Generał Lucjan Żeligowski 9 września 1920 roku wypowiedział posłuszeństwo rządowi polskiemu i na czele swoich oddziałów ruszył na Wilno, by walczyć o to miasto z wojskami litewskimi. W rzeczywistości tzw. bunt Żeligowskiego był częścią polityki wschodniej marszałka Józefa Piłsudskiego mającej na celu włączenie Wilna w granice II Rzeczypospolitej.
Gen. dyw. Lucjan Żeligowski i komendant miasta mjr Stanisław Bobiatyński po wkroczeniu wojsk polskich do Wilna, 1920 r.
Mimo wygranej wojny z bolszewicką Rosją sytuacja na wschodnich rubieżach odbudowującej się Rzeczypospolitej w październiku 1920 r. była daleka od stabilizacji. Jeden z istotnych problemów dotyczących przyszłej granicy wschodniej Polski stanowiły jej relacje z Litwą. Od momentu odrodzenia swej państwowości w okresie I wojny światowej i ogłoszenia niepodległości w lutym 1918 r. Litwa walczyła ze wszystkim, co nosiło znamiona polskiego charakteru. Jeszcze w kwietniu 1919 r. w wyniku zaplanowanej i przeprowadzonej przez Józefa Piłsudskiego tzw. operacji wileńskiej udało się wypędzić bolszewików z Wilna. Doszło do ostrych protestów Litwinów, choć Piłsudski w odezwie do mieszkańców byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego nie przesądzał kwestii przynależności tego terytorium. Przypomniał w niej natomiast, że w przeszłości przemoc rosyjska i niemiecka narzucała ludności tych ziem obce wzory postępowania, uniemożliwiając jej wyrażanie własnych potrzeb.
Pozorne porozumienie
Bezpośrednie majowe rokowania polsko-litewskie nie przyniosły rezultatu, a już w sierpniu 1920 r. stosunki między państwami osiągnęły taką fazę, w której możliwy stał się wybuch wojny. W spór na prośbę Litwy zaangażowały się państwa ententy. Rada Najwyższa Koalicji zatwierdziła polsko-litewską linię demarkacyjną, która biegła 12 km na zachód od linii kolejowej Dyneburg – Grodno, następnie rzekami Niemnem i Czarną Hańczą do granicy pruskiej, zostawiając po stronie polskiej Wilno i Suwałki. Nie została ona jednak uznana przez Litwę. W sporze o granice Litwa znalazła sojusznika w bolszewickiej Rosji, która uznała ją de facto w kwietniu 1920 r. Podczas ofensywy Michaiła Tuchaczewskiego na Warszawę i po opuszczeniu spornego obszaru przez wojska polskie państwa te zawarły w lipcu traktat pokojowy, na mocy którego Litwa miała otrzymać Wilno, Grodno i Lidę, miasta będące wówczas pod zarządem bolszewickim. Wileńszczyzna znalazła się pod jurysdykcją litewską. Wojna polsko- -bolszewicka uniemożliwiła zajęcie Wilna litewskiemu rządowi w Kownie, a także pokrzyżowała plany przedstawicieli Komunistycznej Partii Litwy zmierzające do wywołania rewolucji komunistycznej w tym państwie. Polska, chcąc w konflikcie z bolszewicką Rosją zapewnić sobie neutralność Litwy, uznała państwo litewskie de facto, lecz nie de iure, zachowując sobie tym samym prawo wysunięcia roszczeń terytorialnych. Pod wpływem początkowo niepomyślnego przebiegu wojny z bolszewicką Rosją, Polska na międzynarodowej konferencji w Spa 10 lipca 1920 r. – pod naciskiem Wielkiej Brytanii – zrzekła się czasowo Wilna na rzecz Litwy. Ostateczną decyzję w tej sprawie miały podjąć w późniejszym terminie państwa ententy.
