Mikrosatelity i rakiety do ich wynoszenia, elektronika oraz systemy bezpieczeństwa. To obszary, w których polskie firmy mają szansę zaistnieć – przekonuje płk Marek Malawski, szef Inspektoratu Implementacji Innowacyjnych Technologii (I3TO). O możliwościach i szansach polskiego sektora kosmicznego dyskutowali w Warszawie przedstawiciele instytucji, uczelni i firm.
Od blisko trzech lat Polska należy do Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA – European Space Agency). Do dysponującej imponującym budżetem około 4 miliardów euro Agencji trudno się dostać. Trzeba przejść m.in. pięcioletni program przygotowawczy – „Plan dla europejskich państw współpracujących”. Kosztowne jest również członkostwo. Roczna składka, która płaci Polska, wynosi ponad 140 milionów złotych. Jednak jak przekonuje płk Marek Malawski, szef Inspektoratu Implementacji Innowacyjnych Technologii – I3TO, bycie członkiem ESA przynosi wielowymiarowe korzyści, także finansowe. – Ponad pięćdziesiąt procent składki musi wrócić do naszego kraju w postaci kontraktów, na przykład na zbudowanie jakiegoś urządzenia, systemu, na potrzeby jednego z wielu realizowanych pod egidą Agencji projektów kosmicznych – wyjaśnia płk Malawski.
Projekty mogą być naprawdę imponujące. ESA zbudowała m.in. rakiety Ariane 5 i Vega, którymi wynoszone są w kosmos kolejne satelity, zarówno komercyjne (telekomunikacyjne), jak i wojskowe oraz naukowo-badawcze. Choć Polska należy do Agencji dopiero od trzech lat, nie brakuje instytucji, które współpracują z nią od kilkunastu lat. Jedną z nich jest Politechnika Wrocławska, która realizuje projekty na rzecz ESA od 25 lat. Profesor Paweł Kabacik z tej uczelni był głównym projektantem anteny Ariss (do awaryjnej łączności z Ziemią), opracowanej na potrzeby laboratorium Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Podczas zorganizowanej przez I3TO konferencji poświęconej sektorowi kosmicznemu w Polsce wrocławski naukowiec podkreślał, że polskie firmy nie powinny traktować technologii kosmicznych jako czegoś wyjątkowego, nieosiągalnego, gdyż mają potencjał do opracowywania ciekawych i potrzebnych rozwiązań z tej dziedziny. – Muszą tylko właściwie wybrać pole działania i produkty, których opracowania chcą się podjąć – tłumaczył profesor, wskazując, że polskie podmioty mogłyby budować np. mikrosatelity.
W ocenie szefa I3TO polski przemysł kosmiczny, lotniczy, a także obronny jest w stanie zbudować niewielkie rakiety nośne do transportu na orbitę mikrosatelitów. Jest również gotowy do skonstruowania satelitarnych systemów rozpoznawczych i łączności na potrzeby wojska. – Nie chcemy mierzyć się z wielkimi, z branżowymi gigantami. Nie o to chodzi. Mamy jednak spory potencjał, który trzeba wykorzystać – przekonywał płk Malawski.
Paweł Wojtkiewicz ze Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego ostrzegał jednak, że choć polska armia czeka na najnowsze produkty, to nie trafią one zbyt szybko do służby, jeśli nie zostaną usunięte bariery biurokratyczne. Jako spory problem, mocno ograniczający wprowadzanie do służby nowych technologii, wskazał on ciągnący się czasem latami proces zdobycia wymaganych przez wojsko norm i certyfikatów.
autor zdjęć: I3TO
komentarze