W piątek w nocy część tureckiej armii określająca się jako „Rada Pokoju” dokonała nieudanego zamachu stanu. Prezydent Recep Tayyip Erdoğan przebywał wówczas poza stolicą. Nad ranem wrócił do Ankary i przy pomocy policji, służb bezpieczeństwa oraz części armii utrzymał władzę. W wyniku starć zginęło co najmniej 160 osób, dotychczas aresztowano ponad 2800 puczystów.
– Próba pozbawienia mnie władzy była zwykła zdradą, a ci, którzy się jej dopuścili, zapłacą wysoką cenę. Nie zamierzam ustąpić, zostaję z ludźmi – mówił dziś rano prezydent Recep Tayyip Erdoğan na konferencji prasowej.
W nocy z piątku na sobotę część tureckich sił zbrojnych próbowała przejąć kontrolę nad państwem, opanowując kluczowe instytucje w Ankarze i Stambule. Na ulicach obu miast pojawiły się czołgi oraz żołnierze, w Stambule zablokowano mosty na cieśninie Bosfor, łączące Europę z Azją. Wojsko weszło do siedziby jednej z największych państwowych telewizji. Obiekty rządowe zostały ostrzelane przez śmigłowiec, zaatakowano budynek parlamentu, w wielu miejscach doszło do wymiany ognia pomiędzy zbuntowanymi żołnierzami i policją oraz do starć cywili z puczystami. Wszystkie loty na lotniskach w Stambule i Ankarze zostały wstrzymane.
Wojskowi określający się jako „Rada Pokoju” twierdzili, że przejęli władzę w imię obrony demokracji w Turcji, praw człowieka, świeckich rządów i wolności mediów. Zapowiedzieli również wprowadzenie nowej konstytucji.
Prezydent Erdoğan, przebywający na wakacjach w tureckim kurorcie Marmaris, połączył się z jedną ze stacji telewizyjnych przez telefon i wezwał naród do wyjścia na ulice. Za prezydentem opowiedział się m.in. generał Umit Dundar, dowódca tureckiej 1 Armii oraz tureckie siły specjalne i marynarka wojenna. Nad ranem prezydent wylądował w Ankarze. Poinformował, że po jego wylocie, hotel, w którym przebywał, został zbombardowany. Jednocześnie za zorganizowanie i przeprowadzenie zamachu stanu obwinił Fethullaha Gulena, tureckiego duchownego i działacza politycznego przebywającego w USA. Gullen odciął się od oskarżeń i potępił zbrojny zamach stanu.
Z każdą godziną siły stojące przy prezydencie przejmowały kontrolę. Nad Ankarą pojawiły się m.in. myśliwce F-16, oswobodzony też został szef Sztabu Generalnego gen. Hulusi Akar. Prezydent ogłosił, że pucz został powstrzymany, jednak w kraju wciąż panuje chaos. Wiadomo, że nie wszyscy spiskowcy złożyli broń, a w niektórych częściach Ankary wciąż dochodzi do eksplozji. Przynajmniej jedna turecka baza powietrzna pozostaje w rękach zbuntowanego wojska.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że za puczem stoi grupa żołnierzy sił powietrznych oraz żandarmów, którzy spodziewali się swojego odwołania. Według tureckiego MSW, w wyniku puczu dotychczas ze służby odwołano 5 generałów i 29 pułkowników.
W wyniku nocnych starć zginęło co najmniej 161 osób, 1440 zostało rannych, a 2839 zatrzymanych. Premier Turcji Binali Yildrim oraz prezydent zapowiedzieli dziś, że „puczyści poniosą zasłużoną surową karę”.
Prezydent USA Barack Obama i sekretarz stanu John Kerry wezwali wszystkie strony konfliktu do poparcia wybranego w drodze wyborów rządu. Unia Europejska zaapelowała o „szybki powrót ładu konstytucyjnego w Turcji”. A przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk podkreślił, że trudności w kraju nie mogą być rozwiązywane przy użyciu broni.
Tureckie Siły Zbrojne liczą około 620 000 żołnierzy, z czego ponad 230 tysięcy to żołnierze zawodowi. Z rocznym budżetem w wysokości 18,2 mld dolarów, turecka armia stanowi dziesiątą siłę militarną na świecie i drugą co do wielkości armię NATO.
Jak w najbliższym czasie może rozwinąć się sytuacja w Turcji? – Jeżeli za przewrotem stały osoby, które miały istotne wpływy w armii, efektem może być skonfliktowanie wewnętrzne w państwie i de facto początki wojny domowej. To byłoby bardzo poważnym zagrożeniem dla działań NATO w tym rejonie i walki z Daesh. Jeżeli jednak przewrót przygotowali żołnierze niższego szczebla, jest szansa, że Erdogan opanuje sytuację – uważa dr Piotr Łubiński z Instytutu Bezpieczeństwa Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie.
Także generał Roman Polko, były dowódca GROM-u, podkreśla, że geopolityczne położenie, potężna, świetnie wyposażona i wyszkolona armia to powody, dla których destabilizacja Turcji poważnie osłabia także całą strukturę NATO. – Zatrzymanie puczystów nie zamyka sprawy. Ważne jest, aby teraz w Turcji nie doszło do masowych aresztowań, ostrej walki z opozycją i nieustannego tropienia spiskowców. Tu rolę łagodzącą może odegrać Sojusz i Unia Europejska – mówi gen. Polko.
autor zdjęć: Reuters / Forum
komentarze