Wkrótce Wilno znalazło się w rękach Rosjan. Następnie, korzystając z odwrotu rozbitych oddziałów bolszewickich, Litwini w ostatnim tygodniu sierpnia zajęli Wilno. Sprawny marsz wojsk polskich na wschód doprowadził jednak do przekształcenia dyplomatycznego sporu o granice w ponowny konflikt zbrojny, podczas którego szala zwycięstwa przechyliła się na polską stronę. Mimo to rząd polski zaproponował władzom litewskim rozpoczęcie rokowań w Suwałkach. W wyniku rozmów uzyskano tymczasowe ustalenie, że linia demarkacyjna będzie przebiegać od granicy pruskiej wzdłuż linii: Niemen – Orany – Ejszyszki – Bastuny. Porozumienie to nie przesądzało jednak o prawach terytorialnych żadnej ze stron.
Spotkanie w pociągu pancernym
Na rozmowę z marsz. Piłsudskim udał się 30 września 1920 r., poszukiwany od kilku dni przez sztab Naczelnego Wodza, gen. Lucjan Żeligowski. Zameldował się Naczelnemu Wodzowi 1 października w jego pociągu pancernym, który stał na białostockim dworcu. W rozmowie z gen. Żeligowskim marsz. Piłsudski podkreślił, że ani państwa koalicji, ani Liga Narodów, ani rząd i społeczeństwo polskie nie rozumieją wagi sprawy Litwy i Wilna. Dlatego też, zdaniem Piłsudskiego, trzeba na Wileńszczyźnie zorganizować – siłami miejscowej ludności i Dywizji Litewsko-Białoruskiej – powstanie, na którego czele miałby stanąć gen. Żeligowski. Oczywiście wyprawa na Wilno nie mogła mieć oficjalnego charakteru, a generał miał wystąpić wyłącznie w imieniu swoim i swoich żołnierzy.
Żeligowskiemu pozostawiano jedynie stronę wojskową całego zagadnienia i on sam zdawał sobie z tego doskonale sprawę. Na oficera łącznikowego Piłsudski wyznaczył swojego zaufanego przyjaciela kpt. Aleksandra Prystora. Kapitan, który formalnie był tylko oficerem do zleceń w sztabie grupy wojsk gen. Żeligowskiego, pośredniczył w poufnych kontaktach między Piłsudskim a Żeligowskim. Potrafił je skutecznie zakonspirować i ukryć przed opinią publiczną w kraju i za granicą. W generale nie wzbudzała wątpliwości kwestia etyczna przedsięwzięcia i problem złamania dyscypliny wojskowej. Obawiał się on natomiast o wojskowy aspekt akcji i własne umiejętności.
Kolejne dni przebiegały pod znakiem rozmów z udziałem generałów Edwarda Śmigłego-Rydza, Leona Berbeckiego i Jana Rządkowskiego oraz ppłk. Adama Koca. Dyskutowano na temat konkretnych przygotowań do zajęcia Wileńszczyzny, skupiając się przede wszystkim na militarnym aspekcie operacji. Na początku października w Grodnie odbyła się konferencja Naczelnego Wodza z generałami Żeligowskim i Śmigłym-Rydzem. Jeszcze tego samego dnia z jego rozkazu została powołana 3 Armia pod dowództwem gen. Władysława Sikorskiego. W jej składzie znalazła się między innymi tzw. Grupa Bieniakonie (kryptonim od nazwy miejscowości położonej na południe od Wilna), czyli Dywizja Litewsko-Białoruska, dwa pułki ułanów (12 i 211) i oddział ochotniczy mjr. Mariana Zyndrama-Kościałkowskiego. Na dowódcę grupy, która została podporządkowana bezpośrednio Naczelnemu Dowództwu, wyznaczono gen. Lucjana Żeligowskiego. Marsz oddziałów Żeligowskiego (ok. 14 tys. żołnierzy) miały osłaniać: 3 Armia gen. Sikorskiego (przeszło 50 tys. żołnierzy), która otrzymała zadanie związania prawie trzech czwartych sił litewskich na odcinku od granicy niemieckiej (Prusy Wschodnie) po Orany, oraz 2 Armia (niemal 15 tys. żołnierzy) pod dowództwem gen. Śmigłego-Rydza, mająca zabezpieczać przedsięwzięcie od wschodu, czyli od granicy z Rosją, z którą notabene spodziewano się wkrótce zawrzeć rozejm. W sumie dawało to czterokrotną przewagę strony polskiej nad litewską i rozwiewało wcześniejsze obawy Żeligowskiego co do szczupłości sił, którymi bezpośrednio dysponował.
