Wydaje się, że obserwowane po 10 stycznia zintensyfikowanie starć wokół lotniska w Donbasie jest następstwem fiaska przygotowań do szczytu w Astanie. W tej sytuacji zapewne Kreml doszedł do wniosku, że jedynie groźba poważnej eskalacji konfliktu zbrojnego, odpowiedzialnością za którą powinien zostać obarczony Kijów, będzie w stanie przełamać polityczny impas i skłoni UE, a zwłaszcza Niemcy, do pogodzenia się z faktycznym niewypełnieniem przez Rosję porozumienia mińskiego. Moskwa, wbrew oficjalnej retoryce, nie jest bowiem zainteresowana pełną realizacją kluczowych jego postanowień, m.in. wycofaniem przez separatystów ciężkiego uzbrojenia, utworzeniem strefy bezpieczeństwa po obu stronach granicy ukraińsko-rosyjskiej i jej międzynarodowym monitoringiem – piszą Wojciech Konończuk i Andrzej Wilk, analitycy Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia.
Od 11 stycznia w Donbasie dochodzi do regularnych walk między siłami prorosyjskich separatystów a oddziałami armii ukraińskiej. To najpoważniejsze starcia od rozejmu zawartego we wrześniu 2014 roku. Ich główną areną jest port lotniczy w Doniecku, gdzie przez kilka ostatnich dni pozycje sił ukraińskich w rejonie nowego terminalu stanowiły główny cel ataków separatystów. W odpowiedzi strona ukraińska przeprowadziła 17–18 stycznia skuteczny kontratak z użyciem ciężkiego sprzętu, w tym czołgów. Brak stanowczego przeciwdziałania groził całkowitą utratą kontroli nad lotniskiem, które stało się symbolem powstrzymywania separatyzmu na wschodzie Ukrainy. Rezultatem walk jest powrót do status quo z początku br., w którym obie strony utrzymywały częściową kontrolę nad lotniskiem, a także drogami dojazdowymi do zajmowanych przez siebie pozycji. Regularne ostrzały trwają również w innych częściach Donbasu, m.in. w okolicach węzła drogowego Debalcewe, Wołnowachy oraz Mariupola.
Fiasko przygotowań do szczytu w Astanie
Aktywizacja działań zbrojnych sił separatystycznych, podporządkowanych Rosji, nastąpiła wówczas, gdy stało się jasne, że nie dojdzie do planowanych na 15 stycznia negocjacji pokojowych w Astanie w ramach tzw. formatu normandzkiego (przywódcy Ukrainy, Rosji, Niemiec i Francji). 10 stycznia w rozmowie telefonicznej z Putinem kanclerz Merkel oświadczyła, że nie weźmie udziału w spotkaniu bez wcześniejszego osiągnięcia „konkretnego postępu” w realizacji porozumienia z Mińska przez separatystów oraz wezwała Moskwę do wywarcia na nich wpływu. Stanowisko to zostało powtórzone 16 stycznia podczas rozmowy telefonicznej Merkel–Poroszenko, a rozmówcy zgodzili się, że „niezbędnymi warunkami” wznowienia dialogu politycznego jest wycofanie ciężkiego uzbrojenia oraz zwolnienie jeńców.
Z kolei już po wybuchu walk, ukraińskie MSZ opowiedziało się w wydanym oświadczeniu 18 stycznia za pełnym wykonaniem porozumień mińskich, co miałoby stworzyć warunki do ponownych rozmów pokojowych na szczeblu grupy kontaktowej (przedstawiciele Ukrainy, Rosji, OBWE i separatystów) i szczytu przywódców w Astanie. Kijów zwrócił się również z propozycją zawieszenia broni od 19 stycznia, która jednak nie została przyjęta. Natomiast MSZ Rosji obarczył siły ukraińskie odpowiedzialnością za wznowienie walk oraz storpedowanie spotkania grupy kontaktowej w Mińsku. Jednocześnie Moskwa zaapelowała o pełne wstrzymanie ognia, szybkie zorganizowanie spotkania grupy kontaktowej oraz wezwała Kijów do rozpoczęcia reformy konstytucyjnej z równoprawnym udziałem wszystkich regionów.
Eskalacja walk jako rosyjski instrument
Wydaje się, że obserwowane po 10 stycznia zintensyfikowanie starć wokół lotniska w Donbasie jest następstwem fiaska przygotowań do szczytu w Astanie. W tej sytuacji zapewne Kreml doszedł do wniosku, że jedynie groźba poważnej eskalacji konfliktu zbrojnego, odpowiedzialnością za którą powinien zostać obarczony Kijów, będzie w stanie przełamać polityczny impas i skłoni UE, a zwłaszcza Niemcy, do pogodzenia się z faktycznym niewypełnieniem przez Rosję porozumienia mińskiego. Moskwa, wbrew oficjalnej retoryce, nie jest bowiem zainteresowana pełną realizacją kluczowych jego postanowień, m.in. wycofaniem przez separatystów ciężkiego uzbrojenia, utworzeniem strefy bezpieczeństwa po obu stronach granicy ukraińsko-rosyjskiej i jej międzynarodowym monitoringiem.
Celem stojącej za separatystami Rosji jest zmuszenie UE, a w szczególności Niemiec, do zgody na udział w szczycie pokojowym w Astanie bez warunków wstępnych (realizacji porozumień mińskich) i narzucenie Kijowowi, przy wsparciu państw zachodnich, rozpoczęcia procesu uregulowania politycznego, zakładającego m.in. niekorzystne dla Kijowa rozwiązania dotyczące ustroju konstytucyjnego Ukrainy, który przewidywałby m.in. nadanie autonomii części Donbasu kontrolowanej przez separatystów. Obserwowany od września stan stopniowego zamrażania konfliktu w Donbasie przy jednoczesnym odcinaniu przez Kijów transferów finansowych do regionu i pogłębiającej się tam katastrofie humanitarnej nie leży w interesie Moskwy, gdyż ogranicza możliwości wykorzystania Donbasu jako instrumentu wpływu na Kijów.
Wieczorem 21 stycznia odbędzie się spotkanie na szczeblu ministrów spraw zagranicznych Ukrainy, Rosji, Niemiec i Francji, co ma być krokiem do zorganizowania spotkania grupy kontaktowej. W przypadku dalszego braku zgody na szczyt na szczeblu przywódców prawdopodobna jest dalsza eskalacja przez separatystów działań zbrojnych.
Współpraca: Marek Menkiszak
komentarze