Nowoczesny system LARS z dzwonem nurkowym, który umożliwia wykonywanie prac na głębokości 80 metrów, zmodernizowane komory dekompresyjne oraz odnowione silniki. ORP „Zbyszko” i ORP „Maćko” przeszły gruntowny remont. Teraz okręty wychodzą w morze, by przetestować zamontowany na ich pokładach sprzęt. Prace modernizacyjne trwały od ubiegłego roku.
Tak gruntownej modernizacji polskie okręty ratownicze nie przechodziły od lat. Małe jednostki, ORP „Zbyszko” i ORP „Maćko”, trafiły do stoczni w 2016 roku. Pierwszym zajęli się specjaliści z gdyńskiej Nauty, drugim zaś – ze Stoczni Marynarki Wojennej.
Zmiany odczują przede wszystkim nurkowie. W każdej z załóg jest ich pięciu. Dotychczas do morza wchodzili z trapu umieszczonego na pokładzie. Teraz skorzystają z nowoczesnego systemu LARS, który składa się między innymi z wyciągarki i dzwonu nurkowego. – Dzięki temu nurkowie będą mogli wykonywać zadania na głębokości maksymalnie 80 metrów. Wcześniej nasze możliwości kończyły się na 50 metrach – wyjaśnia kpt. mar. Michał Czerwiak, dowódca ORP „Zbyszko”. Poszczególne elementy nowego systemu zostały umieszczone w 20-stopowym kontenerze. Dzięki temu można je będzie przerzucać z okrętu na okręt.
Podczas prac w stoczniach zmodernizowano także komory dekompresyjne. Każda jednostka ma jedno tego typu urządzenie. Jest ono kluczowe dla bezpieczeństwa nurków i marynarzy, którzy są ewakuowani z okrętów podwodnych. Jeśli wynurzą się z morza zbyt szybko, różnica ciśnień może ich zabić. Sesja w komorze pozwala na jej powolne wyrównanie. – Nasze komory zyskały między innymi monitoring i dodatkowe śluzy, przez które można podawać żywność czy leki. Tym samym zostały dostosowane do obecnych standardów – mówi kpt. mar. Czerwiak.
Okręty zostały również wyposażone w systemy pozycjonowania. Składają się one z czterech kotwic, tyluż wyciągarek i zestawów lin. – Co ważne, to liny plazmowe, czyli wytrzymałe, a zarazem bardzo cienkie i lekkie. Łatwiej je przechowywać, zwłaszcza na tak małej jednostce jak nasz okręt – zaznacza kpt. mar. Czerwiak. Ale nie to jest najważniejsze. – Cztery kotwice pozwalają okrętowi zachować stabilną pozycję podczas wykonywania prac pod wodą. Dzięki nim może on stanąć dokładnie nad wrakiem czy uszkodzonym okrętem podwodnym, któremu udziela pomocy – wyjaśnia kpt. mar. Wojciech Jando, dowódca ORP „Maćko”.
Na jednostkach przeprowadzono także gruntowny remont silników, urządzeń nawigacyjnych (takich jak GPS-y i echosondy). Odnowione zostały także pomieszczenia tak zwanego socjale. – Do wyposażenia dodany został system obserwacji na małych i średnich odległościach. Teraz możemy lustrować obszar wokół okrętu między innymi za pomocą kamery na podczerwień. Ułatwi to, na przykład, poszukiwanie rozbitków – tłumaczy kpt. mar. Czerwiak.
Zakrojona na wielką skalę modernizacja ma istotny cel. – Nasze okręty mają w razie potrzeby wykonać zadania zbliżone do tych, które stawiane są dużym jednostkom ratowniczym, ORP „Lech” i ORP „Piast” –przyznaje kpt. mar. Jando. Oczywiście, jak dodaje, nie jest ona w stanie zatrzeć wszystkich różnic pomiędzy nimi, na pewno jednak znacząco zwiększy możliwości „erek”.
Tymczasem pobyt w stoczniach powoli dobiega końca. ORP „Zbyszko” i ORP „Maćko” zaczęły już wychodzić na Bałtyk, by testować nowe systemy i wyremontowane urządzenia. – Przede wszystkim musimy sprawdzić działanie systemu nurkowego. Na razie jednak nie bardzo pozwala na to pogoda – zauważa kpt. mar. Czerwiak. Dlatego też na razie nie jest znany termin powrotu jednostek do służby. – Kiedy już to nastąpi, załogi będą musiały zaliczyć zadania programowe O-1 i O-2, podczas których sprawdzana jest gotowość do działania okrętu na morzu – zaznacza dowódca ORP „Zbyszko”.
ORP „Zbyszko” i ORP „Maćko” to okręty ratownicze projektu B823. Zostały wybudowane przez stocznię w Ustce. Na pierwszym z nich biało-czerwona bandera załopotała jesienią 1991, na drugim zaś wiosną 1992 roku. Wymiary jednostek to 34,5 metry długości i osiem metrów szerokości. Z kolei zanurzenie wynosi trzy metry. Ich wyporność została obliczona na 374 tony, rozwijają prędkość 12 węzłów. Załogi „erek” liczą po 21 marynarzy.
Do zadań małych okrętów ratowniczych należy m.in. wydobywanie i penetracja wraków, niesienie pomocy załogom uszkodzonych okrętów podwodnych, poszukiwanie rozbitków oraz holowanie jednostek, które osiadły na mieliźnie. Dzięki działkom wodnym i systemom pianotwórczym mogą gasić pożary. Początkowo „erki” podlegały Komendzie Portu Wojennego w Kołobrzegu, która wchodziła w skład świnoujskiej 8 Flotylli Obrony Wybrzeża. Teraz należą do Dywizjonu Okrętów Wsparcia 3 Flotylli Okrętów w Gdyni.
autor zdjęć: Marian Kluczyński, Maksymilian Dura
komentarze