Usuwali skutki powodzi i trąb powietrznych, szukali osób zaginionych, pomagali zlokalizować ogniska ASF, a jednocześnie cały czas szkolili się z wojskami operacyjnymi. Podczas posiedzenia sejmowej Komisji Obrony Narodowej wiceminister Wojciech Skurkiewicz mówił o zaangażowaniu terytorialsów w pomoc na rzecz lokalnych społeczności podczas klęsk żywiołowych.
Początek tego roku był wyjątkowo intensywny dla terytorialsów. Tak wynika z informacji, jakie wiceminister obrony Wojciech Skurkiewicz przedstawił posłom z sejmowej Komisji Obrony Narodowej. W pierwszym półroczu żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej brali udział w już ponad 30 ćwiczeniach i treningach sztabowych. Dla porównania, w latach 2017–2018 terytorialsi byli zaangażowani w podobną liczbę szkoleń. Żołnierze najmłodszego rodzaju sił zbrojnych współdziałali z wojskami operacyjnymi podczas najważniejszych manewrów, jakie miały miejsce w Polsce m.in. „Anakondzie” czy „Dragonie”. – Terytorialsi brali udział w ćwiczeniu „Palisada” w kwietniu tego roku. Współdziałali z Batalionową Grupą Bojową. To było bardzo interesujące doświadczenie – mówił gen. dyw. Wiesław Kukuła, dowódca WOT. Zdaniem przedstawicieli WOT udział w ćwiczeniach wojsk operacyjnych przyczynił się nie tylko do podniesienia poziomu wyszkolenia terytorialsów, ale także wzrostu zaufania do WOT.
Swoją wartość terytorialsi udowodnili także podczas powodzi i trąb powietrznych, które przeszły wiosną przez niektóre regiony Polski. Żołnierze WOT często jako pierwsi docierali do mieszkańców zagrożonych lub już dotkniętych klęską żywiołową. Na przykład w gminie Wojciechów kilkuset żołnierzy WOT przyjechało z pomocą już po trzech godzinach od przejścia trąby powietrznej. – Sygnały o zagrożeniach otrzymywaliśmy nie z mediów, ale od naszych żołnierzy, dlatego mogliśmy tak szybko działać – tłumaczył gen. Kukuła. Wiceminister Skurkiewicz zapewniał, że 95 proc. terytorialsów na wezwanie dowódcy stawiło się w czasie 4 godzin. – To najszybszy rodzaj sił zbrojnych w polskim wojsku – ocenił poseł Michał Jach (PiS), przewodniczący Komisji Obrony Narodowej.
W działania przeciwpowodziowe i usuwanie skutków trąby powietrznej bezpośrednio zaangażowanych było 1440 terytorialsów. Akcje pomocowe prowadziło siedem wojskowych zgrupowań zadaniowych w m.in. w województwach podkarpackim, małopolskim, śląskim i świętokrzyskim.
Jak pomagali? W zależności od sytuacji umacniali wały, zabezpieczali osunięcia, dowozili materiały potrzebne do wykonywania umocnień np. worki z piaskiem, wypompowywali wodę z zalanych budynków, usuwali połamane drzewa z dróg, ewakuowali mieszkańców i ich mienie z terenów objętych lub zagrożonych klęską żywiołową. Monitorowali także zagrożenia, chronili pozostawione mienie i zabezpieczali teren, na którym były prowadzone akcje ratunkowe. Co ważne, mobilizacja nie dotyczyła tych żołnierzy WOT, którzy są strażakami (także ochotniczymi). Do dyspozycji terytorialsów były ciężarówki, samochody osobowo-terenowe, quady, sprzęt inżynieryjno-saperski. Co ważne, żołnierze mieli także agregaty prądotwórcze, dzięki nim dostarczali prąd zarówno do domów mieszkańców, jak gospodarstw rolnych i hodowlanych.
Terytorialsi byli też pomocni przy poszukiwaniach osób zaginionych. Tego rodzaju zadanie żołnierze obrony terytorialnej (602 osoby) wykonywali w ubiegłym roku ośmiokrotnie. WOT wspierał także akcje związane ze zwalczaniem afrykańskiego pomoru świń (m.in. szukali padłych dzików). W sumie – na prośby wojewodów i za zgodą ministra obrony narodowej – zostało zorganizowanych 50 akcji, w których wzięło udział 3130 żołnierzy WOT. Łącznie przeszukali obszar o powierzchni 76,5 tys. ha.
– Mimo że nie wszystkie brygady WOT osiągnęły już gotowość bojową, to już potwierdziły zasadność utworzenia tego rodzaju sił zbrojnych – podsumował przewodniczący Michał Jach.
autor zdjęć: DWOT
komentarze