moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Niepospolity człowiek o pospolitym nazwisku

Czy Jan Nowak Jeziorański obejrzałby „Kuriera” Władysława Pasikowskiego? Myślę, że tak. Możliwe nawet, że spodobałoby mu się jego filmowe alter ego – w końcu wśród przyjaciół miał opinię trochę narcyza i egocentryka. Ale też bezwarunkowego patrioty i człowieka, którego upór, niekiedy męczący dla innych, pozwalał mu przezwyciężać wszelkie trudności. Tak jak bohaterowi filmu Pasikowskiego.  

„To nieważne, czy Ojczyzna mi się podoba, czy nie. Z duszy jej sobie nie wyrwę…” – to zdanie, wypowiedziane kiedyś przez Jana Nowaka Jeziorańskiego, można uznać za najkrótszą, a zarazem najbardziej ubraną w treść definicję patriotyzmu. On sam, uczestnik kampanii wrześniowej, żołnierz AK, powstaniec warszawski, dyrektor polskiej sekcji radia Wolna Europa, aktywny działacz polonii amerykańskiej, w powszechnej świadomości zapisał się przede wszystkim jako „kurier z Warszawy”, człowiek, który w 1944 roku przedostał się z Londynu do okupowanej stolicy, aby przekazać dowództwu AK informacje mogące zaważyć na losach Powstania Warszawskiego.

Jako Zdzisław Jeziorański urodził się w 1914 roku w Berlinie. Jako Jan Nowak – kilkadziesiąt lat później, w 1943 roku. Pseudonim, który musiał wymyślić sobie Jeziorański, miał być krótki, najwyżej dwusylabowy. Poszukał więc w pamięci jakiegoś najbardziej pospolitego nazwiska. „Dopiero po latach przekonałem się, że popełniłem w tym momencie gruby błąd”, pisał potem we wspomnieniach. „Jan Nowak dawał mi się często we znaki już po wojnie, gdy przechodziłem kontrole paszportowe na różnych granicach. Tylu jest na świecie polskich i czeskich Janów Nowaków, że co najmniej jeden znajduje się na jakiejś czarnej liście. […] Bardzo kłopotliwe imię i nazwisko”.

Pseudonim ten Jeziorański przyjął, gdy wyjeżdżał z misją do Londynu, aby przekonać przedstawicieli polskich władz na uchodźstwie i samych Anglików do konieczności udzielenia Polsce pomocy. Na miejscu spotkał się z Władysławem Raczkiewiczem, gen. Kazimierzem Sosnkowskim, Stanisławem Mikołajczykiem, a nawet samym Winstonem Churchillem. W drogę powrotną wyruszył już z jasnym przekazem. Żadnej pomocy nie będzie.

W sfilmowanej rozmowie z Andrzejem Wajdą („Jan Nowak Jeziorański. Kurier z Warszawy. 60 lat później 1944–2004”) Jeziorański wraca do tamtych wydarzeń. Mówi, że dowództwo Armii Krajowej żyło w oderwaniu od rzeczywistości. „Im się wydawało, że Polska jest pępkiem świata”. Z perspektywy Londynu pępek okazał się być zaledwie pyłkiem. Potwierdził to w rozmowie z nim Stanisław Mikołajczyk, który ponoć nie miał złudzeń co do tego, że Polacy otrzymają jakąkolwiek pomoc z Zachodu. Jeśli chodzi o jakiekolwiek dyrektywy dotyczące samego powstania, Nowak Jeziorański wspomina, że właściwie nie dostał żadnych. Ze słów Sosnkowskiego wynikało, że „można było równie dobrze namawiać do powstania, jak też przestrzegać przed powstaniem”. Wyczuwał raczej niechęć do narzucania czegokolwiek dowództwu w Warszawie.

W słowach Jeziorańskiego słychać gorycz. Zwłaszcza gdy po powrocie, już w kraju, wyraźnie poczuł tę atmosferę podniecenia, to oczekiwanie, że coś się wydarzy. „Ja nie miałem odwagi i odpowiedzialności, żeby im powiedzieć, nie róbcie powstania”. Chociaż i tak informacje, które przywiózł, nie mogły już niczego zmienić. Przyjechał za późni, klamka zapadła. Podczas narady dowództwa AK 29 lipca, dwa dni przed godziną „W”, Jeziorański ostrzegł tylko gen. Pełczyńskiego: „Jeżeli liczycie na reakcję Zachodu, pamiętajcie, dla nich będzie to tylko burza w szklance wody”.

Najsłynniejsza londyńska misja Nowaka Jeziorańskiego stała się kanwą „Kuriera” Władysława Pasikowskiego. Od razu jednak uprzedzam, jeżeli ktoś wybiera się do kina z nastawieniem, że obejrzy film biograficzny, to się rozczaruje. Nie było to zresztą zamiarem jego twórców, którzy wyraźnie, od początku produkcji deklarowali, że ich zamiarem jest pokazanie ciekawej sensacyjno-szpiegowskiej historii, jedynie opartej na prawdziwych wydarzeniach (z drugiej strony, trzeba przyznać, że niektóre kwestie w filmie wydają się niemal żywcem wzięte ze wspomnień Nowaka-Jeziorańskiego „Kurier w Warszawie”).

Bohater filmu, Jan Nowak, wyrusza z Londynu do Warszawy z informacjami, które mają zdecydować o wybuchu Powstania Warszawskiego. Dowództwo Armii Krajowej z napięciem oczekuje ostatecznego potwierdzenia, że alianci wesprą ich działania i przyślą wsparcie. Nie wiedzą jeszcze, że Wielka Trójka podzieliła już strefy wpływów w Europie i że Zachód nie chce angażować się w sprawy Polski, żeby nie drażnić Stalina. Tymczasem za kurierem ruszają w pościg niemieccy agenci. Naziści chcą za jego pośrednictwem dotrzeć do gen. Bora-Komorowskiego. 

Czy warto wybrać się na „Kuriera” do kina? Myślę, że tak. Jeśli chcemy obejrzeć film przygodowy, a nie biograficzny, rozczarowania nie będzie. W filmie Pasikowskiego rzeczywiście dostajemy i sensację i przygodę, szpiegów, wojnę, momenty dramatyczne i komiczne, a nawet patetyczne, w miarę wartką akcję, czyli wszystko to, co powoduje, że przez dwie godziny jesteśmy w stanie w skupieniu wysiedzieć w kinie. Główny bohater, mimo że nie jest wierną kopią swojego pierwowzoru, dostał od scenarzystów jego bardzo charakterystyczne cechy, czyli przedwojenną szarmanckość, ośli niemal upór, a oprócz tego antytalent do skoków spadochronowych i jazdy na rowerze. Co prawda twórcy niczym widza nie zaskakują, ale też być może nie taki był ich zamiar. Postacie w wielu wypadkach wydają się za mało wyraziste, a zwroty akcji łatwe do przewidzenia, ale w końcu finał misji bohatera i tak dla nikogo nie jest tajemnicą. Plusem jest natomiast to, że całość nie jest przemartyrologizowana, a niewątpliwie „Kurier” to film z tezą. Mocną stroną są również aktorzy, szczególnie Philippe Tłokiński w roli Jana Nowaka i Patrycja Volny jako łączniczka Marysia, a także, w epizodzie, ale do zapamiętania, Cezary Pazura.

„Kurier”, reż. Władysław Pasikowski, dystr. Kino Świat 2019

Joanna Rochowicz , redaktor miesięcznika „Polska Zbrojna”

autor zdjęć: Bartosz Mrozowski / materiały prasowe

dodaj komentarz

komentarze


Transbałtycka współpraca
Pokój na Bliskim Wschodzie? Podpisano kluczowe porozumienie
Speczespół wybierze „Orkę”
Polski „Wiking” dla Danii
Polskie innowacje dla bezpieczeństwa – od Kosmosu po Bałtyk
Trwa dobra passa reprezentantów Wojska Polskiego
W poszukiwaniu majora Serafina
Konie dodawały pięciobojowi szlachetności
Wojny na rzut kostką
MON i MSWiA: Polacy ufają swoim obrońcom
Korpus bezzałogowców i nowe specjalności w armii
Szli po odznakę norweskiej armii
F-35 z Norwegii znowu w Polsce
„Steadfast Noon”, czyli nuklearne odstraszanie
Koniec pewnej epoki
WOT na Szlaku Ratunkowym
Standardy NATO w Siedlcach
Deterrence in Polish
Kawaleria pancerna spod znaku 11
Więcej szpitali przyjaznych wojsku
Kosmiczny Perun
Dywersanci atakują
„Czerwone berety” na kursie dowódców i SERE
Maratońskie święto w Warszawie
Priorytetowe zaangażowanie
Medicine for Hard Times
Broń i szkolenia. NATO wspiera Ukrainę systemowo
Kawaleria w szkole
Pasja i fart
Izrael odzyskał ostatnich żywych zakładników
Australijski AWACS rozpoczął misję w Polsce
Abolicja dla ochotników
Mity i manipulacje
Kircholm 1605
Zawiszacy na Litwie
DragonFly czeka na wojsko
Medale pięcioboistów Wojska Polskiego
Kolejne „Husarze” w powietrzu
Kolejna fabryka amunicji z Niewiadowa
Medycy na start
Terytorialsi w akcji
Kaczka wodno-lądowa (nie dziennikarska)
Jelcz się wzmacnia
Brytyjczycy na wschodniej straży
Trzeba wzmocnić suwerenność technologiczną Polski
Pocisk o chirurgicznej precyzji
Więcej pieniędzy na strzelnice w powiecie
W Brukseli o bezpieczeństwie wschodniej flanki i Bałtyku
Koniec dzieciństwa
„Road Runner” w Libanie
Wojskowe przepisy – pytania i odpowiedzi
Młodzi i bezzałogowce
Żołnierze na trzecim stopniu podium
Rezerwa i weterani – siła, której nie wolno zmarnować
Człowiek jest najważniejszy
GROM w obiektywie. Zobaczcie sami!
Bataliony Chłopskie – bojowe szeregi polskiej wsi
W wojsku orientują się najlepiej
„Droga do GROM-u”
Szpital polowy, czyli test Żelaznej Dywizji
Miliardy na inwestycje dla PGZ-etu
Szwedzkie myśliwce dla Ukrainy
MSPO 2025 – serwis specjalny „Polski Zbrojnej”
Polskie Bayraktary nad Turcją
Ustawa schronowa – nowe obowiązki dla deweloperów
Wojskowi rekruterzy zawsze na posterunku
Orientuj się bez GPS-u
Żołnierz na urlopie i umowie zlecenie?
Zełenski po raz trzeci w Białym Domu
Były szef MON-u bez poświadczenia bezpieczeństwa
MON chce nowych uprawnień dla marynarki

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO