Ci, którzy zginęli 8 lat temu byli najlepszymi z najlepszych. Ofiara, którą złożyli, nie pójdzie na marne – mówił minister obrony Antoni Macierewicz podczas uroczystości upamiętniających ósmą rocznicę katastrofy samolotu CASA w Mirosławcu. Na pokładzie było dwudziestu wojskowych. Przed pomnikiem ku czci ofiar złożono wieńce, odbył się też apel poległych.
– To naród wyłania z siebie armię i to dzięki narodowi armia istnieje. Bez rodzin, żon i matek, nie byłoby armii, bo to wy sprawiacie, że żołnierz polski może oddać się służbie ojczyźnie – mówił minister Antoni Macierewicz, zwracając się do bliskich ofiar katastrofy. Dzisiejsze uroczystości rozpoczęła msza święta oraz koncert chóru ze Świdwina. Następnie odbyły się uroczystości przed pomnikiem, który stoi na miejscu katastrofy.
Paweł Soloch, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego odczytał list od prezydenta Andrzeja Dudy. „Niech pamięć o lotnikach, którzy zginęli tu w Mirosławcu, pozostanie wciąż żywa, a na kartach polskiej historii niech nigdy już nie zapiszą się podobne tragedie” – napisał prezydent.
Do wypadku doszło 23 stycznia 2008 roku. Na pokładzie transportowca CASA o numerze bocznym 019 leciało 16 osób i czterech członków załogi. Wracali z konferencji poświęconej bezpieczeństwu lotów lotnictwa sił zbrojnych.
Postępowanie w sprawie katastrofy prowadziła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu. Śledczy ustalili, że lot odbywał się w dobrych warunkach pogodowych, a samolot był sprawny technicznie – maszyna została wyprodukowana zaledwie rok przed katastrofą, a w powietrzu spędziła niespełna 400 godzin. Stwierdzono, że piloci popełnili błąd podczas zniżania CASY. Lotnicy myśleli, że są na prawidłowej ścieżce i nie odczuli przechylenia samolotu w lewą stronę. Do tragedii doprowadziła zła komunikacja między załogą samolotu a kontrolerem zbliżania i precyzyjnego podejścia.
Sprawą kontrolera sąd zajął się w połowie 2011 roku. Świadkowie procesu przyznali, że podawał on pilotom prawidłowe kursy i odległości (choć z przerwami). Lotnicy jednak nie zwracali uwagi na przyrządy nawigacyjne w samolocie. W 2014 roku Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie prawomocnie uniewinnił kontrolera.
Pasażerami CASY byli: gen. dyw. pil. Andrzej Andrzejewski (dowódca 1 Brygady Lotnictwa Taktycznego), gen. bryg. pil. Jerzy Piłat (12 Baza Lotnicza), gen. bryg. pil. Dariusz Maciąg (21 Baza Lotnicza), płk Zbigniew Książek (22 Baza Lotnicza), płk pil. Wojciech Maniewski (40 Eskadra Lotnictwa Taktycznego), płk pil. Zdzisław Cieśli (1 Brygada Lotnictwa Taktycznego), ppłk Dariusz Pawlak (12 Baza Lotnicza), ppłk Piotr Firlinger (21 Baza Lotnicza), ppłk pil. Grzegorz Jułga (8 Eskadra Lotnictwa Taktycznego), ppłk pil. Robert Maj (1 Brygada Lotnictwa Taktycznego), ppłk Krzysztof Smołucha (Dowództwo Sił Powietrznych), ppłk Mirosław Wilczyński (1 Brygada Lotnictwa Taktycznego), mjr Grzegorz Stepaniuk (40 Eskadra Lotnictwa Taktycznego), mjr Karol Szmigiel (8 Eskadra Lotnictwa Taktycznego), mjr pil. Paweł Zdunek (8 Eskadra Lotnictwa Taktycznego), mjr pil. Leszek Ziemski (40 Eskadra Lotnictwa Taktycznego). Za przelot odpowiadali doświadczeni żołnierze z 13 Eskadry Lotnictwa Transportowego z Balic (kpt. pil. Robert Kuźma, kpt. pil. Michał Smyczyński, chor. Janusz Adamczyk i ppłk Jarosław Haładus). Dowódcą załogi był kpt. Kuźma, który w powietrzu spędził niemal 2,5 tys. godzin.
Tragiczny wypadek pod Mirosławcem rozpoczął dyskusję na temat zasad podróżowania ważnych oficerów i urzędników państwowych. Złą organizację przelotów potwierdziła katastrofa prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. W wyniku obu katastrof w armii wprowadzono nowe przepisy lotnicze. Chodzi tu m.in. o zasady lotów o statusie HEAD, czyli takich, gdy na pokładzie wojskowego samolotu lub śmigłowca podróżuje prezydent, premier lub marszałkowie Sejmu i Senatu. Lotnicy pilotujący maszyny z VIP-ami muszą obecnie mieć doświadczenie w lotach bojowych oraz minimum 1000 godzin spędzonych w powietrzu. Wprowadzono także, zgodnie ze standardami Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego ICAO, „Regulamin lotów” i „Instrukcję organizacji lotów”. Określają one między innymi zasady szkolenia oraz weryfikowania kompetencji i uprawnień służb ruchu lotniczego.
Po katastrofie CASY ze stanowisk odeszło pięciu wojskowych, którzy – zdaniem ówczesnego kierownictwa MON – odpowiadali za wypadek lotniczy. Ministerstwo każdej z rodzin ofiar wypłaciło odszkodowanie, niektórzy dostali także rentę.
autor zdjęć: DKS MON
komentarze