Podwodne okręty Shortfin Barracuda zastąpią w australijskiej marynarce wojennej Collinsy. Decyzja o zakupie jednostek nowego typu może się wydawać wczesna, bo te obecnie używane mają zaledwie kilkanaście lat. Jednak budowa okrętów trwa długo i wymiana floty podwodnej zakończy się dopiero w latach 40. tego wieku. Canberra układa dalekosiężne plany modernizacji marynarki.
Okręty klasy Collins - HMAS Dechaineux, HMAS Waller i HMAS Sheean.
Australia ogłosiła wiosną tego roku, że kontrakt na 12 okrętów podwodnych nowego typu zostanie podpisany z francuską stocznią DCNS, oferującą okręt Shortfin Barracuda. Decyzja o zakupie nowych jednostek i podwojeniu liczby posiadanych okrętów tej klasy może się wydawać wczesna. Wszak najstarszy z sześciu używanych obecnie Collinsów skończył w tym roku 20 lat, najmłodszy zaś – dopiero 13. Jeśli jednak przyjrzymy się historii tych okrętów, to okaże się, iż od początku nie należały one do udanych, a trapiące je usterki (dotyczące m.in. układu napędowego i sygnatur akustycznych, czyli „śladów” dźwiękowych umożliwiających identyfikację i lokalizację obiektu), stały się zmorą australijskich marynarzy i decydentów politycznych.
Poza tym pozyskiwanie nowych jednostek będzie trwało długo: budowa pierwszej z nich może rozpocząć się najwcześniej na początku kolejnej dekady, ukończenie serii zaś planowane jest na koniec lat 40. Przy takim harmonogramie można przyjąć, że ostatni z Collinsów zostanie zastąpiony nową Barracudą dopiero około połowy czwartej dekady, czyli po ok. 30 latach jego służby.
Zaskakiwać może też wybór akurat francuskich jednostek, bowiem o kontrakt z Australią ubiegało się trzech konkurentów i największe szanse dawano ofercie japońskiej, wspieranej po cichu przez Amerykanów. Ostatecznie jednak propozycje Japonii i Niemiec zostały odrzucone. Ale dokonując wyboru w bieżącej sprawie, Canberra bierze pod uwagę kolejne kroki związane z modernizacją swej marynarki wojennej. Shortfin Barracuda to bowiem konwencjonalna, nieznacznie pomniejszona wersja uderzeniowych nuklearnych okrętów podwodnych (SSN) Barracuda, budowanych obecnie dla marynarki francuskiej. Rodzi się więc przypuszczenie, że dokonując wyboru oferty, rząd australijski zostawił sobie furtkę do tego, by w przyszłości pozyskać także jednostki tej klasy. Pojawia się coraz więcej opinii popierających zasadność takiego rozwiązania.
film: DCNS
Kwestią wciąż niesprecyzowaną pozostaje uzbrojenie zamawianego okrętu. Podobnie jak w wypadku jednostki francuskiej, będą to zapewne cztery wyrzutnie torpedowe, przystosowane do wystrzeliwania również pocisków rakietowych, z zapasem ok. 30 szt. amunicji. Niedawno, zresztą zgodnie z przewidywaniami, Canberra zadeklarowała, że dostawę i integrację okrętowego systemu walki powierza amerykańskiemu gigantowi zbrojeniowemu Lockheed Martin. Mając więc na uwadze rolę tej firmy w modernizacji australijskiej marynarki wojennej, należy założyć, że uzbrojenie będzie produkcji amerykańskiej.
Przykład okrętów podwodnych doskonale pokazuje, jak Australia traktuje modernizację swojej marynarki wojennej. Dla państwa-kontynentu uzależnionego od morskich linii komunikacyjnych silna i sprawna flota musi być priorytetem. Canberra cały czas planuje więc kolejne kroki związane z unowocześnianiem tego mocno stechnicyzowanego rodzaju sił zbrojnych. Decyzja o poszukiwaniu następców posiadanych okrętów podwodnych została podjęta już w 2012 roku, czyli zaledwie dziewięć lat po zakończeniu wprowadzania Collinsów.
Państwo z antypodów nie jest w tym podejściu wyjątkiem. Jeśli przyjrzymy się polityce zbrojeń Stanów Zjednoczonych Ameryki, łatwo dotrzemy do harmonogramu wdrażania do służby kolejnych jednostek typu Virginia i wycofywania starszych Los Angelesów. Dowiemy się na przykład tego, ile uderzeniowych atomowych okrętów podwodnych będzie służyło w US Navy każdego roku, licząc aż do roku 2046. Będzie ich wtedy 51, czyli niemal tyle samo co obecnie (52 sztuki), choć liczba ta będzie się w tym okresie zmieniać i w roku 2029 spadnie do zaledwie 41 jednostek. Takiego podejścia na szczeblu politycznym marynarze wielu państw, w tym Polski, mogą Australijczykom i Amerykanom jedynie pozazdrościć.
autor zdjęć: Commonwealth of Australia, DCNS
komentarze