Historia jest pełna paradoksów i dobitnie o tym świadczy między innymi udział polskich żołnierzy w zdobyciu Berlina. Do szturmu stolicy III Rzeszy zostali dopuszczeni z woli Stalina, ale zatknięcie biało-czerwonych sztandarów na jej ruinach niewątpliwie zgodne było z polską racją stanu.
25 kwietnia 1945 roku Berlin został całkowicie okrążony przez Armię Czerwoną. Miasta broniło około 300 tysięcy żołnierzy niemieckich. Była to zbieranina z różnych rozbitych oddziałów i pospolitego ruszenia – Volkssturmu, ale w walkach ulicznych stanowiła wciąż poważną przeszkodę na drodze do Kancelarii III Rzeszy, w której podziemiach ukrywał się Hitler z najbliższymi współpracownikami. Szczególnie niebezpieczni dla sowieckich czołgów byli volkssturmiści uzbrojeni w pancerfausty. Na barykadach i wśród ruin była to mordercza broń. Dlatego 1 Warszawska Dywizja Piechoty im. Tadeusza Kościuszki pełniła na berlińskich ulicach przede wszystkim rolę ubezpieczenia dla nacierających czołgów, ale nie była to ani jedyna, ani pierwsza polska formacja, którą skierowano do walki o Berlin.
Listę polskich oddziałów biorących udział w bitwie o Berlin otwiera 1 Samodzielna Brygada Moździerzy. W szturmie stolicy III Rzeszy wspierała sowiecką 47 Armię nacierającą od zachodu przez Spandau i Poczdam. Do najkrwawszych walk brygady doszło 29 kwietnia. Tego dnia na pozycje 47 Armii uderzyli kadeci szkoły oficerskiej SS. Piechota sowiecka nie wytrzymała tego natarcia i fanatycznych młodych hitlerowców zatrzymał dopiero ogień polskiego 11 Pułku Moździerzy. Drugą polską jednostką, którą od 27 kwietnia włączono do operacji berlińskiej, był 6 Warszawski Samodzielny Zmotoryzowany Batalion Pontonowo-Mostowy. Pod tą długą nazwą krył się oddział wyjątkowy w Wojsku Polskim, gdyż jego saperzy prawie całkowicie byli wyposażeni w amerykański sprzęt, który Rosjanie przekazali im z Lend-Lease. Z tego powodu często Niemcy brali ich za Amerykanów. W ataku na Berlin zostali podporządkowani sowieckiej 2 Armii Pancernej. Dla niej batalion budował pod nieprzyjacielskim ogniem przeprawy przez Hawelę, Sprewę i liczne kanały Charlottenburga w kierunku centrum Berlina. Równocześnie z batalionem saperskim do walki skierowano 2 Pomorską Brygadę Artylerii Haubic. Początkowo w całości wspierała ona 2 Armię Pancerną, a od 30 kwietnia część jej pułków przydzielono do wsparcia rodaków z 1 Dywizji Piechoty. Ciężkie haubice brygady wspierały szturmowe drużyny kościuszkowców, prowadząc ogień na wprost. Jednym z jej artylerzystów był warszawiak, kapitan Andrzej Nusbek, wówczas czternastoletni bombardier. Jak wspomina: „Jako Warszawiak i były harcerz Szarych Szeregów, byłem dosłownie napompowany faktem, że mogę tu, w Berlinie, pomścić moje miasto!”.
Z orłami w koronie pod Reichstagiem
Największą polską jednostką, która wzięła udział w szturmie Berlina była wzmiankowana wyżej 1 Dywizja Piechoty. O to, by dywizja wzięła udział w tej operacji, generał Michał Rola- Żymierski prosił telefonicznie marszałka Gieorgija Żukowa 29 kwietnia. Ten zadepeszował do Stalina, który zezwolił na skierowanie polskiej dywizji do Berlina. Sowiecki dyktator uczynił ten gest, bo zdawał sobie sprawę, że to może wzmocnić autorytet władzy zainstalowanej przez niego w Polsce. Jednocześnie jednak polscy żołnierze otrzymali szansę rewanżu w samym sercu III Rzeszy i zaznaczenia obecności wojska, które z Niemcami walczyło wytrwale i najdłużej ze wszystkich armii koalicji antyhitlerowskiej.
Kościuszkowcy ruszyli do boju 30 kwietnia i ubezpieczali natarcia sowieckich czołgów wzdłuż linii: Tiergarten (stacja kolei miejskiej) – Brama Brandenburska – centrum sektora „Z” (Zitadelle). Kontradmirał Henryk Leopold Kalinowski wspominał: „W ciągu dwóch dni walk w centrum Berlina Sowieci stracili blisko 200 czołgów! Każdy z nas musiał mieć oczy wokół głowy, samodzielnie myśleć, jak się bronić i nie dać się zabić. Po zlikwidowaniu gniazd oporu, z podziemi wychodziły niemieckie dzieci, siedmio-, dziesięcioletnie, czarne od pyłu, i błagały o chleb. Dawaliśmy im suchary. Nie myśleliśmy wtedy, że nasze dzieci mordowane były w Auschwitz lub na Majdanku. Mieliśmy rachunki krzywd, ale nie zdarzyło się, by któryś z polskich żołnierzy strzelał do nieuzbrojonego cywila, a tym bardziej dziecka…”. Szturm Berlina zakończył się o świcie 2 maja. Wówczas to żołnierze z polskiego 3 Pułku Piechoty w centrum miasta połączyli się z nacierającymi od wschodu czerwonoarmistami z 8 Armii. Informację o kapitulacji Berlina przekazano polskiej dywizji o 7.00 rano, lecz walki trwały jeszcze do 13.00, a nawet dłużej.
Polska flaga zawieszona w zrujnowanym Berlinie na Kolumnie Zwycięstwa, 2 maja 1945 r.
Wówczas na zdobytych przez Polaków budynkach – na Tiergarten, Politechnice Berlińskiej oraz na Siegessäule (Kolumnie Zwycięstwa) i Bramie Brandenburskiej załopotały biało-czerwone flagi. Wymownym symbolem również było to, że wieszali je tam żołnierze z orłami w koronie na rogatywkach. Wielu żołnierzy 1 Dywizji Piechoty, jak i wyżej wymienionych oddziałów świadomie nosiło na czapkach orzełki przedwojennego wzoru. Takie mieli prawie wszyscy saperzy 6 Batalionu, a w dywizji kościuszkowskiej był oddział wyjątkowy pod tym względem – 1 Samodzielna Kompania Zwiadowcza, którą dowodził były bosmanmat Flotylli Pińskiej, porucznik Konstanty Minuszyc, a dowódcami plutonów byli podoficerowie przedwojennego KOP-u. Jak wspominał jeden z żołnierzy kompanii, podchorąży Janusz Stanisław Kowalski, oddział należał do tych nielicznych w dywizji, w których nie było oficera politycznego „aż do Berlina”, a ci, którzy później do oddziału trafili, musieli się dostosować do jego zwyczajów. „Nie walczyli z nami – mówił chorąży Kowalski – myśmy prawie wszyscy nosili orzełki z koroną […] każdy gdzieś zdobył tego orła i mieliśmy na czapkach orły z koroną, cała kompania, nikt nam nie zwracał uwagi, bo uważano, że zwiadowcom nie można zwrócić uwagi i nie trzeba”. Polscy zwiadowcy należeli też do tych żołnierzy, którzy w Berlinie walczyli najdłużej. Podchorąży Kowalski 2 maja 1945 roku na czele siedmioosobowego patrolu dotarł do placu Paryskiego w Berlinie. „Świętujący tłum […] i nagle strzały i w ogromnym pędzie przelatuje koło nas kilka ciężarówek wypełnionych esesmanami walącymi w tłum, to była ostatnia grupa szaleńców z SS, która wyrwała się z Berlina, dosłownie ostrzeliwując nas. Za chwilę goniec przyszedł i mówi: Maszeruj na Nauen, gonimy ich! Dogoniliśmy ich pod Nauen, tak że w Berlinie byłem bardzo krótko, bo goniliśmy tych esesmanów. Wzięliśmy pod Nauen ponad czterystu, całą grupą się nam poddali, okrążyliśmy ich” – opisywał.
Polskie zwycięstwo
W dyskusjach o polskim udziale w szturmie Berlina trzeba brać pod uwagę również to, że został on dostrzeżony przez prawowite władze polskie na Zachodzie i już wówczas przyjęty w poczet zwycięstw polskiego oręża. Przejawem tego było między innymi przemówienie, jakie generał Stanisław Sosabowski wygłosił 23 września 1945 roku w dniu święta 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej. Generał stwierdził wówczas: „Nie wiemy, co nas czeka jutro. Ale wiemy jedno: że jesteśmy i będziemy żołnierzami i obywatelami Polski i tylko Polski […].
Będziemy służyć Polsce:
– dla której polegli nasi Koledzy pod Arnhem i Driel;
– dla której polegli śmiercią żołnierską Polacy w kraju i na obczyźnie w ciągu sześciu lat w walce z Niemcami pod Kutnem, Warszawą, Narvikiem, na polach Lotaryngii, pod Tobrukiem, Monte Cassino, Falaise, Gdańskiem, Kołobrzegiem i Berlinem (zaznaczenie PK);
– dla której ginęli nasi lotnicy i marynarze;
– dla której w obozach koncentracyjnych wśród tortur i katuszy ginęli Polacy, mężczyźni, kobiety, dzieci.
Jesteśmy i będziemy żołnierzami i obywatelami tej Polski, która, mimo wszystkie przeciwności losu i wysiłek wrogów, nie zginęła i nie zginie, bo nie zginie Sprawa, dla której giną ludzie”. Dla jednego z najlepszych i najdzielniejszych dowódców Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie nie było żadnych wątpliwości, że żołnierska krew przelana w Kołobrzegu, Gdańsku i Berlinie służyła polskiej racji stanu.
Znak pamięci
Rocznica zakończenia wojny 8 maja 1945 roku nazywana jest w Niemczech Dniem Wyzwolenia od narodowego socjalizmu W 2020 roku w Berlinie ten dzień wyjątkowo został uznany świętem i dniem wolnym od pracy w całym landzie. Tak Berlińczycy pragną uczcić siedemdziesiątą piątą rocznicę zakończenia wojny. Z tej okazji powstał także projekt upamiętnienia polskich żołnierzy biorących udział w walkach o miasto.
Z inicjatywy berlińskiego oddziału Stowarzyszenia Ofiar Prześladowanych przez Reżim Nazistowski (Vereinigung der Verfolgten des Naziregimes – Bund der Antifaschistinnen und Antifaschisten – VVN-BdA) planowane jest odsłonięcie tablicy na budynku Politechniki Berlińskiej, na terenie której walczyli Polacy. Na tablicy zostanie umieszczony następujący tekst: „Pamięci Żołnierzy i Kobiet-Żołnierzy 1 Armii Wojska Polskiego, uczestników bitwy o Berlin w 1945 r., walczących jako część koalicji antyhitlerowskiej w dzielnicach Charlottenburg i Tiergarten o wyzwolenie Polski i Europy od faszyzmu. Gmachy ówczesnej Politechniki, wyzwolonej 2 maja 1945 r. przez 1 Warszawską Dywizję Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, stanowiły jeden z najsilniejszych nazistowskich punktów oporu na drodze do Kancelarii Rzeszy”.
Rada Miejska Berlina przychyliła się do tej inicjatywy i Komisja ds. Tablic Pamiątkowych zaakceptowała projekt rzeźbiarki Anny Kaufmann. Trwa zbiórka pieniędzy. Planowane na 8 maja 2020 roku odsłonięcie tablicy z powodu pandemii koronowirusa zostało przeniesione na 1 września. Zarówno dla Polaków, jak i Niemców to także symboliczna data.
Bibliografia:
Jedno z moich imion brzmi życie, praca zbiorowa, Warszawa 2019
Cz. Grzelak, H. Stańczyk, S. Zwoliński, Bez możliwości wyboru. Wojsko Polskie na froncie wschodnim 1943–1945, Warszawa 1993
E. Kospath-Pawłowski, Wojsko Polskie na Wschodzie 1943-1945, Pruszków 1993
Polscy spadochroniarze. Pamiętnik żołnierzy praca zbiorowa, Kraków – Warszawa 2014
Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego, wywiad z chorążym Januszem Stanisławem Kowalskim „Rokitą” z 29.03.2010, http://ahm.1944.pl/Janusz Stanislaw_Kowalski (stan z kwietnia 2020)
autor zdjęć: Wikipedia
komentarze