KROPLÓWKA DLA POLITYKI

Czy kryzys na Ukrainie wzmocni wspólną politykę zagraniczną Unii Europejskiej, tak jak kryzys finansowy zacieśnił integrację gospodarczą?

Przynależność do NATO i poczucie, że Europa jest bezpieczna, nie sprzyjały dotychczas ożywieniu wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony. Jej postulaty ładnie wyglądają na papierze, gorzej jest z wprowadzaniem ich w życie. Krytycznie ocenili ją posłowie do Parlamentu Europejskiego, którzy w jednym ze sprawozdań na jesieni 2013 roku napisali, że odnotowują „z coraz większym zaniepokojeniem niedostateczną zdolność UE do reagowania na kryzysy międzynarodowe skutecznie i w odpowiednim czasie” oraz że ubolewają nad „niedawnymi operacjami w Libii i Mali, które ukazały brak postępu na drodze prawdziwie wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony”. Rozbieżności wśród państw Unii wystąpiły także podczas kolejnego konfliktu – w Syrii. Wielka Brytania i Niemcy opowiedziały się przeciwko zbrojnej interwencji, a Francja zadeklarowała udział w misji wojskowej.

Konflikt na Ukrainie pokazał, jak złudne było nasze poczucie bezpieczeństwa. Nie brak ostrzeżeń, że zagrożona powinna czuć się nie tylko Europa Wschodnia, lecz cała Unia. Pytanie, czy tym razem wspólnota 28 państw potrafi wznieść się ponad narodowe egoizmy, dotychczasowe podziały i różnice. Na razie niewiele na to wskazuje, choć nałożenie na Rosję sankcji należy uznać za pewien postęp. Restrykcje obejmują embargo na broń, ograniczenia przepływu kapitału, technologii i sprzętu podwójnego zastosowania. Z powszechną krytyką spotkało się stanowisko Francji, która zapowiedziała, że wywiąże się z kontraktu i dostarczy Moskwie pierwszy mistral, dostawa zaś drugiego okrętu, planowana na jesień 2015 roku, zależy od „rozwoju sytuacji politycznej”.

Zgoła inaczej postąpił rząd niemiecki, który cofnął pozwolenie wydane koncernowi zbrojeniowemu Rheinmetall na dostawę dla rosyjskiej armii nowoczesnego centrum szkolenia bojowego. Centrum dowodzenia, wyposażone w laserowe symulatory najnowszej generacji oraz komputerowe systemy oceny zdolności bojowej uczestników manewrów, miało zostać zainstalowane w tym roku na poligonie w Mulinie w pobliżu Niżnego Nowogrodu. Rocznie mogłoby się tam szkolić 30 tys. rosyjskich żołnierzy wojsk pancernych i piechoty.

Działania instytucji unijnych osłabia konieczność uzyskania dla każdej inicjatywy poparcia wszystkich państw członkowskich. Gdy są rozbieżne stanowiska, znacznie wydłuża się czas podjęcia decyzji. Niekiedy przyjęcie wspólnego stanowiska uniemożliwiają sprzeczne interesy. Dla Grecji, Hiszpanii czy Portugalii bezrobocie wśród młodzieży jest ważniejsze niż los demokracji na Ukrainie. Wielka Brytania zmaga się z antyunijnymi nastrojami społecznymi oraz szkockim referendum niepodległościowym. Dla Francji priorytetem jest stabilizacja sytuacji w Syrii, w Afryce Subsaharyjskiej oraz w byłych koloniach, w tym w Republice Środkowoafrykańskiej.

Kraje skandynawskie i nadbałtyckie, wspierające Ukrainę na drodze ku demokracji, nie mają ani odpowiednich funduszy, ani możliwości skutecznego nacisku na Brukselę. Czechy, Słowacja i Węgry podchodzą natomiast z dystansem do działań, które godziłyby w interesy Rosji.

Zazwyczaj, gdy Europejczycy decydują się na interwencję militarną, nie jest to wspólna misja. Kiedy w 2011 roku Francuzi postanowili zapobiec islamskiej dyktaturze i podjęli operację zbrojną w Mali, nie skorzystali z pomocy polsko-francusko-niemieckiej grupy bojowej, choć ta pełniła wówczas półroczny dyżur. Nie dla wszystkich polityków jest to problem. Niektórzy uważają, że siłą Europy jest dyplomacja. Włochy, które 1 lipca 2014 roku objęły prezydencję w Unii, zagrożenia widzą z kolei w Afryce, skąd przybywają nielegalni imigranci.

Jastrzębie w Unii

Polska od początku jest w awangardzie państw, które chcą we wspólną politykę bezpieczeństwa i obrony tchnąć nowego ducha. Wspólnie z Wielką Brytanią, Szwecją i trzema krajami bałtyckimi mamy opinię unijnych jastrzębi. Razem z Francją, Niemcami, Włochami i Hiszpanią apelowaliśmy do szefowej dyplomacji UE Catherine Ashton o stworzenie stałego dowództwa operacyjnego UE w ramach wzmocnionej współpracy zainteresowanych państw Unii. Według wojskowych, jego brak spowalnia powoływanie unijnych operacji. Pomysł torpeduje Londyn, który obawia się dublowania struktur NATO. Również w 2011 roku, w trakcie prezydencji polskiej, nie udało się wzmocnić struktur dowódczych planowania oraz prowadzenia misji i operacji wojskowych, mimo że propozycje polskie poparły Niemcy i Francja.

