Organizacja majowego przerzutu do Polski tzw. szpicy NATO, czyli sił bardzo szybkiego reagowania, a także przygotowanie dla tych pododdziałów szkolenia na terenie naszego kraju będzie testem, czy osiągnęliśmy już pełną gotowość do działania – zapowiada płk Artur Bogowicz, dowódca NFIU w Bydgoszczy, czyli polskiej jednostki integracyjnej Sojuszu.
NATO Force Integration Unit (NFIU) utworzono w Bydgoszczy w 2015 roku jako jedną z sześciu jednostek integracyjnych Sojuszu odpowiedzialnych za przyjęcie w razie konfliktu sił Paktu Północnoatlantyckiego. Pełnią rolę sztabów łącznikowo-koordynacyjnych dla Sił Odpowiedzi NATO, czyli sił bardzo wysokiej gotowości (Very High Readiness Joint Task Force – VJTF) zwanych szpicą Sojuszu. W praktyce ma to wyglądać tak, że gdy NATO zdecyduje o wysłaniu żołnierzy do jakiegoś kraju, to wojskowi z NFIU wraz z krajem gospodarzem koordynują przerzut sprzętu, ludzi i amunicji oraz przemieszczanie tychże sił po danym państwie.
Do takiej sytuacji dojdzie w Polsce w maju. Oddziały „szpicy” przerzucone zostaną do naszego kraju na ćwiczenia o kryptonimie „Brilliant Jump-16”. Dowodzący polskim NFIU pułkownik Artur Bogowicz wyjaśnia, że będzie to ostateczny sprawdzian zdolności jednostki do działania.
– Już od jesieni wraz z przedstawicielami władz Polski planujemy przemieszczenie sił VJTF do Polski oraz organizujemy im pobyt na terenie naszego kraju – mówi płk Bogowicz. Podkreśla, że sporo pracy wymagały działania legislacyjne, dostosowujące polskie przepisy do wymogów VJTF. Chodziło o to, by można było uzyskać zgody i pozwolenia niezbędne do przemieszczania się i pobytu obcych wojsk na terenie Polski w jak najkrótszym czasie. Bataliony „szpicy” o najwyższym stopniu gotowości mają być zdolne do przerzucenia na miejsce w ciągu kilku dni od otrzymania rozkazu.
Według pułkownika prace związane z „Brilliant Jump-16” mają odpowiednie tempo, ponieważ polskiemu NFIU udało się zebrać odpowiednią kadrę już prawie w całości, choć obsadę jednostki stanowią żołnierze z aż 14 krajów (łącznie z Polską). W wojskowym slangu: „osiągnęli bardzo wysoki stopień ukompletowania”. – Państwa, które zgłosiły chęć udziału w polskim NFIU, zdecydowanie stanęły na wysokości zadania. Aby osiągnąć pełen stan osobowy, brakuje nam tylko czterech oficerów: Amerykanina, Bułgara, Holendra i Brytyjczyka – mówi płk Bogowicz.
Wbrew pozorom obsadzenie wszystkich stanowisk zagranicznymi oficerami nie jest takie proste. W polskim NFIU uczestniczą: Belgia, Bułgaria, Czechy, Niemcy, Włochy, Holandia, Chorwacja, Portugalia, Rumunia, Słowenia, Hiszpania, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone Ameryki. Każdy kraj musiał nie tylko znaleźć odpowiednich kandydatów na wskazane stanowiska, ale również fundusze na ich pobyt w Polsce.
Wysoki, bo przekraczający 90 procent poziom tzw. ukompletowania, wysoko ocenili stali przedstawiciele przy NATO z Polski, Wielkiej Brytanii i USA. Czyli ambasadorzy Jacek Najder, sir Adam Thomson oraz Douglas Lute, którzy 25 lutego odwiedzili bydgoską jednostkę. – To, co zobaczyliśmy, utwierdziło nas w przekonaniu, że stopień realizacji przez Polskę decyzji podjętych na szczycie NATO w Newport należy oceniać pozytywnie – komentował ambasador Jacek Najder. Powstanie NFIU zakładał bowiem przyjęty w Newport plan działań poprawiających gotowość NATO do reakcji na zagrożenia. Obecnie istnieje sześć takich jednostek: poza tą w Polsce także NFIU w Rumunii, Bułgarii, Estonii oraz na Litwie i Łotwie.
Dyplomaci, którzy spotkali się wczoraj z zagraniczną kadrą pracującą w NFIU w Bydgoszczy, zwiedzili również obiekt, który będzie nową siedzibą jednostki. Przechodzi on właśnie remont, żeby spełniał najwyższe NATO-wskie standardy bezpieczeństwa. Żołnierze powinni przejąć budynek w kwietniu.
autor zdjęć: Krzysztof Wilewski
komentarze