Ministrowie obrony państw NATO zdecydowali w Brukseli o zwiększeniu obecności wojskowej na wschodniej flance Sojuszu poprzez ustanowienie wielonarodowych sił rotacyjnych. Szczegółowe postanowienia co do wielkości, składu i innych aspektów funkcjonowania nowych jednostek zapadną na szczycie w Warszawie w lipcu tego roku. Decyzja podjęta 10 lutego jest blisko związana z ogłoszonymi tydzień wcześniej planami administracji USA dotyczącymi czterokrotnego zwiększenia wydatków na wzmocnienie obecności wojskowej w Europie w 2017 roku do kwoty 3,4 miliarda USD. Deklaracja USA ma na celu zaznaczenie przywództwa Waszyngtonu w Sojuszu, a jej realizacja istotnie wzmocni wiarygodność odstraszania NATO. Nie oznacza to jednak radykalnej zmiany w strategii militarnej USA w Europie.
Więcej żołnierzy i sprzętu USA w Europie
Nowe inwestycje USA mają mieć miejsce w ramach inicjatywy ERI (European Reassurance Initiative), ogłoszonej przez prezydenta Obamę 3 czerwca 2014 roku w Warszawie i realizowanej od 2015 roku. Cele ERI zakładają zwiększenie obecności militarnej USA w Europie Środkowo-Wschodniej (EŚW), usprawnienie zdolności do szybkiego rozmieszczenia w regionie sił amerykańskich z baz w Europie Zachodniej i USA w razie konfliktu oraz wsparcie doradcze i szkoleniowe we wzmacnianiu sektora bezpieczeństwa krajów NATO i partnerów (m.in. Gruzji i Ukrainy). ERI jest częścią corocznego funduszu operacyjnego Pentagonu, z którego finansowane są misje zagraniczne, a nie regularnego budżetu. Planowane na 2017 rok wydatki będą musiały zostać zatwierdzone przez Kongres USA podczas prac nad nową ustawą budżetową, a wiele ważnych szczegółów nowych inwestycji nie jest jeszcze znanych. Większość działań w ramach ERI jest realizowana na zasadzie współpracy dwustronnej z krajami regionu.
ERI pokrywa koszty rotacyjnej obecność jednostek lądowych, lotniczych i morskich w celach ćwiczebnych i treningowych, w tym ciągłe rotacje 4 kompanii armii USA (każda po 150-200 żołnierzy) w Polsce i krajach bałtyckich. Opóźniono też część z wcześniej zapowiedzianych redukcji w siłach USA stacjonujących na stałe w Europie, w tym wycofanie 20 myśliwców F-15 z bazy Lakenheath w Wielkiej Brytanii.
Nowe plany zakładają ciągłą obecność rotacyjną brygady pancernej (3-5 tys. żołnierzy) w Europie. Większość z tych sił byłaby rozmieszczona na wschodniej flance NATO, choć ostateczna skala obecności i miejsca dyslokacji będą zależały od ustaleń w ramach Sojuszu. Według wcześniejszych nieoficjalnych informacji, USA zabiegały o ustanowienie w Polsce i krajach bałtyckich rotacyjnej obecności sił amerykańskich i europejskich o łącznej wielkości brygady.Nowsze doniesienia wskazują na możliwość rozlokowania wojsk rotacyjnych NATO także w Rumunii i Bułgarii, przy ogólnej liczebności jednostek wielonarodowych w EŚW w przedziale od 3 do 6 tys. żołnierzy. W każdym wypadku większość sił Sojuszu w regionie stanowiliby żołnierze USA. Całość sił wielonarodowych ma zostać objęta wspólnym dowództwem NATO, co pozwoli na ich koordynację i potencjalnie na nadanie im charakteru bojowego.
Siły pancerne USA wykorzystywałyby ok. 250 sztuk ciężkiego sprzętu (czołgów, transporterów opancerzonych, haubic), który jest od 2015 roku rozmieszczany w Polsce, krajach bałtyckich, Rumunii, Bułgarii i Niemczech. Planowane jest rozmieszczenie drugiego zestawu, który w sytuacji kryzysowej pozwoliłby na szybkie przerzucenie dodatkowej brygady pancernej wraz z brygadą artylerii, jednostkami logistycznymi i dowództwem dywizji. Sprzęt może znaleźć się w EŚW lub w Niemczech, gdzie byłby mniej narażony na rosyjskie uderzenia podczas konfliktu.
ERI finansuje także inwestycje w infrastrukturę ćwiczebno-treningową oraz instalacje służące do przyjęcia sił sojuszniczych (głównie lotniska wojskowe). Planowane inwestycje obejmują zarówno instalacje w EŚW (m.in. bazy lotnicze w Łasku i Powidzu), jak i w innych częściach Europy (zwłaszcza bazy lotnicze w Spangdahlem w Niemczech i w Keflaviku na Islandii).
