moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Warszawa walczy, wracamy

Jedyna droga do klasztoru prowadziła przez wejście wybite w murze, ale dokładnie w to miejsce strzelał tygrys, największy niemiecki czołg. Pomyślałam, że muszę skoczyć między jednym a drugim strzałem i nie mogę się potknąć. Skoczyłam i udało się – opowiada Ewa Ponińska o brawurowej akcji w powstaniu warszawskim, za którą otrzymała Virtuti Militari.

30 września 1944 roku to szczególny dzień w pani życiu. Dlaczego?

Tego dnia oficer, którego nie znałam, przypiął mi do ubrania baretkę Krzyża Srebrnego Orderu Wojennego Virtuti Militari. Legitymację numer 11685 odebrałam kilka lat później w Londynie. Po upadku powstania warszawskiego trafiłam, razem z około 2 tys. żołnierzy Armii Krajowej, z Żoliborza do obozu przejściowego w Pruszkowie. Siedzieliśmy w olbrzymiej hali na betonowej podłodze. Nagle usłyszałam, że porządkowy wyczytuje moje nazwisko. Zaprowadził mnie na koniec hali, gdzie w szeregu stało kilku żołnierzy. Nieznany mi oficer wyczytywał ich imiona i przypinał im baretki Krzyża Walecznych. Mnie wywołał jako ostatnią. Usłyszałam, że dekoruje mnie Virtuti Militari. Byłam oszołomiona. Razem z odznaczeniem dostałam awans na plutonowego. Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. Wtedy nie wiedziałam, że odznaczenie to dostałam za akcję przeprowadzoną pod koniec września. W czasie skoncentrowanego natarcia wojsk niemieckich z 19 Dywizji Pancernej zgłosiłam się do nawiązania kontaktu z odciętym klasztorem sióstr zmartwychwstanek na Żoliborzu, w którym broniły się nasze oddziały. Byłam wtedy łączniczką w harcerskim plutonie 227 w Zgrupowaniu „Żyrafa II” w II Obwodzie Armii Krajowej „Żywiciel” na Żoliborzu.

W tym klasztorze broniło się 117 żołnierzy AK, a atakowało go około 2 tys. żołnierzy niemieckich i 16 czołgów.

To były ostatnie dni powstania. Nie myśleliśmy jednak o kapitulacji. Do dowództwa „Żyrafy” należały budynki przy ulicy Krasińskiego 20 i 29 oraz klasztor sióstr zmartwychwstanek. Niemcy atakowali – najpierw był huraganowy ostrzał, a potem czołgi i żołnierze. Straciliśmy kontakt z klasztorem. Dowódca zgrupowania „Żyrafa” por. Ryszard Wołczyński „Tatar” nie chciał wydać rozkazu, kto ma nawiązać łączność. Zgłosiłam się na ochotnika. Musiałam przejść ulicę Krasińskiego, na której stała wielka barykada. Nasi chłopcy z plutonu 227 radzili, żebym zrezygnowała. „Nie przejdziesz”, mówili. Klasztor był poważnie uszkodzony pociskami artyleryjskimi, płonęły górne piętra. Wczołgałam się powoli na kupę gruzu. Miałam nadzieję, że Niemcy mnie nie zauważą. Jedyna droga do klasztoru prowadziła przez wejście wybite w murze, ale dokładnie w to miejsce strzelał tygrys, największy niemiecki czołg. Pomyślałam, że muszę skoczyć między jednym a drugim strzałem i nie mogę się potknąć. Skoczyłam i – udało się. Żyję.

„Łączniczka Ewa, dziewczyna odważna do szaleństwa, próbuje nawiązać łączność: w największym ogniu wiąże porwany kabel polowego telefonu. Ta dzielna dziewczyna trzy razy dociera do klasztoru. Osypana szarym pyłem, pokaleczona, w podartym odzieniu, niestrudzenie donosi amunicję, granaty, zabiera meldunki, podtrzymuje na duchu chłopców”, tak Stanisław Podlewski w „Rapsodii żoliborskiej” opisał tę akcję.

