moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Honor ponad życie. Dramatyczne dzieje podpułkownika Edwarda Pisuli „Tamy”

Podpułkownik Edward Pisula to bohater wojny polsko-bolszewickiej, niestrudzony zagończyk z września 1939 i jeden z najlepszych dowódców Kedywu Armii Krajowej. Po wkroczeniu Armii Czerwonej na ziemie polskie w 1944 roku znalazł się wśród tych akowców, którzy postanowili wstąpić do wojska generała Zygmunta Berlinga. Jako kawalerzysta wybrał służbę w 1 Samodzielnej Brygadzie Kawalerii sformowanej w Trościeńcu na Ukrainie w marcu 1944 roku. Czy powodem tej decyzji było fiasko „Burzy” na wschodnich terenach Rzeczypospolitej i obawa przed wywiezieniem do sowieckich łagrów, czy może kawaleryjska żyłka, która odezwała się w pułkowniku na wieść, że formuje się regularna jednostka polskiej kawalerii? Tego prawdopodobnie nie dowiemy się nigdy, lecz jego historia szczególnie wyraziście ukazuje, jak skomplikowane i tragiczne były losy żołnierzy AK, którzy zdecydowali się walczyć w szeregach ludowego Wojska Polskiego.

Pierwsza Samodzielna Brygada Kawalerii była w armii generała Berlinga wyjątkową formacją. Choć jak inne jednostki Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR sformowano ją według etatów sowieckich i dowodzili nią oficerowie oddelegowani z kawalerii Armii Czerwonej, to szybko zagościł w niej duch polskiej tradycji kawaleryjskiej. Stało się tak dzięki temu, że ponad trzy czwarte jej żołnierzy miało za sobą służbę w przedwojennych jednostkach kawalerii II Rzeczypospolitej. Byli to przede wszystkim ułani z pułków jazdy stacjonujących we wschodniej i południowej Polsce – najwięcej z 19 Pułku Ułanów Wołyńskich i 21 Pułku Ułanów Nadwiślańskich. Prócz tych weteranów w szeregach brygady znalazła się spora grupa partyzantów, między innymi z 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. Główny trzon bojowy brygady, czyli dwa pułki kawalerii, kultywowały tradycje przedwojennych pułków ułańskich: 2 Pułk nosił barwy 2 Pułku Ułanów Grochowskich im. gen. Jana Dwernickiego, a 3 Pułk kultywował tradycje 3 Pułku Ułanów Śląskich. Co warto też podkreślić, pierwszym sztandarem brygady została chorągiew polskiej samoobrony z Przebraża. Rozwiniętą chorągiew z Matką Boską do miejsca postoju brygady w Trościańcach przynieśli ochotnicy z rotmistrzem Wacławem Nowakowskim na czele.

Nastroje panujące w brygadzie dobrze oddaje zdarzenie z 28 lipca 1944 roku, kiedy ułani w okolicach Dorohuska przekroczyli Bug. Jak wspomina jeden z żołnierzy 2 Pułku, Kazimierz Wiszniewski: „… przed mostem pontonowym pułk został zatrzymany i aparat polityczno-wychowawczy zorganizował wiec. Posypały się jak zwykle w takich sytuacjach przemówienia. Któryś tam z mówców mocno podkreślał, że za chwilę wkroczymy na naszą ojczystą ziemię… A wtem z szeregów ktoś wrzasnął: – Jak to! Przecież my już dwa tygodnie jesteśmy na swojej ziemi! – powstało małe zamieszanie. Prysła powaga wiecu. Żołnierze gruchnęli śmiechem”. Po przekroczeniu Bugu rozkazem dowódcy 1 Armii brygada skoncentrowała się w Chełmie, gdzie pełniła służbę garnizonową i ochraniała budynki PKWN. W pierwszych dniach sierpnia przeszła do Lublina, w którym otrzymała uzupełnienia w ludziach i koniach. W Święto Żołnierza, 15 sierpnia, ułani przedefilowali ulicami miasta, wzbudzając w mieszkańcach zrozumiały wybuch uczuć patriotycznych. A już dwa dni później cała brygada ruszyła na zachód z zadaniem ześrodkowania się w rejonie Ewelin – Budy Uśniackie – Uśniaki.