Warto się zastanowić, w jakim stopniu konflikt na Ukrainie wpłynie na zmianę podejścia krajów UE do wspólnej obrony. „Wydarzenia na Ukrainie unaoczniły wyzwania związane z naszym najbliższym sąsiedztwem. Widzimy potrzebę wyciągnięcia z nich wniosków. Dla wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony UE szczególnie ważne wydaje się zwiększenie praktycznej zdolności do monitorowania kryzysów i do reagowania na nie”, powiedział Marcin Kaźmierski, dyrektor Departamentu Polityki Bezpieczeństwa Międzynarodowego MON. I podkreślił, że „wsparcie Unii dla Ukrainy powinno mieć charakter kompleksowy, z wykorzystaniem dostępnych unijnych narzędzi – politycznych, finansowych i gospodarczych, jak również w zakresie wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony”.

Ważnym elementem tego wsparcia będzie uruchomienie we wrześniu 2014 roku cywilnej misji unijnej, mającej na celu reformę ukraińskiego sektora bezpieczeństwa. Polska, obok Szwecji i Wielkiej Brytanii, była jednym z inicjatorów tej misji i będzie w niej uczestniczyć. Jednak, jak podkreśla dyrektor Kaźmierski, „dla powodzenia wsparcia UE dla Ukrainy ważne będzie zaangażowanie wszystkich państw członkowskich”. Tymczasem pomysł nie bardzo podobał się Niemcom, którzy przestrzegali, że unijna misja na Ukrainę może podważać działania obserwatorów OBWE, a Moskwa może ją uznać za kolejny zapalny punkt we wzajemnych stosunkach.

Zmiana priorytetów

Szczyt Unii Europejskiej w grudniu 2013 roku, poświęcony wspólnej polityce bezpieczeństwa i obrony, odbywał się w innej rzeczywistości, bo na ukraińskim Majdanie protesty nabierały dopiero rozpędu. Wówczas sporo mówiono między innymi o wspólnych projektach zbrojeniowych, wspólnych zakupach i specjalizacjach, które miały pozwolić uniknąć kosztownego dublowania uzbrojenia. Szczyt przyjął cztery wielonarodowe programy. „Ich wdrożenie jest procesem długofalowym, rozłożonym na półtora roku – do czasu kolejnej debaty szefów państw i rządów na temat obronności Unii Europejskiej, zaplanowanej na połowę 2015 roku”, wyjaśniał dyrektor Kaźmierski.

„Prace nad wdrożeniem czterech kluczowych programów rekomendowanych przez Radę Europejską – bezzałogowych systemów powietrznych, tankowania w powietrzu, rządowej łączności satelitarnej i obrony cybernetycznej – są w różnym stopniu zaawansowania. Polska jest zaangażowana w prace nad nimi. Liczymy, że przyniosą one efekt, pozwalając w sposób łatwiejszy i tańszy uzyskać zdolności niezbędne dla bezpieczeństwa wszystkich państw Unii”, dodał dyrektor Kaźmierski.

O ile jeszcze kilka miesięcy temu głównym punktem ciężkości była konsolidacja europejskiego przemysłu obronnego, o tyle dziś takimi punktami są grupy bojowe, wspólna budowa zdolności, działalność Europejskiej Agencji Obrony. O tym nieco zmienionym podejściu i polskich nadziejach na aktywną włoską prezydencję na tym polu mówił minister obrony Tomasz Siemoniak w czasie wizyty w Rzymie pod koniec lipca.

Współpraca albo fuzja

Zachodnioeuropejski przemysł zbrojeniowy ma trudności spowodowane z jednej strony redukcją wydatków państw NATO na obronę (Polska jest wyjątkiem – nasze nakłady na uzbrojenie rosną, ostatnio z 1,95 do 2% PKB), z drugiej zaś znacznymi restrykcjami w eksporcie broni na Bliski Wschód i do innych regionów nękanych konfliktami zbrojnymi. UE zniosła zakaz eksportu broni na Ukrainę, zezwolono także na sprzedaż technologii wojskowej i wyposażenia. To olbrzymi rynek i duży kawał tortu do podziału. Sporo czasu minie jednak, zanim usłyszymy o pierwszych kontraktach. Wiele firm europejskich byłoby zapewne zainteresowanych współpracą z przedsiębiorstwami ukraińskimi, które są zdolne do modernizacji sprzętu rosyjskiego wykorzystywanego w Afryce i centralnej Azji. Współpraca to jedna droga, aby przetrwać na coraz bardziej konkurencyjnym rynku, inną są fuzje. Ostatnio niemiecki koncern zbrojeniowy Krauss-Maffei Wegmann (KMW) postanowił połączyć się na przykład ze swoim francuskim rywalem Nexterem. Nowa spółka będzie największym w Europie producentem czołgów i transporterów opancerzonych z obrotami 2 mld euro rocznie i zatrudniającą 6 tys. ludzi.

Małgorzata Schwarzgruber

autor zdjęć: Militarium Studio





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO