Mróz, silny wiatr, wysokie fale, konieczność manewrowania w wąskich i długich fiordach. A do tego niezwykle trudny przeciwnik: okręty podwodne dowodzone przez uczestników prestiżowego kursu „Perisher” – taki sprawdzian czeka u wybrzeży Norwegii załogę fregaty ORP „Gen. T. Kościuszko” i śmigłowca SH-2G.
– W ciągu ostatnich miesięcy nosiliśmy już lekkie mundury stworzone z myślą o służbie podczas upałów, teraz sięgniemy po te, które przystosowane zostały do warunków arktycznych – mówi kmdr por. Maciej Matuszewski, dowódca fregaty rakietowej ORP „Gen. T. Kościuszko”. Po zakończonej we wrześniu natowskiej misji na Morzu Śródziemnym, Egejskim i Czarnym, załoga okrętu (licząca prawie 200 osób) otwiera dziś kolejny ważny dla siebie rozdział. Rano jednostka opuściła gdyński port, by wyruszyć na daleką północ. Tam weźmie udział w ćwiczeniach „TG-17” (Task Group-17).
Odbędą się one u wybrzeży Norwegii, gdzie trzeba być przygotowanym na naprawdę ekstremalne warunki. – O tej porze roku wieją tam bardzo silne wiatry, zaś temperatury są bardzo niskie. Często występują sztormy, dlatego znacząca część ćwiczeń ulokowana jest we fiordach i zatokach – tłumaczy kmdr por. Matuszewski. A to rodzi kolejne wyzwania. – Tamtejsze akweny uchodzą za niezwykle trudne nawigacyjnie. Okręty manewrują między licznymi wysepkami, cypelkami, a fiordy są wąskie, długie i kręte – wylicza kmdr por. Matuszewski. Łączność często tam ginie, a nawigatorzy przez cały czas muszą zachować maksymalną koncentrację. Równie trudno mają załogi śmigłowców pokładowych. – Lata się tam nisko, wśród urwisk i górskich zboczy, dodatkowe utrudnienie stanowią linie energetyczne w węższych miejscach przerzucone pomiędzy brzegami – wylicza kpt. Marcin Pańszczyk, pilot śmigłowca SH-2G, który podczas ćwiczeń będzie operował z pokładu polskiej fregaty. Komponent lotniczy uczestniczący w manewrach tworzy załoga śmigłowca oraz obsługa naziemna – łącznie kilkanaście osób.
Marynarze i lotnicy będą musieli w tych skrajnie trudnych warunkach wykonać wiele zadań. Wśród nich zwalczanie zagrożeń asymetrycznych, a mówiąc inaczej – odpieranie ataków szybkich łodzi wypełnionych terrorystami oraz walka z okrętami nawodnymi. Lotników czekają też zadania transportowe. – Z pewnością będziemy lądować i startować z pokładów innych okrętów, które biorą udział w manewrach – zapowiada kpt. Pańszczyk. Przede wszystkim jednak Polacy zmierzą się z załogami okrętów podwodnych. – Naszymi przeciwnikami będą jednostki dowodzone przez oficerów, którzy odbywają właśnie prestiżowy kurs „Perisher” – informuje kmdr por. Matuszewski.
Szkolenie to zdążyło już zyskać miano legendarnego. Wymyślili je Brytyjczycy jeszcze podczas I wojny światowej. Potem dołączyli do nich Holendrzy, wreszcie Norwegowie. Kurs jest podzielony na cztery części. Podczas pierwszych trzech oficerowie przede wszystkim ćwiczą na nowoczesnych symulatorach. Ostatni to praktyczna weryfikacja umiejętności na morzu. Szkolenie jest tak trudne, że pomyślnie kończy je zaledwie 70 procent podwodniaków. Ci, którym się to uda, w siłach morskich swoich krajów mogą dowodzić okrętami podwodnymi dowolnych typów.
Poszukiwanie okrętów podwodnych w pobliżu norweskiego wybrzeża jest sprawą bardzo trudną – przeciwnik może się przecież ukryć w zatoce, czy za skalnym uskokiem. Ale to nie jedyny problem dla sił Zwalczania Okrętów Podwodnych. – Sytuacja trochę przypomina tę z Bałtyku. Na pierwszy rzut oka morze u wybrzeży Norwegii jest przejrzyste. Faktycznie jednak panuje tam niezły hydrologiczny bałagan. Woda słona miesza się ze słodką, która pochodzi z rzek i topniejących śniegów. Dźwięk rozchodzi się bardzo nieregularnie, a to komplikuje nam pracę – tłumaczy kmdr por. Matuszewski. Jak jednak przyznaje doświadczenie zdobywane przez marynarzy podczas tego typu ćwiczeń jest bezcenne. – Kilka tygodni takiego szkolenia jest jak rok na Bałtyku – podkreśla dowódca ORP „Gen. T. Kościuszko”.
Pobyt w Norwegii będzie też miał charakter dyplomatyczny. W Bergen marynarze spotkają się przedstawicielami mniejszości polskiej. – Tworzą ją przeważnie młodzi ludzie, którzy wyemigrowali do pracy. Są niezwykle aktywni – zaznacza kmdr por. Matuszewski. – Planujemy między innymi odwiedzić polską szkołę, a także rozegrać mecz siatkówki z reprezentacją norweskiej Polonii – zapowiada.
Manewry TG-17 rozpoczną się 6 lutego i potrwają prawie dwa tygodnie. Wezmą w nich udział okręty między innymi z Norwegii, Wielkiej Brytanii, Holandii i Danii, dołączą też do nich jednostki z SNMG1, czyli pierwszego ze stałych natowskich zespołów skupiających fregaty i niszczyciele. W tej chwili dowodzą nim Norwegowie, zaś rolę jednostki flagowej pełni HnoMS „Roald Amundsen”.
Polscy marynarze na dalekiej północy ćwiczą regularnie. W ubiegłym roku fregata ORP „Gen. T. Kościuszko” wzięła udział w manewrach „Cold Response” oraz TG-16. Pierwsze w swojej historii strzelanie na północy Norwegii odbyła też Morska Jednostka Rakietowa.
autor zdjęć: Marian Kluczyński
komentarze