Niemcy atakowali. Sytuacja w klasztorze była tragiczna. Wielu zabitych i rannych. Brakowało bandaży i środków opatrunkowych, kończyła się amunicja. Musiałam wracać do swoich z raportem o tej sytuacji. Tego samego dnia wieczorem „Tatar” wysłał mnie jeszcze raz do klasztoru z rozkazem, aby się wycofali. Dotarłam na miejsce, ale tam już nikogo nie było. Panowała cisza. Klasztor płonął, w oczy gryzł dym. Przeraziłam się, że Niemcy odcięli mi drogę. Słyszałam opowieści o śmierci dziewcząt, które wpadły w ich ręce. Wybiegłam na zewnątrz, ale nikogo nie było.

Wtedy spotkała pani cywila, który twierdził, że w piwnicy opuszczonego budynku na ulicy Krasińskiego 29 jest dwóch ciężko rannych.

Razem z sanitariuszką „Żyrafy” wróciłyśmy tam z noszami. Wiedziałyśmy, że Niemcy, nie zważając na konwencje genewskie, dobijali naszych rannych. Tych dwóch żołnierzy z plutonu 227 spotkałam po latach na zjeździe z okazji 50. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego. Nie mogłam uwierzyć, że ci łysiejący i siwi panowie to są ci sami młodzi harcerze, którzy walczyli tak dzielnie wiele lat temu. Zaczęliśmy rozmawiać i… znów byliśmy młodzi.

Cofnijmy się o kilka lat, aby opowiedzieć, jakie wydarzenia doprowadziły do przyznania 18-letniej dziewczynie najwyższego wojennego odznaczenia. Zacznijmy od wybuchu wojny. Jak zmieniła ona pani życie?

Miałam wtedy 13 lat. Od roku uczyłam się w gimnazjum u sióstr niepokalanek w Nowym Sączu. Gdy nasza szkoła została zamieniona na szpital, myślałam, że będziemy mieli dłuższe wakacje. Nie przyszło mi do głowy, że mogą tam trafić ranni po bombardowaniach. Szybko przestałam myśleć o wojnie jak o przygodzie. Gdy ruszyłyśmy z matką na wschód, nasz pociąg bombardowano i ostrzeliwano z samolotów. Byli zabici i ranni. Dotarłyśmy do klasztoru sióstr niepokalanek, niedaleko miejscowości Kowel, blisko granicy sowieckiej. Pamiętam park otaczający klasztor i dojrzewające na drzewach włoskie orzechy. Kilka dni później wojska sowieckie wkroczyły do Polski, a klasztor zamknięto. Pojechałyśmy wtedy do Lwowa, gdzie znalazłyśmy schronienie w klasztorze u sióstr klarysek. Mieszkałyśmy w zakonnych celach i raz na dzień dostawałyśmy zupę. W styczniu 1940 roku moja matka zdecydowała się przekroczyć granicę polsko-rumuńską, aby się przedostać się do Bukaresztu, gdzie przebywał mój ojciec.

Udało wam się z nim spotkać?

Zostałyśmy aresztowane w czasie przekraczania zielonej granicy. Było bardzo zimno i ciemno, bo nie świecił księżyc. Szłyśmy razem z innymi gęsiego przez pola w całkowitej ciszy. Gdy zobaczyłyśmy rumuńską stację kolejową, od której dzielił nas już tylko Dniestr, usłyszałam okrzyk: „Ruki w wierch”. Nagle otoczyli nas sowieccy strażnicy graniczni. Później dowiedziałyśmy się, że to była pułapka przygotowana przez naszego przewodnika. Zaprowadzono nas na posterunek graniczny, skąd następnego dnia przewieziono do więzienia w Kołomyi. Gdy w wielkiej sali wszyscy czekaliśmy na wyznaczenie nam cel, czytałam napisy na ścianach: „Biorą nas do gułagu w Sowietach, zawiadomcie naszą rodzinę.” „Jutro wyjeżdża nasz transport, nie wiadomo gdzie”. Były setki nazwisk i adresów. Pozostawili je aresztowani przez Sowietów polscy oficerowie, sędziowie, urzędnicy, nauczyciele. Po kilku dniach pobytu w Kołomyi zostałyśmy przewiezione do więzienia w Stanisławowie. Jako dziecko byłam zwolniona od przesłuchań, ale moją matkę przesłuchiwano wielokrotnie. Oskarżono ją o szpiegostwo i zesłano do gułagu, a mnie wysłano do krewnych we Lwowie. Gdy w lipcu 1941 roku do Lwowa wkroczyli Niemcy, mogłam wysłać list do siostry matki w Warszawie. Ciocia opłaciła mężczyznę, który przewiózł mnie do stolicy. Wtedy rozpoczęłam nowe życie.

