Przed 51 laty, 5 marca 1970 roku, wszedł w życie „Układ o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej” (Non-Proliferation Treaty). Zgodnie z tym dokumentem formalne prawo do jej posiadania uzyskało tylko pięciu stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ: Chiny, Francja, USA, Wielka Brytania i Związek Sowiecki (obecnie Federacja Rosyjska). Przy tym Francja i Chińska Republika Ludowa przystąpiły do NPT dopiero w 1992 roku. Obecnie stronami układu jest 190 państw. Taka liczba sygnatariuszy nie podpisała żadnego innego porozumienia międzynarodowego. A jednak problem broni jądrowej jest wciąż tematem sporów na arenie światowej.
Mimo że traktat obowiązuje od ponad półwieku, nie powstrzymał on kilku krajów od wytworzenia broni jądrowej. Były to Izrael, Indie, Korea Północna, Pakistan oraz Republika Południowej Afryki. Państwa te nie złamały jednak prawa międzynarodowego, ponieważ cztery z nich nigdy nie były stronami NPT, a Korea Północna wystąpiła z układu. Od dawna istnieją też podejrzenia, że do grona posiadaczy broni atomowej chce dołączyć Iran, choć formalnie pozostaje on stroną układu.
Jak wymienionej piątce udało się wejść w posiadanie niszczycielskiej broni, choć istniały różne reżimy kontrolne, które miały zapobiegać jej rozprzestrzenianiu? Otóż najlepszym sposobem do osiągnięcia tego celu była współpraca dotycząca pokojowego wykorzystania atomu (np. do wytwarzania energii), często zapoczątkowana na wiele lat przed podpisaniem „Układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej”. To dzięki niej udało się części z tych państw wykształcić pierwszą generację specjalistów i uzyskać przydatne do celów militarnych technologie. Dobrym przykładem są Indie, które już w latach pięćdziesiątych rozpoczęły kooperację w sferze atomowej z Kanadą i Stanami Zjednoczonymi. Dzięki transferowi kanadyjskiej technologii Hindusi zbudowali swój pierwszy reaktor atomowy. Materiały zaś rozszczepialne pozyskali od USA.
Współpraca ze Związkiem Sowieckim, a potem również z ChRL, stworzyła podwaliny pod północnokoreański program atomowy. Koreańczycy wykorzystali do wytworzenia ładunków nuklearnych pluton, który odzyskali ze zużytego paliwa w eksperymentalnym reaktorze w Jongbion. Natomiast Izrael, który formalnie nigdy nie potwierdził, że posiada broń atomową, skorzystał wiele na kooperacji z Francją oraz USA. Współpraca z tymi dwoma mocarstwami atomowymi ułatwiła też opracowanie własnej broni jądrowej przez RPA.
Gdy nie udało się uzyskać potrzebnej technologii przez kooperację z partnerami zewnętrznymi, pozostawała jej kradzież. Tą ścieżką podążył Pakistan, kiedy pod presją Amerykanów ze współpracy w sferze atomowej z Islamabadem wycofali się Francuzi. Otóż pakistański naukowiec Abdul Qadeer Khan wykradł z konsorcjum atomistycznego Urenco, w którym pracował, dokumentację dotyczącą budowy wirówek do wzbogacania uranu U-235. Dalej już Pakistańczycy poradzili sobie sami.
Opracowanie technologii nuklearnych i ich późniejsze doskonalenie ułatwiły tym wszystkim państwom interesy wielkich mocarstw. Na przykład USA do 1989 roku nie reagowały na atomowe aspiracje Pakistanu, bo kraj ten był potrzebny Amerykanom podczas zimnowojennej konfrontacji z Sowietami w Afganistanie. Chińczycy zaś mieli udostępnić Pakistańczykom projekty atomowych głowic bojowych w zamian za uzyskaną od nich dokumentację europejskich wirówek, którą wykradł doktor Khan. Istnieją poszlaki, że miała też miejsce współpraca i transfer technologii między Koreą Północną i Pakistanem oraz Izraelem i RPA.
Otwarte wyrzutnie Trident D-5. Widoczna także lekka osłona pocisku w jednej z wyrzutni (druga z lewej). Źródło: Wikipedia
Obecnie największą uwagę przykuwa program atomowy Iranu, w tym prowadzone przez ten kraj prace nad wzbogacaniem uranu, ponieważ taki materiał rozszczepialny może zostać wykorzystany do celów militarnych.
Teheran podpisał 14 lipca 2015 roku z USA, Francją, Rosją, Wielką Brytanią, Chinami i Niemcami porozumienie, że zasoby tego materiału nuklearnego zostaną zniszczone lub przekazane. Irańczycy zobowiązali się do redukcji zapasów nisko wzbogaconego uranu o 98% oraz nieprzekraczania poziomu 3,67% jego wzbogacenia. Jednak po wycofaniu się Waszyngtonu z porozumienia za prezydentury Donalda Trumpa i przywróceniu amerykańskich sankcji wobec Iranu, jego władze postanowiły wznowić wzbogacanie uranu. Formalnie Irańczycy bez naruszanie NPT mogą wzbogać U-235 do poziomu nieprzekraczającego 20%.
Jedna z poważnych obaw dotyczących irańskiego programu atomowego dotyczy możliwej proliferacji broni nuklearnej na Bliskim Wschodzie. Sunnickie monarchie z Półwyspu Arabskiego uznają bowiem szyicki, teokratyczny Iran za największe zagrożenie dla swego bezpieczeństwa. Stąd eksperci wojskowi nie wykluczają, że jeśli Teheran wszedłby w posiadanie broni atomowej, to Arabia Saudyjska, która wsparła finansowo pakistański program atomowy, mogłaby uzyskać od Islamabadu gotowe głowice bojowe lub technologię ich wytwarzania. Zagrożona irańską bronią atomową poczułaby się prawdopodobnie Turcja, która mogłaby też chcieć wejść w jej posiadanie. Niepokój budzi również nieskrywana nienawiść władz Iranu do Izraela i groźba zniszczenia państwa żydowskiego. W najgorszym przypadku mogłoby dojść na Bliskim Wschodzie do regionalnej wojny atomowej.
Jednak obecnie o wiele większe zagrożenie wybuchem takiego konfliktem obserwuje się w Azji Południowej, ponieważ bronią nuklearną dysponują skłócone ze sobą od dziesięcioleci Indie i Pakistan. Arsenał nuklearny jest szczególnie ważny dla Pakistanu, gdyż jako kraj mniejszy i słabszy ekonomicznie nie jest on w stanie sprostać Indiom na polu zbrojeń konwencjonalnych. Tymczasem w ostatnich latach i tak złe relacje indyjsko-pakistańskie uległy dalszemu pogorszeniu. Niestety w ubiegłym roku poziom bezpieczeństwa w Azji Południowej obniżył się wraz ze wzrostem napięcia między Indiami i Chinami, które mają zadawnione spory terytorialne.
Jak dotąd jedynym państwem, które zrezygnowało całkowicie z posiadanej broni nuklearnej, jest RPA. Władze w Pretorii dokonały samorozbrojenia w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych z powodu zmieniającej się sytuacji politycznej wewnątrz i na zewnątrz kraju. RPA wytworzyła broń atomową w epoce apartheidu, czyli rasistowskich rządów białej mniejszości, która czuła się zagrożona ze strony afrykańskich sąsiadów i ich sojuszników. Wraz ze zmianami ustrojowymi znikało dla RPA zagrożenie obcą agresją, dlatego broń ta nie była już potrzebna.
Wysoki poziom bezpieczeństwa, jaki zapewnia dysponentowi broń jądrowa, sprawia, że całkowite rozbrojenie atomowe jest obecnie nierealne. Chociażby w przypadku Korei Północnej jest ono gwarancją przetrwania tamtejszej despocji. Tego nie zapewni reżimowi Kim Dzong Una potężna armia, bo słabego gospodarczo kraju nie stać na dostarczenie jej dużych ilości nowoczesnej broni konwencjonalnej.
Dla niektórych państw, na przykład Rosji, broń jądrowa jest kluczowym atrybutem ich mocarstwowości. Wzmacnia ona status dysponującego nią kraju na arenie międzynarodowej. Z tego powodu wielka piątka nie jest zainteresowana, by formalnie na forum międzynarodowym uznać za państwa atomowe wszystkich realnych posiadaczy niszczycielskiej broni. Czy ich grono powiększy się w przyszłości? Prawdopodobnie tak, a wpływ na to będzie miała sytuacja międzynarodowa w wymiarze regionalnym i globalnym.
autor zdjęć: Wikipedia
komentarze