„Bunt” generała
Rankiem 8 października 1920 r. gen. Żeligowski przesłał do dowództwa armii, w której skład wchodziły jego oddziały, depeszę następującej treści: „Do dowództwa armji [sic!], do rąk własnych. Tajne. Bardzo pilne. Zważywszy że zawarte z rządem kowieńskim linie rozejmowe z góry i nie na korzyść nas, mieszkańców ziemi wileńskiej, grodzieńskiej i lidzkiej, nasz kraj wraz z polskim Wilnem przysądzają Litwinom, postanowiłem z orężem w ręku prawa samostanowienia mieszkańców mojej Ojczyzny bronić i objąłem naczelne dowództwo nad żołnierzami z tych ziem pochodzącymi. Nie mając możności postępować wbrew własnemu sumieniu i poczuciu obywatelskiemu, z żalem zgłaszam zwolnienie od obowiązku służby i dowództwa grupy. Wychowani w karności i wierni idei wyzwolenia Ojczyzny, podlegli dowódcy i wojsko słuchają moich rozkazów, a dla pozostawionych oddziałów proszę wydać bezpośrednie rozkazy. M.p. 8.X. Żeligowski generał i dowódca”1. Depesza ta bez wątpienia ułatwiła marsz. Piłsudskiemu grę dyplomatyczną, która miała na celu przyłączenie Wileńszczyzny do Polski.
Generał Władysław Sikorski, który relacjonował w Kwaterze Głównej przebieg wydarzeń na Wileńszczyźnie, użył w swoim meldunku pamiętnych, nieadekwatnych i nieodpowiadających prawdzie słów: „Wobec najwyraźniejszego buntu ze strony gen. Żeligowskiego i jego oddziałów upraszam Naczelne Dowództwo o możliwie szybką decyzję, jak mam wobec całej sprawy postąpić”2. Słowa te jeszcze bardziej uprawdopodobniały oficjalną wersję wydarzeń. Nie wiadomo, czy Sikorski działał w tym wypadku z własnej inicjatywy, czy na polecenie Piłsudskiego, któremu zależało na zakamuflowaniu swojego udziału w tym przedsięwzięciu. Użyte w meldunku gen. Sikorskiego słowo „bunt” obrosło legendą i przeszło do historii, a określenie „buntownik” przylgnęło do osoby Żeligowskiego. Generał podjął się niezwykle trudnego i odpowiedzialnego zadania. Jego zwierzchnicy nie mogli mu dać żadnego oficjalnego rozkazu. Sprostał wyzwaniu dzięki odwadze, zdecydowaniu i konsekwencji.
Nie interesowały go wówczas reakcje międzynarodowe, które ten krok najprawdopodobniej wywoła, choć mógł się domyślić, że będą mu nieprzychylne.