Znaczenie planów USA dla adaptacji NATO
Zapowiedź USA wychodzi naprzeciw sojuszniczym postulatom wzmocnienia wschodniej flanki NATO. Zwiększenie obecności wojskowej USA w EŚW było także rekomendowane przez dowódców sił amerykańskich w Europie oraz w ostatnio opublikowanych raportach przygotowanych dla armii USA. Obrazuje to jednocześnie pewną ciągłość polityki USA, które od początku kryzysu ukraińskiego działały najszybciej ze wszystkich sojuszników i angażują najliczniejsze siły w regionie. O ciągłości świadczy też zwiększenie planowanych wydatków przed szczytem w Warszawie, podobnie jak ogłoszenie ERI na trzy miesiące przed szczytem w Walii w 2014 roku, co służy zmobilizowaniu innych sojuszników. Również czas ogłoszenia decyzji o rozmieszczeniu pierwszego zestawu ciężkiego sprzętu USA nie był przypadkowy – o decyzji poinformowano na kilka dni przed spotkaniem ministrów obrony NATO w czerwcu 2015 roku.
Zmianie nie ulega strategia militarna USA w Europie, która zakłada ograniczoną wysuniętą obecność w EŚW i opiera się na przerzucie większych sił spoza regionu w razie konfliktu. Administracja Obamy nie planuje zwiększenia liczby żołnierzy stacjonujących w Europie na stałe ani ustanowienia stałych garnizonów w EŚW. W związku z tym, że finansowanie ERI pozostaje poza podstawowym budżetem Pentagonu, stawia to pod znakiem zapytania przyszłość inicjatywy po objęciu urzędu przez nowego prezydenta USA w 2017 roku.
Zaangażowanie militarne USA w Europie jest wciąż ograniczone napiętym budżetem obronnym oraz rosnącym zapotrzebowaniem na amerykańską obecność militarną w innych częściach świata. Celem USA pozostaje uzupełnienie, a nie zastąpienie, wysiłków całego NATO i skłonienie Europejczyków do większego zaangażowania w działania Sojuszu. Wkład Europejczyków jest też ważny dla Kongresu, który krytycznie ocenia nierównomierny rozkład wydatków obronnych pomiędzy USA i Europą. ERI w poprzednich latach zostało przyjęte z silnym poparciem, ale niewykluczone, że wysokość europejskich budżetów obronnych w 2016 roku i decyzje szczytu NATO w Warszawie będą miały wpływ na poparcie dla zwiększonego finansowania inicjatywy. Administracja Obamy stara się też zachować spójność NATO i unika działań, którym sprzeciwiają się kategorycznie inni sojusznicy.
Za istotną zmianę należy jednak uznać intensywniejsze działania Waszyngtonu na rzecz osiągnięcia konsensusu w NATO niż podczas przygotowań do szczytu w Walii. Ustanowienie rotacyjnej brygady pod dowództwem NATO pozwoliłoby na utrwalenie i wzmocnienie obecności sojuszniczej w EŚW, bez stałego stacjonowania większej liczby żołnierzy.Takie rozwiązanie może posłużyć do zbudowania kompromisu pomiędzy krajami wschodniej flanki oraz państwami sprzeciwiającymi się ustanowieniu stałych garnizonów w obawie przed eskalacją napięć ze strony Moskwy.
Obecność brygady nie zmieniłaby zasadniczo niekorzystnej dla Sojuszu relacji sił w regionie, ale zwiększyłaby ryzyko po stronie Rosji, że atak na członka NATO byłby tożsamy z atakiem na jednostki USA i innych sojuszników. Zwiększyłoby to ryzyko dalszej eskalacji konfliktu i ograniczyło zdolność rosyjskich władz do podważenia wiarygodności Sojuszu niewielkim kosztem. W tym aspekcie kluczowe jest jasne uznanie znaczenia wysuniętych sił rotacyjnych dla obrony zbiorowej oraz uwzględnienie ich w planach obronnych NATO. Dalsza adaptacja Sojuszu na wschodniej flance będzie wymagała ustaleń również w innych kwestiach, m.in. dot. podniesienia gotowości sił członków Paktu i wzmocnienia zdolności przerzutu wojsk do EŚW, w czym bardzo istotną rolę mogą odegrać inwestycje ERI w lokalną infrastrukturę i składy sprzętu, dodatkowo sprzyjające trwalej obecności sojuszniczej w EŚW. Przed Sojuszem stoi też potrzeba wypracowania koncepcji neutralizacji rosyjskich systemów mogących zablokować dostęp sił NATO do EŚW i dostosowania polityki odstraszania jądrowego w obliczu agresywnych sygnałów jądrowych ze strony Rosji.
Tekst ukazał się na stronach www.pism.pl
komentarze