Na Gotlandii wrze. Wyspę zalał nielegalny strumień broni, a przebywający tam obcokrajowcy są zastraszani. Sytuację muszą opanować siły ONZ. Pierwszy do akcji wkroczył zespół okrętów, na którego czele stoi ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki”. Tak rozpoczęła się najważniejsza część ćwiczeń „Northern Coasts 2013”.
Okręty natowskiego zespołu zostały wzmocnione trzema jednostkami z Danii, a także polskim niszczycielem min ORP „Czajka”. Do akcji wkroczyły w piątek. Pracują nieprzerwanie od przeszło 60 godzin. – Nasze zadanie polega na zapewnieniu bezpieczeństwa międzynarodowej grupie okrętów, która zgodnie z mandatem ONZ zmierza do tego rejonu – tłumaczy kmdr por. Piotr Sikora, dowódca Stałego Zespołu Sił Obrony Przeciwminowej NATO Grupa 1. Załogi miały oczyścić z min szlaki prowadzące na Gotlandię. To żmudna i czasochłonna praca. A czasu tym razem było wyjątkowo mało. – Zdajemy sobie sprawę z rozwoju wydarzeń na Gotlandii, ale mamy także świadomość, że bezpieczeństwo okrętów koalicji zależy od dokładności naszych działań – przyznał kmdr por. Sikora.
Według scenariusza ćwiczeń, w regionie doszło do konfliktu dwóch fikcyjnych państw, które zajmują terytorium odpowiadające Szwecji. Bezpośrednią przyczyną stało się odkrycie na północnym Bałtyku złóż surowców mineralnych. Obydwa kraje roszczą sobie do nich pretensje. W dodatku na północnym Bałtyku uaktywniły się grupy terrorystyczne. – Sytuacja humanitarna w rejonie Gotlandii z każdym dniem się pogarsza. Przemyt broni i ludzi narasta, a zastraszanym obcokrajowcom nie pozwala się na opuszczenie wyspy – zaznacza kpt. mar. Piotr Wojtas, oficer prasowy natowskiego zespołu.
Siły ONZ mają nie dopuścić do wojny. Muszą zapewnić bezpieczeństwo żeglugi w tej części Bałtyku, ale też dotrzeć na Gotlandię z pomocą humanitarną. W scenariuszu ćwiczenia przewidziana została też ewakuacja ludności z zagrożonych terenów.
„Northern Coasts 2013” – to jedno z największych ćwiczeń odbywających się na Morzu Bałtyckim. Bierze w nim udział 40 okrętów, dziesięć samolotów i helikopterów, a także dwa i pół tysiąca marynarzy oraz żołnierzy z kilkunastu krajów NATO. – Podobne manewry mają na celu zgrywanie międzynarodowych sił. Marynarze muszą utrzymywać najwyższy stopień wyszkolenia. A wszystko po to, by zapewnić spokój i bezpieczeństwo na morzu – podkreśla kpt mar. Wojtas. Tylko na Bałtyku każdego dnia przebywa od dwóch do trzech tysięcy różnego rodzaju jednostek. Większość z nich to statki transportujące różnego rodzaju towary i surowce. Co roku w polskich portach przeładowywane jest blisko 50 ton ładunków. Wszelkie, nawet najdrobniejsze zakłócenia żeglugi mogą prowadzić do destabilizacji gospodarki i rynków finansowych.
autor zdjęć: Piotr Wojtas
komentarze