Oswobodzenie Wilna
Wojska Żeligowskiego rozpoczęły marsz 8 października 1920 r. rano i miały do pokonania 50 km. Taka odległość dzieliła je od Wilna. Początkowo nie było kontaktu bojowego z wojskami litewskimi. Pierwsze potyczki, po których wojska litewskie wycofały się, miały miejsce na skraju Puszczy Rudnickiej i w okolicach stacji kolejowej Stasiły. Polacy nie napotykali znaczniejszego oporu Litwinów, a słabe placówki litewskie usunęli z drogi. Silniejszy opór były w stanie stawić oddziały litewskie nad rzeką Mereczanką, ale ten został szybko złamany jeszcze wczesnym popołudniem. Litewskich żołnierzy wziętych do niewoli rozbrojono i puszczono wolno, tłumacząc im, że Polacy nie chcą zwady z Litwinami, pragną jedynie wrócić po wojnie do swoich domów na Wileńszczyźnie. Akcja Żeligowskiego nie mogła być dla dowództwa litewskiego zaskoczeniem. O pojawieniu się 1 Dywizji Litewsko-Białoruskiej w okolicach Woronowa i Bieniakoń Litwini wiedzieli już od kilku dni, mimo że podnieśli alarm o zagrożeniu Wilna, okazali się całkowicie nieprzygotowani do obrony miasta.
Panorama Wilna.
Żeligowski zdawał sobie doskonale sprawę z przewagi swoich wojsk, jednak nie zaniedbał niczego. Aby pokonać potencjalny opór przeciwnika, tak samo ważna była pełna dyscyplina, jak i perfekcyjne przygotowanie. Generał starał się przewidzieć wszystkie ewentualności. Zwracał uwagę zarówno na kwestię kompleksowego ubezpieczenia oddziałów atakujących Wilno, jak i na dobre przygotowanie artyleryjskie.
Jeszcze przed wkroczeniem wojsk gen. Żeligowskiego do miasta wileńska Polska Organizacja Wojskowa i Związek Obrony Ojczyzny rozpoczęły rozbrajanie Litwinów. Wprawdzie nie doszło do regularnych walk ulicznych, a te które rozgorzały, miały raczej charakter incydentalny, ale podczas rozbrajania jeden Litwin został zastrzelony, a kilkunastu rannych.
Napływające do Wilna wieści o marszu wojsk polskich w kierunku miasta wywołały nastrój paniki i zamieszania w dowództwie litewskim, które szybko straciło nadzieję na możliwość stawienia skutecznego oporu. Litewski Sztab Generalny opuścił Wilno rano 9 października 1920 r. Tego samego dnia Żeligowski nakazał swoim wojskom wznowienie marszu na Wilno, a Wileński Pułk Strzelców z woli Naczelnego Wodza miał wkroczyć do miasta jako pierwszy. Kilka godzin później Litwini po raz kolejny próbowali stawić opór, ale mimo kontrataków tuż po godz. 11.00 opór wojsk litewskich został całkowicie złamany i oddziały Żeligowskiego podjęły szybki marsz w stronę Wilna. Na wieść o tym pełnomocnik rządu Litwy Ignas Jonynas przekazał władzę w mieście przedstawicielom ententy. W związku z tym czasowym gubernatorem Wilna został szef Francuskiej Misji Wojskowej płk Constantin Reboul. Tuż przed wkroczeniem żołnierzy polskich do Wilna na trakcie lidzkim pojawił się adiutant płk. Reboula i zaproponował gen. Żeligowskiemu powstrzymanie oddziałów i przerwanie akcji; Wilno zaś miało otrzymać status wolnego miasta. Generał propozycję przedstawiciela aliantów odrzucił.
Pierwsi żołnierze gen. Żeligowskiego pojawili się w mieście już o godz. 14.15 i prawie natychmiast je zajęli. W wielu pamiętnikach, wspomnieniach i relacjach dotyczących tych wydarzeń ich świadkowie podkreślają, że polscy mieszkańcy Wilna żywiołowo witali wkraczające wojska generała. Można było zauważyć na każdym kroku wzruszające sceny powitań, a radości i entuzjazmowi nie było końca. Natomiast reakcje mniejszości narodowych były dość zróżnicowane, od obojętności aż do wyraźnej niechęci i dezaprobaty, a nawet wrogości.
