Niszczyciel czołgów Achilles, najnowszy nabytek Muzeum Broni Pancernej, dotarł właśnie do Poznania. Z tego typu pojazdów korzystali między innymi polscy żołnierze, którzy podczas II wojny światowej walczyli na Zachodzie Europy. Ten ostatnie kilkadziesiąt lat spędził jako cel na poligonie w Belgii.
Zaledwie trzy tygodnie upłynęły od chwili, kiedy do Poznania dotarła informacja o Achillesie stojącym na poligonie w Belgii, do momentu przywiezienia wraku do Polski. W piątek eksponat znalazł się w Wojskowych Zakładach Motoryzacyjnych, gdzie przejdzie remont. – Wszystko działo się tak błyskawicznie, że nadal dochodzę do siebie – przyznaje ppłk Tomasz Ogrodniczuk, szef Muzeum Broni Pancernej w Poznaniu, które od niedawna stanowi oddział warszawskiego Muzeum Wojska Polskiego. – Czeka nas przy nim sporo pracy. Achilles nie ma, na przykład, silnika, a marzy nam się, by pojazd samodzielnie jeździł. Poza tym brakuje mu lufy. W Polsce będzie o nią trudno, może jednak ktoś nas wspomoże, przykładowo z Wielkiej Brytanii, gdzie takich pojazdów służyło sporo. W końcu co to za niszczyciel bez lufy… – podkreśla ppłk Ogrodniczek. Dodaje, że pierwsi chętni do pomocy przy remoncie już się zgłaszają.
Achilles to samobieżny pojazd gąsienicowy, którego głównym zadaniem była walka z czołgami nieprzyjaciela. Maszyna została wyposażona w 17-funtowe działo. Dzięki niemu okazała się niezwykle groźnym przeciwnikiem nawet dla niemieckich Tygrysów. Dodatkowo Achilles w tylnej części posiadał karabin maszynowy kalibru 12,7 mm. Podczas II wojny światowej w brytyjskiej armii służyło przeszło tysiąc tego typu maszyn, które były przerobioną wersją amerykańskich niszczycieli czołgów M10 Wolverine. Korzystali z nich także Polacy z 1 Dywizji Pancernej generała Maczka i II Korpusu Polskiego gen. Andersa. Achillesy brały udział w wyzwalaniu Belgii. Jak jednak informuje biuro prasowe Ministerstwa Spraw Zagranicznych, w polskich zbiorach muzealnych nie ma żadnego odrestaurowanego pojazdu tego typu.
Po wojnie Achillesy jeszcze przez pewien czas można było spotkać w armiach Wielkiej Brytanii i Kanady. Nieco dłużej korzystali z nich Duńczycy, Egipcjanie, Holendrzy i Belgowie. Po wycofaniu ze służby nie wszystkie trafiły na złom. Kilka niszczycieli przez lata stało na przykład na poligonie w belgijskim Braaschaat, gdzie stanowiły cel dla ćwiczących tam wojsk. – Miejsce to znaliśmy już wcześniej. Stamtąd pochodzi pozyskany przez nas czołg Sherman Firefly. Kiedy dotarliśmy do Belgii, gospodarze pokazali nam pięć Achillesów. Wybraliśmy tego, który był w najlepszym stanie. Z pozostałych mogliśmy wymontować niektóre części – wspomina ppłk Ogrodniczuk.
Pojazd został oficjalnie przekazany Polsce przez szefa belgijskiego resortu obrony Stevena Vandeputa. Doszło do tego podczas wizyty, którą złożył w Brukseli polski wicepremier i szef MON Tomasz Siemoniak. – Za zaangażowanie w sprawę jesteśmy wdzięczni wielu osobom. Chciałbym podziękować między innymi stronie belgijskiej, naszym resortom obrony i spraw zagranicznych, pani Barbarze Ćwioro z polskiej ambasady w Brukseli czy też Franciszkowi Zwonarzowi, który od lat mieszka w Belgii i bardzo nam na miejscu pomógł. Dziękuję też Elżbiecie Wawrzynkiewicz, prezes Wojskowych Zakładów Motoryzacyjnych, które zdecydowały się przyjąć Achillesa pod swoje skrzydła – wylicza ppłk Ogrodniczuk. Za transport wraku do Polski zapłaciło Muzeum Wojska Polskiego.
Muzeum Broni Pancernej powstało w latach 60. przy Oficerskiej Szkole Wojsk Pancernych w Poznaniu. Dziś placówka ma w swych zbiorach około 50 pojazdów, w tym czołgi, działa samobieżne, transportery opancerzone, a nawet cztery limuzyny dla VIP-ów.
autor zdjęć: Maciej Boruń
komentarze