Trwają walki w Mosulu. W ofensywie przeciwko siłom Daesh uczestniczą chrześcijańskie jednostki, do których dotarł polski dziennikarz. Walczą nie tylko o swoją ziemię i rodziny, ale także o przetrwanie chrześcijańskiej cywilizacji w tym rejonie świata – pisze Mike Bruszewski w reportażu z irackiego Kurdystanu.
Telskuf pod Mosulem, żołnierze NPF i ich dowódca gen. Safaa
W drugim tygodniu ofensywy na Mosul dotarłem do chrześcijańskich żołnierzy, którzy są zaangażowani w walkę przeciwko Daesh. Operacja rozpoczęła się 17 października i wojska koalicji walczącej z dżihadystami wyzwoliły kolejne miejscowości, w tym kluczowe dla chrześcijan miejsca, jak Karakusz czy Batnaya.
W Telskuf, gdzie w jednym z podziurawionych domów znajduje się baza Sił Równiny Niniwy (Nineveh Plain Forces – NPF), na korytarzu pod krucyfiksem i obrazami Matki Boskiej leżą kamizelki kuloodporne, pocisk do granatnika RPG i „kałachy” – to symboliczny obraz losu chrześcijan w Iraku, którzy walczą o przetrwanie.
Jeszcze w maju o Telskuf toczyły się ciężkie walki. Islamiści, z użyciem samochodów wyładowanych materiałami wybuchowymi i z kierowcami-samobójcami, próbowali zdobyć to miasto. Chrześcijańscy żołnierze walczyli do ostatniego naboju. Pół roku później Telskuf stał się bazą, z której wyruszają na front, uczestnicząc w odbijaniu kolejnych miejscowości w okolicach Mosulu. Teraz to tzw. Państwo Islamskie (Islamic State – IS, zwane również Daesh) jest w odwrocie. Bitwa o Mosul dla miejscowych chrześcijan jest pełna symbolicznych sytuacji. Po odbiciu z rąk dżihadystów Karakusz czy Batnaya, wdrapują się na kopuły zdewastowanych świątyń i z powrotem zakładają na nich krzyże.
Nineveh Plain Forces (NPF) to jednostka chrześcijańskich żołnierzy współdziałająca z kurdyjską Peszmergą. Stacjonuje w irackim Kurdystanie. Dowódca żołnierzy NPF, Safaa, jest tytułowany generałem – taki jest lokalny koloryt wojskowy: oddział żołnierzy, bez względu na liczebność, tytułuje swoich komendantów najwyższym stopniem. NPF liczy ponad 100 osób. To Asyryjczycy chrześcijanie. Należy pamiętać, że we wszystkich jednostkach chrześcijańskich w trakcie tej operacji liczba żołnierzy pod bronią jest zmienna – część z nich bowiem pozostaje na tyłach, gdzie wypoczywa, część jest w bazach, a poszczególne grupy walczą w różnych miejscach frontu. Przyjęło się, iż ich szlak bojowy wiedzie przez chrześcijańskie miejscowości i dlatego żołnierze NPF walczyli na dwóch odcinkach frontu właśnie o Karakusz i Batnaya, zmierzając do Tall Kayf.
Żołnierze NPU w bazie w Alkusz, oczekując na szkolenie
Cele NPF i innych jednostek tego rodzaju nie są tylko militarne – to armia obywatelska powiązana z asyryjskimi ruchami, która na terenach Równiny Niniwy ma ocalić chrześcijan przed zagładą, jaką szykowali im islamiści. Chrześcijańska tradycja tych ziem ma około 1800 lat – tyle, ile liczy zniszczony przez dżihadystów kościół w Mosulu. I choć dla wielu może to zabrzmi patetycznie, to na smaganej wiatrem Równinie Niniwy, pośród ruin, toczy się walka o przetrwanie chrześcijańskiej cywilizacji w tym rejonie świata.
Uzbrojenie wszystkich formacji chrześcijan jest podobne – to broń lekka. Za środek transportu mają pikapy, bardzo popularne na tych terenach. W starciu ze snajperami, moździerzami i samochodami naładowanymi materiałami wybuchowymi to broń niewystarczająca. – Potrzebujemy wszystkiego: od jedzenia, przez ciężarówki, po broń – przyznaje gen. Safaa. Nadrabiają więc determinacją. Żołnierze wiedzą, o co walczą, ich bliscy poznali zbrodnie Daesh. – Musiałem tutaj być, bo odebrali nam naszą ziemię – tłumaczy dowódca. – Walczę, by ci, którzy tu mieszkali, wrócili. By było tak jak kiedyś – podkreśla „Steve”, żołnierz NPF. – Wiemy, czym jest IS. To dlatego każdy z nas jest tutaj – dodaje.
W ofensywie na Mosul uczestniczą też Jednostki Obrony Równiny Niniwy (Nineveh Plain Protection Units – NPU). Siły te ocenia się na ponad 500 żołnierzy. NPU mają najlepsze zaplecze logistyczne ze wszystkich tych formacji. Pod Alkusz, w cieniu pradawnego chrześcijańskiego Monastyru, mieści się ich baza treningowa. Szkoli się tu kilkuset rekrutów. NPU współpracują z iracką armią. Za sprawą ich dowódców – gen. Behnama oraz płk. Mekhaela – żołnierze NPU mogą przejść szkolenie unitarne, a co więcej – otrzymują także żołd.
Rozmawiam z jednym z młodych żołnierzy NPU, który studiował na uniwersytecie w Mosulu. – Ukończę trening i chcę walczyć – mówi z dumą. I opisuje, jak IS zaatakowało jego rodzinny Karakusz. – Niszczyli i podpalali wszystko, domy i kościoły, szukali wszystkiego, co miało jakąkolwiek wartość, i to kradli. Moja rodzina musiała uciekać – opowiada. Do NPU ochotnicy zaciągają się całymi rodzinami, są tutaj z braćmi i kuzynami. Żołnierze pochodzą z chrześcijańskich miejscowości, o które toczą się walki. – Chcę bronić mojego kraju i wszystkich chrześcijan. Jest więcej wiosek w Iraku, gdzie chrześcijanie potrzebują pomocy – mówi „Aram”, jeden z nich. W bazie NPU wszyscy żyją tym, co dzieje się na froncie. Żołnierze rwą się do walki. – Pamiętamy, jak musieliśmy stamtąd uciekać, dzisiaj chcemy wrócić tam z bronią w ręku – podkreśla każdy z nich.
Wiedzą dobrze, że odbicie Karakusz czy wyzwolenie innej chrześcijańskiej miejscowości nie oznacza, iż jest w nich bezpiecznie. Dżihadyści tam, gdzie stawiali swoje posterunki, kopali bowiem tunele, którymi następnie przedostają się ich snajperzy. – W nocy śpią, polują za dnia. Jeden z nich w ciągu doby zastrzelił kilku irackich żołnierzy – tak mój rozmówca z NPU opisuje działania snajperów IS.
Dwek Nawsha to trzeci oddział chrześcijan-żołnierzy. Jego nazwę można tłumaczyć jako „męczennicy”. Stacjonują w Bakhufie, na południowy-wschód od Telskuf (jeszcze bliżej Mosulu). To formacja, o której na początku powstawania chrześcijańskich oddziałów było najgłośniej. Wiele zachodnich stacji telewizyjnych interesowało się ich losem z powodu napływu zagranicznych ochotników. Oficer Dwekh Nawsha, wyglądający jak wiarus kpt. Elia ma na prawej dłoni wytatuowany krzyż. Zaciągając się papierosem, opowiada mi o swoich żołnierzach: swoje szeregi szacuje na 60 osób, ale wciąż liczy na zaciąg ochotników z całego świata. Należy jednak rozgraniczyć liczbę wszystkich potencjalnych sił od żołnierzy na pierwszej linii frontu.
Obecnie od wschodu do Mosulu wkroczyły irackie siły rządowe, a w samym mieście trwają walki. Tymczasem chrześcijańskie jednostki osiągnęły ustaloną linię frontu, na której miały się zatrzymać. Przed nimi kolejne wyzwania tej wojny.
Warto podkreślić, iż materiały medyczne chrześcijańskim jednostkom przekazał Bartosz Rutkowski i jego Fundacja „Orla Straż” (zapewnił też szkolenie z ratownictwa medycznego). Przekazał także uchodźcom jazydom pomoc finansową. Z kolei rodzinami chrześcijańskimi w obozach dla uchodźców opiekuje się katolicka organizacja Pomoc Kościołowi w Potrzebie.
autor zdjęć: Mike Bruszewski
komentarze