Od 3 września 1944 roku ułani bronili brzegów Wisły, u ujścia Pilicy i Wilgi, czyli na prawym skrzydle 1 Armii WP. W tym okresie doszło też do istotnej zmiany personalnej w sztabie jednostki. Stanowisko dowódcy 3 Pułku Ułanów po sowieckim oficerze polskiego pochodzenia, majorze Henryku Powińskim, objął przedwojenny oficer kawalerii i akowiec, podpułkownik Edward Pisula.

Urodzony kawalerzysta

Przyszły kawalerzysta urodził się 9 października 1898 roku w Nowosielcach Gniewosz niedaleko Sanoka. Był najstarszym synem robotnika kolejowego Jana i Marii Kawałko. W wychowaniu najstarszego syna i jego sześciorga rodzeństwa wielki wpływ miało rozmiłowanie matki w literaturze, co wtedy nie było czymś powszechnym na polskiej wsi. Edward ukończył siedem klas sanockiego gimnazjum, gdzie brał udział także w skautingu. W maju 1916 roku rozpoczął służbę w 45 Galicyjskim Pułku Piechoty. Ukończył pułkową szkołę podoficerską w Przemyślu, następnie oficerską w Radymnie. W wielkiej wojnie walczył na froncie włoskim, z którego w październiku 1918 roku wrócił do domu. Już 15 listopada zaciągnął się do ochotniczego szwadronu ułanów Ziemi Sanockiej w Olchówce, który w całości wcielono do 8 Pułku Ułanów Księcia Józefa Poniatowskiego.

Szlak bojowy w Wojsku Polskim podporucznik Edward Pisula rozpoczął jesienią 1918 roku od walk z Ukraińcami we Lwowie. W trakcie wojny polsko-bolszewickiej imponował ułanom jako odważny w boju, doskonały dowódca. W historii 8 Pułku zasłynął jako oficer, który śmiałymi atakami często ratował żołnierzy z ciężkiej opresji. Pod datą 7 sierpnia 1920 roku w kronice pułkowej zapisano między innymi: „Wieczorem pułk, odcięty od grupy operacyjnej jazdy, został wyparty ze Stanisławczyka na Toporów, 3-i i 4-y szwadron nad Buldorką dostał za późno rozkaz odwrotu. Zaledwie 4-warty szwadron zdążył przejść tą samą drogą, co pułk, natomiast porucznik Pisula z 3-im szwadronem idąc przez Stanisławczyk, zastał już miejscowość tą zajętą przez nieprzyjaciela. Bez chwili wahania porucznik Pisula, uderzywszy ostrą szarżą zaskoczył nieprzyjaciela i otworzył sobie drogę do pułku”. Porucznik Pisula wziął także udział w wielkiej bitwie kawaleryjskiej pod Komarowem 31 sierpnia 1920 roku, w której rozgromiono konną armię Siemiona Budionnego. Za zasługi na polu walki dzielny oficer otrzymał dwa Krzyże Walecznych i został odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari.

Ułan i kedywiak

Ósmego maja 1921 roku 8 Pułk Ułanów powrócił do swego macierzystego miejsca postoju w Rakowicach i Kobierzynie pod Krakowem. Świeżo upieczony porucznik jeszcze przez kilka lat pozostawał ułanem księcia Józefa. W styczniu 1927 roku awansował do stopnia rotmistrza i został instruktorem w słynnej Szkole Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu. W 1930 roku rotmistrza Pisulę skierowano do 9 Pułku Ułanów Małopolskich w Trembowli, dowodzonego ówcześnie przez pułkownika Tadeusza Komorowskiego, przyszłego komendanta głównego AK. Tutaj odnowił znajomość z jednym ze swych kolegów z wojny z bolszewikami, służącym w pułku, Marcinem Guźkowskim. Wizyty w domu państwa Guźkowskich w pobliskich Berezowicach zaowocowały małżeństwem rotmistrza z siostrą przyjaciela – Marią. Z tego związku urodziło się dwoje dzieci – Tadeusz i Maria. W kolejnych latach Pisula obejmował stanowiska dowódcze w kilku pułkach kawaleryjskich. Jako dowódca szwadronu zapasowego w 2 Pułku Szwoleżerów w Starogardzie otrzymał 1 stycznia 1935 roku awans na majora. Trzy lata później przeniesiono go bliżej domu – do 10 Pułku Strzelców Konnych w Łańcucie. W tej jednej z pierwszych w pełni zmotoryzowanych jednostek kawalerii WP został drugim zastępcą dowódcy.