Opinia publiczna
W nocy z 9 na 10 października 1920 r. przybyła do Wilna Komisja Kontrolująca Ligi Narodów, której przewodniczył płk Pierre Chardigny. Generał poinformował Komisję o wypowiedzeniu posłuszeństwa rządowi polskiemu i nakazał jej opuszczenie Wilna. Komisja uznała natomiast, że sytuacja powstała w wyniku działań zbrojnych wojsk gen. Żeligowskiego wykracza poza zakres jej kompetencji. Po czym opuściła miasto i udała się do Kowna na rozmowy z Litwinami.
Spora część międzynarodowej opinii publicznej potępiła zajęcie Wilna. Wydarzenia wileńskie w Polsce komentowano i oceniano w sposób zróżnicowany. Marszałek Piłsudski, jak wiadomo, swoje zamierzenia dotyczące tej części Litwy utrzymywał w tajemnicy. Z pomysłem akcji wileńskiej nie zapoznał ani parlamentu, ani rządu polskiego. O jego planach wiedzieli wyłącznie najbliżsi zaufani współpracownicy i to jedynie ci, których udział w przedsięwzięciu okazał się niezbędny. Sprawa Wilna była dla Piłsudskiego priorytetowym zagadnieniem koncepcji prowadzonej przez niego polityki wschodniej i dlatego starał się on wywierać naciski w tym względzie na kolejne rządy, aby te prowadziły działania zgodne z jego sugestiami. Rząd polski akceptował politykę Piłsudskiego i bronił jej na arenie międzynarodowej. Nie był jej inicjatorem, lecz uznawał ją za swoją, podobnie postępowała duża część opozycji.
Operacja Żeligowskiego nie była natomiast tajemnicą dla aliantów, którzy wiedząc o planach Piłsudskiego, byli im przeciwni. Cztery dni przed akcją sympatyk koncepcji federacji polsko-litewskiej lord George Curzon sugerował, aby francuskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych (potocznie: Quai d’Orsay) wraz z brytyjskim MSZ (Foregin Office) wydały wspólne ostrzeżenie skierowane do Polaków. W wypadku gdyby ci zajęli siłą Wilno, Wielka Brytania i Francja odwołałyby z Warszawy swoich dotychczasowych przedstawicieli dyplomatycznych w randze posłów i zastąpiłyby ich chargé d’affaires. W spontaniczność działań gen. Żeligowskiego na Zachodzie nikt nie uwierzył. Dlatego dyplomacja polska miała z tej przyczyny poważne problemy. Zdaniem gen. Maxime’a Weyganda Anglicy myśleli o wykorzystaniu faktu zajęcia Wilna w ten sposób, aby pozbawić Polaków możliwości włączenia w granice państwa Górnego Śląska. W związku z tym chcieli usunięcia ze Śląska gen. Henriego Le Ronda, wojskowego przedstawiciela Francji.
Konflikt z Litwą – poza takimi przyczynami, jak zbyt późne uznanie de iure państw bałtyckich przez rząd polski, nieuzasadnione obawy Łotwy wobec rzekomych prób rewindykacji Łatgalii przez Polskę, działania dyplomacji angielskiej, która nie życzyła sobie sojuszu Polski z państwami bałtyckimi – miał negatywne reperkusje dla podejmowanych przez polską dyplomację i polskich wojskowych prób kształtowania systemu sojuszy obronnych z państwami bałtyckimi. Brakowało alternatywy dla sposobu rozwiązania problemu, obawiano się także wzrostu aktywności rosyjskiej i niemieckiej, których celem było nawiązanie bezpośrednich kontaktów między przedstawicielami tych państw. Dlatego też stanowisko brytyjskie zaczęło stopniowo zmieniać się na korzyść Polski, a w brytyjskim MSZ nadal myślano o możliwości ewentualnej federacji polsko-litewskiej. Wydaje się, że politykom zachodnim zabrakło odwagi i stanowczości, może nie do końca byli oni przekonani do swoich racji. Ograniczyli się wyłącznie do werbalnych protestów.
