Na wieść o wybuchu protestów na Wybrzeżu Władysław Gomułka miał wykrzyknąć, że to drugi Kronsztad. Porównanie robotniczych protestów do największego antybolszewickiego buntu marynarzy i stoczniowców oznaczało, że nie zawaha się on wysłać do ich stłumienia wojska. Obchodzimy dzisiaj 50. rocznicę Czarnego Czwartku.
Demonstracje Grudnia 1970 w Gdyni: Ciało Zbyszka Godlewskiego niesione przez demonstrantów. Fot. Edmund Pelpliński//Wikimedia Commons.
Wielu historyków twierdzi, że Władysław Gomułka, pierwszy sekretarz Komitetu Centralnego PZPR, gdy podejmował w 1970 roku decyzję o drastycznej podwyżce cen mięsa w Polsce na kilka tygodni przed świętami Bożego Narodzenia, musiał być zmanipulowany przez służby bezpieczeństwa lub niechętnych mu „towarzyszy” z Moskwy. Abstrahując od tych teorii, trzeba jednak pamiętać, że Gomułka zdawał sobie sprawę z kłopotów ekonomicznych kraju i wyczekiwał momentu, w którym będzie mógł wprowadzić w życie ten niepopularny dekret.
Okazja nadarzyła się 7 grudnia 1970 roku. Tego dnia w Warszawie podpisano układ między rządem PRL a RFN o normalizacji stosunków między oboma państwami. Zawierał on między innymi formalne uznanie polskiej granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej. Był to niewątpliwie wielki i osobisty sukces Gomułki. Liczył więc, że jego fetowanie skutecznie przyćmi podwyżkę cen. Ostateczną decyzję o tej sprawie podjęto na posiedzeniu Biura Politycznego KC PZPR w piątek 11 grudnia. Nowy cennik wchodził w życie w niedzielę 13 grudnia. Była to niedziela handlowa i większość sklepów miała być otwarta.
„Naprzeciw glinom, naprzeciw tankom”
Już następnego dnia, 14 grudnia, o godzinie szóstej rano strajk ogłosili robotnicy Stoczni Gdańskiej im. Lenina. Załoga opuściła stanowiska pracy i ruszyła ku siedzibie Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Tam robotnicy dowiedzieli się, że pierwszy sekretarz komitetu wojewódzkiego przebywa w Warszawie. Niczego nie uzyskawszy, ruszyli więc ulicami ku centrum miasta. Około godziny szesnastej zostali zaatakowani przez oddziały milicji wyposażone w pałki, petardy i gaz łzawiący. Sprowokowane w ten sposób walki trwały do późnej nocy. 15 grudnia strajki objęły kolejne zakłady Trójmiasta. W Gdańsku demonstranci zaatakowali Komendę Miejską Milicji Obywatelskiej, licząc na uwolnienie aresztowanych poprzedniego dnia stoczniowców. W tym momencie padły pierwsze śmiertelne strzały. Podpalono siedzibę partii, a do akcji oprócz milicji ruszyło wojsko. Żołnierzom wydano rozkaz użycia broni. Potrzebę strzelania tłumaczono tym, że za atakami stoją „gdańscy Niemcy”. Starcia w Gdańsku trwały przez cały dzień, a ich bilans zamknął się liczbą co najmniej pięciu zabitych i kilkuset rannych demonstrantów.
Krwawa powtórka nastąpiła 16 grudnia. Wojsko otworzyło ogień do robotników Stoczni Gdańskiej zbierających się na kolejną manifestację. To wówczas Zenon Kliszko, który nadzorował pacyfikację ze strony partii, stwierdził: „Mamy do czynienia z kontrrewolucją i nieważne jest, że zginie dwustu czy więcej stoczniowców. Stocznia zostanie zburzona, a na gruzach starej zbudujemy nową”. Niejako wbrew jego słowom protesty popierające robotników Trójmiasta wybuchły w Elblągu, Słupsku i Krakowie.
„To partia strzela do robotników”
W czwartek, 17 grudnia, jak co dnia o piątej rano na peron stacji Szybkiej Kolei Miejskiej Gdynia-Stocznia z wagonów pociągu wysypał się tłum spieszący do pracy w stoczni. Robotnicy nie wiedzieli jeszcze, że decyzją władz została ona zamknięta. Do niczego niespodziewających się ludzi ogień otworzyły zwarte oddziały wojska i milicji. Śmierć poniosło 18 osób, a 233 osoby odniosły rany. Jeden ze stoczniowców wspominał: „Byłem w tłumie i nagle zostałem trafiony w nogę […]. Ludzie zanieśli mnie do taksówki. Z przodu siedział facet postrzelony w bark, a obok mnie mężczyzna, który strasznie krzyczał, że go boli. Nagle przestał krzyczeć, dostał drgawek. Wziąłem go za rękę, a on się obsunął nieżywy”.