W wojnie obronnej 1939 roku wziął udział jako pierwszy zastępca dowódcy 23 Pułku Ułanów Grodzieńskich podpułkownika dyplomowanego Zygmunta Miłkowskiego wchodzącego w skład Wileńskiej Brygady Kawalerii. W nocy z 7 na 8 września pułk został odcięty od reszty brygady i rozproszony. Jego sztab, wraz z dwoma szwadronami, przedarł się w Góry Świętokrzyskie – podpułkownik Miłkowski wraz z majorem Pisulą prowadzili na czele swych ludzi walkę partyzancką do października 1939 roku. Obaj oficerowie, coraz bardziej osaczani przez nieprzyjaciela, rozpuścili oddział i przedostali się do Krakowa, gdzie weszli w szeregi konspiracji. Od stycznia 1940 roku major Edward Pisula „Tama” był już oficerem sztabu Krakowskiego Okręgu Związku Walki Zbrojnej. Wiosną 1941 roku gestapo boleśnie uderzyło w krakowski ZWZ, dokonując wielu aresztowań w jego dowództwie. Majorowi Pisuli udało się uciec do Tarnopola. Latem 1942 roku objął kierownictwo Inspektoratu AK Tarnopol, ale już po miesiącu skonfliktował się, z niewyjaśnionych do końca przyczyn, z komendantem tarnopolskiego Okręgu AK podpułkownikiem Franciszkiem Studzińskim „Radwanem”. Major został odsunięty od swych obowiązków, następnie przeniesiony do rezerwy. Jednak w czerwcu 1943 roku wrócił do czynnej służby jako szef Kedywu Okręgu AK Tarnopol. Sprawdził się na tym stanowisku doskonale – podobnie jak w kawalerii, zdobył szybko zaufanie podwładnych, a to zaowocowało sukcesami w akcjach dywersyjnych. W samym tylko grudniu 1943 roku na terenie podległym „Tamie” wyleciały w powietrze cztery niemieckie pociągi, wiozące zaopatrzenie wojskowe na front wschodni.

Na pomoc Warszawie

Okręg AK Tarnopol przystąpił do akcji „Burza” w styczniu 1944 roku, kiedy Armia Czerwona wkroczyła ponownie w granice Rzeczypospolitej. Niemcy 10 marca przekształcili Tarnopol w rejon umocniony i bronili się w mieście do 16 kwietnia. Początkowo, podobnie jak w innych częściach kraju, Sowieci chętnie korzystali z pomocy ujawniających się oddziałów AK, następnie je rozbrajali. Polscy żołnierze, jeśli nie zostali od razu aresztowani i osadzeni w obozach NKWD, otrzymywali „propozycję nie do odrzucenia” – wstąpienia do armii Berlinga. Edward Pisula znalazł się wśród tych nielicznych akowców, którzy do armii Berlinga wstąpili ochotniczo. Po weryfikacji, w stopniu podpułkownika, objął dowództwo 3 Pułku Ułanów.

Podpułkownik Pisula dołączył do brygady kawalerii w przełomowym dla jej historii momencie. Po przekazaniu obrony na Wiśle i Pilicy Sowietom, 15 września przejęła ona pas obrony 1 Dywizji Piechoty na warszawskiej Pradze i tutaj wzięła udział w dramatycznych próbach pójścia z pomocą powstańcom broniącym się resztkami sił w ruinach miasta. W nocy z 17 na 18 września kawalerzyści otrzymali rozkaz wsparcia kilkudziesięciu żołnierzy 3 Dywizji Piechoty, którzy uchwycili niewielki przyczółek koło zachodniego brzegu mostu Kierbedzia. W istocie, czego ułanom nie powiedziano, celem walk w rejonie mostu Kierbedzia było odciągnięcie uwagi Niemców od desantów na Czerniakowie i Żoliborzu. Co gorsza, zgodnie z wytycznymi dowództwa brygady, żołnierze byli przekonani, że Krakowskie Przedmieście jest w rękach powstańców, a oni mają odepchnąć nieprzyjaciela od Wisły, by mogły tam lądować większe siły 1 Armii. Złe przygotowanie przeprawy, pozbawionej nie tylko wsparcia artylerii, lecz również dostatecznej liczby tratw i amunicji, od razu doprowadziło do dotkliwych strat wśród żołnierzy. Ponadto brak doświadczenia w walkach miejskich i zrozumienia wykonywanego zadania spowodowały, że na zachodnim brzegu pozostawiono w koszarach dawnej ochrony Zamku Królewskiego plutonu szkoły podoficerów w sile trzydziestu jeden żołnierzy. W ciągu dnia część z nich zginęła, a reszta dostała się do niewoli. Dowództwo brygady, pisząc do sztabu armii raporty z wykonania zadania, całkowicie przemilczało tę masakrę, a odpowiedzialnością za niepowodzenie obciążyło niższych oficerów (między innymi dowódca obrony przyczółku, podporucznik Władysław Korycki został wysłany do karnej kompanii). Mimo to byli zesłańcy, partyzanci i ochotnicy z kresów nadal rwali się do pomocy powstańcom warszawskim. Wbrew sowieckim sojusznikom i bez dostatecznego wsparcia desantowego z ich strony berlingowcy poszli jeszcze kilka razy na pomoc powstańcom, niestety z takim samym skutkiem. Wreszcie 22 września dowódca frontu marszałek Konstanty Rokossowski nakazał Berlingowi przerwanie operacji i ewakuację żołnierz z przyczółków.

Za drutami Skrobowa

W 1 Armii znalazł się jednak oficer, który nie zamierzał rezygnować z dalszej pomocy dla powstańców. Podpułkownik Pisula przygotował swój pułk do kolejnej nocnej próby desantu, ale któryś z oficerów doniósł o jego planach i Pisulę natychmiast odsunięto od dowodzenia oddziałem. Utracił je oficjalnie 6 października 1944 roku. Na nieszczęście zdekonspirowano go także jako byłego członka AK, a w tym czasie w wojsku Berlinga rozpoczęła się akcja czyszczenia szeregów z byłych akowców i „Tama” został internowany w I Specjalnym Obozie Zarządu Informacji Naczelnego Dowództwa WP w Skrobowie niedaleko Lubartowa – w rzeczywistości kierowanym i pilnowanym przez NKWD. Sowieci przetrzymywali w obozie akowców rozbrojonych po przejściu frontu. Głównie byli to żołnierze z 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty i ci, których, jak Pisulę, aresztowano w ludowym wojsku, często dosłownie wyciągając z frontowego okopu. Obóz mieścił się w pięciu budynkach internatu byłej szkoły zawodowej. Od jesieni 1939 roku stacjonował w nich Wehrmacht, a po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej zorganizowano tu obóz dla jeńców sowieckich. W 1944 roku ich miejsce zajęli akowcy. Teren obozu otoczono czterometrowym ogrodzeniem z drutu kolczastego, a jeden z budynków byłego internatu przeznaczono na lokum dla internowanych, odgradzając go od pozostałych podwójnymi zasiekami z drutu kolczastego. Od przebiegającej w pobliżu szosy budynek zasłonięto płotem ze szczelnie przylegających do siebie desek. W Skrobowie zebrano około pięciuset więźniów, których pilnował batalion NKWD pod dowództwem komendanta obozu, majora Aleksandra Kałasznikowa.

Pułkownik Pisula po pewnym czasie został starszym obozu, zastępując na tym stanowisku nielubianego i oskarżanego przez więźniów o kradzież paczek majora Tadeusza Grzymalskiego. „Tama” cieszył się niekwestionowanym autorytetem wśród osadzonych, nie tylko ze względu na wojenne zasługi, lecz także i „ojcowski” stosunek do podkomendnych. Jak podkreślali we wspomnieniach byli więźniowie, Pisula wyróżniał się postawą i wyglądem zawodowego oficera kawalerii. Zawsze nienagannie umundurowany, uprzejmy i życzliwy kontrastował z komendantem obozu, brutalnym i ordynarnym majorem Kałasznikowem, który wcześniej zarządzał łagrem w Workucie. Ten oficer NKWD został oddelegowany do WP i zmuszony do włożenia polskiego munduru z racji swego pochodzenia. Podobno miał często powtarzać: „Job twoju mać, ja Paliak!”.

W marcu 1945 roku grupa podchorążych pod przewodnictwem podporucznika Piotra Mierzwińskiego „Wiernego” podjęła decyzję o ucieczce z obozu. Udali się następnie do starszego obozu, by lojalnie uprzedzić go o swych zamiarach. Jak wspominał jeden z byłych więźniów, Jerzy Ślaski (późniejszy redaktor naczelny „Polski Zbrojnej”), „Tama” „wysłuchał [nas] uważnie i odparł, że wojna dobiega końca, a sprawą obecnie najważniejszą jest to, by internowani w Skrobowie akowcy tego zakończenia wojny doczekali. […] Jestem starym oficerem – powiedział – potrafię więc docenić waszą determinację, ale nie chcę i nie mogę brać odpowiedzialności za życie kilkuset ludzi”. Oficer, który jeszcze nie tak dawno chciał wbrew wszystkiemu iść na pomoc płonącej stolicy, teraz czując ciążącą na nim odpowiedzialność za młodszych kolegów, podkreślał, że ich szanse ucieczki równają się jednemu procentowi. „Wierny” wobec tego argumentu replikował, że według ich oceny, szanse wynoszą piętnaście procent. „Pułkownik, wspomina Ślaski, uśmiechnął się gorzko, nie podjął dyskusji, życzył pomyślnego przebiegu bardzo śmiałej i ryzykownej – jak się wyraził – akcji”.

27 marca 1945 roku czterdziestu ośmiu więźniów po dramatycznej walce z obozową załogą uciekło ze Skrobowa, w większości zasilając oddział majora Mariana Bernaciaka „Orlika”, który działał na Lubelszczyźnie. Główną odpowiedzialnością za ucieczkę obarczono starszego obozu podpułkownika Pisulę. Aresztowany z kilkoma oficerami i podoficerami został wtrącony do więzienia na lubelskim Zamku, następnie w połowie kwietnia przewieziono go do Włoch pod Warszawą. Tutaj w siedzibie Głównego Zarządu Informacji WP rozpoczęła się jego gehenna. Poddany okrutnemu śledztwu, ze „względu na stan zdrowia” nie mógł wziąć udziału w swej rozprawie, która odbyła się 9 czerwca 1945 roku we Włochach przed Sądem Wojennym Warszawskiego Okręgu Wojskowego. Osławiony „kat AK”, sędzia Mieczysław Widaj, skazał podpułkownika Pisulę na trzy lata więzienia z pozbawieniem praw publicznych na dwa lata za to, że wiedział o planowanej ucieczce i nie doniósł o niej przełożonym.

„Normalna” śmierć z rąk katów bezpieki

5 lipca 1945 roku Pisulę przewieziono z aresztu Informacji Wojskowej we Włochach do Więzienia Karno-Śledczego Warszawa-Praga. Tutaj jednak nie zaprzestano maltretowania, którego organizm skazańca już nie wytrzymał. Podpułkownik Edward Pisula zmarł 12 lipca. Dopiero 17 listopada 1945 roku sekretarz więzienia powiadomił Sąd Okręgowy o „normalnej” śmierci więźnia. Do dziś też przyczyna śmierci „Tamy” budzi wątpliwości. Niektórzy świadkowie, a za nimi historycy twierdzą, że Pisula został powieszony, a nawet zamordowany strzałem z pistoletu. Również miejsce pochówku Pułkownika nie jest znane. Najczęściej wskazuje się cmentarz Bródnowski, gdzie zakopywano zwłoki mordowanych więźniów.

Pisula już za życia był owiany kawaleryjską legendą, porównywaną do legendy majora Henryka Dobrzańskiego „Hubala” czy podpułkownika Jerzego Dąmbrowskiego „Łupaszki”, i jak ten ostatni został ofiarą sowieckiego totalitaryzmu, bo starał się ratować honor polskiego oficera w ludowym Wojsku Polskim.

