moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Alianci z AK

Dowództwo, struktura, mundury lub jednolite oznaczenia – Armia Krajowa miała wszelkie atrybuty regularnego wojska. Mimo to Niemcy, którzy stanęli z nią oko w oko podczas powstania warszawskiego, przez długi czas traktowali żołnierzy AK jak zbiorowisko bandytów. Tę sytuację zmieniło dopiero wspólne oświadczenie rządów USA i Wielkiej Brytanii wydane 29 sierpnia 1944 roku.

Spotkanie Bacha-Zelewskiego z Komendantem Głównym AK, generałem Tadeuszem Borem-Komorowskim. Ożarów, 4 października 1944. Fot. Wikipedia

To jedno z najbardziej znanych zdjęć z powstania warszawskiego. Zostało wykonane w początkach października przed niemiecką kwaterą w Ożarowie Mazowieckim. Na pierwszym planie stoi gen. Erich von dem Bach-Zelewski, dowódca sił tłumiących polski opór. Ubrany jest w mundur Waffen SS z Krzyżem Żelaznym, a po twarzy błąka mu się uśmiech. Człowiek, który stoi przed nim ma na sobie ciemny płaszcz z biało-czerwoną opaską na rękawie. Pochylił głowę z rezygnacją. Fotograf uchwycił moment, kiedy stara się nie patrzeć Niemcowi w oczy. To gen. Tadeusz Komorowski, „Bór”, dowódca Armii Krajowej, który dopiero co podpisał akt kapitulacji powstańców. Niemiecki generał ściska jego dłoń. Jeszcze kilka tygodni wcześniej taki gest trudno było sobie wyobrazić.

Armia z podziemia

Gdy w sierpniu 1944 roku w Warszawie wybuchły walki, Hitler wpadł we wściekłość. W Armii Krajowej nie widział regularnego wojska, lecz zbiorowisko bandytów, których należało ukarać z całą bezwzględnością. Niemieccy żołnierze rozkaz wypełniali nader skrupulatnie. Już pierwszego dnia z zimną krwią wymordowali powstańców pojmanych po nieudanych atakach na mosty Kierbedzia i Poniatowskiego, na Fort Mokotów i lotnisko Okęcie. – Było to jawne złamanie zapisów konwencji haskiej o traktowaniu jeńców wojennych – podkreśla Michał Pacut, historyk z Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Armia Krajowa miała wszelkie atrybuty, które w myśl międzynarodowego prawa nakazywały uznawać ją za regularne wojsko. Tak więc miała dowództwo i jasno określone struktury, a jej żołnierze korzystali z widocznych wyróżników definiujących przynależność. – Nawet jeśli nie wszyscy byli wyposażeni w mundury, do powstania szli z biało-czerwonymi opaskami na ramieniu. Na każdej znajdował się wizerunek orła, litery WP – skrót od nazwy Wojsko Polskie, a także numer plutonu – tłumaczy Pacut. Mało tego, AK stanowiła integralną część Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie i podobnie jak one była podporządkowana Naczelnemu Wodzowi. Ściśle wojskowy charakter organizacji miała podkreślać już sama jej nazwa. Dlatego też jeszcze w lutym 1942 roku Związek Walki Zbrojnej został przemianowany właśnie na Armię Krajową. Tyle że Niemcy te fakty ignorowali.

Powstańcy na barykadzie przy ulicy Ordynackiej, początek sierpnia 1944. Fot. Sylwester Braun ps. Kris/Muzeum Warszawy

Polakom nie pozostało nic innego jak zwrócić się o pomoc do zachodnich aliantów. 25 sierpnia 1944 roku „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza”, najpopularniejsze pismo emigracyjne w Wielkiej Brytanii, zauważał: „Jedną z najistotniejszych spraw związanych z zagadnieniem pomocy alianckiej dla walczącej od czterech bez mała tygodni Warszawy, jest sprawa starań prowadzonych przez władze polskie o uznanie armii gen. Bora za armię kombatancką”. AK, jak podkreślał autor artykułu, położyła niemałe zasługi we wspólnej walce z Niemcami – „zastępowała RAF tam, gdzie samoloty angielskie nie mogły dolecieć”, zaś podczas sowieckiej ofensywy współpracowała z Armią Czerwoną w ramach akcji „Burza”. „Jeśli do Anglii przybywa oficer Armii Krajowej, nikt jego praw do munduru alianckiego nie kwestionuje” – argumentował publicysta.

Decyzja wydawała się formalnością. A jednak Brytyjczycy i Amerykanie się z nią nie spieszyli. Dlaczego? Trudno tutaj o jednoznaczną odpowiedź. Dr Tomasz Łabuszewski z IPN-u w rozmowie z Natalią Pochroń z Muzeum Historii Polski tłumaczył: „[...] pamiętajmy, że działo się to już po konferencji w Teheranie i dla przywódców alianckich było jasne, że Polska znajdzie się w strefie wpływów Rosji Sowieckiej. Nadmierne angażowanie się w sprawy polskie było dla nich – mówiąc delikatnie – coraz bardziej kłopotliwe i niewygodne”. Armia Krajowa i Sowieci formalnie znajdowali się po tej samej stronie barykady. Mieli wspólnego wroga. – W praktyce Sowieci traktowali polskie podziemie jak przeciwnika, co stało się doskonale widoczne podczas akcji „Burza”. Po wspólnym opanowaniu Wilna na przykład, żołnierze AK zostali rozbrojeni oraz internowani. Część z nich, aby uniknąć tego losu, musiała się salwować ucieczką – podkreśla Tomasz Pacut.