Złożenie wieńca przez Prezydenta RP przed Pomnikiem Ofiar Grudnia 1970 w Gdyni. Fot. Grzegorz Jakubowski/KPRP
Na wieść o masakrze z centrum Gdyni ruszył pochód w kierunku przystanku Gdynia-Stocznia. Tu został rozbity przez pacyfikatorów, ale ponownie zebrał się na ulicy Czerwonych Kosynierów. Na jego czele kilku mężczyzn niosło drzwi z ciałem zamordowanego osiemnastoletniego Zbyszka Godlewskiego, a za nimi niesiono zakrwawione biało-czerwone flagi. Manifestanci doszli do urzędu miejskiego przy ulicy Świętojańskiej i tam doszło do kolejnych krwawych starć.
Niepokoje społeczne rozlały się na cały kraj. Szczególnie krwawy przebieg miały one w Szczecinie, gdzie walki uliczne trwały przez dwa dni – do 18 grudnia. Zginęło w nich 16 osób, a 117 zostało rannych. Do starć doszło również w Elblągu. W geście solidarności z Wybrzeżem strajkowano i demonstrowano m.in. w Krakowie, Częstochowie, Kaliszu, Łodzi, Nysie, Wałbrzychu, Warszawie i Wrocławiu. W sumie strajkowało ok. 20 tys. osób.
Według oficjalnych danych w starciach na Wybrzeżu zginęło 45 osób, rannych było 1165, aresztowano blisko trzy tysiące ludzi. Zatrzymanych – w większości młodych mężczyzn i kobiety – nieludzko katowano. Do tłumienia protestów skierowano 27 tysięcy żołnierzy, 550 czołgów, 750 transporterów opancerzonych, 108 samolotów i śmigłowców. Siły milicyjne oszacowano na kilka tysięcy funkcjonariuszy.
„Świat się dowiedział, nic nie powiedział”
Ten cytat z „Ballady o Janku Wiśniewskim” (a w istocie o Zbyszku Godlewskim) prawdziwie charakteryzuje przede wszystkim postawę Zachodu. Natomiast na Kremlu z uwagą śledzono to, co dzieje się w Polsce. Już 18 grudnia stwierdzono tam, że przyczyną „ekscesów” w Polsce była znaczna podwyżka cen mięsa. Wprawdzie oficjalnie pochwalono Gomułkę za zdecydowane działanie, jednak sowiecki premier Aleksy Kosygin dał do zrozumienia przebywającemu w Moskwie wicepremierowi Piotrowi Jaroszewiczowi, że Moskwa dopuszcza zmianę na szczycie władzy w Polsce. 19 grudnia przed południem Gomułkę odwieziono do szpitala, gdzie zrzekł się swego stanowiska. Następnego dnia pierwszym sekretarzem partii został Edward Gierek.
Na Zachodzie politycy oficjalnie ubolewali nad przelaną krwią polskich robotników, ale nie ukrywali też zdumienia, że Gomułka stracił władzę po podpisaniu porozumienia z zachodnimi Niemcami. Bardzo charakterystyczne w tej mierze jest memorandum Helmuta Sonnenfeldta z Rady Bezpieczeństwa Narodowego Stanów Zjednoczonych przygotowane dla Henry’ego Kissingera, ówczesnego asystenta prezydenta do spraw bezpieczeństwa. Sonnenfeldt pisał w nim między innymi: „Gomułka uzyskawszy zgodę RFN w interesujących Polskę sprawach terytorialnych uznał, iż ma «zielone światło», by narzucić podwyżkę cen. Tymczasem polskie społeczeństwo od dawna traktowało te tereny jako należące do Polski, a nawet gdyby miało jakieś wątpliwości, to i tak było bardziej zainteresowane bożonarodzeniowym stołem”. Świadczy to wszystko o tym, że włodarze mocarstw grających wówczas pierwsze skrzypce w świecie nie do końca zdawali sobie sprawę, co w istocie stało się w Polsce w grudniu 1970 roku.
Bibliografia
Jerzy Eisler, „Grudzień 1970. Geneza, przebieg, konsekwencje”, Warszawa 2012.
Andrzej Kastory, „Mocarstwa wobec polskich kryzysów w latach 1968–1981”, Warszawa 2019.
Andrzej Paczkowski, „Pół wieku dziejów Polski 1939–1989”, Warszawa 2005.
autor zdjęć: Edmund Pelpliński//Wikimedia Commons, Grzegorz Jakubowski/KPRP
komentarze