowanego efektora (czyli rakiety) na potrzeby programów obrony przeciwlotniczej, takich jak „Wisła” czy „Narew”. Skąd zatem pomysł, że możemy samodzielnie opracować bojowy wóz piechoty, a nawet lekki czołg? Oczywiście ze wsparciem technologicznym potentatów zachodnich. Tyle że ci są raczej zainteresowani sprzedażą nam gotowego wyrobu, na prawach licencji, a nie dzieleniem się szczegółowymi rozwiązaniami konstrukcyjnymi przy powstaniu polskiego pojazdu, który stanie się konkurencją dla ich własnych wozów. Trzeba też pamiętać, że najważniejsze nie jest opracowanie „jakiegoś wozu”, lecz zbudowanie dobrego i nowoczesnego BWP, który będzie zadowalającym narzędziem walki dla polskiej piechoty zmechanizowanej. Jeśli konsorcjum HSW SA sprosta temu wyzwaniu, będzie to największy sukces polskiego przemysłu zbrojeniowego w jego całej dotychczasowej historii.
Dwa w jednym
Założenia konstrukcyjne są równie ambitne jak plany czasowe. Oficjalnie szczegółowe wymagania dla borsuka nie są jawne. Nawet jednak te parametry, które podano do publicznej wiadomości, budzą kontrowersje. Najwięcej z nich dotyczy wymogu pływalności. Ogranicza on poważnie konstruktorów, bo taki wóz nie może być za ciężki i za dobrze opancerzony. Liczba sensorów, które da się zamontować w pojeździe, oraz sposób i miejsce ich montażu także będą determinowane kwestiami wyporności oraz stabilności konstrukcji w wodzie.
Dziś nie ma na świecie żadnego nowoczesnego bojowego wozu piechoty, który łączyłby w sobie solidną ochronę z pływalnością oraz akceptowalną masą. Widać, że polscy planiści chyba zapatrzyli się na koreański K-21, który miał pływać. Ów wymóg przerósł jednak, przynajmniej na razie, jego twórców (dwa K-21 zatonęły) i, jak już stwierdzono, wóz wymaga przeprojektowania.
Ukryty problem
Paradoks związany z borsukiem polega na tym, że program jego budowy jest jednocześnie i poważnie spóźniony, i przedwczesny. Małe są szanse, aby do 2022 roku seryjne wozy pojawiły się w jednostkach liniowych. A to oznacza, że jeszcze przez wiele lat nasza piechota zmechanizowana będzie pod tym względem przeraźliwie przestarzała, a jej możliwości bojowe przez to poważnie ograniczone. Nie wolno tego bagatelizować – piechota zmechanizowana to podstawa naszych wojsk lądowych. A przecież nie jest powiedziane, że program zakończy się sukcesem i borsuk zadowoli zamawiającego.
Dobrze, że mamy już jeden nowoczesny BWP w naszej armii, czyli rosomaka. Można go bowiem traktować jako pewną alternatywę w razie porażki borsuka (choć oba programy łączy kwestia docelowego uzbrojenia w wieżę bezzałogową).
A dlaczego jest to program przedwczesny? Nowy BWP musi być wozem iście interdyscyplinarnym. Kompatybilnym od początku z założeniami programów takich jak „Tytan”, „C4ISR”, „Mikro-BSL”. Prace nad nim powinny zostać poprzedzone dogłębnymi analizami docelowego modelu drużyny i kompanii piechoty, jej wyposażenia, stawianych zadań. Ponad dekadę temu kupiono rosomaka, nie mając systemu. Skutki tego odczuwamy do dziś. Nie wolno nam popełnić tego błędu ponownie, w wypadku borsuka. Miejmy nadzieję, że czasu wystarczy.
Wóz do zadań specjalnych Borsuk o masie własnej około 25 t będzie pływał, ale jednocześnie dysponował solidną ochroną bierną, w tym przed minami, improwizowanymi urządzeniami wybuchowymi czy granatnikami przeciwpancernymi. Ma być odporny od czoła na ogień armat kalibru 30 mm. Przed ppk natomiast będą go chronić aktywne systemy samoobrony. Wóz zostanie wyposażony w zaawansowany system obserwacji dziennej i nocnej oraz uzbrojony w 30-milimetrową armatę szybkostrzelną, sprzężony z nią karabin maszynowy, a także zestaw pocisków Spike do samoobrony przed czołgami. Bezzałogowa wieża mieszcząca to całe uzbrojenie ma zostać opracowana przez Hutę Stalowa Wola SA (będzie również do rosomaków; jej makietę pokazano na zeszłorocznym MSPO). Sercem borsuka powinien być nowoczesny silnik dużej mocy (700–800 KM), zblokowany z automatyczną skrzynią biegów, zawieszenie zaś będzie najpewniej hydropneumatyczne. Wóz powinien przewozić co najmniej sześciu żołnierzy desantu, każdy z wyposażeniem osobistym i systemem walki indywidualnej Tytan. Potencjał modernizacyjny, w tym otwarta architektura systemów elektronicznych, musi być znaczny. |
autor zdjęć: Tomasz Mielczarek/7 BOW