Stukilogramową radziecką bombę lotniczą z czasów II wojny światowej zneutralizowali dziś w Lubaniu saperzy z 23 Pułku Artylerii. Aby uniknąć ewakuacji szpitala dla chorych na COVID-19, operację trzeba było przeprowadzić na miejscu, sam niewybuch zaś nakryć specjalnym sarkofagiem.
Niewybuch odsłonięty został pod koniec listopada, podczas prac budowlanych na terenie Ośrodka Szkoleń Specjalistycznych Straży Granicznej w Lubaniu. Po wstępnej lustracji, którą przeprowadzili saperzy z 23 Pułku Artylerii w Bolesławcu, okazało się, że to radziecka bomba lotnicza FAB-100 z czasów II wojny światowej. – Ważyła około stu kilogramów i miała dwa uzbrojone zapalniki. Ryzyko detonacji było więc bardzo duże – mówi mjr Artur Pinkowski, rzecznik prasowy 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej, której podlega bolesławiecki pułk. Saperzy uznali więc, że bomby nie należy ruszać. Postanowili zniszczyć ją na miejscu, wykorzystując metodę deflagracji. – Polega ona na wypaleniu ładunku wewnątrz niewybuchu – tłumaczy mjr Pinkowski.
Taki proces zawsze jednak może samoczynnie przejść w detonację, dlatego niezbędne jest wytyczenie stref zagrożenia. Według pierwszych obliczeń w razie wybuchu promień rażenia pocisku mógł sięgnąć kilometra. Problem w tym, że niewybuch spoczywał na obszarze stosunkowo gęsto zabudowanym. – Dla nas takie rozwiązanie oznaczało konieczność ewakuacji nawet 12 tysięcy osób – przyznaje Arkadiusz Słowiński, burmistrz Lubania. – To więcej niż połowa naszych mieszkańców – dodaje. Co więcej, w strefie zagrożonej wybuchem znalazł się szpital przeznaczony dla chorych na COVID-19. – To wszystko razem oznaczało potężne komplikacje, dlatego zapytaliśmy saperów, czy operację można przeprowadzić w inny sposób. Usłyszeliśmy, że tak. Ale na to potrzeba czasu – wspomina burmistrz.
Ostatecznie żołnierze zdecydowali, że zamkną bombę w specjalnym sarkofagu. – Zbudujemy wały ochronne oraz ściany ziemne z hesco bastionów (zestawów fortyfikacyjnych – przyp. red.). Oprócz tego będziemy musieli wykonać rowy przeciwsejsmiczne, aby wykluczyć ewentualne przejście fali, która mogłaby uszkodzić budynki – tłumaczył st. chor. sztab. Radosław Mazur, dowódca patrolu saperskiego, który zajmował się neutralizacją niewybuchu. Przez ostatnie dwa tygodnie w Lubaniu pracowało prawie 30 żołnierzy i sprzęt inżynieryjny. – Do stworzenia osłony przeciwodłamkowej saperzy zużyli aż 600 ton piasku. Wypełnili nim 20 zestawów hesco bastionów – każdy składał się z czterech lub pięciu komór. Do tego doszły podkłady kolejowe przywiezione z pobliskiej kopalni – wylicza mjr Pinkowski. Dzięki konstrukcji promień strefy niebezpiecznej udało się zmniejszyć do 300 metrów. – Ewakuacja cały czas była konieczna, ale objęła zaledwie 500 osób. Kolejne dwa tysiące mieszkańców dostało zakaz opuszczania domów na czas operacji – informuje burmistrz.
Neutralizacja niewybuchu rozpoczęła się dziś rano. W sumie saperzy użyli dwóch ładunków kumulacyjnych typu Vulcan. – Deflagracja przebiegła pomyślnie. Do eksplozji nie doszło, a bomba została zniszczona – wyjaśnia mjr Pinkowski i dodaje, że sama operacja również dla saperów z lubuskiej dywizji była doświadczeniem nowym. – Nigdy wcześniej nie prowadzili oni deflagracji połączonej z budową osłony przeciwodłamkowej – przyznaje.
Bomba, którą zniszczyli, zrzucona została pod koniec wojny. W 1945 roku w Lubaniu i okolicach toczyły się ciężkie walki. Miasto trzykrotnie przechodziło z rąk do rąk, a ślady tamtych zmagań są widoczne do dziś. Pod koniec września niemal w tym samym miejscu został odkryty inny niewybuch. 82-milimetrowy granat moździerzowy saperzy z Bolesławca, podobnie jak teraz, zniszczyli za pomocą deflagracji. Wówczas też potrzebna była ewakuacja. Na czas operacji domy musiało opuścić kilkuset mieszkańców.
autor zdjęć: 11 DKPanc
komentarze