Sierż. Robert Kowalewski ma za sobą misje w Libanie i Afganistanie, a dziś jest instruktorem w Centrum Szkolenia Łączności i Informatyki w Zegrzu. Po służbie udowadnia, że żołnierz może dbać o dobro społeczeństwa nie tylko w boju, ale także na co dzień, bezinteresownie dzieląc się tym, co najcenniejsze. Dlatego honorowo oddaje krew i do tego namawia też innych. W minionym roku, w ramach akcji „Niepodległą mamy we krwi”, pozyskano 830 litrów krwi od 1660 dawców.
Sierż. Robert Kowalewski z ideą honorowego krwiodawstwa jest związany od dziecka. Najpierw towarzyszył swojemu ojcu, także żołnierzowi, podczas wizyt w centrach krwiodawstwa, później, już jako uczeń liceum poligraficznego, wspierał działalność prowadzonego przez niego klubu zrzeszającego honorowych dawców krwi. Przygotowywał plakaty, ulotki i proporczyki, które miały zachęcić kolejne osoby do wstąpienia w szeregi dawców. Aż przyszedł ten moment – skończył 17 lat i sam mógł zostać krwiodawcą.
Dziś ma za sobą kilkadziesiąt donacji, podczas których oddał prawie 40 litrów krwi. Za swoje zaangażowanie otrzymał od ministra zdrowia odznakę „Honorowy Dawca Krwi – Zasłużony dla Zdrowia Narodu”. Jednak, mimo wyróżnienia, nie spoczął na laurach. Wówczas stwierdził, że musi zrobić coś więcej. – To było dla mnie duże zaskoczenie. Nie zrobiłem przecież nic szczególnego, chciałem więc udowodnić, że jestem godzien, aby nosić to wyróżnienie – mówi. Właśnie wtedy narodziła się idea stworzenia organizacji zrzeszającej honorowych dawców krwi. Na początku klub funkcjonował tylko w Legionowie i skupiał głównie krwiodawców w wojskowych mundurach. Jednak już w pierwszym roku działalności powstało 7 oddziałów, a jego szeregi zaczęli zasilać także funkcjonariusze innych służb – straży pożarnej, straży granicznej i więziennej, policji, a także cywile. Dziś oddziały funkcjonują już w całym kraju, a jeden z nich także w Wielkiej Brytanii. Ważnym punktem działalności każdego z nich jest promocja idei honorowego krwiodawstwa.
– Robert jest uparty. Gdy wyznaczy sobie jakiś cel, zrobi wszystko, aby go osiągnąć – mówi o Kowalewskim mjr Adam Goździewski z Centrum Szkolenia Łączności i Informatyki. – On ma w sobie coś takiego, że potrafi przyciągać do siebie ludzi. Mimo że jest szefem Legionu, nie jest apodyktyczny, wysłucha każdego pomysłu, potrafi też przyjąć krytykę, więc nic dziwnego, że wszyscy chętnie z nim współpracują – dodaje Jarosław Schnober, koordynator oddziału internetowego klubu.
Robert Kowalewski jest pomysłodawcą opracowania „Dekalogu Honorowego Dawcy Krwi”, który zawisł we wszystkich centrach krwiodawstwa w kraju oraz ogólnopolskiego systemu zniżek dla krwiodawców „Razem dla Dawców”. Kolejny jego pomysł – pięciostopniowe odznaczenie dla krwiodawców „Serce Legionu” – już niebawem będzie nadawane automatycznie. Aby dotrzeć do jak największego grona odbiorców, Legion utworzył portal internetowy. Każdy, kto odda krew może założyć na nim swój profil, uzupełniać informacje o swoich donacjach, a także sprawdzić, kiedy po raz kolejny może odwiedzić centrum krwiodawstwa.
To właśnie o tę platformę była oparta kampania „Niepodległą mamy we krwi”, którą Legion wspólnie z Wojskowym Instytutem Wydawniczym przeprowadził z okazji przypadającej w ubiegłym roku setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Każdy kto zdecydował się przyłączyć do akcji i honorowo oddał krew, a następnie zalogował się na portalu, miał szansę otrzymać cenne nagrody. Codziennie pięć osób zdobywało koszulki, książki, wojskowe apteczki i gadżety dla graczy, a podczas wielkiego finału spośród wszystkich uczestników wylosowano szczęśliwców, którzy mieli szansę między innymi skoczyć w tandemie z żołnierzami Jednostki Wojskowej Komandosów.
Bilans akcji to 1660 zaangażowanych krwiodawców i zebranie 830 litrów krwi. Jednak, jak mówi Kowalewski, najistotniejsze było to, że wśród wszystkich osób, które wzięły udział w akcji aż 730 zdecydowało zarejestrować się w systemie Syrena Legionu. To jedna z funkcjonalności portalu, dzięki której dawca otrzymuje wiadomość, jeśli w jego okolicy znajduje się osoba, która potrzebuje krwi.
Jednak to nie wszystko. Kowalewski nadal rozwija swoją działalność. Teraz pracuje nad aplikacją na telefony komórkowe, a także systemem e-learningowym dla młodzieży. A skąd bierze czas na to wszystko? – On po prostu wierzy w to, co robi. Myślę, że właśnie dlatego udaje mu się pogodzić tyle obowiązków – mówi mjr Goździewski. – To pracoholik. Wiem, że nie raz, aby sfinalizować jakiś projekt, przygotować grafikę, musiał zarwać noc. Ale nie dlatego, że musiał. Po prostu czekał, aż jego bliscy pójdą spać, bo nie chce, aby jego działalność odbijała się na rodzinie – dodaje Schnober.
Sam Kowalewski podsumowuje krótko. – Moją siłą napędową są ludzie. Członkowie klubu to nie tylko krwiodawcy, ale przede wszystkim moi przyjaciele – mówi. – Poza tym żadne leki, urządzenia czy najlepiej wyszkoleni lekarze nie uratują ludzkiego życia, jeśli nie znajdzie się choćby jedna osoba, która podzieli się z potrzebującym swoją krwią. Chciałbym, aby wszyscy byli tego świadomi i choć raz odwiedzili centrum krwiodawstwa – podkreśla.
autor zdjęć: arch. prywatne, Michał Niwicz
komentarze