Ostatecznie jednak 29 sierpnia 1944 roku do dowódców powstania warszawskiego dotarła długo wyczekiwana wiadomość. Władze Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych oficjalnie przyznały, że Armia Krajowa to część wojsk alianckich.

Uważajcie, bo to nasi!

Oświadczenie w tej sprawie wydał brytyjski rząd. Opublikowały je agencje Reutera i Associated Press. Można w nim przeczytać, że AK to regularne wojsko. „W tych warunkach represje wobec członków Polskiej Armii są pogwałceniem przepisów wojennych obowiązujących Niemców. Wobec tego Rząd Jego Królewskiej Mości uroczyście ostrzega wszystkich Niemców, którzy biorą jakikolwiek udział w pogwałceniu tych praw lub też są w jakikolwiek sposób za to odpowiedzialni, że czynią tak na własne ryzyko i będą pociągnięci do odpowiedzialności za swe zbrodnie”. – Był to gest symboliczny i nikt nie mógł mieć pewności, że Niemcy wezmą tę deklarację pod uwagę – przyznaje Pacut. Wcześniej wielokrotnie pokazywali, że wszelkie prawo mają za nic. Podczas samego powstania masowo mordowali cywilów, co przecież nie mieści się w żadnych normach prowadzenia działań wojennych. – Ale w tym wypadku Niemcy mogli się obawiać, że na złe traktowanie alianckich jeńców, alianci odpowiedzą tym samym wobec jeńców niemieckich – zaznacza historyk. Dlatego choć zbrodnie trwały praktycznie do ostatniego dnia powstania, mordy na żołnierzach wziętych do niewoli stały się rzadsze. – A już po kapitulacji samego powstania, żołnierze Armii Krajowej zgodnie z międzynarodowymi normami, trafili do obozów jenieckich – podkreśla Pacut.

Oczywiście nawet wówczas sytuacja daleka była od ideału. – Niemcy tak jak alianckich kombatantów traktowali tylko tych akowców, którzy walczyli w obronie Warszawy. Do tego brytyjsko-amerykańskiej deklaracji w ogóle nie wzięli pod uwagę Sowieci, którzy nie byli sygnatariuszami konwencji haskiej. Niemniej decyzja z 29 sierpnia 1944 roku miała dla polskiego podziemia duże znaczenie i przyniosła mu wymierne korzyści – podsumowuje Pacut.

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: Sylwester Braun ps. Kris/Muzeum Warszawy, Wikipedia

dodaj komentarz

komentarze


Żołnierze pomagają w akcji na torach
Nowe zasady dla kobiet w armii
Celne oko, spokój i wytrzymałość – znamy najlepszych strzelców wyborowych wśród terytorialsów
Aleksander Władysław Sosnkowski i jego niewiarygodne przypadki
Komplet medali wojskowych na ringu
Akademia Górniczo-Hutnicza w szeregach Cyber Legionu
Wojskowe przepisy – pytania i odpowiedzi
Dzień wart stu lat
Borsuki zadomowiły się na poligonie
Najmłodszy żołnierz generała Andersa
Nietypowy awans u terytorialsów. Pierwszy taki w kraju
Krajowa produkcja amunicji
Sukces Polaka w biegu z marines
Szwedzkie myśliwce dla Ukrainy
Bezzałogowy nurek
Gdy ucichnie artyleria
„Zamek” pozostał bezpieczny
„Horyzont” przeciw dywersji
Wojskowy bus do szczęścia
Elementy Wisły testowane w USA
Ogień z Leopardów na Łotwie
Zełenski po raz trzeci w Białym Domu
Wojsko na Horyzoncie
Szef MON-u z wizytą we Włoszech
Rosja usuwa polskie symbole z cmentarza w Katyniu
F-35 z Norwegii znowu w Polsce
Sejm za Bezpiecznym Bałtykiem
Niebo pod osłoną
Wojska amerykańskie w Polsce pozostają
Pomorscy terytorialsi w Bośni i Hercegowinie
Plan na WAM
Polski „Wiking” dla Danii
Wojsko Polskie stawia na bezzałogowce
Dostawa Homarów-K
Kapral Bartnik mistrzem świata
Brytyjczycy na wschodniej straży
Drony w szkołach
Szczyt europejskiej „Piątki” w Berlinie
Pilica w linii
Premier ogłasza podwyższony stopień alarmowy
Udany start Peruna
Cywile zaskoczyli żołnierzy
Marynarze podjęli wyzwanie
Niepokonani koszykarze Czarnej Dywizji
Warto być wGotowości
Norweska broń będzie produkowana w Polsce
Polska, Litwa – wspólna sprawa
W gotowości, czyli cywile na poligony
Razem na ratunek
Debiut #wGotowości, czyli szlaki przetarte
Nieoceniona siła edukacji
Militarne Schengen
The Darker, the Better
Formoza – 50 lat morskich komandosów
Terytorialsi na wirtualnych polach walki
MSPO 2025 – serwis specjalny „Polski Zbrojnej”
Kontrakt na „Orkę” jeszcze w tym roku?
GROM w obiektywie. Zobaczcie sami!
Mundurowi z benefitami
Rząd powołał pełnomocnika ds. SAFE

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO