Do dialogu technicznego w sprawie średnich samolotów transportowych dla polskiej armii zgłosiły się wszystkie największe koncerny lotnicze na świecie: włoski Leonardo, europejski Airbus, brazylijski Embraer oraz amerykańskie Boeing i Lockheed Martin. Rozmowy z producentami maszyn, które mogą zastąpić Herculesy C-130E, rozpoczną się we wrześniu.
Zapowiada się zażarta walka zbrojeniowych gigantów o polski kontrakt. Największe koncerny lotnicze na świecie są zainteresowane udziałem w dialogu technicznym w sprawie średnich samolotów transportowych dla polskiej armii. Program pozyskania nowych maszyn, które zastąpią Herculesy C-130E, nosi kryptonim „Drop”. – Zgłosiło się do nas pięć podmiotów: Leonardo S.p.A., Airbus Defence and Space S.A.U., Embraer S.A., Boeing Company i Lockheed Martin Aeronautics Company – informuje kpt. Krzysztof Płatek, rzecznik prasowy Inspektoratu Uzbrojenia MON. Rozmowy z producentami rozpoczną się we wrześniu i potrwają do kwietnia 2020 roku. Dopiero po ich zakończeniu może zostać rozpisany przetarg. Prawdopodobnie stanie się to na przełomie 2020 i 2021 roku. Nie wiadomo na razie, ile dokładnie maszyn chce kupić wojsko.
Obecnie mamy w linii dwa typy samolotów transportowych: hiszpańskie C-295M CASA (16 sztuk) oraz amerykańskie C-130E Hercules (jest ich pięć). Pierwsze kupiliśmy w 2001 roku, a drugie otrzymaliśmy w 2009 roku od Amerykanów w ramach programu bezzwrotnej pomocy wojskowej FMF (Foreign Military Financing). Z wymienionej dwójki zdecydowanie starsze, bo wyprodukowane w 1970 roku są C-130E. Casy dotarły do nas w 2003 roku, prosto z fabryki. Dlatego to właśnie Herculesy, ze względu na ich wiek i stan techniczny, mają w najbliższych latach zostać wycofane ze służby.
Pole bitwy
Na razie znane są jedynie nazwy firm, które zgłosiły swój akces do dialogu technicznego. Choć oficjalnie o tym nie poinformowano, nietrudno się domyślić, jakie konstrukcje zamierzają one zaproponować polskiej armii. I tak, włoski koncern Leonardo ma w ofercie jeden typ średniego samolotu transportowego, czyli C 27J Spartan. Podobnie jest z brazylijskim Embraerem, który ma w portfolio jedną średnią maszynę transportową – KC-390. Nieco bardziej skomplikowana jest sprawa z LockHeed Martinem, który choć oferuje jedynie Herculesy C-130, to ma w sprzedaży ich dwie wersje, znacznie różniące się możliwościami. Można jednak przypuszczać, że Polsce zostaną przedstawione maszyny większe i nowsze, czyli model C-130J-30.
Z kolei Airbus może zaproponować dwie maszyny spełniające polskie wstępne warunki. To używane już przez naszą armię C295 CASA, tyle że z nieco zmodyfikowanymi skrzydłami, oznaczone jako C295W oraz znacznie większe, ale także reklamowane jako samolot średni – A400M Atlas. Jeszcze większą zagadką jest startujący w dialogu technicznym amerykański Boeing. Koncern ten nie ma bowiem w ofercie żadnej pasującej maszyny. Można jednak przypuszczać, że firma z USA będzie promowała w naszym kraju brazylijskiego Embraera, z którym współpracuje biznesowo.
Trudny wybór
Z pewnością wybór nie będzie prosty. Każda maszyna ma bowiem wady i zalety. Jeśli brać pod uwagę tylko cenę, to zdecydowanie najatrakcyjniejsza jest propozycja włoska. Średnia cena C 27J Spartan to około 40 mln dolarów. Nieco droższy jest Embraer KC-390, bo około 50 mln dolarów, a Hercules C-130J-30 to wydatek około 67 mln dolarów.
Zdecydowanie najdroższy z potencjalnych kandydatów na następcę Herculesa jest A400M Atlas. Za tę maszynę trzeba wydać nawet 120 mln dolarów. Jednak jest to także samolot, który jest najszybszy i ma największą przestrzeń ładunkową. A400M może zabrać na pokład aż 30 ton ładunku i lecieć z prędkością 780 km/h. Najtańszy z prezentowanych maszyn – Spartan, może zabrać na pokład tylko 11 ton ładunku i rozwinąć prędkość 600 km/h.
Jeśli brać pod uwagę liczbę użytkowników, to zdecydowanym liderem jest amerykański Hercules C-130J, którego mają na wyposażeniu 22 armie. Żadna armia nie ma KC-390, bo ta maszyna jest dopiero w fazie testów w brazylijskim wojsku.
autor zdjęć: Piotr Łysakowski; grafika PZ
komentarze