O wprowadzeniu Abramsów do służby w Wojsku Polskim mówi, że o ile Leopardy 2 były dla polskich żołnierzy rewolucją, tak amerykańskie czołgi będą hiperrewolucją. O wyzwaniach programu pozyskania dwustu pięćdziesięciu czołgów M1A2 SEPv3 Abrams rozmawiamy z gen. dyw. Maciejem Jabłońskim.
Kilka miesięcy temu minister Mariusz Błaszczak poinformował, że Wojsko Polskie chce kupić 250 czołgów M1A2 Abrams, a pan będzie pełnomocnikiem resortu obrony w tej sprawie. W jakim trybie chcemy pozyskać te wozy?
Gen. dyw. Maciej Jabłoński: Czołgi M1A2 Abrams wraz ze sprzętem towarzyszącym pozyskujemy od rządu Stanów Zjednoczonych w ramach pilnej potrzeby operacyjnej w oparciu o procedurę Foreign Military Sales. Letter of Request złożyliśmy w lipcu i na początku przyszłego roku spodziewamy się odpowiedzi w postaci Letter of Acceptance.
Kto wystąpił do ministra obrony narodowej z wnioskiem o pilną potrzebę operacyjną w sprawie Abramsów?
Z takim wnioskiem wystąpił gen. Jarosław Mika, dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych.
Dlaczego Dowódca Generalny uznał, że musimy uruchomić pilną potrzebę operacyjną w tej sprawie? Przecież realizowany jest program operacyjny o kryptonimie „Wilk”, czyli pozyskania nowego czołgu podstawowego.
To dwa różne projekty. Trzeba jasno powiedzieć, że wniosek o uruchomienie procedury pilnej potrzeby operacyjnej i decyzja o realizacji zakupu w ramach umowy FMS nie zatrzymała programu operacyjnego „Wilk”, który dalej jest realizowany.
Dlaczego postanowiliśmy nadać modernizacji sił pancernych ekstraordynaryjnego tempa?
Zostało to zapoczątkowane szeregiem analiz dotyczących zmian środowiska geopolitycznego i rodzących się zagrożeń, które dziś możemy obserwować. Sterowany zza granicy kryzys migracyjny, połączony z tym co się dzieje w Donbasie, gromadzenie sił Federacji Rosyjskiej na granicy z Ukrainą – takie scenariusze, jak i scenariusze bezpośredniej konfrontacji militarnej były przez nas analizowane podczas przeprowadzanych gier wojennych i ćwiczeń dowódczo-sztabowych wspomaganych komputerowo. Wnioski były jasne – musimy szybko podnieść zdolności wojsk pancernych i zmechanizowanych.
Dokąd mają trafić Abramsy?
Do 18 Dywizji Zmechanizowanej, która jest rozlokowana na kierunku najbardziej dla nas wrażliwym geostrategicznie, na historycznym kierunku podejścia w stronę Warszawy od tak zwanej bramy brzeskiej.
Które jednostki 18 Dywizji Zmechanizowanej zostaną uzbrojone w Abramsy?
Wzorowaliśmy się na strukturze, którą kiedyś miała 11 Dywizja Kawalerii Pancernej, w której 10 Brygada Kawalerii Pancernej i 34 Brygada Kawalerii Pancernej miały po dwa bataliony Leopardów 2A4 i 2A5, co razem daje 232 czołgi. Dlatego w 18 Dywizji Zmechanizowanej dwie jednostki będą wyposażone w czołgi M1A2 SEPv3 ABRAMS i będą to 1 Brygada Pancerna oraz 19 Brygada Zmechanizowana. Natomiast rozmieszczenie czołgów pomiędzy tymi brygadami nie musi być takie samo jak we wspomnianej 11 DKPanc i będzie uzależnione od wyniku wielowymiarowej analizy środowiska, w którym te brygady funkcjonują. Tu niezwykle ważna będzie rewolucja, jaka dokona się w systemie szkolenia i logistyki, które będą diametralnie odbiegać od systemów w jednostkach wyposażonych w sprzęt starszej generacji.
232 maszyny do dwóch brygad, a dokąd trafią pozostałe?
18 czołgów przeznaczonych zostanie do zabezpieczenia procesu szkolenia załóg oraz obsług technicznych i logistycznych.
Co z wozami logistycznymi i dowodzenia do Abramsów?
Chcemy kupić 26 pojazdów M88A2 Recovery Vehicle tzw. Herculesów oraz warsztaty remontowe i naprawcze. Specyfiką wsparcia logistycznego pododdziałów Abrams jest sprowadzenie jej na szczebel taktyczny w strukturze batalionu czołgów, czyli bardzo nisko. Ma to skutkować autonomicznością batalionu oraz wysoką przeżywalnością w walce. System budowany w Polsce będzie rewolucją wzorowaną na obecnie implementowanym systemie w US Army, gdzie wraz z wprowadzeniem wersji SEPv3 zrezygnowano z obsługiwania wieloszczeblowego, podobnego do systemu obsług czołgów Leopard, na rzecz systemu dwupoziomowego. Istotny jest fakt, że każdy czołg posiada wysoce wyspecjalizowany, zaawansowany technologicznie system samodiagnozowania technicznego.