Amerykanom sprawa Wilna była w zasadzie obojętna. Francuzi natomiast początkowo zdawali się sprzyjać Polakom i przekonywać Anglików, aby w stosunku do Polski nie wyciągać zbyt daleko idących konsekwencji. Jednak już 12 października – z inicjatywy angielskiej – zjawili się u Naczelnika Państwa poseł Francji i chargé d’affaires Anglii. Złożyli oni wspólne démarche w związku z zajęciem Wilna przez wojska gen. Żeligowskiego. Motywowali je polskimi zobowiązaniami złożonymi w Spa i faktem bycia Wilna stolicą Litwy. Marszałek Piłsudski tłumaczył, że obiecał krajanom możliwość nieskrępowanego decydowania o swoim losie. Oświadczył również, że jeżeli alianci będą próbowali oddać Wilno Litwie bez wysłuchania jej woli, to on, obywatel Wileńszczyzny, będzie musiał zrezygnować ze wszystkich dotychczas piastowanych urzędów, uda się do Wilna i tam będzie osobiście bronił praw swojego rodzinnego miasta.
Utrzymanie Wilna i czarna legenda
Generał Lucjan Żeligowski starał się uporządkować sytuację w dopiero co zdobytym mieście. Polecił opuścić Wilno nie tylko misji alianckiej, ale przede wszystkim kazał zlikwidować urzędy litewskie i nakazał wyjechać urzędnikom litewskim. Nie chciał dopuścić do systemu dwuwładzy. Generał nie musiał martwić się niewystarczającą liczbą żołnierzy, z tym nie było problemów. Nie można było wprawdzie oficjalnie prosić o pomoc Warszawę, ale do Wilna poczęły ściągać różnorodne formacje związane tradycją, nazwami, wreszcie składem osobowym z ziemią wileńską, rozrzucone dotychczas po całym Wojsku Polskim. Oprócz tego generał liczył na zaciąg ochotniczy.
Pojawiły się sygnały, że alianci, szczególnie Francuzi, zaczęli stopniowo zmieniać dotychczasowe stanowisko w sprawie Wileńszczyzny. Całe genewskie środowisko zareagowało wrogo na akcję gen. Żeligowskiego. Październikową sesję Rady Ligi Narodów w Brukseli zdominował problem wileński. Delegacja polska spotykała się wręcz z objawami niechęci ze strony aliantów.
Sytuację pogarszała propaganda Litwinów, rozpowszechniających niczym niepotwierdzone pogłoski o masowych gwałtach, masakrach i rabunkach oraz o przygotowaniach polskiej wyprawy na Kowno. Wkrótce potem propaganda litewska zaczęła określać stosunki panujące na Litwie Środkowej jako katastrofalne, co miało wyrażać się rzekomym niespotykanym za czasów litewskich głodem. Żołnierzy gen. Żeligowskiego nazywano prawie zawsze bandytami, żołdakami i rabusiami. W litewskich publikacjach, wypowiedziach, a nawet podręcznikach szkolnych portretowano go jako agresora i krwawego zbrodniarza. W okresie międzywojennym Litwini ukuli powiedzenie „dać słowo jak Żeligowski”, każące powątpiewać w uczciwość i prawdomówność osoby, której dotyczyło.
Właściwie nie było reakcji ze strony bolszewików. Rosjanie oczekiwali z niecierpliwością na podpisanie preliminaryjnego traktatu pokojowego i rozejmu z Polakami, co nastąpiło 12 października 1920 r. Ograniczyli się później do protestu i oskarżenia Polski o łamanie umowy rozejmowej. Litwini nie zrezygnowali z pretensji do Wilna. Kowno, wiedząc o poparciu udzielanemu gen. Żeligowskiemu przez Warszawę, początkowo zdecydowało się jednak na akcję zbrojną. Stosunek sił obu stron był podobny: Polacy – 59 tys., Litwini – 60 tys. żołnierzy. Do ofensywy litewskiej przeciwko wojskom gen. Żeligowskiego doszło pod koniec października 1920 r. Litwinom udało się zwyciężyć pod Giedrojciami, lecz zostali powstrzymani interwencją Ligi Narodów, która poleciła przerwać działania zbrojne i wycofać wojska walczących stron poza sześciokilometrowy pas neutralny wzdłuż linii rozejmowej.
Żeligowski miał zająć się teraz polityką – dziedziną, w której brakowało mu większego doświadczenia i szczególnych predyspozycji. Zasadniczym posunięciem generała w tej kwestii było wydanie kilku podstawowych dekretów. Pierwszy z nich mówił o organizacji władz na Litwie Środkowej, zawierał określenie jej terytorium i symboli państwowości, jak godło i flaga, nawiązujące do wspólnych tradycji polsko-litewskich:
„Ustanawiam i podaję do wiadomości powszechnej, co następuje: 1. Zwierzchnią władzę na terenie Litwy Środkowej sprawuję ja, jako naczelny dowódca Litwy Środkowej. 2. Jako organ wykonawczy władzy zwierzchniej zostanie przeze mnie powołana Tymczasowa Komisja Rządząca. 3. Wszelkie dekrety będą ogłaszane za moim podpisem i kontrasygnatą odnośnego dyrektora departamentu Tymczasowej Komisji Rządzącej. 4. Terytorium państwowe Litwy Środkowej określa się przez granice, ustalone w traktacie litewsko- -bolszewickim z 12 lipca 1920 r. oraz przez linię demarkacyjną polsko-litewską z czerwca 1920 r. 5. Jako godło Litwy Środkowej ustanawiam tarczę z Orłem i Pogonią. 6. Flagę czerwoną z Orłem i Pogonią ustanawiam jako flagę państwa. 7. Wszystkie dekrety tracą moc obowiązującą, o ile nie zostaną złożone do Sejmu Ustawodawczego Litwy Środkowej w dniu jego otwarcia. WILNO, DN. 12.10.1920 R. LUCJAN ŻELIGOWSKI GENERAŁ I NACZELNY DOWÓDCA”3.
Opublikowano także dekret gen. Żeligowskiego zawierający powołanie organu, który miał sprawować władzę wykonawczą na Litwie Środkowej, a mianowicie Tymczasową Komisję Rządzącą. Funkcję jej prezesa i jednocześnie ministra spraw wewnętrznych powierzono Witoldowi Abramowiczowi. Do zadań tej komisji należało organizowanie na ziemiach Litwy Środkowej administracji, sądownictwa, oświaty i życia gospodarczego. Z prawnego punktu widzenia cała władza skupiona była w rękach gen. Żeligowskiego. To od niego zależało udzielenie szerszych lub węższych pełnomocnictw Tymczasowej Komisji Rządzącej, ponieważ jej kompetencje i zakres prerogatyw nie zostały precyzyjnie określone. Wkrótce w ogłoszonej przez TKR konstytucji, mającej tymczasowy charakter, umieszczono wileński parlament, wyłaniany w powszechnych wyborach, jako najwyższą władzę ustawodawczą. W składzie Tymczasowej Komisji Rządzącej znalazły się osoby reprezentujące różnorodne opcje polityczne: od zwolenników absolutnej inkorporacji nawet całej Litwy po zróżnicowanych w poglądach reprezentantów tzw. krajowców, czyli przeciwników wcielenia Wileńszczyzny do Polski.
Koniec misji generała
Rada Ligi Narodów długo nie była w stanie na drodze dyplomatycznej doprowadzić do porozumienia strony polskiej i litewskiej w kwestii Wilna. Dopiero jesienią 1921 r. Liga zaproponowała rozwiązania sporu o Wilno, ale wyłącznie pod warunkiem wcześniejszej dymisji gen. Żeligowskiego z funkcji Naczelnego Wodza Wojsk Litwy Środkowej, co było równoznaczne z jego rezygnacją z najwyższej władzy zwierzchniej nad tym terytorium i wyjazdem z Wileńszczyzny. Polski rząd we wrześniu 1921 r. wyraził na to wstępną zgodę i zaznaczył gotowość wywarcia niezbędnych nacisków na generała w celu jego ustąpienia. Jednak polskie czynniki oficjalne działanie takie obwarowały wcześniejszym uzyskaniem od Rady Ligi dostatecznych gwarancji, że gremia międzynarodowe nie będą wyrażały sprzeciwu wobec przeprowadzenia przez TKR wyborów do Sejmu Wileńskiego.
Jednak już w listopadzie 1921 r. o politycznej przyszłości ziemi wileńskiej decydował rząd polski, nie zważając na reakcję Rady Ligi Narodów. Przecież wszystkie jej wcześniejsze usiłowania w celu rozwiązania problemu skończyły się fiaskiem i tylko przedłużały w nieskończoność stan tymczasowości i nieokreśloności statusu Litwy Środkowej. Rozmowy przeprowadzone przez marsz. Piłsudskiego z gen. Żeligowskim były reakcją na memoriały generała. Naczelny Wódz Wojsk Litwy Środkowej postulował w nich rozwiązanie Tymczasowej Komisji Rządzącej i objęcie całej administracji wileńskiej przez Polaków. Żeligowski prosił także o odwołanie z Wilna jego osoby, co nie okazało się proste ze względu na ogromną popularność, którą cieszył się w mieście. Pod koniec listopada generał władzę na Litwie Środkowej przekazał kolejnemu prezesowi Tymczasowej Komisji Rządzącej Aleksandrowi Meysztowiczowi i wyjechał do Warszawy. Proklamowane na 8 stycznia 1922 r. wybory do Sejmu Litwy Środkowej w Wilnie i poprzedzająca je kampania wyborcza mogły przebiegać niezależnie od wpływów zewnętrznych i odbyć się pod kontrolą Ligi Narodów. Ich przebieg na przekór licznym obawom okazał się nadzwyczaj spokojny. Frekwencja wynosiła 64,4%. Historyczne posiedzenie Sejmu Wileńskiego odbyło się 20 lutego 1922 r. Za scaleniem Wileńszczyzny z Polską opowiedziało się 96 posłów (6 wstrzymało się od głosu). W marcu 1922 r. ziemia wileńska wraz z Wilnem stała się integralną częścią Rzeczypospolitej.
DARIUSZ FABISZ doktor nauk humanistycznych, historyk, adiunkt w Instytucie Historii Uniwersytetu Zielonogórskiego. Autor biografii gen. Lucjana Żeligowskiego. Publikuje w „Dziejach Najnowszych”, „Niepodległości”, „Polsce Zbrojnej” i Dziejach.pl. Stypendysta Polonia Aid Foundation Trust. Specjalizuje się w historii II Rzeczypospolitej, dziejach polskiej emigracji wojskowej po II wojnie światowej i w biografistyce.
Przypisy:
1 Archiwum Akt Nowych, Kolekcja opracowań i odpisów dokumentów dotyczących stosunków Polski z Łotwą, Litwą, Rosją radziecką, Gdańskiem, Ukrainą 1914–1928, 1932–1938, sygn. 8, b.p.
2 B. Waligóra, Zajęcie Wilna przez gen. Żeligowskiego, „Bellona”, t. XXXIV, 1930, s. 248.
3 Cyt. za: Z. Krajewski, Geneza i dzieje wewnętrzne Litwy Środkowej (1920–1922), Lublin 1996, s. 152 (aneks). Zob. K. Kumaniecki, Odbudowa państwowości polskiej. Najważniejsze dokumenty 1912 – styczeń 1924, Warszawa 1924, s. 418.
autor zdjęć: NAC
komentarze