Desant psa bojowego ze spadochronem z wysokości 6500 tys. metrów? Do takich zadań są gotowe m.in. czworonogi z Jednostki Wojskowej Komandosów. A jest to możliwe dzięki „Domelowi”, który nie tylko opracował dla nich system szkolenia, ale i specjalną aparaturę tlenową. Czy to sprawi, że żołnierz zostanie laureatem nagrody Buzdygan Internautów?
Przyznaje, że przez kilkanaście lat służby w Zespole Bojowym Komandosów (JW 4101) osiągnął wszystko, co zamierzał. Sześciokrotnie wyjeżdżał na misję do Iraku i Afganistanu, brał udział w operacji odbijania zakładników o kryptonimie „Sledgehammer”, za co został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Krzyża Wojskowego. Kiedy w Jednostce Wojskowej Komandosów rozpoczął się program K9, „Domel” od razu wiedział, że to coś dla niego. – Po latach służby chciałem coś zmienić, a że psy od zawsze były mi bliskie, postanowiłem zaangażować się w tworzenie programu dotyczącego ich służby w JWK – tłumaczy żołnierz.
I tak „Domel” stał się inicjatorem wielu nowatorskich rozwiązań w szkoleniu przewodników i psów-komandosów. Wykorzystał doświadczenie zdobyte na zagranicznych misjach i licznych szkoleniach, a jednocześnie współtworzył autorskie procedury z myślą o służbie psów w jednostce. Razem z instruktorami spadochronowymi przygotowywał psy do skoku ze spadochronem z wysokości 4000 m. To właśnie jego podopieczny, owczarek belgijski malinois Eto, pierwszy pies w Wojsku Polskim który awansował do stopnia plutonowego, był prekursorem skoków spadochronowych psów bojowych w JWK.
Żołnierz współtworzył również system umożliwiający desant czworonoga z wykorzystaniem aparatury tlenowej. Pierwszy skok w masce tlenowej opracowanej przez „Domela” i zespół ekspertów wykonał pies o imieniu Gump. Dzięki zastosowaniu tego rozwiązania wysokość skoku zwiększyła się z 4000 do 6500 m. – Za granicą podpatrywałem, jak to robią Amerykanie i żołnierze z innych krajów. Ale rozwiązania dotyczące skoków z aparaturą tlenową nie przekonały mnie i postanowiłem wypracować własny system – opowiada „Domel”. Żołnierz wiele uwagi poświęcił temu, aby szkolenie i tzw. przerzut spadochronowy były przede wszystkim bezpieczne dla zwierzęcia. – Nie sztuką jest wsadzić psa w zasobnik i zrzucić z samolotu. To może w najlepszym wypadku skończyć się szokiem, a zwierzę może już nie być zdolne do dalszej służby. Nasze psy były przyzwyczajane do zadania stopniowo, zgodnie z autorskimi procedurami. Dzięki temu lot samolotem czy skok ze spadochronem są dla nich przyjemnością, a nie powodem lęku – mówi.
Zasługą „Domela” w rozwoju programu K9 są również procedury dotyczące ewakuacji czworonogów z pola walki. Kandydat do Buzdygana tworzył ten system we współpracy z 8 Bazą Lotnictwa Transportowego i służącymi w niej medykami. Zajął się również ustalaniem norm prawnych, które można wykorzystać, by rannego czworonoga ewakuować pojazdem na sygnale. – Policjanci z grup kontrterrorystycznych mogą w razie wypadku przewozić swoje psy radiowozem, z naszymi było inaczej. My je traktujemy jak operatorów, ale w świetle prawa są „mieniem wysokiej wartości”. Dlatego zacząłem szukać przepisów regulujących tę kwestię. Chodziło o to, by pies-komandos mógł nie tylko liczyć na pomoc medyczną, lecz także podlegał ewakuacji z pola walki czy miejsca ćwiczeń, co wcześniej nie było wcale oczywiste – tłumaczy.
Wśród żołnierzy z Lublińca „Domel” zyskał opinię zaangażowanego profesjonalisty, który wysoko stawia sobie poprzeczkę. – Lubię z nim pracować, bo jest oddany służbie i można na niego liczyć. Jest też honorowy, jego słowo wiele znaczy – mówi jeden z operatorów. – Jest charyzmatyczny i bardzo zdeterminowany w działaniu. Nie można go nie zauważyć – podsumowuje przełożony z Jednostki Wojskowej Komandosów.
1 lutego „Domel” zakończył służbę w jednostce. Jednak jego zasługi na rzecz rozwoju programu K9 sprawiły, że został nominowany do nagrody Buzdygan Internautów. Czy ją otrzyma? Wszystko w Waszych rękach!
autor zdjęć: Daniel Dmitriew

komentarze