Czy chcemy naprawiać i serwisować w Polsce Abramsy?
Dyskutujemy obecnie z ich producentem, firmą General Dynamics Land Systems, o bardzo szerokim zakresie obsług i serwisowania czołgów Abrams w Polsce. Przeprowadziliśmy rekonesanse w USA, w 1 Dywizji Kawalerii, w Anniston Army Depot oraz w samych zakładach GD LS, po to, by zidentyfikować całokształt przedsięwzięć obsługowych. Chcemy zobaczyć, jak Amerykanie mają to zorganizowane. Co się robi na poziomie sił zbrojnych, a co byłoby do realizacji na poziomie obsług zakładowych. Teraz czeka nas konfrontacja wniosków z tych obserwacji z możliwościami naszej infrastruktury.
A co z rodzimym przemysłem obronnym?
Chcemy, aby on również był zaangażowany w naprawy i serwis Abramsów. Obecnie został zrealizowany szczegółowy rekonesans przedstawicieli GD LS w wybranych zakładach Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Da to odpowiedź na pytanie, jaki zakres zadań serwisowych może być realizowany przez polski przemysł. Chodzi nie tylko o prace na rzecz Wojska Polskiego, ale także armii amerykańskiej, która ma swoje czołgi w Europie, a być może także innych przyszłych europejskich użytkowników tych maszyn.
Wróćmy do kwestii wozów dowodzenia i wozów medycznych dla Abramsów. Kupimy je także od USA?
Nie. Chcemy, by były to pojazdy wyprodukowane przez polski przemysł zbrojeniowy i obecnie prowadzimy analizę, jakie platformy produkowane w kraju mogłyby pełnić tę rolę.
Koła czy gąsienica?
Najlepsze byłoby rozwiązanie gąsienicowe. W tym momencie patrzymy na Borsuka jako bazę dla wozów ewakuacji medycznej. Problemem jest to, że ich pozyskanie potrwa, a biorąc pod uwagę harmonogram dostaw czołgów – w przyszłym roku 28 sztuk, a do 2026 roku całość zamówienia – oznaczałoby to, że zostalibyśmy bez wozów ewakuacji medycznej. Ponieważ platformy Borsuk będą dostarczane do wojsk w pierwszej kolejności w wersji bojowej, więc teraz skłaniamy się ku WEM na Rosomaku.
A wozy dowodzenia?
Tutaj na pewno idziemy w platformę gąsienicową, gdyż taki pojazd musi podążać bezpośrednio w linii ugrupowania Abramsów. Uważamy, że dobrą bazą mogą być w tym wypadku wozy dowodzenia dla pododdziałów Krab. Oczywiście od Krabów byłoby tylko podwozie, a cała reszta, wnętrze i wyposażenie, byłoby tożsame z amerykańskimi wozami dowodzenia, przeznaczonymi dla Abramsów.
Minister zadeklarował, że pierwsze Abramsy trafią do Polski już w przyszłym roku. Czy będziemy mieli do tego czasu przeszkolone załogi?
Podjęliśmy już działania wyprzedzające w tej sprawie. Wysłałem do amerykańskiego Idaho Training Institute zespół obserwatorów, aby się zapoznał z procesem szkolenia załóg Abramsów. Na bazie ich doświadczeń powstanie nasz narodowy program szkolenia.
Kto w Polsce będzie zajmował się szkoleniem załóg Abramsów?
Będzie się ono docelowo odbywało w oparciu o dwa podmioty. Pierwszym, tzw. ośrodkiem szkolenia bazowego, który obejmie podstawowe przygotowanie załóg, będzie Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych w Poznaniu. Drugim, który dopiero powstanie, będzie ośrodek szkolenia zaawansowanego Abrams na Nowej Dębie.
Poznań nie będzie od razu gotowy do szkolenia…
To prawda. W ramach procedury FMS – co jest ogromną zaletą – rząd amerykański zapewni nam wsparcie szkoleniowe. Obejmie ono nie tylko wysunięte zespoły szkoleniowe, ale także szkolenie instruktorów w USA. Reasumując, robimy wszystko, żeby nie było tak, że przyjdą wozy, a nie będzie miał ich kto obsługiwać.
Czy czołgi trafią do nas tak szybko, bo będą to maszyny wyprodukowane dla Marines Corps, których marines nie odebrali, gdy zrezygnowali z jednostek pancernych?
To będą nowe czołgi, wyprodukowane specjalnie dla Polski, w naszej konfiguracji. Koncern General Dynamics Land Systems dysponuje imponującymi zdolnościami produkcyjnymi. Szczegółowy harmonogram dostaw będzie znany w momencie podpisania umowy LoA.
Na koniec, jak w pana ocenie Abramsy zmienią Wojsko Polskie?
Leopardy to była rewolucja. Abrams to będzie hiperrewolucja.
autor zdjęć: st. chor. sztab. Rafał Mniedło, Michał Niwicz
komentarze