Wstąpiła pani do konspiracji?

Zaczęłam chodzić do gimnazjum na Żoliborzu. Wstąpiłam do 33 Warszawskiej Żeńskiej Drużyny Harcerskiej, która przygotowywała młodzież do pracy w tajnych wojskowych organizacjach. W lutym 1943 roku zostałam zaprzysiężona w AK. Złożyłam przysięgę żołnierską w zakrystii, wobec księdza Zygmunta Trószyńskiego, który był kapelanem Armii Krajowej na Żoliborzu. Obiecałam wiernie służyć Polsce i strzec sekretów wojskowych. Ukończyłam kursy obsługi telefonów wojskowych i broni oraz przygotowania do walk ulicznych. Byliśmy zdyscyplinowanym wojskiem, mimo że mieliśmy tylko opaski.

W końcu nastał dzień, kiedy to wojsko stanęło do walki z Niemcami. Jaką rolę odegrała pani w powstaniu?

Ciocia próbowała mnie zatrzymać w domu i zamknąć w łazience, ale ja chciałam walczyć o wolność ojczyzny, jak powstańcy z 1863 roku. Byłam łączniczką, więc 1 sierpnia biegałam od rana i przekazywałam rozkazy. Dostałam biało-czerwoną opaskę na ramię z polskim orłem i numerem mojego plutonu. Nasi chłopcy, jeden w hełmie, drugi z gołą głową, jeden z pistoletem, drugi z granatem, stanęli do walki przeciwko uzbrojonym po zęby Niemcom. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że Hitler za wszelką cenę postanowił zgnieść powstańców. Około północy pierwszego dnia powstania, po nieudanych próbach zdobycia wyznaczonych obiektów, ppłk Mieczysław Niedzielski „Żywiciel” zarządził, że wycofujemy się do Puszczy Kampinoskiej. Tam poczuliśmy się bezpieczniej, bo Niemcy rzadko zapuszczali się w okoliczne lasy. Następnego dnia kurier przyniósł rozkazy od naczelnika AK gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego, że Warszawa walczy i mamy wracać.

Budowałam wtedy linie telefoniczne. Bombardowania, eksplozje i pociski niszczyły jednak kable szybciej, niż nadążaliśmy je reperować. W końcu „Żywiciel” zdecydował, że łączniczki jako kurierzy będą przenosić rozkazy. Ciągle byliśmy w ruchu, od jednego zadania do następnego. Trudno było jednak zapomnieć o śmierci. Pewnego dnia czołgałam się przez rumowisko i nagle zobaczyłam, że spod kawałków cegieł wystaje pasmo blond włosów. Ktoś leżał w tych gruzach…
Jaka była sytuacja w ostatnich dniach powstania?

Niemiecki ogień artyleryjski był wtedy bardzo silny, atakowały czołgi i piechota. „Żywiciel” zarządził, abyśmy zgromadzili się koło „szklanego domu”. Był to duży budynek na Żoliborzu, pod którym dwa miesiące temu zaczęliśmy powstanie. Gdy dotarła wiadomość o kapitulacji, ogarnęła nas rozpacz, że nasza walka poszła na marne. Następnego dnia około 5 rano nasze oddziały przemaszerowały wzdłuż szpaleru po zęby uzbrojonych Niemców i złożyły broń. Był 30 września 1944 roku. Staliśmy się jeńcami wojennymi.

Rozkaz o odznaczeniu pani wydał ppłk Mieczysław Niedzielski „Żywiciel”. Dlaczego napisała pani do niego list w sprawie Virtuti Militari?

Uważałam, że było wielu innych, którzy zasłużyli na to wyróżnienie. Nie spodziewałam się takiego odznaczenia, niemniej byłam niezwykle dumna. Po kilku dniach dostałam odpowiedź. „Żywiciel” pisał: „Wysyłam zaświadczenia i jednocześnie przyjmij do wiadomości, że jesteś smarkatką, kiedy pytasz, za co otrzymałaś Krzyż V.M. Wiesz dobrze, że chodziłaś tam, gdzie mężczyźni wahali się, a Ty, nie zważając na niebezpieczeństwo i pewną śmierć, lazłaś jak w ogień. Nie bądź dziewczyno skromną, bo odwaga Twoja była wysokiej klasy i dlatego odznaczenie tak wysokie otrzymałaś. Były i inne dziewczęta o podobnej odwadze, które nie otrzymały odznaczeń, ale Ty Ewuniu uosabiasz pracę i odwagę wszystkich Polek, dla których nie mam dość słów uznania”.

 

 

Z okazji 75. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego przygotowaliśmy specjalne wydanie „Polski Zbrojnej”. 

 

Mecenasami jednodniówki są: Polska Fundacja Narodowa i Polska Spółka Gazownictwa.

 

Nasze wydawnictwo jest też dostępne w angielskiej wersji językowej.

 

Zapraszamy do lektury!

 

 

 

 

Rozmawiała: Małgorzata Schwarzgruber

autor zdjęć: Anna Dąbrowska

dodaj komentarz

komentarze


Bokserzy walczyli o prymat w kraju
Rządy Polski i Niemiec wyznaczają kierunki współpracy
Cyberwiedza to ich wkład w obronność
Astronauta w Szkole Orląt
Wisła dopłynęła
The Taste of Military Service
Nie wyślemy wojsk do Ukrainy
„Albatros” na elitarnych manewrach NATO
Gdy ucichnie artyleria
Pomorscy terytorialsi w Bośni i Hercegowinie
Świąteczne spotkanie w PKW Turcja
Polska i Francja na rzecz bezpieczeństwa Europy
Święto sportowców w mundurach
Wojsko ma swojego satelitę!
Odnaleziono rozbitego drona w Lubelskiem
Nowe zasady dla kobiet w armii
Wojskowo-policyjny patrol ratuje życie
Służba w kadrze
Prezydenci Polski i Ukrainy spotkali się w Warszawie
Polska produkcja amunicji rośnie w siłę
Polski Rosomak dalej w produkcji
Pakiet umów na dostawy dla polskiego wojska
MSPO 2025 – serwis specjalny „Polski Zbrojnej”
Combat 56 u terytorialsów
Spotkanie liderów wschodniej flanki NATO
Co wiemy o ukraińskim ataku na rosyjski okręt podwodny?
Plan na WAM
Pływacy i panczeniści w świetnej formie
Dzień wart stu lat
Sejm za Bezpiecznym Bałtykiem
Bałtycki sojusz z Orką w tle
Szukali zaginionych w skażonej strefie
GROM w obiektywie. Zobaczcie sami!
Sukces bezzałogowego skrzydłowego
Formoza – 50 lat morskich komandosów
Nowe K9 w Węgorzewie
Grupa WB i Łukasiewicz łączą siły
Kolejne AW149 nadlatują
Najmłodszy żołnierz generała Andersa
Niebo pod osłoną
Odpalili K9 Thunder
Maksimum realizmu, zero taryfy ulgowej
Panczeniści na podium w Hamar
Ile powołań do wojska w 2026 roku?
Aby granica była bezpieczna
Szef NATO ze świąteczną wizytą u żołnierzy
F-35 z Norwegii znowu w Polsce
Militarne Schengen
Paczka dla bohatera już w drodze!
„Burza” nabiera kształtów
„Dzielny Ryś” pojawił się w Drawsku
Unikatowe studia trzech uczelni mundurowych
Pomagaj, nie wahaj się, bądź w gotowości
Prezydent Zełenski spotkał się z premierem Tuskiem
Gala Boksu na Bemowie
Polskie MiG-i dla Ukrainy?
Niemieckie wsparcie z powietrza
Kto zostanie Asem Sportu?
Najdłuższa noc
Rosja usuwa polskie symbole z cmentarza w Katyniu
Bezpieczeństwo to sprawa fundamentalna
Sandacz na granicy, czyli nowa odsłona ryby po grecku
„Bezpieczny Bałtyk” czeka na podpis prezydenta
Snowboardzistka i pływacy na medal
Mundurowi z benefitami
PE wzywa do utworzenia wojskowego Schengen
Cel: zniszczyć infrastrukturę wroga w górskim terenie
Historyczna „Wisła”
Pancerniacy jadą na misję
Dwie umowy licencyjne w programie K2 podpisane
Seryjny Heron coraz bliżej

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO