Przeciwpancerny pocisk kierowany o kryptonimie Pirat to konstrukcja stworzona przez inżynierów z firmy Mesko oraz Wojskowej Akademii Technicznej. Prace nad bronią wchodzą w decydującą fazę. Wiosną prototypowa rakieta o zasięgu 2,5 kilometra będzie po raz pierwszy wystrzelona na poligonie. Wszystkie badania nad pociskiem mają się zakończyć do połowy 2018 roku.
Obecnie podstawową bronią polskich żołnierzy do zwalczania czołgów i pojazdów opancerzonych są przeciwpancerne pociski kierowane Spike.
Pirat będzie miał zasięg około 2,5 kilometra, na cel będzie naprowadzany wiązką laserową, a ważąca kilka kilogramów głowica pozwoli mu niszczyć pojazdy opancerzone oraz czołgi. Prototyp polskiego przeciwpancernego pocisku kierowanego opracowali inżynierowie z Wojskowej Akademii Technicznej oraz należącej do Polskiej Grupy Zbrojeniowej spółki Mesko.
Testy wiosną
Broń zgodnie z popisaną z Ministerstwem Skarbu Państwa umową (z 23 lipca 2014 roku) ma być gotowa do seryjnej produkcji w połowie 2018 roku. Już za kilka tygodni rozpocznie się najważniejszy etap prac badawczo-rozwojowych, czyli strzelanie pociskami na poligonie. Podczas testu sprawdzone zostaną parametry techniczne rakiety, czyli np. jej prędkość maksymalna, wojskowi specjaliści przetestują również, jak pocisk reaguje na polecenia operatora. Weryfikowana będzie też celność broni.
Jednak zakres testów strzeleckich będzie ograniczony do samych pocisków, gdyż przeznaczony dla nich zestaw startowy – czyli wyrzutnia – nie jest jeszcze gotowy. – Część projektu, która dotyczy wyrzutni, jest na etapie opracowania i wykonania demonstratora – wyjaśnia Łukasz Prus, zastępca dyrektora Biura Komunikacji i Promocji Polskiej Grupy Zbrojeniowej.
Waldemar Skowron, prezes Meska, zapewniał w grudniu podczas podpisywania kontraktu na dostarczenie Piratów armii, że opóźnienia prac nad wyrzutnią nie odbiją się na realizacji całego projektu. Zadeklarował, że spółka ze Skarżyska Kamiennej zamierza zgodnie z kontraktem do połowy 2018 roku zakończyć wszystkie badania i testy niezbędne, by wprowadzić pociski do użycia. – To dla nas bardzo ważne, aby ta broń mogła jak najszybciej trafić do polskiej armii, w tym do żołnierzy wojsk obrony terytorialnej – podkreślał Waldemar Skowron.
Potrzeba tańszej broni
Obecnie polscy żołnierze dysponują dwoma typami przenośnej broni przeciwpancernej – granatnikami oraz pociskami kierowanymi (ppk). Jeśli chodzi o pierwszy rodzaj uzbrojenia, to w służbie jest kilka typów granatników, a najpopularniejszym modelem jest RPG-7 (wojsko ma ich kilka tysięcy).
Z kolei w przypadku rakiet kierowanych wybór jest zdecydowanie mniejszy. Po wycofaniu kilka lat temu ze służby (zostały zmagazynowane) wyrzutni 9K111 Fagot, w jednostkach pozostały jedynie ppk Spike, produkowane na izraelskiej licencji przez należącą do Polskiej Grupy Zbrojeniowej spółkę Mesko. Pociski są naprowadzane na cel z użyciem głowicy optoelektronicznej, mają zasięg około 4 kilometrów, a po usunięciu usterek (po wystrzale zostawiały za sobą smugę kondensacyjną, zdradzającą pozycję operatora) są uznawane za broń skuteczną. Jednak cena jednej wytwarzanej przez Mesko rakiety sięga 100 tysięcy dolarów. Dlatego już kilka lat temu Ministerstwo Obrony Narodowej zleciło polskiej zbrojeniówce oraz pracującym na rzecz armii instytucjom naukowo-badawczym opracowanie pocisku co najmniej trzykrotnie tańszego.
Umowa podpisana w lipcu 2014 roku pomiędzy MSP a spółką Mesko przewiduje, że do połowy 2018 roku będzie gotowy do seryjnej produkcji „lekki system rakietowy Pirat” o zasięgu około 2,5 kilometra, który na cel będzie naprowadzany za pomocą wiązki laserowej i będzie dysponować trzema rodzajami głowic – kumulacyjną, termobaryczną i odłamkowo-burzącą. Jeden ppk Pirat ma kosztować około 100 tysięcy złotych. Na razie nie wiadomo, ile takich rakiet wojsko będzie chciało zamówić.
autor zdjęć: chor. Rafał Mniedło
komentarze