Trzeba przedostać się do punktu obserwacyjnego, namierzyć miejsce, z którego przeciwnik prowadzi ostrzał i nakierować na nie swoją artylerię – oto zadanie obserwatorów ognia. W ostatnich tygodniach specjaliści z 17 Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej szkolili się w Gorzowie i nad jednym z lubuskich jezior, gdzie pomagali namierzać kłusowników.
Pomysł zrodził się trochę przez przypadek. – Jakiś czas temu, kiedy akurat przeglądaliśmy i przygotowywaliśmy do użycia nasz sprzęt, podszedł do nas kolega i zapytał o działanie kamery termowizyjnej. Okazało się, że jest członkiem społecznej straży rybackiej, która próbuje schwytać kłusowników, a taka kamera bardzo by im pomogła. Wtedy pomyślałem sobie, że my też możemy skorzystać z tej sytuacji, bo to dobry scenariusz na szkolenie – wspomina dowódca sekcji wysuniętych obserwatorów w 7 Dywizjonie Artylerii Konnej Wielkopolskiej (ze względu ma specyfikę wykonywanych zadań nie podajemy nazwiska). Jego podwładni na co dzień zajmują się rozpoznaniem i tzw. obserwacją ognia. Do ich zadań należy namierzenie miejsc, z których przeciwnik prowadzi ostrzał. Kolejnym krokiem jest naprowadzenie na te punkty ognia własnej artylerii.
Tym razem szkolenie żołnierzy z sekcji nieco różniło się od dotychczasowych treningów. Rano wszyscy wyruszyli nad jedno z jezior w okolicach Gorzowa. Tam zostali podzieleni na dwa plutony rozpoznania artyleryjskiego. Jeszcze za dnia musieli niepostrzeżenie przedostać się na stanowiska wyznaczone do prowadzenia obserwacji i zaczekać tam aż zapadnie zmrok. Potem prowadzili obserwację przy użyciu sprzętu termowizyjnego, między innymi kamer na podczerwień oraz radaru pola walki MSTAR, zaś meldunki słali do niewielkiego centrum dowodzenia. – Podczas pierwszego wyjazdu nie udało nam się namierzyć żadnego kłusownika, ale to nie jest nasz główny cel. Przede wszystkim chodzi o przetestowanie pewnych procedur, uczenie żołnierzy cierpliwości i spostrzegawczości – wyjaśnia dowódca sekcji. – Na pewno zaletą tego rodzaju ćwiczeń jest to, że po drugiej stronie mamy realnego przeciwnika. No i fakt, że możemy wpisać się w pewną społeczną misję – dodaje.
A problem jest poważny. – Biorąc pod uwagę liczbę i łączną powierzchnię jezior w naszym regionie, strażników jest niewielu. Polowanie na kłusowników często przypomina szukanie igły w stogu siana. Dlatego każda pomoc jest dla nas na wagę złota – mówi Robert, społeczny strażnik rybacki z okolic Gorzowa. – Dość często znajdujemy nielegalnie rozstawione sieci, ale żeby pociągnąć do odpowiedzialności tego, który je rozstawił, trzeba go złapać na gorącym uczynku. My jednak sami nie możemy nikogo zatrzymać, musimy dzwonić po policję – wyjaśnia.
Żołnierze zapowiadają, że nad gorzowskie jeziora jeszcze powrócą. – To element szkolenia uzgodniony z dowództwem brygady, bezpośrednio związany z taktyką zieloną – zaznacza kpt. Tomasz Kwiatkowski, rzecznik 17 WBZ. Dowódca sekcji wysuniętych obserwatorów z 7 Dywizjonu, który jest pododdziałem 17 Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej, dodaje, że specjaliści od rozpoznania za każdym razem będą się pojawiali nad innym akwenem. Być może w przyszłości podczas ćwiczeń użyją też z drona.
Tymczasem nocny wypad nad jezioro to nie jedyny nowatorski trening przeprowadzony w ostatnim czasie przez obserwatorów ognia z 17 Brygady. – Żołnierze ćwiczyli także w centrum Gorzowa Wielkopolskiego, gdzie doskonali elementy związane z prowadzeniem walki w terenie zurbanizowanym – informuje kpt. Kwiatkowski. Szkolenie odbyło się na wieżowcu, w którym mieszczą się biura Lubuskiego Urzędu Wojewódzkiego. – Obserwatorzy ognia zostali rozmieszczeni w różnych punktach dachu. Gdy już osiągnęli gotowość do prowadzenia obserwacji, wskazywaliśmy im określone obiekty, oni zaś musieli określić ich współrzędne przy użyciu dalmierzy – tłumaczy dowódca SWO w 7 Dywizjonie. – Tego rodzaju ćwiczenia są bardzo trudne. Przede wszystkim dlatego, że w mieście na sprzęt elektroniczny oddziałuje mnóstwo bodźców. Mogą one powodować zakłócenia, żołnierze powinni więc konfrontować wskazania urządzeń z wiedzą topogeodezyjną i uważnie analizować mapę. Tym bardziej, że podczas naprowadzania w terenie zurbanizowanym nie ma miejsca na najmniejszy nawet błąd – podkreśla. Jednocześnie dodaje, że takie treningi powinny być organizowane jak najczęściej, bo współczesny konflikt zbrojny to w dużej mierze walka w miastach.
17 Brygada planuje już kolejne przedsięwzięcia. Jeszcze tej wiosny obserwatorzy ognia mają trenować w Zbąszyniu i Sulęcinie. Potem być może raz jeszcze wybiorą się do Gorzowa. Przy okazji ćwiczeń w miastach najpewniej zostaną rozwinięte stanowiska dowodzenia. Pojawią się tam też armatohaubica Dana i samobieżny moździerz Rak. To właśnie z artylerzystami obsługującymi tego typu sprzęt współpracują specjaliści z sekcji wysuniętych obserwatorów. Podobne zadania realizują żołnierze z sekcji obserwatorów ognia połączonego. Tyle że oni dodatkowo współdziałają z lotnictwem.
autor zdjęć: st. szer. Piotr Jakubiak
komentarze