Bibliografia

J. Ślaski, Skrobów. Dzieje obozu NKWD dla żołnierzy AK 1944–1945, Warszawa 2003.
T. Śmigielski, Zarys historii wojennej 8-go pułku ułanów Ks. Józefa Poniatowskiego, Warszawa 1929.
S. Arkuszewski, W Łabie poiliśmy nasze konie, Warszawa 1982.
E. Kospath-Pawłowski, Wojsko Polskie na Wschodzie 1943–1945, Pruszków 1993.
S. Pataj, Boje i walki 1 Warszawskiej Brygady (Dywizji) Kawalerii, Warszawa 1974.

Piotr Korczyński , historyk, redaktor kwartalnika „Polska Zbrojna Historia”

dodaj komentarz

komentarze

~płk rez. Piotr Kowaluk
1522819800
Prośba do P.T. Autora bardzo interesującego artykułu. Proszę poprawić literówkę w nazwie miejscowości wymienionej jako okolica forsowania Bugu na początku artykułu. Jest "Drohusk", powinno być "Dorohusk". Z poważaniem, płk rez. Piotr Kowaluk
0C-7E-65-06

Kamień z Szańca. Historia zapomnianego karpatczyka
 
Wojskowi rekruterzy chcą być (jeszcze) skuteczniejsi
Snipery dla polskich FA-50
Polskie „JAG” już działa
Nowe pojazdy dla armii
Breda w polskich rękach
Capstrzyk rozpoczął świętowanie niepodległości
The Power of Buzdygan Award
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Szef MON-u o podkomisji smoleńskiej
Polski wkład w F-16
Odznaczenia dla amerykańskich żołnierzy
Ogień nad Bałtykiem
Witos i spadochroniarze
Kto dostanie karty powołania w 2025 roku?
Ostre słowa, mocne ciosy
Rosyjskie wpływy w Polsce? Jutro raport
Żołnierze, zdaliście egzamin celująco
Polskie mauzolea i wojenne cmentarze – miejsca spoczynku bohaterów
Po pierwsze: bezpieczeństwo granic
Polsko-czeska współpraca na rzecz bezpieczeństwa
Kleszcze pod kontrolą
Do czterech razy sztuka, czyli poczwórny brąz biegaczy na orientację
Każda żałoba jest inna
Namiastka selekcji
Długa droga do Bredy
Hokeiści WKS Grunwald mistrzami jesieni
Komisja bada nielegalne wpływy ze Wschodu
Jacek Domański: Sport jest narkotykiem
Udane starty żołnierzy na lodzie oraz na azjatyckich basenach
Olimp w Paryżu
Byłe urzędniczki MON-u z zarzutami
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
Złoty Medal Wojska Polskiego dla „Drago”
Kask weterana w słusznej sprawie
Foka po egejsku
„Złote Kolce” dla sportowców-żołnierzy
Olympus in Paris
Czas „W”? Pora wytropić przeciwnika
Rozliczenie podkomisji Macierewicza
Polska liderem pomocy Ukrainie
Zmiana warty w PKW Liban
Jak dowodzić plutonem szturmowym? Nowy kurs w 6 BPD
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Rajd pamięci i braterstwa
Święto marynarzy po nowemu
Szkolenie 1000 m pod ziemią
Czworonożny żandarm w Paryżu
Rumunia, czyli od ćwiczeń do ćwiczeń
Niepokonany generał Stanisław Maczek
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Rosomaki na Litwie
Miliony sztuk amunicji szkolnej dla wojska
Karta dla rodzin wojskowych
Zapomogi dla wojskowych poszkodowanych w powodzi
„Bezpieczne Podlasie” na półmetku
Polski producent chce zawalczyć o „Szpeja”
Strategiczne partnerstwo
Zagrożenie może być wszędzie
Centrum Robotów Mobilnych WAT już otwarte
Nominacje generalskie na 106. rocznicę odzyskania niepodległości
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Żeby nie poddać się PTSD
Ile GROM-u jest w „Diable”?
Rozkaz: rozpoznać przeprawę!
Ostrogi dla polskich żołnierzy

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO