moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Paderewski w Poznaniu

Ignacy Jan Paderewski musiał ważyć słowa. Choć przyjechał do Polaków, formalnie znalazł się w obcym państwie, a jeden fałszywy krok mógł doprowadzić do międzynarodowego kryzysu. Po cienkim lodzie stąpał więc nad wyraz ostrożnie. Mimo to dzień później w Poznaniu wybuchło powstanie.

Dziś po południu na poznański Dworzec Letni wjedzie pociąg, a zebrane na peronie tłumy zaczną wiwatować. Z wagonu wysiądzie ubrany na czarno mężczyzna z bujną siwą czupryną, pozdrowi zebranych, po czym do nich przemówi. Wspomni zapewne o Polsce, świeżo odzyskanej niepodległości, pewnie dorzuci coś o nadziei. Tak się dzieje już od 30 lat. – Pierwszą inscenizację przyjazdu Paderewskiego do Poznania wystawiliśmy w 1988 roku. Chcieliśmy przypomnieć tę postać i jej zasługi, bo można było odnieść wrażenie, że jest trochę zapomniana – wspomina Ryszard Łuczak z Poznańskiego Chóru Nauczycieli, noszącego imię słynnego pianisty. Przez trzy dekady kilkakrotnie zmieniali się aktorzy odtwarzający główną rolę. Dziś w postać Paderewskiego wciela się Edmund Dudziński. Jedno wszakże pozostaje niezmienne. Spektakl z 26 grudnia staje się sygnałem do rozpoczęcia obchodów kolejnych rocznic wybuchu powstania wielkopolskiego.

Tak jak przed stu laty przyjazd Paderewskiego stał się sygnałem do wybuchu walk, chciałoby się rzec. Tyle że to nie do końca prawda.

Mrok na ulicach

26 grudnia 1918 roku w Poznaniu było chłodno, ale bezśnieżnie. Po południu w mieście zapadły egipskie ciemności, Niemcy postanowili bowiem wyłączyć latarnie. Liczyli, że w ten sposób zniechęcą do opuszczania domów tych Polaków, którzy nie daj Boże chcieliby się wybrać na dworzec albo zorganizować jakąś demonstrację. A może i sam Paderewski machnie ręką, zostanie w pociągu, który chwilę później ruszy prosto do Warszawy. Bali się tej wizyty, bo naprawdę nie wiedzieli, co może przynieść.

Ignacy Jan Paderewski był światowej sławy artystą, a do tego niezwykle sprawnym politykiem. Teraz po latach spędzonych na emigracji wracał do Polski, która dopiero co odzyskała niepodległość. Piłsudski w jego przyjeździe upatrywał recepty na zażegnanie coraz poważniejszego kryzysu politycznego. Rząd Jędrzeja Moraczewskiego miał przeciw sobie z jednej strony konserwatystów, z drugiej komunistów. Napięcie rosło praktycznie z każdym dniem. Doszło nawet do nieudanego zamachu stanu. Paderewski miał zastąpić Moraczewskiego i uspokoić nastroje.

25 grudnia artysta na pokładzie brytyjskiego krążownika HMS „Concorde” dotarł do Gdańska. Stamtąd miał jechać do Warszawy. Zanim jednak wsiadł do pociągu, stanął przed nim Wojciech Korfanty, działacz Naczelnej Rady Ludowej z Wielkopolski. Zaczął go namawiać, by spotkał się z działaczami tego gremium i porozmawiał o przyszłości regionu, który rwał się do Polski, ale ciągle jeszcze pozostawał pod władzą Berlina. Paderewski przystał na to, pozostawało jednak pytanie – gdzie miałoby dojść do takiego spotkania. Ostatecznie padło na Poznań, gdzie artysta miał się na moment zatrzymać w drodze do Warszawy. I wtedy Niemcom zapaliła się czerwona lampka. – Uznali, że mają w Poznaniu zbyt mało wojska, by spacyfikować ewentualne rozruchy. Dlatego chcieli zaproponować Paderewskiemu, by z delegatami porozmawiał w pociągu. Wysłali naprzeciw emisariusza. Ale Paderewski uniósł się honorem – opowiada dr Marek Rezler, historyk specjalizujący się w dziejach powstania wielkopolskiego. Ostatecznie 26 grudnia późnym popołudniem dotarł do Poznania. Niemcy jeszcze na peronie chcieli mu wręczyć nakaz opuszczenia miasta, ale zebrany tam tłum do tego nie dopuścił. Polacy przy wtórze wiwatów i w blasku pochodni odprowadzili go do czekającego już powozu. Paderewski w towarzystwie żony i przedstawicieli brytyjskiej misji wojskowej ruszył przez ciemne ulice do hotelu Bazar. Jeszcze tego samego wieczoru stanął  w oknie swojego apartamentu – oko w oko z nieprzebranym tłumem, który zgromadził się na placu Wilhelmowskim. Ludzie domagali się, by zabrał głos. I Paderewski przemówił.

Paderewski przemawia, Niemcy zrywają flagi

– Paderewski był bardzo dobrym mówcą, ale teraz znalazł się w niezręcznej sytuacji – przyznaje dr Rezler. – Przebywał bądź co bądź na terytorium obcego państwa. Nie mógł firmować żadnych wystąpień o charakterze niepodległościowym, bo wywołałby międzynarodowy kryzys – tłumaczy. Dlatego wystąpienie artysty było bardzo oględne – dziękował za ciepłe przyjęcie, wyraził radość z odzyskania przez Polskę niepodległości, ale w żadnym razie nie nawoływał Wielkopolan do walki. – Przemówienie zresztą było słabo słyszalne. Kiedyś wraz z ekipą jednej z poznańskich telewizji przeprowadziłem eksperyment. Wyjrzałem przez okno tego samego apartamentu i zacząłem krzyczeć do kamerzysty stojącego po drugiej stronie ulicy. Mało co zrozumiał – wspomina dr Rezler. – A przecież w grudniu 1918 roku pod hotelem stał tłum, który nigdy przecież nie jest idealnie cichy. Ludzie w dalszych rzędach byli zdani na to, co przekażą im ci stojący bliżej hotelu – dodaje. Mimo to nikt nie potraktował słów Paderewskiego jako sygnału do powstania. Ludzie spokojnie rozeszli się do domów.

Następnego dnia rano pod hotelem Bazar odbyła się demonstracja dzieci. – Co ciekawe, wzięły w niej udział zarówno dzieci polskie, jak i niemieckie – zaznacza dr Rezler. – Niemcy z jednej strony obawiali się trochę tej wizyty, z drugiej byli Paderewskiego szalenie ciekawi. Mieli przecież do czynienia z artystą światowego formatu, człowiekiem powszechnie szanowanym. Bardzo wiele osób chciało go zobaczyć – dodaje. Sytuacja diametralnie zmieniała się dopiero wieczorem, kiedy przez miasto przemaszerował niemiecki 6 Pułk Grenadierów. Żołnierze wdzierali się do mieszkań, zrywali flagi, zdarzały się przypadki pobić. Niemców nie rozdrażnił jednak ani Paderewski, ani nawet widok biało-czerwonych sztandarów, które pojawiły się w Poznaniu. – Do białej gorączki doprowadziły ich flagi brytyjskie, francuskie i amerykańskie, które zawisły obok nich. Przecież dopiero co przegrali z aliantami wojnę – wyjaśnia prof. Bogusław Polak, historyk z Politechniki Koszalińskiej, znawca powstania wielkopolskiego. W odpowiedzi na niemiecką demonstrację w pobliżu hotelu Bazar i pod siedzibą Prezydium Policji pojawiły się oddziały Straży Ludowej, Polskiej Organizacji Wojskowej oraz Służby Straży i Bezpieczeństwa. – Zapadły ciemności, na ulicach wciąż nie paliły się latarnie. Do dziś nie wiadomo, kto pierwszy otworzył ogień. Przez lata utarło się mówić o szturmie powstańców na gmach, ale to nieprawda. Żadnego szturmu nie było. Doszło do bezładnej strzelaniny, w której zginął Franciszek Ratajczak, pierwsza ofiara powstania. Ostatecznie niemiecka załoga opuściła budynek po negocjacjach z Polakami – tłumaczy prof. Polak.

Rekonstrukcja walk powstańczych w Poznaniu. Fot. Tomasz Szulejko

Powstanie szybko ogarnęło Poznań, a potem zaczęło się rozlewać po Wielkopolsce. Tymczasem Paderewski zachorował.

Dyplomacja mistrza

Dr Rezler nie ma wątpliwości, że była to choroba dyplomatyczna. – Paderewski dostrzegł, jakie poruszenie wywołał w Poznaniu jego przyjazd i uznał, że lepiej usunąć się w cień. W przeciwnym razie mógłby sprowokować międzynarodowy kryzys – podkreśla historyk. Od 26 grudnia wieczorem nie pokazał się publicznie. Dzień później zdążył jeszcze przyjąć delegację dzieci i przedstawicieli Naczelnej Rady Ludowej. Podczas spotkania ponoć kaszlał i rzęził. Potem po mieście krążyła nawet plotka, że zapadł na grypę hiszpankę.

Ostatecznie Paderewski opuścił Poznań w sylwestra. Samochodem dojechał na dworzec, a stamtąd koleją przez Kalisz wprost do Warszawy. Z drogi wysłał depeszę do Naczelnej Rady Ludowej. Dziękował za wspaniałe przyjęcie, ale o powstaniu nie zająknął się nawet słowem. A przecież wówczas w rękach Polaków był już nie tylko Poznań, ale spora część Wielkopolski. Nowo mianowany dowódca, mjr Stanisław Taczak porządkował powstańcze oddziały, tworząc podwaliny pod regularną armię. Wkrótce kierowanie wojskiem miał przejąć z jego rąk przysłany przez Piłsudskiego gen. Józef Dowbor-Muśnicki.

– Paderewski był zresztą w swojej postawie konsekwentny – podkreśla dr Rezler. – W „Pamiętnikach”, które w dwudziestoleciu międzywojennym podyktował amerykańskiej dziennikarce Mary Lawton, mówiąc o powstaniu myli podstawowe fakty, miejsca... Tak, jakby chciał raz jeszcze podkreślić, że wydarzenia rozgrywały się poza nim. A przecież musiał się w nich doskonale orientować – dodaje historyk. Przecież to właśnie on, choćby nawet wbrew własnej woli, poruszył kamień, po którym ruszyła lawina.


 

W tym roku obchodzimy 100. rocznicę wybuchu Powstania Wielkopolskiego. Z tej okazji przygotowaliśmy specjalne wydanie „Polski Zbrojnej”. Jego mecenasami są: PKN Orlen, Polska Spółka Gazownictwa; Fundacja PGNiG „Rozgrzewamy polskie serca” oraz Wojskowe Zakłady Motoryzacyjne S.A. Zapraszamy do lektury!

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: NAC, Tomasz Szulejko

dodaj komentarz

komentarze


Zmiana warty w Korpusie NATO w Szczecinie
 
Fabryka Broni rozbudowuje się
Gogle dla pilotów śmigłowców
Pod osłoną tarczy
Udane starty żołnierzy na lodzie oraz na azjatyckich basenach
Roboty jeszcze nie gotowe do służby
Wojskowy Sokół znów nad Tatrami
Polskie „JAG” już działa
Powstanie Fundusz Sztucznej Inteligencji. Ministrowie podpisali list intencyjny
Karta dla rodzin wojskowych
Siła w jedności
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Patriotyzm na sportowo
Olimp w Paryżu
Kancelaria Prezydenta: Polska liderem pomocy Ukrainie
Medycyna w wersji specjalnej
Kamień z Szańca. Historia zapomnianego karpatczyka
Zostań podchorążym wojskowej uczelni
Baza w Redzikowie już działa
Breda w polskich rękach
Saab ostrzeże przed zagrożeniem
Kto dostanie karty powołania w 2025 roku?
Nasza Niepodległa – serwis na rocznicę odzyskania niepodległości
Kolejne FlyEye dla wojska
1000 dni wojny i pomocy
Szturmowanie okopów
Trzynaścioro żołnierzy kandyduje do miana sportowca roku
Komplet Black Hawków u specjalsów
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Jutrzenka swobody
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Ostre słowa, mocne ciosy
Triatloniści CWZS-u wojskowymi mistrzami świata
Będzie nowa fabryka amunicji w Polsce
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Czarna taktyka czerwonych skorpionów
Zmiana warty w PKW Liban
Zawsze z przodu, czyli dodatkowe oko artylerii
Umowa na BWP Borsuk w tym roku?
Jacek Domański: Sport jest narkotykiem
Wielka pomoc
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Wojna na planszy
Silne NATO również dzięki Polsce
Wicepremier na obradach w Kopenhadze
Lotnicza Akademia rozwija bazę sportową
Hokeiści WKS Grunwald mistrzami jesieni
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Czworonożny żandarm w Paryżu
Nurkowie na służbie, terminal na horyzoncie
Powstaną nowe fabryki amunicji
Mamy BohaterONa!
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Polskie mauzolea i wojenne cmentarze – miejsca spoczynku bohaterów
Szwedzki granatnik w rękach Polaków
Olympus in Paris
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
Ämari gotowa do dyżuru
Żołnierze z Mazur ćwiczyli strzelanie z Homarów
Wzlot, upadek i powrót

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO